``Blood & Truth`` kontynuuje to, co było najlepsze w ``London Heist`` - efektowne strzelaniny, przyjemność z dokonywania interakcji na obiektach i sensacyjną atmosferę. To wszystko w porządnym, cieszącym oko i oszukującym umysł VR.
W recenzji „PlayStation VR Worlds” najbardziej zachwycałam się 30-minutową grą przygodową „London Heist”. Dlatego byłam niesamowicie podekscytowana, co też Ci sami twórcy, czyli SIE London Studio, będą w stanie zrobić z pełnowymiarową produkcją. „Blood & Truth” jest duchowym spadkobiercą tamtego tytułu. Nie ma tutaj bezpośrednich nawiązań, poza jednym – miejscem akcji. Ponownie odwiedzamy współczesny, mroczny Londyn, którym rządzą skorumpowani biznesmeni i gangsterzy.
Tym razem wcielamy się w Ryana Marksa – weterana wojennego, który po misji na dalekim wschodzie wraca do swojej rodziny. Ta swojego majątku zdecydowanie nie dorobiła się legalnymi interesami. Nic więc dziwnego, że tuż po śmierci głowy rodu ktoś zapragnął położyć sobie na tym biznesie brudne łapska. Marksowie otrzymują propozycję z gatunku tych „nie do odrzucenia”. Jak łatwo się domyślić, naszym zadaniem będzie pozbycie się przeciwnika, który nie cofnie się przed niczym, by zrealizować swój cel. To, co jest jednak ciekawe z punktu fabuły, to fakt, że nasza rodzinka wcale nie jest niewinna. Marksowie także mają swoje za uszami i są nie w ciemię bici.
„Blood & Truth” to niby taka typowa, sensacyjna opowieść o wojnie mafii, ale jednak znacznie bardziej angażująca odbiorcę z uwagi na umiejscowienie go w samym centrum akcji. Nie będę ściemniała, że scenariusz jest wybitny, bo wcale nie jest. Poziom to oczko niżej niż w przypadku klasycznych filmów o Bondzie czy Johnie Wicku. Postacie są jednak dobrze nakreślone i nawet jeżeli są tutaj miejsca bardziej przegadane (zwłaszcza na początku), to i tak oczy radują się na widok tych wszystkich klisz gangsterskiego kina. Jest motyw przesłuchania, jest motyw zemsty, jest porwanie, skoki godne ekipy z „Mission Impossible”, strzelaniny w slow motion, dramat przeplatany z luźniejszymi dialogami. Bardziej zagmatwana i skomplikowana fabuła po prostu nie pasuje do tej formuły zabawy. W grach VR chodzi o immersję i przeżywanie przygody w ciele danej osoby, tu konkretnie sztampowego agenta. I to zostało spełnione w 100%.
Arsenał gangstera agenta
„Farpoint” pokazał, że strzelanie w VR to coś absolutnie pięknego. „Blood & Truth” to tylko potwierdza. Sama mechanika oddawania strzału jest świetna. W dłoniach, czyli Move’ach (można też grać na padzie, ale nie polecam – ogranicza to immersję) trzymamy różnorakie bronie, a to pistolety, a to cięższe karabiny. Gdy skończy się nam amunicja, należy spojrzeć w dół i sięgnąć lewą ręką mniej więcej na wysokość piersi – to tu znajduje się wirtualna amunicja. Wyciągamy ją z kieszonki i wkładamy do gnata. Naturalniej nie szło tego zrobić! Bycie w ogniu walki, chowanie się za osłonami i przeładowywanie broni sprawia, że naprawdę czujemy się jakbyśmy grali w filmie akcji.
Wyobraźcie taki obrazek – uciekacie korytarzem hotelowym, w którym roi się od gangsterów. Tu i ówdzie otwierają się drzwi i wyskakują z nich bandyci. Likwidujecie ich jeden po drugim, ale w końcu wpadacie na szerszy hol, w którym rywali jest zbyt wielu. Widzicie, że któryś rzuca granat w Waszą stronę i wtedy aktywuje się spowolnienie czasu. Jedną ręką zdążycie odrzucić granat, drugą strzelić do gościa z boku, równocześnie cały czas napierając do przodu. Wybuchy, okrzyki i okno na końcu korytarza, przez które na pewno trzeba będzie wyskoczyć – rzecz jasna także w slow motion! Takich akcji jest tutaj pełno, a to przecież nie jedyny element gry.
W „Blood & Truth” będziemy się także wspinać po drabinie, pełzać w szybach wentylacyjnych, skakać ze spadochronu, jeździć samochodami, podkładać ładunki wybuchowe, otwierać zamki, a nawet malować własną broń. Każda sekwencja zapewnia jakiś dodatkowy, niepowtarzalny element interaktywny. A to będziemy mogli zapalić cygaro wypuszczając powietrze przez mikrofon gogli (uwielbiam to robić :D), a to pobawimy się w galerii sztuki (genialna lokacja!), a to włamiemy się do systemu kamer. Pomyślano nawet o systemie gestów! Tak jest, możemy pokazać środkowy palec naszemu wrogowi albo zakręcić pistoletem na palcu. Te wszystkie drobnostki spięte razem zapewniają po prostu kupę frajdy i stanowią esencję zabawy w wirtualnej rzeczywistości. Gwarantuję, że przez te kilka godzin gry nikt nie powinien się tutaj nudzić.
