Czas naostrzyć kły, nastroszyć grzywy i wybrać najbardziej epicki oręż. W grze „Ryki Afryki” kompletujecie zespół zwierząt o najlepszej prezencji i uzbrojeniu.
O tym jak wiele znaczy dziś oprawa gier planszowych mówiłam już nie raz. Nawet najwybitniejsza mechanika nie zaskarbi sobie fanów, jeżeli nie będzie przyciągać wzroku. Nie zawsze musi to od razu oznaczać niesamowite ilustracje, bo jak udowodniło nam chociażby ostatnio „Poszukiwanie Planet X”, również i minimalizm może być klimatyczny. „Ryki Afryki” w oryginalnym wydaniu („Wildlife Safari”/ „Botswana”) wyglądały mocno średnio – karty prezentowały afrykańskie zwierzątka, ale w takiej dziecinnej kresce, która dzisiaj trąci mocno myszką. Tamto wydanie miało jednak mocny atut – gumowe figurki zwierząt. Muduko odeszło w swoim wydaniu od figurek, ale za to zaprosiło do współpracy Piotrka Sokołowskiego, który ponownie zafundował na kartach prawdziwą ucztę dla oczu!
Tym samym „Ryki Afryki” stanowią trzecią część niepisanej trylogii zwierzęcej wydawnictwa, w skład której wchodzą już bestsellerowy „Spór o Bór” oraz „W pył zwrot”. Poza motywem, ilustratorem i projektantem te wszystkie gry łączą też emocje wywołane blefem, którym muszą posługiwać się gracze, by dojść do zwycięstwa.
Ryki Afryki – ilustracje, z których niemal słychać tętent kopyt i ryki zwierząt!
„Ryki Afryki” składają się z talii zaledwie 30 kart, ale są to karty z efektem wow. Nawet gdyby Piotrek nie był moim przyjacielem, chyba nie potrafiłabym się nimi nie zachwycać. Każde z pięciu ukazanych gatunków zwierząt nieodłącznie kojarzy się z tą drapieżniejszą stroną Czarnego Kontynentu. W przeciwieństwie do „Sporu o Bór”, gdzie zwierzaki są antropomorficzne, tutaj wyglądają one mocno realistycznie. Ich uzbrojenie nie jest fikuśne, ale dopasowane sylwetek – bez trudu można uwierzyć, że bohaterowie sami wykonali swoje stroje ze znalezionych na sawannie obiektów.
Bardzo dobrym pomysłem okazało się odzwierciedlenie potęgi zwierzęcia i wartości karty za pomocą mimiki i uzbrojenia. Zerowy hipcio jest słodki, ale ten z piątki już jasno mówi, by trzymać się od niego z daleka. Wpatrując się w najmocniejsze karty niemal słychać ich ryk! Wszystko ubrane jest w brunatne, ciepłe barwy. Karty nie mają też żadnych opisów, a jedynie cyfry, więc bez problemu zagramy nimi w obcojęzycznym towarzystwie.
Nieco gorzej prezentują się tu dwa inne komponenty. Żetony zwierząt trochę zlewają się ze sobą za sprawą tej samej kolorystyki – zwłaszcza bawół i słoń. Można było tego uniknąć zmniejszając zwierzęce głowy lub dodając tło o innych barwach. Nie jest to specjalnie uciążliwe, ale na pewno dało się to zrobić lepiej. Druga rzecz to notesik punktacji – świetnie, że się znalazł, ale ma on bardzo ciemne tło, co utrudnia czytelne zapisywanie punktów. Może przy dodruku wydawca poprawi te drobiazgi.
Ryki Afryki – na czym polega gra?
W „Rykach Afryki” co turę pozyskujemy dowolny z żetonów z ogólnej puli i zagrywamy z ręki jedną, dowolną kartę na wspólny obszar w kolumnach podzielonych ze względu na gatunek: goryle na goryle, lwy na lwy itd. Na koniec gry wartość zdobytych żetonów wynosi tyle, ile wskazuje ostatnia, czyli położona najwyżej karta danego zwierzęcia. Te mają wartość od zera do pięciu.

