W dzisiejszej rzeczywistości mamy kasy samoobsługowe, płatności bezgotówkowe, w niektórych miastach powstają nawet samoobsługowe sklepy. Ale przede wszystkim nigdy nie brakuje nam towarów na półce, co najwyżej pieniędzy na nie. W erze PRL stało się kilka dni za przedmiotami codziennego użytku i nawet nie było pewności, czy pożądaną rzecz w ogóle się w sklepie dostanie. Do tych czasów zaprasza nas gra ``Pan tu nie stał!`` wydawnictwa Egmont.
W serii „Pan tu nie stał!” znajdziemy trzy gry. Pierwszą, „Demoludy” już Wam opisywaliśmy wcześniej. Tym razem na warsztat wzięliśmy część, od której wywodzi się cała seria. „Pan tu nie stał!” zabiera nas ponownie w okres PRL, a motywem przewodnim gry jest rozbudowywanie kolejki klientów w taki sposób, by pozyskali oni najcenniejsze towary wystawione w sklepowych witrynach. Jeżeli młodsi gracze zastanawiają się skąd wywodzi się ów tytuł to spieszę z wyjaśnieniem.
Cytat pochodzi z tej kultowej, polskiej komedii. „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” został nakręcony w 1978 roku i do dzisiaj wspaniale wyśmiewa ówczesną rzeczywistość w Polsce. Oczywiście, znajomość filmu ani nawet tamtej epoki nie jest wymagana, by grać w grę, ale na pewno osoby pamiętające tamte czasy, szybciej podchwycą ów surrealistyczne jak na dzisiejsze warunki klimat.
„Pan tu nie stał!” – co w pudełku?
Pierwsze, za co warto pochwalić Egmont to zmiana tematyki. Reiner Knizia stworzył grę o Chińskim Murze. Oryginalne grafiki były bardzo słabe – może w 2006 roku jeszcze uszłyby jako tako, ale dzisiaj na pewno nie. Dlatego wspaniale, że postanowiono nie tylko całkowicie odejść od tematu, ale też pójść w stronę innego stylu. Ilustracje Marka Szyszko są rewelacyjne. Akwarele w połączeniu z realistyczną kreską i wypranymi barwami bardzo mi się podobają. Zobaczcie sami jak fajnie wyglądają tu chociażby żetony towarów. Jest ich aż 36 i każdy dotyczy innej, mniej lub bardziej rarytasowej rzeczy z PRL-u. Znajdziemy tu zatem meblościankę, cukier kryształ, męską czapkę z nutrii, magnetofon szpulowy, gumofilce czy szkolny fartuszek.
Poza tym w pudełku są jeszcze 4 większe kafle sklepów (również bardzo klimatyczne) oraz 105 kart kolejkowiczów (po 21 dla każdego gracza). Gracze grają tutaj własnymi taliami zbudowanymi z tych samych zestawów. W każdym są karty o wartości 1-3 oraz kilka specjalnych, z dodatkowymi umiejętnościami. By ułatwić zapamiętanie zasad dodano nawet karty pomocy, które przydają się zwłaszcza w kontekście owych umiejętności specjalnych. Przebieg rundy, który jest również tam wypisany, jest bardzo prosty i raczej nikt nie powinien często do instrukcji czy owej karty zaglądać. Do wykonania elementów nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Jedyne, na co można narzekać to wielkość pudełka – elementy zajmują tyle miejsca, że mogłoby być ono o połowę mniejsze.
Pan tu nie stał! – zasady gry
Celem „Pan tu nie stał!” jest zdobycie żetonów towarów o jak największej wartości. Proste – kto na koniec będzie miał największą sumkę, ten wygrywa. By jednak te towary pozyskać, trzeba będzie trochę pokombinować. Na początku gry wystawiamy odpowiednią liczbę sklepów (od 2 do 4) i losowo w każdym z nich umieszczamy po 2 towary. Każdy z graczy otrzymuje swój zestaw kart, które przetasowuje, a następnie losowo dobiera na rękę 5. Pojedyncza tura składa się z trzech faz.
W trakcie gry będziemy dokładać karty w taki sposób, by tworzyły się kolejki klientów. W pierwszej fazie gracz sprawdza, czy nie ma przewagi w którejś kolejce. Przewaga oznacza większą wartość sumaryczną wszystkich kart swojego rodzaju nad wartością kart przeciwników. Jeżeli jest remis, lub gracz ma mniejszą liczbę punktów, nic się nie dzieje. Jeżeli przewaga występuje pobiera on jeden z żetonów towarów w tym sklepie i kładzie na dowolnym swoim kolejkowiczu. Jest to o tyle istotne, że później towar obniża wartość kolejkowicza dokładnie o tyle, ile jest sam warty.
Następne dwie fazy są identyczne. Możemy albo pobrać ze swojego stosu nową kartę, albo dołożyć jedną z ręki do wybranej przez nas kolejki. Od tej drugiej zasady jest jednak odstępstwo. Jeżeli mamy na ręce kilka takich samych kart, to możemy je wyłożyć w jednym ruchu. Ponieważ fazy są dwie, to możemy np. pobrać 2 karty, dołożyć 2 karty albo pobrać 1 kartę i dołożyć 1 kartę. Tu warto też wspomnieć o mocach specjalnych, które aktywują się w momencie wyłożenia karty.
