„Lust for Darkness” według zapewnień twórców miało być interesującym horrorem z otoczką okultyzmu i erotyki. Brzmi ciekawie, prawda? Często jednak bywa, że pierwsze zapowiedzi nie mają potem odzwierciedlenia w produkcie finalnym. Jak wyszło tym razem?
Seks jest niezmiennie najbardziej intymną i bardzo fascynującą sferą życia człowieka. Przez wieki traktowany jako temat tabu czy wręcz grzechu, doczekał się wreszcie w poprzednim stuleciu „wyzwolenia”. I choć w dzisiejszych czasach mało co w seksie potrafi jeszcze zaskoczyć, to jednak wciąż jest najlepszym narzędziem reklamowym, występującym praktycznie wszędzie. Wiele współczesnych, bardzo dobrych produkcji telewizyjnych emanuje erotyką, balansując wręcz na granicy pornografii, niezależnie od tego czy jest to fabule potrzebne czy też nie. Nic więc dziwnego, że ten temat pojawia się również w grach komputerowych, choć najczęściej opiera się na możliwości tworzenia związków między postaciami o różnych orientacjach. „Lust for Darkness” zapowiadał się jako możliwość wejrzenia w te bardziej lubieżne fantazje, o których rzadko kiedy się mówi i już przez to zapowiadało się na produkcję nietuzinkową.
Budzimy się w zamkniętym, słabo oświetlonym pomieszczeniu. Po chwili orientujemy się, że jest to najprawdopodobniej piwnica. Nasz wzrok spoczywa na biurku, na którym znajduje się czerwona róża oraz liścik. Po chwili możemy wyjść z więzienia i szukać wyjścia z kompleksu piwniczego. To, co stanie się niedługo później na zawsze zmieni życie bohaterki, którą sterowaliśmy.
Tak wygląda prolog. Przez resztę gry sterujemy mężczyzną, któremu rok temu zaginęła żona, czyli postać, którą poznaliśmy chwilę wcześniej. Nagle w zagadkowy sposób dostaje od niej list, w którym kobieta wyjaśnia, że żyje i znajduje się w wiktoriańskiej rezydencji za miastem, gdzie tej nocy ma dojść do przerażającego rytuału. Nie czekając zbyt długo nasz bohater wsiada w auto i jedzie do wskazanego miejsca. Tam okazuje się, że tajemniczy członkowie kultu mają wziąć udział w bluźnierczej orgii i dzięki temu dostąpić zaszczytu wejścia do tajemniczego wymiaru nazywanego Lusst’ghaa.
W taki sposób prezentuje się fabuła. W trakcie gry będziemy przenosić się pomiędzy rezydencją a mrocznym wymiarem. I tutaj po raz pierwszy trochę ponarzekam. „Lust for Darkness” jest grą, która mimo prostej fabuły oferuje przez większość rozgrywki całkiem sporo niezłego klimatu. Niestety jest również produkcją, z której nie wyciągnięto nawet połowy możliwości, które mogła mieć. Prawie wszystkie lokalizacje – zarówno w rezydencji, jak i w Lusst’ghaa są bliźniaczo do siebie podobne i różnią się tylko szczegółami. Szkoda, tym bardziej, że właśnie w lokacjach w innym wymiarze można było pokazać kunszt i popuścić wodze fantazje. Tymczasem początkowe zaciekawienie z biegiem czasu kwituje się wzruszeniem ramion, gdy po raz kolejny odwiedza się bardzo podobne pomieszczenia.
„Lust for Darkness” jest grą niemal całkowicie podporządkowaną fabule. Zapomnijcie o otwartym świecie czy o różnych ścieżkach prowadzących do rozwiązania. Nie ma również żadnych wyborów do podjęcia. Wszystko opiera się na historii, więc ta powinna być przynajmniej interesująca. I faktycznie jest ciekawa, choć poprowadzona zdecydowanie zbyt szybko i przez to nie posiadająca wystarczająco mocnego wydźwięku emocjonalnego. Dużo w tym winy samej długości gry, bo mnie udało się ją przejść w niecałe 4 godziny!!! A jestem pewien, że grając po raz drugi zakończyłbym ją spokojnie godzinę krócej. To mało czasu żeby opowiedzieć dobrą historię, która potrafi poruszyć. Świetne pod tym względem było „Layers of Fear”, w którym odpowiednio dużo czasu poświęcono fabule, która dodatkowo w dobry sposób łączyła się z elementami horroru. W „Lust for Darkness” na dobrą sprawę brak tego horroru. Owszem, jest atmosfera zagrożenia, ale jest jej zdecydowanie za mało. Jedynie w kilku momentach pojawia się realna możliwość śmierci naszej postaci. Cała reszta gry to po prostu chodzenie, podczas którego nic złego nam się nie stanie.
