Ktoś uwielbia siedzieć przy oknie, zakochani muszą siedzieć koniecznie obok siebie, a dziecka nie wolno puszczać samopas. Jak to wszystko pogodzić, gdy komputer na lotnisku oszalał i załoga samolotu musi przydzielić miejsca pasażerom w trakcie boardingu? Nie jest to łatwe zadanie, ale gwarantuję, że satysfakcjonujące.
Gdy ktoś pyta mnie o abstrakcyjno-logiczną grę z miejsca przychodzą mi na myśl dwa bestsellery – „Sagrada” od FoxGames oraz „Azul” od Lacerty. Teraz do tego grona może śmiało dołączyć „Boarding” Naszej Księgarni, choć jest to tytuł o znacznie surowszej oprawie wizualnej.
Wprowadzenie gry jest sensowne. W normalnej sytuacji, kiedy rezerwujemy bilet lotniczy najczęściej wykupujemy sobie upragnione miejsce, by uniknąć nieprzyjemnych sytuacji (ja już się tego nauczyłam, nie rezerwując miejsca w trakcie lotu do Tokio, kiedy żaden z Japończyków, nie chciał się zamienić na korzystniejsze dla niego miejsce przy oknie :D). Niestety komputer lotniska ześwirował i teraz załoga, czyli my, gracze, musi rozmieścić wszystkich w trakcie wchodzenia na pokład. A ponieważ każdy ma własne preferencje, zadanie nie jest proste. Na szczęście tych najbardziej krnąbrnych pasażerów można… wyprosić z samolotu.
Boarding – co w pudełku?
Choć „Boarding” ma uroczą okładkę, z piękną stewardessą utrzymaną nieco w stylistyce pin-up girl, to w środku już tak zachwycająco nie jest. Planszetki przedstawiające wnętrze samolotu są szaro-bure, pozbawione detali i wyglądające bardziej na prototyp niż finalną wersję gry. Zupełnie nie pasuje mi to do portfolio wydawcy, którego absolutnie każda gra wygląda cudnie. W końcu przyszedł zatem czas na jakiś wyjątek.
Karty są równie proste, mają delikatne tła i wyraźnie nakreślone schematy, a znaczniki to po prostu jednokolorowe drewniane żetony. Na pewno nie można grze odmówić czytelności i tego, że grafiki spełniają swoją utylitarną rolę. Dotkliwie brakuje natomiast notesu, który ułatwiłby podliczanie punktów na koniec gry. Co prawda wydawca udostępnił taki notes do wydrukowania na swojej stronie, ale przy grze kosztującej ok. 50 zł zdecydowanie taki element powinien się znaleźć w pudełku. Doceniam smaczek związany z zabawnymi nazwami linii lotniczych (Brajanair, Nielot, RadomGlobalAir), ale to dość niewiele.
Oryginał, czyli „Overbooked” jak możecie zobaczyć na BGG, był o wiele bardziej wypasiony – miał trójwymiarową wieżę kontroli lotów, karty w stylistyce 3D oraz żetony pasażerów z ich całymi sylwetkami! Odbiór totalnie inny i szczerze żałuję, że Naszej Księgarni nie udało się wydać w Polsce gry na podobnym poziomie. Natomiast to wszystko o czym piszę, to tylko kwestie pierwszego wrażenia. „Boarding” ma świetną mechanikę i w trakcie zabawy przestaje się zwracać uwagę na to, jak wygląda całość.
Boarding – zasady gry
Każdy z graczy otrzymuje jedną planszetkę samolotu. Celem gry jest całkowite wypełnienie wszystkich miejsc w samolocie. Na środku stołu wykłada się losowo 4 odkryte karty pasażerów i układa w jeden rząd. W swojej turze gracz wybiera jedną z tych kart. Pierwsza, czyli ta leżąca najdalej od stosu, jest bezpłatna. Za każdą kolejną należy zapłacić po 1 voucherze. Później, gdy ktoś wybierze kartę, na której leży voucher, to zabiera go również do siebie.
