Kojarzycie gry wideo typu hidden object, w którym zagadki przetykane są historią i sekwencjami z szukaniem obiektów? „Crime Scene: Londyn 1892” to bardzo podobne, choć całkowicie analogowe doświadczenie.
„Crime Scene” to nowa seria gier detektywistycznych, za którą odpowiada trójka Finów i wydawnictwo Tactic Games. Każda część to osobna, niepowiązana z pozostałymi sprawa, która ma miejsce w różnych zakątkach świata i różnym czasie. Z tłumu gier z tego samego gatunku „Crime Scene” ma wyróżniać fabuła, którą większość tytułów zazwyczaj traktuje bardzo opieszale, oraz fakt, że jest to pozycja dla dorosłych. Brzmi dobrze? No to zobaczcie, co gra w praktyce ma do zaoferowania na przykładzie części poświęconej morderstwu w Londynie roku 1892.
Crime Scene: Londyn 1892 – wykonanie
Pudełko nie jest kieszonkowe, a to dlatego, że kryje w sobie rozkładaną planszę przedstawiającą zdjęcie tytułowego miejsca zbrodni. Plansza podzielona jest na 30 pól wypełnionych rozmaitymi obiektami. Na pierwszy rzut oka jest mniej zagracona niż w grach HOPA, ale przyglądając się jej bliżej znajdziemy na niej mnóstwo detali – symboli skrytych w cieniu, śladów i innych drobnostek. Niektóre są tak dobrze ukryte, że bez dodatkowego źródła światła (np. smartfonowej lampki) można łatwo je pominąć.
Poza nią znajdziemy tu 8-stronicowy zeszyt z opowieścią oraz 64 karty pogrupowane na kilka rodzajów: dowody zawierają zagadki lub tekst, karty wskazówek stanowią podpowiedzi do zagadek, karty akt pozwalają sprawdzić, czy dobrze rozwiązaliśmy zagadkę, a karty reputacji pomogą nam w ostatecznym starciu. Ilustracje są bardzo klimatyczne i szczegółowe, ale jednego zabiegu nie mogę zrozumieć – dlaczego wydawca nie przetłumaczył awersów na język polski? Mało tego, w jednej z ostatnich zagadek znajdziemy ilustrację, która zawiera napis w języku angielskim. Jest on potrzebny do prawidłowego rozwiązania zagadki, więc osoby nieanglojęzyczne nie będą w stanie jej rozwiązać (nawet używając karty podpowiedzi!). Mam nadzieję, że w kolejnych częściach nie będzie takiego uchybienia.
Poza tym gra rozłożona na stole robi bardzo dobre wrażenie – zwłaszcza w czasie rozgrywki, gdy zobaczymy jak fajnie karty splatają się ze sobą, niczym na tablicy dowodów! Wnętrze pudełka pokazuje mapę Londynu (to także część zagadki), a wydawca dołączył nawet gumkę, którą zepniemy karty po zakończeniu gry, by nie latały luzem w pudle. Zbędnym, ale za to wizualnie fajnym dodatkiem jest kartonowa teczuszka na akta (dobra, akt tu nie uświadczymy, ale może ktoś zechce włożyć tu swoje notatki?).
Crime Scene: Londyn 1892 – na czym polega gra?
W tej grze nie goni nas czas. Jedyną rzeczą, która może utrudnić nam finał śledztwa są karty reputacji. Każda z nich na awersie ma literę. Karty te odwracamy dopiero w finale, ale twist polega na tym, że w trakcie rozgrywki możemy je stracić – odrzucamy po jednej za każdy błąd oraz za każdą użytą kartę podpowiedzi. Odwrócone karty podpowiedzi ułożą się w zdanie, które da nam wskazówkę co do podjęcia właściwej decyzji. Im mniej będziemy ich mieć, tym trudniej będzie nam owo zdanie odczytać.
