Ubisoft naprawił wszystko to, na co można było narzekać w pierwszej części ``The Crew``, dzięki czemu sequel jest pełen atrakcji, rozmaitych pojazdów, warunków pogodowych i lokalizacji.
The „Crew” z 2014 roku było niezłym tytułem, który oferował ogromny, otwarty teren (całe USA!), liczne wyścigi i przede wszystkim nacisk na funkcje społecznościowe. Nie miał w sobie jednak tego czegoś, co wciągałoby gracza na dłużej. Obszary, tak naprawdę niewiele się od siebie różniły, ponieważ gracz przemierzał tylko kilometry jezdni. Do tego oprawa wizualna była gorsza od konkurentów z uwagi na techniczne ograniczenia sandboxów. Gra nie zabłysnęła tak, jak życzyłby sobie tego producent.
„The Crew 2” jest zupełnie inne. Od pierwszej chwili pozwala graczowi zasiąść za sterami różnych pojazdów i oddaje mu do dyspozycji nie tylko asfaltowe drogi Stanów Zjednoczonych, ale i przestworza, zatoki, lasy, bagna i pustynie! Takiej gry w historii wyścigów jeszcze nie było i już przez ten fakt warto się „The Crew 2” zainteresować.
Luz na czterech i dwóch kółkach (albo i bez!)
Dla mnie najprzyjemniejszą rzeczą, jest tutaj poczucie swobody. Mogę zalogować się do gry, nie muszę czekać na żadnych znajomych z ekipy. Mogę zagrać z losowymi ludźmi w sieci, ale też i jeździć sama, starając się przy okazji pobić rekordy przyjaciół. Jeżdżąc samotnie wcale nie czuję się jakby mi czegoś brakowało. Gra nie wymusza na mnie niczego. Mam ochotę na krótki wyścig w kanionie – proszę bardzo. Mam ochotę na dritftowanie po Chicago – jak najbardziej. Mam ochotę polatać bez celu w Arizonie i porobić zdjęcia? Nie ma problemu.
Cała atmosfera gry jest bardzo luźna, nawet nie czuje się, że rozgrywa się jakąś kampanię. Odblokowanych wyścigów jest zawsze sporo, a każdy zakup nowego rodzaju pojazdu dodaje kilkanaście następnych aktywności do olbrzymiej mapy. Co istotne „The Crew 2” nie zmusza też do brania udziałów w wyścigach, za którymi się nie przepada. Zdobywanie punktów kariery, czyli w tym przypadku walka o kolejnych fanów, jest możliwe na wiele sposobów (każdy wyścig ma dodatkowo trudniejszy tryb, który zapewnia dodatkowe punkty). Jeżeli nie lubimy ścigać się motorówkami, możemy „expić” w motocrossie itp. Ba, jeżeli nie mamy ochoty na branie udziału w mistrzostwach to możemy także poszwędać się po okolicy i zdobywać punkty za prędkość, drifty czy fotografie danych obiektów.
Przez ten luz zginęła trochę fabuła, która jest tak płaska jak blat biurka. Po cichu marzyłam, że będzie trochę jak w „NFS: The Run”, ale po raz kolejny otrzymaliśmy odgrzewany do bólu kotlet o wschodzącej gwieździe motorsportu, która wysłuchuje od nowo poznanych „ekspertów” danej dziedziny życiowych mądrości. Na szczęście można ten aspekt zupełnie zignorować. Dobrze, że przynajmniej nie wciśnięto tu na siłę żadnych wątków kryminalnych. Nie wiem jak Wy, ale ja do wyścigów żadnej otoczki nie potrzebuję, dlatego mizerna historia nie odrzuciła mnie od „The Crew 2”.
Rodzaje wyścigów i pojazdy
Do wyścigów można dostać się na trzy sposoby – podróżując swobodnie z jednego miejsca na drugie, wybierając wyścig z mapy i teleportując się tam lub – co zdecydowanie najwygodniejsze, z poziomu menu, gdzie wszystkie dostępne aktywności są ładnie posortowane. I tak do dyspozycji graczom oddane są cztery główne typy wyścigów, które dzielą się na podkategorie.
Zacznijmy od tych najbardziej standardowych, czyli Street Racing. Wyścigi te rozgrywane są najczęściej na asfaltowych drogach i są klasycznymi dyscyplinami dla samochodów sportowych i motocykli. Znajdziemy tutaj zatem wyścigi oparte na driftach, uwielbiane przeze mnie dragi, tradycyjne wyścigi uliczne oraz wyścigi długodystansowe, pomiędzy miastami, których przejechanie zajmuje czasami nawet kilkanaście minut. Poza ulicznymi trasami znajdziemy tu również zamknięte tory. Ten typ wyścigów nie wywołuje wrażenia, ot to w zasadzie to co w „The Crew 2”.
Off-Road to wyścigi w terenie. Wśród nich znajdziemy Rally Cross, czyli połączenie tras asfaltowych z piachem, wyskoczniami i zakrętami wymagającymi driftowania, genialne Rally Raidy, w których poruszamy się po zupełnie otwartym terenie, a naszym celem jest dojechanie jako pierwsi na miejsce oraz klasyczny Moto Cross, czyli zabawa na motorach. W tej dyscyplinie mniej liczy się szybkość wozu, a bardziej Wasza zręczność. Często też poruszamy się tu ciężkimi pojazdami, które nie rozwijają zawrotnych prędkości.
Freestyle to gratka dla tych, którzy lubią wykonywać w czasie wyścigu określone czynności. Przyjemnie jeździ się w Monster Truckach po arenach, na których trzeba zdobyć określoną liczbę punktów przez wykonywanie ewolucji. Aero Batics to podobne zadanie, tylko związane z samolotami – należy przelatywać przez obręcze, wykonywać beczki, pikować nosem w dół czy latać bardzo blisko powierzchni ziemi. Jest też odmiana dla motorówek, którymi trzeba umiejętnie manewrować w wąskich rzekach czy bagnach.