Po zabraniu karty dobiera się te znaczniki pasażerów, które widoczne są na karcie. Teraz zadaniem gracza jest rozmieszczenie ich we własnym samolocie zgodnie z kilkoma zasadami:
- pasażerów trzeba umieścić zgodnie z układem z karty
- układ można obracać, ale nie można stosować odbicia lustrzanego
- białe pola pełnią rolę pomocniczą – mogą być one zajęte lub puste na planszy
- na każdym fotelu może siedzieć jeden pasażer, ale przydzielonych wcześniej pasażerów można wyprosić, kładąc na ich miejsce nowych pasażerów z karty (taka akcja daje jednak 2 punkty ujemne na koniec gry)
- wszyscy pasażerowie z karty muszą się znaleźć w jednym sektorze, za wyjątkiem miejsc pojedynczych
To jednak nie wszystko. Ważna jest również ikonografia na kartach. Część z nich wskazuje bowiem wyraźnie, gdzie dany pasażer chce siedzieć: przy oknie,przy przejściu czy pośrodku sektora. Istnieją tu również symbole działań specjalnych, które ułatwiają rozmieszczenie pasażerów – skorzystanie z nich jest opcjonalne. Dzięki nim możemy np. rozmieszczać pasażerów w dwóch sektorach, nie umieszczać 1 pasażera na planszy czy zyskać dodatkowe punkty na koniec gry.
Nasza punktacja będzie uzależniona również od kolorystyki grup pasażerów:
- Zakochani (czerwone znaczniki) przyniosą Wam po 5 punktów na koniec gry tylko jeżeli będą siedzieć w jednym sektorze w parze obok siebie, w pionie lub poziomie. Trzech lub więcej zakochanych obok siebie nie da Wam żadnego punktu
- Białe znaczniki to dzieci, które dają 3 punkty tylko wtedy, gdy z każdej strony zostaną otoczone dowolnymi dorosłymi pasażerami. Dzieci mogą się stykać z oknem lub przejściem, ale nie mogą siedzieć obok drugiego dziecka
- Ostatnie trzy kolory reprezentują grupy biznesmenów, turystów i ekologów. Warto pasażerów tego samego koloru umieszczać obok siebie – na koniec gry otrzymamy bowiem po jednym punkcie za każdego pasażera wchodzącego w skład największej grupy danego koloru. Co więcej gracz, który stworzy największą grupę danego koloru ze wszystkich graczy otrzymuje po 2 punkty za każdego pasażera tej grupy – także w sytuacji remisu
Po wykonaniu ruchu karty się przesuwa w prawą stronę i uzupełnia nową kartą ze stosu. Gra kończy się w momencie, gdy w hali odlotów zabraknie pasażerów w dowolnym kolorze. Ostatecznie należy zsumować punkty za kolory pasażerów, 8 punktów za pełny sektor i pół punktu za zebrane vouchery. Każde puste miejsce to minus 1 punkt, a każdy wyproszony pasażer to minus 2 punkty. Osoba, która wyprosiła ich najwięcej odejmuje dodatkowo 2 punkty.
Boarding – wrażenia z gry
Choć jest to gra z gatunku abstrakcyjnego, a grafiki są super oszczędne, to nie da się ukryć, że klimat gry jest wyczuwalny. Po paru chwilach nikt z nas nie myślał o żetonach jak o drewnianych, anonimowych krążkach, tylko o zakochanych parach, czy dzieciach. Mechanika bardzo dobrze współgra tuz tematem i bez wątpienia każdy może się tu poczuć jak na prawdziwym boardingu.
Zasad może się wydawać początkowo sporo, ale są one logiczne i po pierwszej grze w zasadzie nie trzeba wyjmować instrukcji z pudełka. Ikonografia jest czytelna i sam proces punktacji jasny, choć tak jak pisałam wyżej, przydałby się notesik do podsumowania (w „Spacerze po Burano”, który jest znacznie tańszą grą, o równie wielu elementach takowy się znalazł). Tym samym można spokojnie polecić ten tytuł nawet amatorom planszówkowego grania.
Mechanika wymaga od graczy dobrego planowania i szacowania. O ile ułożenie pierwszych pasażerów wydaje się banalne, to im bliżej końca, tym trudniej jest ich wszystkich poupychać. Musimy przy tym myśleć dwutorowo – nie tylko zapewnić im jakiekolwiek miejsce, ale też pamiętać o punktacji końcowej. Ponieważ zawsze wybieramy jedną z czterech kart (no, przynajmniej dopóki nie zabraknie nam voucherów), mamy dość szeroki wpływ na to, co się dzieje w naszym samolocie. Inna sprawa, że walczymy także z własną żądzą punktów – łatwo skusić się na karty z gwiazdkami, które zapewnią dodatkowy bonus, ale znacznie ciężej je ułożyć.