Naturalnie żadnej karty nie przeglądamy przed grą – odkrywamy je dopiero w danym momencie. Rozgrywkę rozpoczynamy od przeczytania pierwszego rozdziału opowieści. Następnie przystępujemy do właściwej zabawy. W roli nadinspektora Kilty’ego staramy się wytropić mordercę, który w 1892 roku zabił w Londynie kobietę na ulicy. Odsłaniając pierwszą kartę wskazówki odczytujemy opis wydarzenia, z którego jedne słowo wyróżniono wielkimi literami i podkreśleniem. Wskazany obiekt musimy następnie znaleźć na planszy – cyfra okienka, w którym obiekt się znajduje pozwoli nam dociągnąć z talii następną kartę. Zanim jednak ją obrócimy powinniśmy sprawdzić, czy nie zaszła pomyłka – w tym celu przykładamy rewers karty do poprzedniej. Jeżeli uda nam się połączyć ich sznurki – karta jest poprawna, jeżeli nie odkładamy kartę bez podglądania i spróbujemy znaleźć jeszcze raz poprawną odpowiedź.
W analogiczny sposób postępujemy, gdy trafimy na zagadkę. Najczęściej do jej rozwiązania potrzebne będą dodatkowe karty – by je znaleźć będziemy musieli znów zanurzyć się w planszy, choć zadanie jest trudniejsze o tyle, że będziemy musieli dobrze się zastanowić czego w ogóle szukamy… Odpowiedzią zawsze są liczby. Gdy będziemy pewni rozwiązania, odkrywamy kartę danej łamigłówki. Prezentują one zawsze cztery możliwe odpowiedzi, do których przypisany jest szyfr. Jeżeli wśród nich znajdziemy „naszą” liczbę to szyfr powinien wskazać nam kolejne słowo do szukania na planszy.
Do odczytania szyfru potrzebna będzie inna karta lub najczęściej zeszyt z opowieścią. Pierwsza liczba szyfru wskazuje akapit, druga – wers, a trzecia – słowo. Jeżeli słowo będzie łącznikiem, albo obiektem, który nie występuje na mapie to znaczy, że popełniliśmy błąd.
Gdy rozwiążemy wszystkie zagadki dotrzemy do finału opowieści, w którym będziemy musieli podjąć jedną z trzech decyzji. Tylko jedna zaprowadzi nas do szczęśliwego zakończenia! Dlatego kluczowe jest, by nie podejmować jej na chybił trafił, tylko wywnioskować z kart reputacji.
Crime Scene: Londyn 1892 – wrażenia z gry
Uwielbiam wiktoriański Londyn, dlatego to właśnie tę część postanowiłam Wam najpierw przybliżyć. Zawarta w tytule data powinna już wzbudzić pewne skojarzenia – to zaledwie kilka lat po krwawej działalności jednego z najbardziej znanych morderców w historii – Kuby Rozpruwacza. Zawiązanie akcji w „Crime Scene: Londyn 1892” nawiązuje właśnie do jego postaci, aczkolwiek od początku zachodzi wiele przesłanek, że mamy do czynienia z jego naśladowcą. Fabuła jest mroczna i wciągająca, choć dość krótka. Przykładowo w inspirowanym tymi samymi wydarzeniami komiksie paragrafowym „Sherlock Holmes: Cień Kuby Rozpruwacza” mogliśmy przeżyć więcej atrakcji, a całe śledztwo było bardziej zagmatwane. Tutaj miałam wrażenie, że historia pędzi na złamanie karku i nasz nadinspektor dość szybko rozpracował kim jest morderca.
Z drugiej strony, mówimy tu o grze detektywistycznej, więc nie powinniśmy jej stawiać na równi z komiksem. Gdy zestawimy ją z innymi grami tego gatunku, to za wyjątkiem „Detektywa”, „Sherlocka: Detektywa Doradczego”, „Kronik Zbrodni” i „Escape Tales” żaden inny tytuł nie oferował tylu treści. „Crime Scene: Londyn 1892” znajduje się jednak bliżej pod kątem ciężkości z kieszonkowymi Escape Roomami FoxGames lub serią „Crime Zoom”. Natomiast samo połączenie fabuły, wyszukiwania obiektów na planszy i rozwiązywania łamigłówek, a także fajna mechanika łączenia z sobą kart jest na tyle oryginalna, że nie chciałabym tego tytułu wrzucać do jednego worka z pozostałymi.
