Rok po wydaniu jednego ze swoich największych hitów, Bruno Cathala zaprojektował grę opartą o dokładnie tej samej mechanice co ``Kingdomino``, ale wprowadzając do niej kilka nowości. Tak powstała całkowicie niezależna produkcja, która powinna trafić w gust bardziej wymagających graczy.
„Kingdomino” to dla mnie niemal idealna gra familijna. Ma proste zasady, niedługi czas rozgrywki, angażuje umysł i cieszy oczy. Jedyne czego może tam brakować to głębszy poziom interakcji. W 2017 roku na rynek trafiła kolejna część serii, w przeciwieństwie do „Ery Gigantów” całkowicie niezależna. To oznacza, że nie wymaga od gracza posiadania „Kingdomina”. Od niedawna wszystkie trzy części są wydawane w Polsce przez FoxGames.
Queendomino – co w pudełku?
W porównaniu do „Kingdomina”, w nowszej części znajdziemy znacznie więcej elementów. Zacznijmy jednak od podstawowych komponentów, które znajdują się także w „Kingdomino”, choć w innej kolorystyce. Mamy tutaj cztery komplety dla graczy, w skład których wchodzi: trójwymiarowy zamek, płytka startowa i 2 pionki. Jedynym mankamentem gry, od strony wizualnej, jest kolorystyka, a konkretnie użycie dwóch niemal bliźniaczych barw: pomarańczowej i czerwonej. W sztucznym oświetleniu zlewają się ze sobą i trudno odróżnić do kogo należy dany pionek. Tak więc tym razem – skucha.
W pudełku znajdziemy także 48 płytek domina. Różnią się one od poprzednich nowym polem w kolorze pomarańczowym. Są to obszary miejskie, z którymi związana jest nowa mechanika. Na tych polach przyjdzie nam budować różne obiekty – w grze występują 32 kafelki budynków. Do tego mamy jeszcze planszę budowniczych, pionek smoka, pionek królowej, a także 22 maleńkich, czarnych rycerzy oraz 15 szarych wież. Te ostatnie elementy będziemy stawiać w grze na różnych posiadłościach.
Nowością są również monety (42 żetony). Podobnie jak w „Erze Gigantów”, tak i tutaj, otrzymujemy notesik, który bardzo ułatwia proces podliczania punktów. Poza feralnymi kolorami pionków do wykonania nie można się nigdzie więcej przyczepić. Gra wygląda równie ślicznie, jak ostatnio (lakierowane kafelki powinny być standardem!), a nowe elementy trójwymiarowe dodają całości głębi.
Queendomino – zasady gry
Jeżeli graliście w „Kingdomino” to szybko się tutaj odnajdziecie. Główna mechanika nie została zmieniona. Nadal wykładamy losowo po 4 płytki domina i obstawiamy je swoimi pionkami, a następnie dołączamy do własnego królestwa. Nowością są natomiast dodatkowe akcje opcjonalne.
Po pierwsze możemy wysłać 1 albo 2 rycerzy na pole lub pola dołożonej właśnie płytki, by pobrali oni podatki. Otrzymujemy w ten sposób on od razu tyle pieniędzy, z ilu kwadratowych pól składa się posiadłość, czyli obszar jednego rodzaju, na którym postawiono rycerza. Rycerze pozostają na swoich miejscach do końca gry.
Kolejna akcja to budowanie. Jeżeli w naszym królestwie będziemy mieć płytkę z pomarańczowym polem, to będziemy mogli postawić na nim budynek. Ten należy jednak najpierw zakupić z planszy budowniczych. Wartość budynków widoczna jest pod każdym polem. Pierwszy budynek z prawej możemy otrzymać za darmo, kolejny za jedną monetę i tak dalej. Gdy wybierzemy budynek, musimy zapłacić za niego wskazaną liczbę monet. Następnie kładziemy go na pomarańczowym polu w swoim królestwie pomarańczową stroną do góry. Planszy budowniczych nie uzupełnia się do końca rundy.
Każdy z budynków przynosi określone efekty. Symbole białych tarcz oznaczają punkty, jakie gracz zdobędzie za określone dobra np. za każdą posiadłość danego typu na koniec gry, za każdą wieżę w swoim królestwie lub każdego rycerza. Czyste tarcze przynoszą tyle punktów ile widnieje na ikonce. Dolny lewy róg pokazuje efekty aktywne w czasie gry. W ich przypadku za każdym razem, gdy pobiera się podatki otrzymuje się dodatkową kwotę w wysokości równej liczbie posiadanych rycerzy (tych we własnej rezerwie i królestwie) lub wybudowanych wież.
Górny lewy róg to z kolei efekty natychmiastowe. Po dobraniu kafelka z takimi symbolami dobieramy liczbę rycerzy lub wież w ilości wskazanej przez kafelek. W przypadku wież, kładziemy je od razu na dowolnej z płytek królestwa. Następnie sprawdzamy kto z graczy ma obecnie najwięcej wież w swoim królestwie i tej osobie przydzielamy królową. Królowa obniża koszt zakupu budynków o 1, a dodatkowo na koniec gry zapewnia dodatkową koronę największej posiadłości.
Ostatnia z akcji opcjonalnych to przekupienie smoka. Jeżeli smok leży w jaskini, a w królestwie gracza nie ma królowej, może on zapłacić jedną monetę i wskazać smokowi kafelek budynku, który zostanie usunięty z gry. Smok pozostaje w jego miejscu do końca rundy, co symbolizuje, że nikt z pozostałych graczy nie może już go wykorzystać.