Poza przejściem kampanii fabularnej jest także dostępny tryb wyzwań, który polega na strzelaniu do makiet w jak najkrótszym czasie. Są także znajdźki do znalezienia w trakcie misji, które potem lądują na półce naszego regału w bunkrze.
Sterowanie – o krok od ideału
O ile wspomniane już strzelanie jest rewelacyjne, podobnie jak korzystanie z różnorakich narzędzi, tak jedna kwestia została nie do końca dobrze przemyślana. Chodzi tutaj o przemieszczanie się postaci. Mianowicie „Blood & Truth” jest strzelanką na szynach. To znaczy, że możemy zrobić delikatny krok w lewą czy prawą stronę oraz kucnąć, ale nie odpowiadamy za swobodny ruch bohatera jak w „Farpointcie”. Zamiast tego zdecydowano się na rozwiązanie znane z innej strzelanki VR – „Bravo Team”. Innymi słowy, by przejść w inne miejsce, musimy skierować tam kursor i kliknąć, a wtedy zobaczymy jak Marks podbiega w dane miejsce.
I tu pojawia się problem choroby symulatorowej. O ile w „Bravo Team” takie sekwencje obserwowaliśmy z perspektywy trzeciej osoby, tak tutaj kamera porusza się płynnie w FPP. Osoby wrażliwe błyskawicznie odczują w tych momentach mdłości. Nie da się do tego przyzwyczaić, należy to po prostu ścierpieć i robić sobie częste przerwy. Ewentualnie można zamykać oczy w chwilach przejścia, by zminimalizować te przykre odczucia.
Kolejna sprawa to ograniczenia samego świata. Gra jest mocno liniowa i jesteśmy w niej prowadzeni jak po sznurku, ale w kilku momentach możemy nieco swobodniej rozejrzeć się po pomieszczeniach. Tylko, że sporo obiektów jest nieinteraktywna. Podniesiecie na przykład ramkę na zdjęcia, ale nie stojącą obok butelkę. To potrafi wytrącić z immersji, ale najwyraźniej inaczej nie dało się tego zrobić. Ograniczenia sprzętowe tej generacji najbardziej uderzają właśnie w grach VR – mam nadzieję, że PS5 rozwiąże te problemy.
Eksplozje i animozje
„Blood & Truth” jest jedną z najładniej wyglądających gier VR na PS4. Pierwszy plan jest ostry, responsywność komend prawidłowa, a do tego otoczenie wygląda tak realistycznie, jak to na dzień dzisiejszy możliwe. Animacje twarzy bohaterów są dopieszczone – widać, kiedy są zirytowani, a kiedy wręcz kipią wściekłością. W odbiorze pomaga też fantastyczny, polski dubbing, z którego biją prawdziwe emocje. Nie brakuje tu efektów specjalnych – wybuchów, dymu, kurzu, a w niektórych lokacjach również ciekawego oświetlenia. Jeżeli graliście w „London Heist” to wiecie o co chodzi – to dokładnie ten sam poziom graficzny.
Razić może niekiedy jedynie fizyka wrogów, czasem śmiesznie się zagną przy upadku, czasem jakiś element ciała przejdzie przez obiekt. Dość trudno też skalibrować odpowiednią wysokość w grze – ja na przykład ciągle się czułam, jakbym była znacznie większa od bohaterów, a z kolei Grzesiek narzekał, że mu „niedobrze od takiej niskiej perspektywy”. Ale do tego naprawdę szybko można się przyzwyczaić lub raczej zapomnieć. Tempo gry jest na tyle wysokie, że nie ma czasu na dywagacje.
Brać i grać!
Jeżeli tylko macie konsolę PS4 i gogle VR, to nawet się nie zastanawiajcie. „Blood & Truth” jest świetną i dobrze wyglądającą grą akcji, która wystarczy Wam na dobre kilka godzin zabawy. Historia, choć nie jest odkrywcza, to jednak wciąga, a mechanika jak na strzelankę na szynach jest całkiem niezła. Nie jest to tytuł pozbawiony mankamentów, ale nie są to rzeczy, które istotnie przeszkadzałyby w zabawie. Jeżeli liczą się dla Was głównie emocje i immersja, a w grze chcecie się odprężyć i przeżyć sensacyjną przygodę, to ja zdecydowanie polecam „Blood & Truth”. Jeśli jednak liczycie na dużą swobodę, filmową grafikę rodem z ostatniego „Uncharted” czy zadania dodatkowe, to niestety – na te bajery musimy w VR jeszcze poczekać.
Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy PlayStation Polska