Supermassive Games upodobało sobie wirtualną rzeczywistość, jak mało które studio dostarczając trzeci już tytuł PS VR - tym razem pod kontroler Aim. ``Bravo Team`` to dwuosobowa strzelanka, w której wcielimy się w żołnierzy fikcyjnego państwa próbujących wyjść zwycięsko z zamachu na prezydenta w pełnym wrogów terenie.
W demo „Bravo Team” mieliśmy okazję już zagrać z Piotrkiem na ubiegłorocznym Warsaw Games Week i wówczas zgodnie przyznaliśmy, że jest to jeden z bardziej obiecujących tytułów na VR. Do tej pory Supermassive Games zapewniło nam na VR spin-offa „Until Dawn: Rush of Blood” oraz „Inpatient”. Obie produkcje nie były pozbawione wad, ale wyróżniały się dobrym klimatem i dobrą, jak na wirtualną rzeczywistość oprawę graficzną. Jeśli zaś chodzi o kontroler Aim, do tej pory wykorzystano go w dwóch produkcjach – świetnym „Farpointcie” oraz mniej udanym „Arizona Sunshine”. Mocno liczyliśmy na to, że „Bravo Team” przynajmniej nie okaże się gorsze. Nasze oczekiwania nie były wielkie, ot chcieliśmy w końcu gry na VR, w której bez objawów choroby symulatorowej można postrzelać w trybie kooperacji. I wiecie co? Bardzo się nam ten tytuł spodobał!
Piękne te fikcyjne Bałkany
Pierwsze co uderza w „Bravo Team” to przyzwoita oprawa wizualna, pełna detali, na które w normalnej grze już nikt nie zwraca uwagi, a które w VR są wciąż rzadkością – dobra mimika postaci, kałuże, iluminacje świateł na budynkach. To naprawdę potrafi cieszyć oczy w headsecie. „Bravo Team” ma co prawda tylko sześć map, ale mocno się one od siebie różnią. Najsłabiej wypada most, czyli lokacja startowa, w której niewiele można obejrzeć prócz wraków samochodów, ale później jest już tylko lepiej – wąskie uliczki kamienic przypominających śródmieście Pragi czy Budapesztu, place z posągami, mroczne dachy wieżowców, magazyny.
Parę razy zdarzyło mi się stracić orientację lub dostać kulkę w tył głowy tylko dlatego, że zapatrzyłam się na jakiś ornament na budynku. Jasne, to nie jest poziom „Skyrim VR” gdzie można godzinami wpatrywać się w zorzę polarną czy „Eagle Flight” oferujący ogromną mapę Paryża, ale na pewno nikt nie będzie mógł powiedzieć, że gra jest brzydka.
Fabuła, czyli… jaka fabuła? Tu się strzela!
Mam nadzieję, że kojarzycie gry z automatów pokroju „Time Crisis”. Wkładało się piątaka do maszyny, każdy chwytał swój pistolecik i wyrzynało się w pień nadchodzące fale wrogów w kolejnych lokacjach. Były tam jakieś scenki przerywnikowe, ale kto by tam na nie zwracał uwagę? I dokładnie tak samo jest w przypadku „Bravo Team”. Fabuła jest szczątkowa – jako żołnierze sił specjalnych ochraniamy panią prezydent fikcyjnego kraju Europy Wschodniej, która w prologu zostaje porwana przez opozycjonistów. Naszym zadaniem jest ucieczka z terenu zamachu.
Ponieważ wciąż znajdujemy się pod obstrzałem śmigłowiec, który mógłby zabrać nas z miejsca nie może wylądować. Musimy zatem przemieścić się w bardziej bezpieczne miejsce. Po drodze wychodzi na jaw pewna tajemnica, ale nie spodziewajcie się tu kryminału rodem z powieści Clancy’ego. „Brawo Team” nastawione jest na akcję. W pewnym momencie komentarze „w słuchawce” od naszej przełożonej zaczynają raczej bawić niż budować klimat zagrożenia, ale kicz w rodzaju „Do boju Bravo Team! Nie możemy Wam teraz pomóc, musicie poradzić sobie sami” pasuje do tego typu zabawy.
Najważniejsza w grze jest kooperacja z partnerem oraz świetna immersja ze strzelania. „Bravo Team” możecie przejść w pojedynkę, wówczas wspomagać Was będzie sztuczna inteligencja, której wydaje się proste rozkazy, ale szczerze mówiąc dla singla, bym tej gry nikomu nie polecała. By wczuć się w klimat i wykorzystać potencjał taktycznej strzelanki po prostu trzeba zagrać z żywym człowiekiem. Problem w tym, że ów żywy człowiek musi mieć nie tylko gogle VR, ale też i kontroler Aim. Jeśli zatem nie macie znajomych z takim sprzętem, to może okazać się, że gra Wam się nie spodoba. Czekanie na obcego współtowarzysza online może być bardzo trudne z uwagi na ograniczenia w/w zestawu w Polsce – zwłaszcza, że czas w lobby wynosi zaledwie 20 sekund (po tym okresie przydzieli się Wam AI).