Poziom trudności jest jak na nasz gust idealny – nie ma tu przekombinowanych puzzli, które często trafiały się w „Dziennikach”, ale nie jest też zbyt łatwo. Każda zagadka, a jest ich tu w sumie 8 wymaga dobrej obserwacji i wyciągania wniosków. Jedyne czego mi tu brakowało to łamigłówek stricte fabularnych. Instrukcja radzi, by notować fakty na kartce ale nie jest to w ogóle potrzebne. Teoretycznie można nawet nie czytać treści, a jedynie szukać wyróżnionych słów na planszy by przejść dalej do kolejnej zagadki. Fabuła pełni tu zatem jedynie formę tła (robi to całkiem udanie) i stanowi element szyfru, natomiast nie musimy pamiętać żadnych detali, czy dedukować, by złapać mordercę. Trochę nie na to liczyłam, ale z drugiej strony…
„Crime Scene: Londyn 1892” i tak wciągnął nas jak bagno! Popijając herbatę wieczorem zagłębialiśmy się w opowieść i z lupą w dłoni wyszukiwaliśmy wspólnie obiektów. Mieliśmy wrażenie, że gramy w jakąś analogową grę HOPA na stole! Nie było tu co prawda wiele brutalnych opisów czy przekleństw (stąd nie do końca rozumiem dlaczego jest to gra dla dorosłych), ale mrok był wyczuwalny. I paradoksalnie najtrudniej było nam… załapać zasady związane z odkrywaniem kart. Instrukcja nie należy do tych intuicyjnych – nie wiedzieliśmy na przykład, czy karty dowodów mamy przykładać bok do boku, czy po prostu tak, by sznurki się dopasowały (okazało się, że to drugie). Druga część pewnie teraz pójdzie nam już gładko ;-).
Na pewno gra trafi do zwolenników grania bez elektronicznego ekranu – tutaj wszystko odbywa się na kartach. Nie ma żadnej aplikacji. I tak naprawdę nie da się utknąć – nawet jeżeli karta podpowiedzi Wam nic nie powie, to najwyżej stracicie kilka kart reputacji, by trafić w dobry szyfr. „Crime Scene: Londyn 1892” spodoba się także wszystkim, którzy pragną przeżyć interesujące śledztwo w trakcie ok. 2 godzin. Liczba graczy nie ma tu zbyt wielkiego znaczenia – my graliśmy w trójkę, ale można również bawić się solo lub w cztery czy pięć osób – pamiętajcie jednak, że im więcej graczy przy stole, tym z jednej strony łatwiej, bo więcej głów do wykorzystania, ale nieco mniej komfortowo, bo plansza nie jest duża, a nachylanie się nad kartami zagadek w większym gronie też będzie mało praktyczne.
Crime Scene: Londyn 1892 - ocena
-
8/10
-
5/10
-
8/10
-
9/10
-
8/10
Crime Scene: Londyn 1892 - Podsumowanie
Choć „Crime Scene” wydaje się stawiać na opowieść, to jednak nie jest to gra stricte dedukcyjna. Historia stanowi po prostu tło do zagadek logicznych – te jednak są na tyle ciekawe (zwłaszcza w połączeniu ze sprytnym systemem wyszukiwania obiektów na planszy i korzystania z szyfru liczbowego), że zupełnie to nie przeszkadza. Szczerze polecam tę część zwłaszcza miłośnikom ery wiktoriańskiej, którzy mają ochotę na kooperacyjne lub solowe śledztwo przy stole.
Gra spodoba Ci się jeżeli:
- szukasz gry bez wykorzystania ekranów
- lubisz rozwiązywać zagadki logiczne
- cenisz fabułę
Gra nie podejdzie Ci jeżeli:
- oczekujesz zabawy dedukcyjnej, łączenia faktów i przepytywania świadków (to nie ten typ gry)
- nie lubisz gier, w których jest dużo czytania/ fabuły
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Tactic Games