Są dodatki, do których wracam jedynie okazjonalnie, traktując je jako odskocznię od głównych trybów zabawy. I są takie dodatki, bez których zwyczajnie nie gram już w podstawkę. Takim tytułem jest właśnie ``Kingdomino: Era Gigantów``.
W swojej recenzji „Kingdomino” wspominałam, że jest to idealny tytuł familijny – szybki, łatwy do wytłumaczenia, atrakcyjny wizualnie. Ale bardziej rozegrani gracze mogą przy nim narzekać na brak głębszej interakcji. I to właśnie głównie dla nich (czyli de facto i dla mnie samej!), jest rozszerzenie „Era Gigantów”. Dodatek wprowadza bowiem ciekawy element pozwalający ingerować w punktację pozostałych osób. Pamiętajcie, że musicie mieć do niego podstawową wersję gry „Kingdomino” lub „Queendomino”.
Era Gigantów – co w pudełku?
Pod względem wizualnym dodatek nawiązuje oczywiście do podstawki. Pudełko jest dość wąskie, a jego lwią część zajmuje wieża do dobierania kafelków – pomysł, który pod względem konstrukcyjnym może i jest mniej wygodny od zwykłego wyciągania kafli z wypraski, bo kafle siedzą w wieży sztywno i trzeba sobie pomagać dwiema rękami, ale za to dodaje fajnego klimatu grze. Dzięki niemu oszczędzamy też miejsce na stole, bo jak widzicie wieża zajmuje mniejszą powierzchnię niż leżące na płasko pudełko podstawki. Poza tym wieża ma magnetyczny zamek, który utrzymuje całość w ryzach. Jak dla mnie – bomba!
Kolejną fajną rzeczą jest komplet elementów dla piątego gracza utrzymany w brązowej kolorystyce. Dzięki niemu zagramy w „Kingdomino” czy „Queendomino” w więcej osób. Najbardziej wpływającą na mechanikę częścią są jednak nowe kafelki z wizerunkami gigantów/ śladów stóp oraz sześć dużych pionów owych postaci. Są one wykonane z drewna i wyglądają wręcz epicko. Aż na ich widok przypomniały mi się wszystkie baśnie o trollach i olbrzymach. To właśnie te części odpowiadają za nową mechanikę gry.
W pudełku znajdziemy ponadto 17 płytek zadań. To kolejny nowy aspekt „Kingdomino”, który rozszerza standardową punktację.
Era Gigantów – zasady gry
Rozgrywka przebiega niemal tak samo jak w standardowej wersji gry. W każdej rundzie gracze wybierają jedną płytkę i dołączają ją do swojego królestwa. Dodatek przynosi jednak trzy nowości. Pierwsza zmiana występuje już na etapie wykładania nowych kafelków – teraz wyciągamy zawsze 5 płytek z wieży i układamy z nich kolumnę. Te z literami są wykładane u góry, a pod nimi w kolejności rosnącej płytki z liczbami. Jeżeli w grze bierze udział 2 albo 4 graczy odrzuca się płytkę ze środka, a jeżeli 3 graczy płytkę drugą i czwartą.
Druga nowość to płytki gigantów. Jeżeli przyłączymy taką płytkę do swojego królestwa, musimy wziąć pionek giganta i zakryć nim dowolną koronę w królestwie. Każda zakryta korona na koniec gry nie jest jest punktowana. (jeżeli w momencie dobrania pionka nie masz żadnej korony, efekt ten nie działa).
Na szczęście istnieje sposób by pozbyć się giganta. Wystarczy dobrać w trakcie gry płytkę ze śladami stóp. Pozwala ona przekazać pionek giganta ze swojego królestwa dowolnemu z graczy. Przeciwnik sam wybiera, którą koronę zakryje mu otrzymany właśnie gigant.
Ostatnia nowość to płytki zadań. Na koniec poza standardową punktacją podlicza się także punkty za dwa wybrane na początku gry drogą losową zadania. Jest ich w sumie siedem rodzajów. Możemy zyskać np. po 5 punktów za każde pole danego terenu, które przylega bokiem lub narożnikiem do zamku, albo za każde pole wskazanego terenu, które umieszczone będzie w narożnikach królestwa.
Era Gigantów – wrażenia z gry
Po pierwsze bardzo się ucieszyłam, że dodatek rozszerzył nam możliwość gry do pięciu osób ponieważ to właśnie w takim składzie gramy najczęściej. Wiadomo, więcej graczy – więcej zabawy. Teoretycznie, by grać na pięć graczy powinniśmy wykorzystać mechanikę związaną z gigantami, czyli dołożyć do pudełka owe 12 płytek (inaczej zabraknie nam kafelków). Ale jeżeli nie mamy ochoty na dodatkowe zasady (zaraz Was przekonam, że będziecie mieć zawsze!) to możemy po prostu zignorować obrazki z gigantami i śladami i traktować je jak zwykłe kafelki.
Natomiast to właśnie giganci są tutaj najfajniejszą opcją. Po pierwsze teraz bycie ostatnią osobą w kolejce jest bardziej dotkliwe, gdyż najczęściej to właśnie w ten sposób zdobywamy płytkę z gigantem i pozbywamy się jednej z koron. Należy zatem sprytnie ważyć to, czy lepiej pokusić się o płytkę, która świetnie pasuje nam do układu kosztem tego, że w kolejnej rundzie pewnie zostaniemy z gigantem w królestwie czy jednak nie ryzykować i grać tak, by do powyższej sytuacji nie dopuszczać.
Nawet jeżeli już skończymy z gigantem to jeszcze nic straconego. Wciąż mamy szansę zebrać kafelek ze śladami stóp, który pozwoli nam na najmilszą rzecz pod słońcem – przekazania giganta rywalowi. W końcowych etapach gry potrafi być to bardzo denerwujące. Każdy kto uwielbia negatywną interakcję na pewno doceni tę mechanikę i nie będzie już chciał wracać do gołej podstawki. Zwłaszcza, że nadal jest to lekka, przyjemna i dobrze zbalansowana pozycja.
Słowa uznania należą się też płytkom zadań. Tak naprawdę to tylko rozszerzenie idei dodatkowych trybów gry, które mogłoby być jedynie wpisem w instrukcji. Nikt nie każe nam z nich korzystać, ale również zdecydowanie polecam je wprowadzić do zabawy. Dzięki nim bowiem każda rozgrywka wygląda nieco inaczej, bo musimy się skupić na realizowaniu innych rzeczy. A tu będziemy tak budować królestwo, by zamek znalazł się w narożniku (wcale nie łatwa sprawa!), a tu będziemy dobierać płytki danego terenu, by ułożyć je w odpowiedni sposób. Oczywiście te same cele realizuję też przeciwnicy, dlatego walka o kafelki jest bardziej odczuwalna.
Naszym zdaniem na ten dodatek warto się skusić zwłaszcza, gdy posiada się tylko „Kingdomino”, ponieważ ciekawie urozmaica rozgrywkę. Przy „Queendomino” sami musicie wyczuć, czy warto w niego inwestować, ponieważ sama podstawka jest bardziej skomplikowana niż klasyczny pierwowzór i tam nie odczuwa się aż takiej potrzeby wprowadzania dodatkowych zmian.