Karta Przewodniej Siły Narody będzie warta tym więcej, ile znajduje się przed nią w tym samym miejscu takich samych kart (czyli pierwsza daje 1 pkt, ale kolejna traktowana jest jak 2 punkty, a trzecia jak 3 punkty). Lista Kolejkowa wprowadza lekką negatywną interakcję obniżając wartość wszystkich kart, zarówno swoich jak i przeciwników, w kolejce do 1. Matka z dzieckiem o wartości 2 punktów może być zagrana dodatkowo, poza ruchami w fazie drugiej i trzeciej. Pan tu nie stał! z kolei pozwala wyrzucić z kolejki dowolną kartę (za wyjątkiem tej, na której leży już towar).
Nowe żetony dokładamy dopiero w momencie, gdy zejdzie drugi z towarów w sklepie. Wtedy wszystkie karty z kolejki odpadają z gry. Gra kończy się w dwóch przypadkach. Najczęściej wtedy, gdy któryś z graczy wykorzysta już wszystkie swoje karty ze stosu i z ręki. Drugie zakończenie (mi nigdy się to nie zdarzyło) dzieje się wtedy, gdy zabraknie już żetonów towarów.
Pan tu nie stał! – wrażenia z gry
„Pan tu nie stał!” jest grą, której Knizia by się nie wyparł. Ma proste, zrozumiałe zasady i jest tak bardzo matematyczna jak to możliwe. To znaczy, że klimat schodzi tutaj na bardzo odległy plan, a liczy się przede wszystkim umiejętność liczenia i szacowania swoich szans. Ponieważ każdy gracz gra dokładnie taką samą talią, nie ma tu mowy o zaburzonym balansie. Mechanika jest elegancka, a losowość związana z dobieraniem kart na rękę nikomu nie wadzi – wręcz dodaje smaczku i adrenaliny.
Tutaj prym będą wiodły umysły analityczne i osoby, które potrafią świetnie zapamiętywać, które karty przeciwnik już wyrzucił i co mu zostało w talii. W przypadku gry na dwie osoby nawet taka typowa humanistka jak ja nie ma z tym problemu i może poczuć się jak rachmistrz, który próbuje przewidzieć ruch przeciwnika i wywieść go w pole. Przy czwórce lub piątce jest to już znacznie bardziej skomplikowane zadanie. Ale głównie na tym polega gra, by doprowadzić do sytuacji, w której pierwsi uzyskamy przewagę, by dobrać sobie ciekawszy towar (gdy mają taką samą wartość, pojedynek nie jest emocjonujący). I nawet w tym momencie wychodzi na jaw ta chęć zniwelowania efektu kuli śnieżnej, charakterystyczna dla innych gier Knizii.
Otóż gracz, który pierwszy pozyska towar z kolejki, jednocześnie obniża swoją siłę, dzięki czemu inni mają szansę, by otrzymać drugi. Najlepiej jest wtedy, gdy uda nam się sprzątnąć obydwa towary w kolejce, ale do tego dochodzi bardzo sporadycznie. Do samego końca nie czuć, kto wygra. Jedno, co mnie w tej grze irytuje to to, że nie mam w niej aż takiej swobody, jakiej bym oczekiwała. Nie ma różnych dróg do zwycięstwa. To znaczy, że nie mogę grać na zwłokę i próbować przetrzymać co najlepsze karty, rozbudowując sobie rękę, by przy końcu zdominować kolejkę. Bo jeżeli inni będą normalnie wyrzucali karty, to gra skończy się szybciej. Ta ograniczona ilość ruchów sprawia, że w zasadzie każda partia wygląda podobnie i nie musimy tutaj za wiele kombinować.
Z jednej strony, średnio mnie to bawi. Jednak wolę mieć więcej możliwości w grze, budować jakieś combosy jak w „Star Realms” czy nawet blefować jak w „Demoludach”. Z drugiej strony takie gry, które odprężają umysłowo, które lekko wchodzą i przy których można swobodnie rozmawiać, bez poczucia dekoncentracji też są przecież potrzebne. Najlepiej mi się w „Pan tu nie stał!” grało w cztery osoby. Rozgrywka nie była wtedy ani zbyt długa, ani zbyt prosta. W parze nie ma się co oszukiwać, że nasza taktyka ma tu mniejsze znaczenie niż losowość związana z dobieraniem kart.
Pan tu nie stał! - Ocena końcowa
-
9/10
-
5/10
-
8/10
-
5/10
-
8/10
Pan tu nie stał! - Podsumowanie
„Pan tu nie stał!” śmiało można uznać za dobre wprowadzenie do mechaniki kontrolowania obszaru. Raczej pozycja dla początkujących graczy niż starszych wyjadaczy, chyba, że mają oni po prostu ochotę na coś lekkiego, nie wymagającego większego skupienia i schludnego pod kątem zasad.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz proste i niedługie gry
- szukasz czegoś z motywem PRL
- lubisz gry Reinera Knizii
- szukasz czegoś co dobrze działa głównie w większym gronie
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- szukasz czegoś o wysokiej regrywalności (każda rozgrywka wygląda tu podobnie)
- lubisz strategie i kombinowanie
- zamierzasz grać głównie w parze (mało emocjonujące)
User Review
( vote)