Pro Racing zaś to typowe wyścigi po głównie zamkniętych torach, którymi można pościgać się najszybszymi pojazdami – bolidami, zwrotnymi motorówkami, samolotami i odpicowanymi wozami. Ten typ dyscypliny ujął mnie najmniej, ale być może znajdzie też swoich amatorów.
Jeżeli chodzi o pojazdy, to w większości dany typ wyścigu ogranicza się do jednego lub dwóch rodzajów, więc np. w wyścigu off-road nie można zapierniczać BMW M4 czy Lamborghini Huracan tylko motocrossowym motocyklem lub samochodem rajdowym. W jeździe swobodnej natomiast możemy wybierać dowolny pojazd. Modeli jest tutaj cała masa. Od Monster Trucka poprzez Hummera, od Pagani Huayra po Harleye-Davidsony, klasyków retro w stylu Chevroleta Camaro po Forda Focusa RS RX. Żadna inna gra nie dała takiej opcji wyboru pojazdów, więc nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek mógł na to narzekać.
Oczywiście każdą furę możemy tuningować, zarówno jeśli chodzi o nowe części zdobywane po każdym wyścigu, jak i oprawę wizualną. Ten drugi edytor nie jest jednak najbardziej wygodnym, więc ja sobie zdecydowanie odpuściłam malowanie wozów – tym bardziej, że w trakcie zabawy zmienia się je jak rękawiczki, więc trudno się do nich przywiązywać.
Trasy, czyli od krzaczka trawy po mapę USA
Światem „The Crew 2” nie można się nie zachwycać. Graczom oddano ogromny kawał Ameryki Północnej. Oczywiście w części pierwszej, tak jak wspominałam, również można było przejechać całe USA, ale teraz, za sprawą różnych pojazdów mamy znacznie większą swobodę. Najbardziej ujęła mnie mapa, którą możecie przybliżać aż do pojedynczego krzaczka trawy! Ubisoft wykonał kawał solidnej pracy. W połączeniu z różnymi warunkami atmosferycznymi i cyklem dnia i nocy wirtualne Stany prezentują się obłędnie. Rzecz jasna, nie ma co liczyć na poziom grafiki z nowej „Forzy” czy gier rozgrywających się na niewielkich mapach, ale ja byłam oczarowana ogólnym poziomem krajobrazów.
Są rzeki, kaniony, łąki, plaże, góry, słynne miasta – można poczuć się tak, jakby rzeczywiście zjeździło się Amerykę. Nie wszystkie miejsca są równie ujmujące. Czasem mogą razić płaskie tekstury na budynkach, czy brak jakichkolwiek ludzi, ale zdarzają się też lokacje, z których nie chce się wychodzić. Mi najbardziej podobały się chyba tereny Wielkiego Kanionu, kiedy wschodzące bądź zachodzące słońce potrafiło stworzyć klimatyczne cienie. Choć ludzi w „The Crew 2” nie uświadczymy, to twórcy pomyśleli przynajmniej o zwierzętach. Dlatego co pewien czas zobaczymy wilki, kondory, orły, króliki i inne futrzaki.
Model jazdy i ogólne wrażenia
Jeżeli jeździliście jakimkolwiek wozem w innych grach Ubisoftu np. „Watch Dogs 2”, to wiecie już czego się spodziewać. Model jazdy jest stricte zręcznościowy, to znaczy prędzej będziecie tu się ślizgać po drodze, niż czuć ciężar każdego pojazdu. Ale w miarę postępów odblokujecie też opcje, które pozwolą Wam wyregulować sterowanie pod własne preferencje. Mi najlepiej się jeździło, gdy całkowicie przestałam się spinać, by jeździć idealnie, jak w symulatorach pokroju „Gran Turismo” czy „Drive Club”.
Irytował mnie najbardziej interfejs. Ciągle, bezwiednie wciskałam na krzyżaku funkcję wywołującą tzw. Live Trasę, czyli zapis drogi sprzed ostatnich 10 minut myląc tę opcję ze zmianą kamery pojazdu. Dziwnie działały także zadania polegające na wykonywaniu fotografii np. zwierząt. Kilka razy dany obiekt na 100% miałam w kadrze, a i tak zadanie nie zostawało zaliczane. Te detale nie psuły mi jednak odbioru. W „The Crew 2” grało mi się przyjemnie – zwłaszcza w opcji wieloosobowej zabawy, kiedy ścigało się z żywymi ludźmi, a nie tylko z botami. Dobrze, że gra nie poszła w budowanie swoich ekip, ponieważ dużo szybciej jest po prostu dołączyć do znajomego, który akurat jest online, niż wysyłać mu zaproszenia do drużyny, zaliczać wspólne misje itp.
Poprawiono także brzmienie, czyli oprawę audio. Teraz utwory są skoczne, pasujące do kolorowych i zwariowanych wyścigów, mocno amerykańskie i wpadające w ucho. Jest delikatny rock, dużo popu, trochę country. Na pewno nie jest to już tak bezpłciowa muzyka jak w poprzedniej części.
The Crew 2 - Ocena końcowa
-
8/10
-
8/10
-
4/10
-
8/10
The Crew 2 - Podsumowanie
Tylko „The Crew 2” pozwala ścigać się tyloma rozmaitymi pojazdami i tylko tutaj będziecie mieli okazję zjeździć wzdłuż i wszerz całe USA. Jeżeli tylko lubicie zręcznościowy model jazdy, zdecydowanie powinniście o ten tytuł zahaczyć.