Ten gracz zdobył na końcu 4 punkty za goryla, zero za bizona, 6 punktów za słonie, 8 za lwy i 2 za hipopotama
Kart nie dobieramy w trakcie rundy – każdy zna od początku swój stan ręki. Niewiadome są tu tylko dwie – w rozgrywce dla 3-4 osób 3-2 karty na początku rundy wypadają z gry bez podglądania. Nigdy nie wiemy też, kiedy skończy się gra. To dzieje się bowiem dopiero wtedy, gdy na dowolną z kolumn położona zostanie szósta karta.
Ryki Afryki – wrażenia z gry
Pewnie czytając powyższe zasady pomyśleliście „I co? I to już? Wszystko?”. Owszem. I nie znaczy to wcale, że jest nieciekawie. Reiner Knizia to mistrz małych form, prostych do bólu mechanik, które w lot pojmie każdy, ale które pozwalają przy tym poczuć się jak wybitny strateg. W „Rykach Afryki” wbrew pozorom możemy sporo ugrać stosując blef i w odpowiednim momencie zagrywając karty. Ponieważ od początku znamy całą rękę, możemy przewidzieć, jakie wartości mają inni gracze, a przez to oszacować ryzyko. To zaś sprowadza się do dobierania żetonów.
Widząc, że mamy np. zerowego goryla, prawdopodobnie będziemy starali się go wrzucić na końcu, by Ci, którzy dobrali jego żetony nie otrzymali żadnych punktów. Podobnie z piątkami – w teorii warto nam zbierać te żetony zwierząt, ale ponieważ finał może nadejść szybciej niż nasz ruch, równie dobrze, możemy nie zdążyć z taką strategią. Czy jeśli ktoś dobrał już trzy hipopotamy, to czy chowa w zanadrzu piątkę? Kiedy opłaca się wyrzucić trójki? Czy warto teraz wyrzucić czwórkę, jeżeli widzimy, że nikt jeszcze nie wyrzucił jedynki lub zera? Na te i inne pytania będziecie starali się sobie odpowiedzieć przez całą grę!
„Ryki Afryki” są naprawdę emocjonującą karcianką. Niby nie ma tu bitew per se, jak we „W pył zwrot”, ale czuć te wzajemne złośliwostki, blokowanie jedynkami i zerami itd. Interakcja jest wysoka, a im bliżej końca rundy, tym większa adrenalina. Jeśli chodzi o skalowalność to warto podkreślić, że jest to gra od 3 graczy. Maksymalnie zagramy w piątkę, ale powiem szczerze, że w tej akurat konfiguracji rozgrywka odrobinę traci bo staje się bardziej przewidywalna – gramy wtedy pełną talią kart, więc wiemy, że zawsze wystąpią wszystkie wartości (naturalnie nigdy nie dochodzi do sytuacji, w której wyrzucane są wszystkie karty, ale i tak preferowaliśmy zabawy w czwórkę lub trójkę).
Jest to tytuł, który nie odstaje ani wykonaniem, ani poziomem trudności od pozostałych części trylogii. Ma bardzo niski próg wejścia, przez możemy do niego śmiało zaprosić osoby, które nie grają na co dzień. Równocześnie zaś daje dużo satysfakcji z rozgrywki. My bawiliśmy się tu świetnie. Osobiście bardziej podchodzi mi bitewny klimat „W pył zwrot”, ale „Ryki Afryki” z kolei są o wiele mniej losowe (wręcz najmniej z wspomnianej trójki gier). Myślę, że Ci którzy szukają w grach blefu i emocji będą bardzo zadowoleni.
Ryki Afryki
-
8/10
-
9/10
-
9/10
-
9/10
-
8/10
Ryki Afryki - Podsumowanie
Jeżeli macie poprzednie gry duetu Knizia & Sokołowski, to nawet się nie zastanawiajcie. „Ryki Afryki” są nie tylko pięknie ilustrowane, ale oferują dużo emocji w formie skondensowanego gameplayu. Doskonały, uniwersalny filler.
Gra spodoba Ci się jeżeli:
- lubisz blef
- zależy Ci na niskiej losowości
- szukasz gry o prostych zasadach
- zależy Ci na niezależności językowej
Gra może Ci nie podejść jeżeli:
- nie czujesz się dobrze z blefem i szacowaniem ryzyka
User Review
( vote)Artykuł powstał przy współpracy z wydawnictwem Muduko. Grę do recenzji przekazało wydawnictwo Muduko. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść oraz wyrażoną opinię.