„Rakieta” to jedna z najbardziej oryginalnych gier, w jakie grałam. Nie tyle ze względu na mechanikę, co samo doświadczenie płynące ze zgrabnej rozgrywki, w której autentycznie można poczuć się jak konstruktor.
Zazwyczaj w grach planszowych kosmiczna tematyka wiąże się z eksploracją, podbojem nowych planet czy walką z obcymi rasami. W „Rakiecie” chodzi o coś zgoła innego. Ba! Nawet nie rozgrywa się ona w przestworzach, ale na ziemi, a konkretniej na pełnym rupieci złomowisku. To właśnie tutaj, w roli inżynierów, będziemy wygrzebywać materiały, które następnie przetworzymy w swoich warsztatach na kadłuby, skrzydła i inne elementy konstrukcyjne, by jak najszybciej złożyć do kupy pojazd, który wzniesie się w przestrzeń i zdeklasuje kolegów po fachu.
Rakieta – na czym polega gra?
Do tworzenia rakiety używa się tu elementów dzielących się na pięć typów. Są tu nosy, kadłuby, skrzydła, łączniki i silniki. Elementy te łączą się z sobą jak puzzle i co więcej, w trakcie rozgrywki możemy je dowoli składać i rozkładać. Zasada jest jednak taka, że każdy pozyskany element musi być możliwy do połączenia z całą konstrukcją. Nie możemy na przykład dobrać drugiego silnika, jeżeli nie mamy dwóch kadłubów. Nikt nam jednak nie broni, by np. tworzyć rakietę, która jest szersza niż wyższa, albo która ma nieparzystą liczbę skrzydeł. Kreatywności, witaj! W jaki sposób możemy tu wygrać?
W grze każdy gracz układa swoją rakietę (jedną przez całą grę!), w taki sposób, by zdobyć jak najwięcej punktów za realizację celu indywidualnego, projektów, które są zmienne i ogólnodostępne oraz karty planu. Ta ostatnia jest najtrudniejsza ponieważ wymaga posiadania w swojej rakiecie określonej liczby każdego z elementów. Stąd też zdobycie takowej karty wiąże się z wywołaniem odliczania, czyli końca gry. Cele indywidualne punktują za pary wskazanych elementów np. nos i kadłub tego samego koloru, czy też identyczne skrzydła połączone kadłubem. Karty projektów wspólnych zaś zdobywa się w trakcie zabawy, jeżeli spełni się dany warunek przed rywalami np. będzie się miało trzy elementy niebieskie i jeden biały, albo trzy łączniki. To właśnie dzięki projektom gromadzi się tu najwięcej punktów.
Istotą gry jest zdobywanie materiałów, które następnie przetwarza się w warsztatach na dany element rakiety. Jak to w skrócie wygląda? W swoim ruchu gracz musi wykonać jedną z trzech możliwych akcji. Pierwsza to wejście na złomowisko, czyli wprowadzenie na planszę swojego pionka na dowolne skrajne pole, nie zajęte przez innego gracza. Druga możliwość to zbieranie złomu (dostępne tylko w sytuacji, gdy już stoimy na złomowisku), czyli przesunięcie się na najbliższy lub najdalszy stos dostępny w linii prostej lub poziomej i zebranie z tego stosu wierzchniego żetonu do swojego warsztatu. W tym przypadku blokują nas nie tylko pionki rywali, ale i puste, pozbawione żetonów pola.

Przykładowo, by pozyskać biały kadłub należy oddać zielone kable – akurat ważą one 3, więc nie trzeba dodawać innych elementów
W sytuacji kiedy jesteśmy zablokowani i nie chcemy lub nie możemy wykonać ruchu musimy opuścić złomowisko, czyli usunąć z niego pionek oraz zdjąć ze swojej planszetki złom. Tylko ta akcja pozwala zamienić swój złom na maksymalnie dwa elementy rakiety. By jednak to zrobić, żetony złomu muszą ważyć w sumie przynajmniej tyle, ile dany element oraz w ich składzie musi się znaleźć dany typ złomu. Opcjonalnie można również zrealizować do 2 kart celów znajdujących się w dolnym rzędzie dostępnych projektów.
W wariancie zaawansowanym używa się innych kart projektów. Są one wszystkie od razu wyłożone na stole i gracze w akcji opuszczania złomowiska przykrywają je swoimi znacznikami, zmieniając ich wartość końcową. Punkty za poszczególne karty otrzymają tylko osoby, które położyły na nich swój znacznik.
Rakieta – piękno metalu
Piotrek Sokołowski to ilustrator, którego growa społeczność zna już bardzo dobrze. Dla Granny zilustrował wcześniej „Dwergara”, a dla „Muduko” zwierzęcą trylogię karcianek Reinera Knizii („Spór o Bór”, „Ryki Afryki”, „W pył zwrot”). Prywatnie to mój serdeczny przyjaciel, dlatego mogę Wam zdradzić, że rysowanie „Rakiety” było dla niego ogromną przyjemnością z prostego powodu – Piotrek strasznie jara się kosmosem i wszelkiej maści podniebnymi pojazdami. Naturalnie, rakieta to nie F-16 ani Sokół Millenium, więc nieszczególnie miał okazję zaprezentować na ile go stać w tym temacie, ale i tak osiągnął tu coś wspaniałego. Absolutnie każdy z fragmentów puzzli wygląda jak obiekt 3D. Ja najbardziej zachwyciłam się tymi miedzianymi, steampunkowymi elementami, ale jak tu nie rozciągnąć ust w uśmiechu na widok białego kadłubu z logotypem NASZA (he, he!), czy Garfielda zerkającego z kadłubu złożonego z pralki.
Samo składanie rakiety daje bardzo dużo frajdy, właśnie dzięki temu, jak dobrze te wszystkie moduły ze sobą współgrają nawet, gdy nie są z tej samej kolekcji kolorystycznej! My tu nie udajemy konstruktorów – naprawdę się nimi stajemy i czerpiemy radość z rozbudowującego się i za każdym razem innego projektu. Puzzlowe połączenia to był strzał w dziesiątkę – niczym dodatkowa zabawa w grze. To absolutnie nie to samo, co zwykłe kładzenie kart w celu rozbudowy osady, czy stawianie jakichś figurek. Chylę czoła przed twórcą tego pomysłu.
A przecież to nie jedyna rzecz, która w wykonaniu urzeka. Piotrek wyczarował przyjemne dla oczu kafelki złomu, które na rewersie mają nawet kultowy model Nokii 3310 :-). Wszystkie planszetki i inne drobiazgi smakują tu metalem! Grannę należy pochwalić też za jakość komponentów – szczególnie insertu, który stanowi zarazem element gry i w którym znajdziemy też tekturowe pojemniki na przechowywanie kart i kafli.
Udany debiut autora
Michał Gryń to przesympatyczny, młody człowiek, który bez dwóch zdań może być z siebie dumny. „Rakieta” jak na debiutancki projekt wręcz zaskakuje swoją dojrzałością. Ponieważ Michał aktywnie udziela się w poznańskiej grupie testerów PAMPER zakładam, że jego gra została tam przetestowana szczegółowo i być może po części to także zasługa tego, że do mechaniki nie potrafię się specjalnie przyczepić. Zasady są lekkie i bardzo przystępne. Choć być może na pierwszy rzut oka ilość elementów wywołuje wrażenie obcowania z grą średnio-zaawansowaną, to w praktyce jest to familijna gra logiczna, z którą poradzą sobie nawet amatorzy.
Zauważcie, że mamy tu zaledwie 3 akcje, ale ich wybór definiują nasze wcześniejsze ruchy – nie zrealizujemy projektu, jeśli nie mamy pionka na planszy; nie będziemy wchodzić na złomowisko, skoro już na nim jesteśmy itd. Zadanie polega zatem na zaplanowaniu trasy i jak najszybszej wymianie materiałów na element rakiety. Tych jest ograniczona ilość, więc rywale mogą nam je podebrać. Przeszkodą jest tu nie tylko to, ale także sama obecność pionków na złomowisku oraz ograniczona waga i liczba zbieranych kafli na planszetkę.
„Rakieta” jest łamigłówką, która co ruch zmusza do namysłu. Gdzie wejść na złomowisko, co na nim zebrać, na który element postawić, na jakim celu się skupić, czy opłaca się teraz ukończyć rakietę, czy może jeszcze powalczyć o inny plan? To w teorii powinno wywoływać przestoje z uwagi na konieczność analizowania, ale gracze mogą planować ruch w turze innych i tylko z rzadka sytuacja na planszy po jednym kółku tak się zmienia, by trzeba było radykalnie zmieniać swoje założenia.
W naszych rozgrywkach na cztery osoby tryb podstawowy okazał się jednak za małym wyzwaniem. Gra w 80% przypadków kończyła nam się z powodu wyczerpania talii projektów, a nie ukończenia celu głównego. Mieliśmy wtedy poczucie pewnego nienasycenia. Za to, gdy przeszliśmy na tryb zaawansowany – no bomba! Właśnie tego nam tu brakowało. W tej opcji gra pozwala zastosować więcej strategii i mocniej czuć interakcję między graczami! Ktoś może nam na przykład nagle obniżyć punkty za kartę, gdy zauważy, że za mocno się na niej skupiamy. Musimy też sprytnie rozdysponować znaczniki i używać ich w odpowiednim momencie, by nie zostać z ręką w nocniku. Bardzo to fajne i emocjonujące!
Co do regrywalności, ta jest także wysoka. Gwarantuje ją wystarczająca liczba kart i sama koncepcja układania rakiet, które u każdego gracza i co grę prezentują się inaczej. Plansza jest dwustronna, więc grając w dwie osoby nie musimy się obawiać, że jest zbyt luźno, a przez to łatwiej.
Rakieta – Podsumowanie
Choć akcja „Rakiety” toczy się na złomowisku, to gra nie ma nic wspólnego z brudem czy bałaganem. To niezaprzeczalnie piękny tytuł, podkreślający kreatywność, pasję inżynierską, a nawet swego rodzaju recykling materiałów. Mechanika świetnie współgra z klimatem. Ośmielę się nawet rzec, że jest to jedna z najlepszych gier w dorobku wydawnictwa Granna.
Polecam Wam ją gorąco, jeżeli tylko szukacie gry familijnej z przystępną, ale rozwijającą logikę mechaniką i wysokiej jakości wykonaniem. Michałowi Gryniowi zaś gratuluję świetnego debiutu i będę z niecierpliwością wypatrywała jego kolejnych projektów.
Rakieta - Ocena końcowa
-
10/10
-
9/10
-
7.5/10
-
8.3/10
-
9/10
Rakieta - Podsumowanie
Aż serce rośnie widząc jak genialne projekty potrafią stworzyć rodacy. „Rakieta” to familijny must have, który wyróżnia się oryginalną konstrukcją i przyjemnym klimatem.
Gra spodoba Ci się jeżeli:
- lubisz gry logiczne
- zależy Ci na prostych zasadach
- szukasz gry o niebanalnym wykonaniu
Gra może Ci nie podejść jeżeli:
- wolisz gry zaawansowane lub średniej ciężkości
- nie lubisz atmosfery wyścigu
User Review
( vote)Grę otrzymałam na własność od wydawnictwa Granna na potrzeby napisania recenzji. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść i wyrażoną opinię.