Komputery zmieniły raz na zawsze nasz świat i dziś nie wyobrażamy sobie bez nich życia. Za to ich istnienie wyobraził sobie niemal sto lat temu Alan Turing, któremu zawdzięczamy nie tylko pomoc w złamaniu szyfru Enigmy, ale również podwaliny informatyki. Jego abstrakcyjny model maszyny do wykonywania algorytmów stał się inspiracją do stworzenia rewelacyjnej gry dedukcyjnej.
Koncepcja maszyny brytyjskiego matematyka była rewolucyjna. Urządzenie miało być uniwersalne i w zależności od przekazywanych mu na nieskończenie długich taśmach danych wejściowych miało wykonywać różne operacje matematyczne. To, co Turing opracował w teorii, wiele lat później znalazło swoje odbicie w pierwotnych komputerach pobierających dane ze specjalnych kart perforowanych. I to właśnie do takiego urządzenia nawiązuje gra Yoanna Leveta i Fabiena Gridela.
Turing Machine – zawartość
Jak przystało na grę ściśle dedukcyjną i opowiadającą o algorytmach oprawa wizualna jest absolutnie znikoma. Białe tła, zero ozdobnej grafiki, schludne opisy kart. Nawet pudełko jest białe, ale i ono urzeka za sprawą perforowanego tytułu (na zielono przebija spod spodu instrukcja!). Gdy pierwszy raz rozłożyłam „Turing Machine” na stole zachwyciłam się – ta gra serio wygląda jak prymitywny, nie wymagający elektryczności komputer. Cudowne dopasowanie do tematu.
Dla mnie, osoby o umyśle humanistycznym, sam projekt, który zawiera perforowane karty i weryfikatory, które udzielają nam odpowiedzi jest totalnym sztosem. Nie potrafię wyobrazić sobie nawet, jak tworzyło się te schematy, by to wszystko tak perfekcyjnie działało. Na moich kolegach informatykach nie zrobiło to już aż takiego wrażenia, ale też przyznali, że panowie projektanci odwalili dobrą robotę.
Jedyne, co w naszym przypadku się nie sprawdziło to pojemniczek na perforowane karty. Niby ma on pomóc w porządkowaniu kart i sprawniejszym dobieraniu, ale wygodniej nam się wyszukiwało tych kart, gdy leżały na stole.
Od razu warto wspomnieć, że choć w instrukcji znajdziecie 20 zagadek, to na stronie gry jest ich nieskończona ilość. Tym samym gra jest maksymalnie regrywalna, podobnie jak „Poszukiwanie Planety X”, do której nawiązuję bo ma bardzo podobny feeling.
Turing Machine – na czym polega gra
„Turing Machine” jest grą rywalizacyjną, której cel wydaje się prosty – każdy stara się w jak najmniejszej liczbie pytań odgadnąć trzycyfrowy kod złożony z cyfr od 1 do 5. Każda zagadka ma ustalone odgórnie weryfikatory, które udzielają odpowiedzi na jedno konkretne pytanie (np. czy jakaś cyfra w kodzie się powtarza, czy ich suma jest parzysta, czy niebieska cyfra jest większa od fioletowej itd.). W każdej rundzie gracze zapisują potajemnie kod, który następnie będą w czasie rzeczywistym testować, czyli sprawdzać w danym weryfikatorze.
Maksymalnie w rundzie można zadać 3 pytania, czyli skorzystać z trzech weryfikatorów (tych jest od 4 do 6 w zależności od poziomu trudności gry). By to zrobić dobieramy perforowane karty składające się na nasz kod i nakładamy jedna na drugą, a następnie przykładamy je do karty weryfikatora. W powstałym z kart kodu okienku pokaże się odpowiedź pozytywna lub negatywna. Te informacje odnotowujemy na swoich arkuszach, nie ujawniając oczywiście danych graczom.
Po każdej rundzie odbywa się głosowanie – jeśli ktoś jest pewny, że odgadł kod, może to sprawdzić. Jeśli mu się udało, wygrywa grę. Jeśli więcej osób w tym samym momencie również odgadło kod, wygrywa gracz, który zadał mniej pytań. Udzielenie złej odpowiedzi, wyklucza gracza z dalszej gry. Poza tym nie ma tu ograniczeń jeśli chodzi o czas rozgrywki.
Turing Machine – wrażenia
Przyznam bez bicia – trudno mi było czytając instrukcję zrozumieć, jak działają kryteria, których na kartach weryfikatorów jest zazwyczaj kilka. Bo o ile przykład, gdzie weryfikator podaje, czy suma wszystkich cyfr jest parzysta lub nie, jest oczywisty i za jednym pytaniem możemy wykluczyć drugą opcję, tak jak interpretować wyniki, gdzie jeden kod pasuje do kilku kryteriów? Skąd mamy wiedzieć, na które z nich odpowiada właśnie maszyna?