Ja na szczęście mam Piotrka, który tak jak ja (a nawet bardziej bo jego kolekcja gier VR jest ogromna!) ma w domu wymagany komplecik, dzięki czemu udało nam się do „Bravo Team” zasiąść i ukończyć przy jednym posiedzeniu. Gdyby nie dwa błędy, które spowodowały wyrzucenie z sesji i konieczność restartu poziomu pewnie zaliczylibyśmy całość w maksymalnie 2 godziny. Niewątpliwie nie jest to dużo, ale z drugiej strony, to jest gra kooperacyjna, która wymaga zgrania dwóch osób w czasie. Łatwiej znaleźć partnera na 2 godziny niż na codzienny maraton, prawda? Poza tym długa gra na headsecie też wiąże się z większym zmęczeniem mięśni i oczu, więc z dwojga złego ja wolę, by gra była krótka i syta, niż przekombinowana i ciągnąca się jak flaki z olejem.
Jeśli będziecie czuć niedosyt zawsze możecie poza kampanią przejść poszczególne plansze w trybie punktowym i porównać swój wynik z resztą świata.
Słowo o taktyce, czyli uwaga, to nie jest „Rainbow Six” na VR
Warto zauważyć, że „Bravo Team” nie jest ani celowniczkiem na szynach ani grą FPP, w której możecie otwarcie się poruszać. Obmyślano tu całkiem nieźle sprawdzającą się w praktyce mechanikę łączącą klasyczną teleportację z trybem TPP. W praktyce wygląda to tak: strzelamy z jednej pozycji, ale możemy rozglądać się w 360-stopniach. Głową lub karabinkiem (opcję tę wybiera się w ustawieniach gry) wskazujemy miejsce, do którego chcemy się udać – jest ono symbolizowane przez białą tarczę. Następnie widok zmienia się na TPP i obserwujemy jak nasza postać samodzielnie porusza się do danego punktu. Gdy dotrze do celu perspektywa znów zmienia się na FPP. Jeśli drugi gracz wskaże przy tym to samo miejsce, na tarczy pojawi się znaczek X i nie będziemy mogli wykonać ruchu.
Wygląda głupio? Na początku trochę tak. W praktyce jednak dzięki temu unika się jakichkolwiek objawów choroby symulatorowej. Jestem na nie bardzo podatna, a tutaj czułam się wyśmienicie. Jedyne co, to zdrętwiały mi ręce od trzymania karabinka (ale w końcu to oddział specjalny, nie można się cackać!).
Mechanika sprowadza się zatem do poruszania się do przodu po planszy i eksterminacji wrogów. Nie jest to jednak tak proste w praktyce, jak brzmi w teorii. Bez komunikacji głosowej raczej będziemy mieć kiepskie szanse na zwycięstwo. Idąc na oślep szybko zarobimy kulkę bo wrogów jest zawsze więcej i co gorsza niekiedy lubią zachodzić też od tyłu. Warto zatem się czasem rozdzielać, chodzić innymi korytarzami, by zajść ich z flanki.
W końcowych rozdziałach dochodzą snajperzy, których czasami trudno dostrzec w pojedynkę, gdy trzeba mieć ciągle oczy dookoła głowy. Istnieje większa szansa, że partner wypatrzy tych wrogów, których Ty nie widzisz. Gdy otrzymamy dużo obrażeń nasza postać traci zdolność ruchu, ale kolega może nas reanimować. Tutaj znów przydaje się komunikat głosowy, bo w ogniu walki czasem trudno zauważyć czerwoną flarę symbolizującą upadek towarzysza. Warto także sprawdzać stan amunicji, uzupełniać ją oraz przeładowywać broń podczas zmiany miejsca.
Zabawa jest przednia, ale…
„Bravo Team” na pewno nie jest idealną produkcją. Twórcy mogli pokusić się o więcej rodzajów broni (w grze mamy tylko karabin maszynowy, mało użyteczny pistolecik, shotguna i snajperkę), bardziej zróżnicowanych wrogów (są przeciętniacy, goście z tarczą i snajperzy) i zmianę otoczenia. Chętnie zobaczyłabym taki oddział specjalny w różnego typu akcjach – infiltracji, przejmowania bazy, ochrony świadków, odnajdywania bomby na czas itp. Nie miałabym też nic przeciwko urozmaiceniom terenu czy arsenału wzbogaconego granatami czy nowoczesnymi gadżetami. Ale na takiego COD-a na VR obecna generacja sprzętu chyba po prostu jeszcze nie pozwala. Dlatego nie narzekajmy, a cieszmy się tym, co mamy.
W dniu premiery „Bravo Team” kosztuje 149 zł (sprawdź aktualną cenę), natomiast zestaw z Aim Controllerem 293 zł (sprawdź aktualną cenę zestawu).
Bravo Team - Ocena końcowa
-
10/10
-
8/10
-
10/10
-
6/10
Bravo Team - podsumowanie
„Bravo Team” nie jest długą grą, ale potrafi dać dużo emocji. Immersja jest wysoka, komunikacja z partnerem wskazana, a oprawa wizualna powinna zadowolić każdego. Po „Farpointcie” to kolejna udana produkcja dla Aim Controllera. Oby takich więcej w przyszłości.
Gra powinna Ci się spodobać jeśli:
Gra może Ci się nie spodobać jeśli: