Po dobrze przyjętym „Gutenbergu” Granna postanowiła wydać kolejną grę z tego samego uniwersum. „Printing Press” mimo podobnego tematu jest tytułem innych autorów – Łukasza Woźniaka i Przemka Wojtkowiaka i oferuje innego rodzaju doświadczenie. To przestrzenna układanka, logiczny abstrakt w lekkiej formie. Czy warto po niego sięgnąć?
Jako fanka gatunku byłam „Printing Press” bardzo zainteresowana. Nawet bardziej niż „Gutenbergiem”, który jawił mi się jako zbyt skomplikowany na moje potrzeby. I pierwsze wrażenie było całkiem dobre. Pomijając błąd ikonograficzny wykonanie wzbudziło mój entuzjazm – przesłodki znacznik kociej łapki, ekologiczny druk, tekturowe skrzyneczki do przechowywania elementów, nietypowy format kart. Dalej było już nieco gorzej.
Instrukcja nie jest pierwszorzędna, zwłaszcza w trybie solo przydałyby się przykłady. Nie potrafiłam dobrze wyobrazić sobie rozgrywki przy czytaniu i pamiętam, że miałam wątpliwości, czy to faktycznie będzie tak przystępna gra, jak sugerował wydawca. Myślę, że przeredagowanie instrukcji mogłoby pomóc w pozbyciu się tego wrażenia. Ale przejdźmy do meritum, czyli samej zabawy.
Mechanika
„Printing press” trwa trzy rundy, w trakcie których staramy się zrealizować cele dotyczące układu trzech ramek. W każdej z tych ramek będziemy umieszczać w trakcie 6 tur prostokątne karty/ kwadratowe żetony w polu 3×3 symbole. Cele są rozpisane na ramkach (jedne dotyczą wyłącznie danego układu, inne symboli występujących we wszystkich 3 ramkach) oraz na żetonach zleceń. Zarówno ramki jak i żetony wybiera się ze wspólnej puli.
W swoim ruchu albo draftujemy 1 kartę (te występują w orientacji poziomej lub pionowej) albo nie wkładamy takiej karty w swoim układzie, lecz losujemy z woreczka żeton. Ten ostatni, jeżeli nam zupełnie nie pasuje, zawsze możemy użyć jako kostkę inicjatywy. A inicjatywa w tej grze jest bardzo ważna i dość upierdliwa. Określa ona oczywiście kolejność ruchów w turze – rozpatrujemy ją co turę, podliczając wszystkie widoczne sześciany na kartach, znaczniki otrzymywane w trakcie gry (ostatni gracz zawsze otrzymuje kostkę inicjatywy) oraz wartość inicjatywy na kartach postaci. W praktyce jest to czynność wybijająca z rytmu, rozpraszająca uwagę i zupełnie zbędna – można to było rozwiązać w wygodniejszy sposób.
Sam sposób układania jest jak najbardziej angażujący – nie możemy co prawda zmienić orientacji kart, ale możemy przykrywać je, czy przesuwać, by wystawały poza ramkę lub używać wspomnianych pojedynczych żetonów. Myślimy przy tym zarówno o celach głównych, jak i dodatkowych, obliczamy, co opłaci się nam najbardziej. Ten core działa, daje frajdę i satysfakcję, aczkolwiek może też i frustrować z powodu kwestii dobierania kart. Tych w markecie jest zawsze jedna więcej od graczy, więc jeżeli nie jesteśmy pierwszym graczem, to wybór jest mocno ograniczony. Do tego karty musimy włożyć do układu od razu, nie mogąc przewidzieć chociażby bonusów, które będą występowały na kolejnych ramkach. Zdarza się, że do spełnienia głównego celu zabraknie nam jednej literki, a ta po prostu nigdy nie wypadnie na kartach i naturalnie, nie pójdzie nam jej wylosowanie z woreczka. A bez głównego celu, ten dodatkowy się nie liczy. Umiejętności postaci są też bardzo sytuacyjne i za wyjątkiem Gutenberga, który podbija mnożnik za bonus, w większości są mało przydatne.