Największym problemem tej gry jest jednak jej mechanika, która zwyczajnie jest prostacka. W „Lust for Darkness” nie można zrobić prawie absolutnie nic. Możemy poruszać się tylko drogą wyznaczoną przez twórców – wszelkie inne drzwi będą zamknięte, żadne poboczne drogi nie będą istniały. W trakcie wędrówki znajdziemy sporo całkiem interesujących artefaktów, ale co z tego, skoro zdecydowaną większość z nich możemy tylko obejrzeć i nic więcej z nimi nie zrobimy. Nie mamy nawet dostępu do wglądu przedmiotów, które nosimy ze sobą, bo te automatycznie dopasowują się jeżeli akurat jest to wymagane. Choć w pewnym momencie trzeba unikać NPC-ów, to gra kompletnie nie przewiduje możliwości skradania się. To samo dotyczy interakcji z innymi postaciami, której po prostu nie ma. Pod tym względem „Lust for Darkness” jest produkcją wręcz szczątkową, która ma oferować głównie przeżywanie historii, ale sama fabuła jest nieco zbyt szybko opowiedziana, by mogła przerazić.
Co więc się udało? Na pewno mimo oczywistych wad jest to produkcja, która posiada klimat i to jest jej największa zaleta. Choć można było z tego wycisnąć o wiele więcej i zrobić z tego naprawdę straszną grę, to jednak przez większość rozgrywki czuć zarówno niepokój, jak i ciekawość co będzie dalej. Lokacje, choć powtarzalne, są ładnie zrobione i dobrze odzwierciedlają sytuację, w której się znajdujemy. Zwłaszcza Lusst’ghaa wygląda co najmniej przyzwoicie i tylko szkoda, że nikt nie pozwolił sobie na większą dozę fantazji. Również elementy erotyki, które się tutaj pojawiają nie są nachalne czy przesadnie perwersyjne. Po prostu nasz bohater będzie dwukrotnie świadkiem odbywającej się w pobliżu orgii. Z pewnością takie obrazy są rzadko pokazywane w grach komputerowych, jednak w żadnym wypadku nie zostało to pokazane w jakiś obrzydliwy sposób. Wręcz przeciwnie – jak na tego typu sytuację jest bardzo spokojnie. Mocniejsze sceny można zobaczyć w większość produkcji telewizyjnych. Trochę szkoda, bo wydaje mi się, że już w naszym Wiedźminie sceny erotyczne wzbudzały większy ładunek emocjonalny. Na szczęście grze udaje się przemycić choć szczątkowe rozważania na temat tego jak destrukcyjny wpływ może mieć uleganie namiętności bez jakichkolwiek ograniczeń.
Czy warto ostatecznie zagrać w „Lust for Darkness”? Owszem, choć nie ma co spodziewać się fajerwerków. Jest to całkiem niezła gra, opowiadającą skondensowaną, w miarę intrygującą historię, której można było jednak poświęcić zdecydowanie więcej czasu. Ja przy tej grze bawiłem się dobrze jako przerywnik między kolejnymi tytułami wymagającymi zdecydowanie więcej czasu. W mojej ocenie zasługuje na 6,5/10.
Lust for Darkness - Ocena końcowa
-
7/10
-
7/10
-
7/10
-
4/10
Lust for Darkness - Podsumowanie
„Lust for darkness” mogło być naprawdę rewelacyjną i przerażającą grą. Wyszła całkiem przyjemna, ale jednak przeciętna produkcja. Na szczęście jako tytuł „przerywnikowy” sprawdza cię całkiem dobrze i chociażby ze względu na klimat warto w nią zagrać.