To jest już wyższy poziom jazdy. Grając musimy pamiętać, że każdy weryfikator zna odpowiedź tylko na jedno właściwe pytanie. Maszyna nie zna dobrego kodu, a jedynie wie, kiedy przypisane kryterium zostanie spełnione. Więc istotą tej gry jest bardzo uważne notowanie zdobytych informacji i nie wykluczanie zbyt szybko niektórych informacji. Wspomina się o tym nawet na końcu instrukcji. To tzw. paradoks X. Przykładowo sprawdzamy kod 151 z weryfikatorem sprawdzającym trzy kryteria: niebieski jest równy 1, żółty jest równy 1 lub fioletowy jest równy 1. Gdy prawidłowy kod wyniesie 111, a my sprawdzimy 151, otrzymamy błąd, bo jedynym kryterium, na które ta karta może dobrze odpowiedzieć jest „żółty równy 1”. Nie oznacza to, że niebieski i fioletowy nie będą równe jeden, ponieważ weryfikator nawet o nich „nie wie”. Są one ujęte na karcie wyłącznie dla czystej zmyłki ;-).
Próbowałam kilku podejść do wyższych poziomów trudności, gdzie właśnie często dochodzi się do paradoksu X i szybko się od tej zabawy odbiłam. Nie znajdowałam przyjemności w aż takim dedukowaniu, gubiłam się w notatkach i ciągle myliłam, co było frustrujące. Ale na szczęście, dzięki stronie, gdzie mogłam sama wybrać poziom trudności, doskonale bawiłam się na tych łatwiejszych i średnich poziomach. Ba, mimo kilku miesięcy z tą grą wciąż jestem nią oczarowana i lubię strzelić sobie szybką partyjkę. Przy czym serio, to gra z gatunku tych, które niekiedy dłużej się rozkłada niż gra, zwłaszcza w trybie solo ;-). Ale uwierzcie mi, te 10-15 minut główkowania jest bardzo sycące i można się i tak w tym czasie nieźle spocić.
„Turing Machine” jest przemyślaną i pozwalającą wprowadzić mózg na wysokie obroty grą dedukcyjną, która spodoba się miłośnikom łamania kodów i szyfrów, fanom analizowania i matematyki. Najczęściej w nią przegrywam grając z moim Grześkiem czy kolegami o ścisłych umysłach, ale nie ma to żadnego znaczenia. Nie przejmuję się, że odgadłam kod po większej liczbie prób niż inni, albo że coś przegapiłam i źle dobrałam jedną cyfrę, bo samo doświadczenie testowania kodu i analizy daje mi najwięcej frajdy. Ba, nawet fajnie słucha się później drogi analizowania kogoś innego.
To tytuł, który z pewnością świetnie edukuje i pozwala lepiej zrozumieć na czym polegają algorytmy. Nie jest to zabawa dla każdego – jeśli taka abstrakcyjna, goła forma odgadywania cyfr Was odpycha już w teorii, jeśli nie lubicie łamania szyfrów albo będziecie się wkurzać, że ktoś z Waszego grona będzie zawsze wygrywał (bo ma ku temu np. lepsze predyspozycje umysłowe) to nie macie po co sięgać po tę grę.
Mi chyba odrobinę bardziej odpowiada „Poszukiwanie Planety X” z uwagi na przystępniejszą formę i bardziej „jednoznaczne” wyniki, ale też nie odmówię partyjki w „Turing Machine”. W zasadzie jedyną wadą, jakiej można się tu doszukać jest nieistniejąca interakcja. Gra się tak samo z ludźmi, co bez nich, więc jeśli nie lubicie takich samograjków, to też radzę jednak pójść w stronę „Poszukiwania Planety X” lub „Niepożądanych Gości”.
Turing Machine - Ocena
-
10/10
-
10/10
-
2/10
-
8.5/10
-
8.5/10
Turing Machine
Brylant wśród gier dedukcyjnych! Obłędny projekt (te perforowane karty!), nieskończona regrywalność. Zabrakło jedynie większej interakcji. Choć przegrywam tu strasznie, to nadal UWIELBIAM!
Gra spodoba Ci się jeżeli:
- lubisz łamać kody
- masz ścisły umysł
- lubisz spokojne, wymagające koncentracji gry
Gra może Ci nie podejść jeżeli:
- nie lubisz analizy i zagadek umysłowych
- szukasz gry z dużą interakcją
- nie akceptujesz gier z aplikacją (tu strona wydawcy służy do generowania zagadek – w instrukcji jest ich tylko 20).
User Review
( vote)Grę do recenzji przekazało wydawnictwo Lucky Duck Games. Wydawca nie miał wpływu na treść i wyrażoną opinię.