Gra kończy się w momencie wyłożenia ostatniego domina. Gracze rozgrywają wtedy finałową rundę. Następnie podlicza się punkty zwycięstwa. Gracz otrzymuje po 1 punkcie za każde 3 monety w swojej rezerwie. Każdą posiadłość podliczamy oddzielnie. Mnożymy liczbę pól jednego terenu stykającego się bokami razy liczbę koron znajdujących się na tych polach. Posiadłości bez korony nie przynoszą punktów – podobnie jak w podstawowej wersji. Dodajemy też punkty za efekty z kafelków miasta. Zwycięża gracz z największą liczbą punktów. W przypadku remisu wygrywa gracz z największą posiadłością.
Queendomino – wrażenia z gry
Tak, jak „Kingdomino” warto polecić osobom stawiającym pierwsze kroki w świecie planszówek, tak „Queendomino” powinno trafić w gust osób już nieco obytych. Wszystko za sprawą dodatkowej ekonomii. Teraz kwestia doboru i układu płytek jest jeszcze istotniejsza – gracz musi myśleć nie tylko o samych koronach i posiadłościach, które zmieszczą się w siatce, ale też o tym kiedy warto ściągnąć podatki i w jakie budynki zainwestować. To właśnie ekonomia i znacznie bogatsza symbolika może (choć wcale nie musi) odepchnąć amatorów lub młodszych graczy. Z lekkiej układanki na 15 minut Cathala zrobił przyjemną, ale jednak wymagającą większej uwagi grę familijną, która może potrwać nawet 40 minut.
I mnie to z jednej strony cieszy, bo naprawdę świetnie „odpicowuje się” tu tereny miejskie. Trzeba uważać, czy na pewno opłaca się nam brać darmową płytkę, która da nam jedynie 2 punkty, czy lepiej wydać więcej pieniędzy, ale z perspektywą większej liczby punktów np. za liczbę konkretnych posiadłości w finale. Walka o pomarańczowe kafelki jest na pewno odczuwalna, chociaż wcale nie powiedziane, że to właśnie dzięki nim szala zwycięstwa się przechyli. Nadal kluczowa jest walka o posiadłości. Na pewno jednak nie opłaca się kafelków budynków odpuszczać.
Z drugiej strony, cenię też prostotę i lubię, gdy gra ma szybsze tempo. Przy „Queendomino” zdarzają się lekkie przestoje, bo a to ktoś zapomni, co oznacza dany symbol na kafelku miasta, a to będzie się zastanawiał kiedy zebrać podatki. Interakcja jest tylko pozornie niewiele większa, bo sprowadza się do niszczenia budynków na torze budowniczych, z czego – przynajmniej w naszym przypadku – bardzo rzadko ktokolwiek korzysta, oraz do podbierania sobie pionka królowej. Na pewno ciekawiej pod tym kątem rozwiązał to dodatek „Era Gigantów”, który swoją drogą też możecie połączyć z „Queendomino”.
Na pewno znajdą się osoby, które po zagraniu raz w tą część nie spojrzą więcej na „Kingdomino”. Ja nadal lubię ten pierwowzór, ale gdybym miała wybrać jedną grę, postawiłabym na „Queendomino”. Głównie dlatego, że jeżeli nie ma się ochoty na zabawę z ekonomią i budowaniem, to zwyczajnie można z tych elementów zrezygnować i grać tak, jak w klasyczne „Kingdomino” (choć wtedy tereny pomarańczowe nie dadzą nam punktów). W drugą stronę to już oczywiście nie podziała. Moim zdaniem najlepiej mieć oczywiście obydwa tytuły, zwłaszcza jeżeli lubicie dłuższą zabawę w gronie 3-4 graczy. Bo to właśnie wtedy warto „odpalić” wariant Królewskie Wesele, który łączy ze sobą płytki z obu pudełek i pozwala wszystkim na budowanie królestwa na siatce 7×7.
Queendomino - Ocena końcowa
-
9/10
-
9/10
-
6/10
-
9/10
-
8/10
Queendomino - Podsumowanie
„Queendomino” nie jest odgrzewanym kotletem, co można by było pozornie zarzucić biorąc pod uwagę cechy wspólne – tak samo jak „Witraże Sintry” nie są tym samym, co „Azul”, choć korzystają z tej samej mechaniki. To udana, przemyślana i ślicznie wykonana gra familijna, którą warto mieć w swojej kolekcji jeżeli lubi się pozycje kafelkowe.
Wybierz „Qeendomino” jeżeli:
- lubisz gry ekonomiczne
- lubisz, gdy gra zmusza do myślenia
- masz „Kingdomino” i chciałbyś w 3-4 osoby zagrać na siatkach 7×7
- szukasz przyjemnej gry kafelkowej
Wybierz „Kingdomino” jeżeli:
- szukasz prostej i szybkiej gry na 15 minut
- grasz często z młodszymi dziećmi
- stawiasz pierwsze kroki w grach planszowych
Obydwie gry nie są dla Ciebie jeżeli:
- układanie kafelków Cię nudzi
- denerwuje Cię brak interakcji i ograniczanie wyboru
- szukasz gry kafelkowej z wariantem solo -> patrz „Wodny Szlak”
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy FoxGames