Kart z pojedynczymi miejscami nie ma wiele w talii, więc są bardzo atrakcyjne. Łatwo zapchać nimi luki. Natomiast musimy też starać się zdążyć zdobyć odpowiednią liczbę znaczników, by nie zostać na koniec z wieloma pustymi miejscami. To wszystko sprawia, że tempo gry nie jest zbyt szybkie – każdy z graczy jednak dość długo zastanawia się, która karta z dostępnych mu się najbardziej opłaci. Te 30 minut na pudełku raczej rozciąga się do 45-50 minut.
Gra zdecydowanie zyskuje w wariancie z trudniejszymi kartami z niebieską obwódką oraz wydarzeniami. Te ostatnie mocno podnoszą regrywalność, ponieważ w grze wykorzystujemy zaledwie 2 z 15. Wydarzenia to dodatkowe warunki, których spełnienie przyniesie więcej lub mniej punktów np. wakacje dadzą 4 punkty za każdy sektor, w którym jest przynajmniej 3 dzieci otoczonych dorosłymi, a samotna podróż odejmie nam 3 punkty za każdego zakochanego niebędącego w parze.
W „Boardingu” ekstremalnie rzadko zdarza się zapełnić pasażerami cały samolot. Zawsze ktoś przed nami podbierze nam kartę, albo po prostu te dostępne nam nie będą podchodzić w późniejszym etapie. Zdarza się też, że źle obliczymy sobie układ i po zabraniu karty okaże się, że jednak nie możemy go bez wyganiania już posadzonych pasażerów zrealizować. To sprawia, że wciąż ma się chęć na rewanż, na pobicie własnego rekordu.
Tu warto też wspomnieć o trybie solo, który ma 3 scenariusze. Różni się on nieznacznie od wariantu podstawowego – ot, nie płacimy voucherami za karty, ale używamy ich do usunięcia kart z rzędu, by pozyskać nowe. Vouchery tracimy też, gdy wypraszamy pasażerów. 2 vouchery można zdobyć za uzupełnienie całego sektora. Wygrywamy, jeżeli uda nam się spełnić 2 warunki zwycięstwa danego scenariusza, a przegrywamy, gdy zabraknie nam voucherów.
Warunki są dość wymagające np. posiadanie przynajmniej 3 sześcioosobowych grup turystów, biznesmenów i ekologów przy jednoczesnym ułożeniu 3 niesąsiadujących ze sobą par zakochanych. Co więcej liczba voucherów otrzymanych na starcie jest ograniczona – na poziomie łatwym mamy ich 6, ale na trudnym jedynie 2. Można się tu napocić, poprzeklinać, ale każda porażka motywuje do kolejnej gry. To świetny pasjans, doskonale relaksujący i pobudzający zarazem szare komórki.
Cechą „Boardingu”, która na pewno nie spodoba się większości graczy jest brak świadomej interakcji. Nie mamy wpływu na to, co robią inni gracze. Nie możemy popsuć ich planów. Gdyby nie fakt, że ze stołu znikają przez rywali karty i znaczniki, w zasadzie w ogóle nie czułoby się tu ich obecności. Taka już jednak przypadłość logicznych abstraktów – interakcji w takich grach praktycznie nie ma lub jest ona ograniczona jedynie do nieświadomego podbierania zasobów.
„Boarding” zdecydowanie trafił w nasz gust, pomimo słabej oprawy wizualnej i braku interakcji. Siadamy do niego z przyjemnością i wciąż testujemy różne drogi do zwycięstwa. Zdecydowanie będzie to dobry wybór dla graczy, którzy lubią gry z mechaniką odwzorowywania układów, tych, którzy lubią kombinować i tych, którzy mają ochotę na zabawę nie tylko w kilka osób, ale też i w samotności.
Boarding - ocena końcowa
-
5/10
-
10/10
-
4/10
-
10/10
-
9/10
Boarding - Podsumowanie
Dobra, logiczna gra abstrakcyjna o nieskomplikowanych zasadach, która raczej nieprędko się znudzi. Mimo surowego wykonania i braku interakcji radzimy dać jej szansę – ma fajny klimat, ciekawą mechanikę i nawet tryb solo.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz abstrakcyjne gry logiczne (np. „Azul”, „Sagradę”)
- szukasz gry z trybem solo
- zależy Ci na wysokiej regrywalności i niedużej losowości
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- minimalistyczne grafiki Cię odpychają
- brak interakcji oznacza dla Ciebie brak dobrej zabawy
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Nasza Księgarnia