Czy też drażni Was, że w każdym fantasy bohater prędzej czy później trafia do podziemi, gdzie pakuje się w klasyczne tarapaty zamiast kierować się zdrowym rozsądkiem? Jeśli tak, to ta gra książkowa jest właśnie dla Was – bo teraz sami możecie pokierować swoim bohaterem tak, by wyszedł z opresji cało (lub nie).
W każdym uniwersum fantasy zawsze istnieje przynajmniej jedno takie miejsce – tajemnicze podziemia owiane legendą, które kuszą śmiałków ukrytymi skarbami. Starożytne tunele nie mają dobrej sławy – kryją się tam potwory, pułapki i inne mroczne paskudztwa. A jednak co pewien czas ktoś wpada na genialny pomysł, by się tam zapuścić i zdobyć trochę kosztowności. Tym razem tym śmiałkiem jesteś Ty.
„W mroku podziemi” możesz wcielić się w jedną z czterech postaci różniących się od siebie statystykami oraz motywacją. Można też stworzyć własnego bohatera, ale mimo wszystko zachęcam do pokierowania jednym z gotowych bohaterów, ponieważ na końcu dodatkowo można przeczytać finał ich historii. Ja grałam hultajką Lok, która całe życie ledwo co wiązała koniec z końcem oraz żołnierką Aneir, która po degradacji pragnęła odzyskać utraconą chwałę. Wszystkie ścieżki w grze są uniwersalne, ale z racji tego, że niektóre postacie mają lepiej rozwiniętą siłę czy charyzmę, dostęp do niektórych opcji może być zablokowany. Poza tym fabuła niczym się nie różni (w przeciwieństwie do np. „Złego Czarnoksiężnika z Oz”).
„W mroku podziemi” jest typowym reprezentantem gamebooków w stylu amerykańskim – nie ma tu zatem żadnej mechaniki walki, a jedynie podejmowanie decyzji moralnych. Zbieramy tu jednak przedmioty i aktualizujemy punkty zdrowia, więc siadając do przygody warto mieć też pod ręką ołówek. Ten system jest bardzo intuicyjny i odpowiednio wytłumaczony, co czyni z tej powieści paragrafowej doskonałą opcję na „pierwszego gamebooka”.
W przeciwieństwie do serii „Stwórz swoją przygodę”, w której warstwa fabularna pachnie poziomem taniej prasy, „W mroku podziemi” napisane jest dużo ciekawszym stylem. I choć opisy nie są tu długie, bo – (co w przypadku tego typu książki może być atutem) niemal każda strona uzupełniona jest ilustracją, to dialogi są żywe, a sceny nie tak generyczne, jak można by oczekiwać.
Wiecie, mnie większość współczesnych fantasy męczy. Wszystkie zlewają mi się w jedno i wiele bazuje na ugranych motywach. Wiecie, że krasnoludy są chciwe, że smoki podstępne, że jak wejdziesz na kamienną płytkę w podłodze, która się zapada, to właśnie uruchomiłeś pułapkę itd. I z tego powodu byłam do tej powieści też uprzedzona. Bo czyż może być bardziej oklepany temat niż łażenie po lochach w poszukiwaniu skarbów?
A jednak miło się zaskoczyłam. Naturalnie jest tu też kilka klasycznych zagrywek, ale jak na tak krótką lekturę (raptem 97 stron), to jest i mnóstwo twistów fabularnych! Wielokrotnie decyzje, które podejmowałam próbując przewidzieć ich konsekwencje okazywały się jednak inne. Nie, że prowadziły do śmierci, bo akurat uważam, że zachowując się racjonalnie i bohatersko nikt nie powinien mieć jakichś ogromnych trudności z wyjściem w jednym kawałku i fabuła nie robi z czytelnika idioty. Raczej były to twisty, które sprawiały, że się uśmiechałam albo czułam oddech grozy na karku.
Podobało mi się, że choć temat jest przygodowy to nie zabrakło tu też momentów wzruszeń i motywów grających na sumieniu. Za pierwszym razem przebiegłam przez podziemia i choć ukończyłam historię pozytywnie, to od razu wcieliłam się w drugą postać, by sprawdzić to, co mnie ominęło. I chyba po tym można poznać dobrą paragrafówkę, że gracz chce od razu do niej wrócić i poznać inne odnogi tej samej historii. Co kryło się za tamtymi drzwiami? Jak zachowałaby się postać, gdybym wybrała inną opcję dialogową? Gwarantuję, że „W mroku podziemi” można przejść przynajmniej te 2 razy bez uczucia znużenia. A jeśli nie boicie się spoilerów, to zerknijcie tylko na ostatnią stronę, gdzie kryje się bingo związane z wyborami :-). Ja jeszcze całego nie wykreśliłam!
Dla kogo jednak jest ta historia? Docelowo kierowana jest ona do młodszego czytelnika, taki segment młodzieżowy raczej niż young adult. Nie ma tu brutalnych scen ani przekleństw. Tylko, że treść nie jest też infantylna. Ja jako 36-latka bawiłam się tu bez uczucia żenady czy myśli „e, to chyba jednak nie dla mnie”. Z uwagi na ciekawą, dynamiczną historię i prostą mechanikę polecam ją każdemu, kto chce wejść do świata gier książkowych.
W moim odczuciu jest to o wiele lepsza propozycja od wspomnianej już serii „Stwórz swoją przygodę” i znacznie bardziej przystępna od opasłych tomiszczy pozostałych gier Muduko (np. „Draculi” czy „Koszmaru Alicji w Kranie Czarów”). Również osoby, które zjadły zęby na w/w książkach myślę, że w twórczości Hari Conner też się odnajdą. Ja z niecierpliwością czekam na spolszczenie kolejnego tomu, tym razem bardziej rozwiniętego i adresowanego dla ciut starszego odbiorcy.
Grę otrzymałam na własność od wydawnictwa Muduko. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść i wyrażoną opinię.