Więc rozgrywka w „Printing Press” wymaga od graczy dużej tolerancji na losowość. Wciąż jest tu potrzebna logika do choćby minimalnego planowania układu, ale losowość zabija jakikolwiek rozwój w grze. Tak, jak grając w „Kaskadię” czy „Calico” w kolejnych partiach nabieramy doświadczenia i jesteśmy w stanie osiągnąć wyższy wynik, tak w „Printing Press” każda kolejna gra będzie wyglądać podobnie – albo dopisze nam fart, albo nie. Nasz skill nie ma tu zbyt wiele do powiedzenia.
Emocje i ogólne wrażenia
Pierwsze partie w „Printing Press” były dość ciekawe. Pomijając to irytujące liczenie inicjatywy, przy czterech osobach godzinka zlatywała bardzo szybko i bawiliśmy się całkiem nieźle próbując realizować zlecenia na maksimum. Ale wraz z kolejnymi grami entuzjazm opadał bo albo było zbyt łatwo, albo losowość pozbawiała nas szansy na zdrową rywalizację. Rozgrywka była po prostu ok, bez szału, bez większych emocji. Do tego sam design bardzo szybko się nam opatrzył i wraz z rozrastającymi się ramkami gra raz, że zabierała dużo miejsca na stole, cienkie karty się rozjeżdżały przy lekkim puknięciu, a dwa, że wyglądała mało atrakcyjnie w stosunku do „Minerałów”, „Ekosystemu” czy „Doniczek”.
Nie zrozumcie mnie źle – odwzorowanie klimatu prasy drukarskiej jest tu doskonałe, ale… powiedzmy sobie szczerze, że nie jest to najbardziej urokliwy temat na grę. Jedni stwierdzą, że atmosfera jest drętwa, a drudzy z kolei będą zachwyceni, że nie jest to taka radosna i kolorowa gra jak większość. Kwestia subiektywna, choć osobiście lubię zasiąść do gry, która oderwie mnie właśnie od tego „życia na serio” i przeniesie w sympatyczniejsze rejony. Średniowieczny zakład drukarski nie jest akurat zbyt fascynującą miejscówką :-).
„Printing Press” oferuje o wiele większe wyzwanie w trybie solo. Tu mierzymy się z wirtualnym przeciwnikiem i trzeba się napocić, by z nim wygrać. Szkoda, że właśnie tego rodzaju wyzwania nie stanowi gra z żywymi osobami. Jak na nasz (mocno ograny) gust jest trochę zbyt lekko, by z wypiekami na twarzach oczekiwać rewanżu i często do tej gry zasiadać. Z drugiej strony to właśnie może być dużym atutem gry wśród rodzin, które szukają łatwego abstraktu, w którym losowość. Jeśli chodzi o skalowalność, niestety – w parze ta gra wypada blado, z racji na zawężone pole do draftu. Jeśli już to właśnie mogłabym ją polecać albo w trybie solo, albo na 3-4 osoby.
Podsumowując, „Printing Press” nie jest grą wybitną ani taką, o której będę za rok pamiętać. Nawet jako ogromna fanka gatunku nie uważam, bym obowiązkowo musiała ją mieć w swojej kolekcji. Przed kupnem serdecznie polecam ograć ją w klubie, czy wypożyczalni by przekonać się, czy tego rodzaju układanka sprawi Wam frajdę.
Printing Press - ocena końcowa
-
7/10
-
7/10
-
7/10
-
7/10
-
7/10
Printing Press - Podsumowanie
Są gry, które zyskują przy bliższym poznaniu. „Printing Press” taką grą nie jest. To poprawny abstrakt logiczny o tematyce drukarskiej, który nie wymaga zbyt wiele od samego gracza. Największym fanom gatunku prędko się znudzi – prędzej trafi w gust początkujących.
Gra spodoba Ci się jeżeli:
- szukasz abstraktu logicznego o unikalnej tematyce
- zależy Ci na wymagającym wariancie solo
- nie przeszkadza Ci losowość
User Review
( vote)Grę do recenzji przekazało wydawnictwo Granna. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść i wyrażoną opinię.