Od pewnego czasu duńska marka klocków rozwija roślinną kolekcję. W jej skład wchodzi m.in. LEGO Orchidea – nieduży, ale przepiękny zestaw, który doskonale imituje prawdziwego kwiatka w doniczce.
Nigdy nie miałam ręki do roślin. Usycha mi wszystko – kaktusy, a nawet mech w słoiczku. To fatum przełamuje tylko jeden storczyk, podarowany mi kiedyś przez kolegę. Obstawiam, że jest zaczarowany, bo choć nie podlewam go ani trochę, to umiera i zmartwychwstaje okresowo, za każdym razem budząc tym moje zdziwienie. Jeśli chodzi o klocki LEGO, to nie jesteśmy z Grześkiem jakimiś ogromnymi fanami. Jakoś tak wyszło, że swoje pierwsze zestawy zakupiliśmy dopiero będąc grubo po trzydziestce, choć nie raz wzdychaliśmy do konkretnych setów. Zazwyczaj po prostu wygrywał pragmatyzm i fakt, że w naszym mieszkaniu nie ma już po prostu miejsca na kolejny gadżet.
Równiutko w pierwszy dzień wiosny otrzymałam jednak z księgarni TaniaKsiazka.pl coś, co na nowo zapaliło we mnie iskrę budowniczego. LEGO: Orchidea to zestaw, który wchodzi w skład całkiem świeżej, roślinnej kolekcji. Ta może nie została stworzona z myślą tylko o kobietach, bo w końcu wśród panów też są ogrodnicy, ale jest w niej coś takiego, co na pewno chwyci dziewczyny za serducha. Bo umówmy się, większość zestawów LEGO to sety mocno zakorzenione w popkulturze, modele pojazdów czy budynków. Jasne, ja sama jestem geekiem i wierzę, że są babeczki, które dadzą się pokroić i za model DeLoreana czy maszyny do pisania. Ale powiedzmy sobie szczerze – nie ma dziewczyny, która po prostu nie lubi kwiatów.
LEGO: Orchidea – co w pudełku?
Na pewno nie jest to duży zestaw, ale też całkowicie wart swoich pieniędzy. Ba, powiedziałabym, że jest on nawet jednym z tańszych w ofercie LEGO dedykowanej dorosłym (oczywiście te 18+ na pudełku to tylko sugestia, nastolatki też poradzą sobie z tym setem). W środku znajdziemy 4 woreczki, które razem zawierają 608 elementów oraz 62-stronicową instrukcję.
LEGO: Orchidea – nie układałaś nigdy LEGO? Spokojnie, poradzisz sobie!
Układanie klocków nie jest żadną filozofią. Otwierasz pierwszy woreczek, szukasz elementu wskazanego przez instrukcję i łączysz go w sposób pokazany na ilustracji. I tak krok za krokiem powiększasz model! Ja absolutnie uwielbiam zawsze początek układania, gdy tworzymy szkielet samej konstrukcji. W tym przypadku pierwszy woreczek stanowi trzon doniczki.
Na tym etapie baza równie dobrze mogłaby być jakimś fragmentem statku kosmicznego! Ten woreczek zajął mi równo 35 minut, ale gdybym była uważniejsza, to poszłoby sprawniej. Niestety rozochocona układaniem nie przyjrzałam się dokładnie instrukcji i kilka walców włożyłam odwrotnie w prostopadłościany. Dopiero w momencie łączenia z sobą kół i przyczepiana do nich pionowych łączników okazało się, że coś tu nie gra ;-). Tak więc powinnam na wstępie napisać „Układanie klocków nie jest żadną filozofią, ALE przyglądaj się dokładnie instrukcji”.
Obudowa, czyli woreczek nr 2, zajęła mi już bez żadnych przeszkód 17 minut. Teraz rzeczywiście to, co trzymałam w dłoniach zaczęło przypominać tradycyjną doniczkę. Kolor wypłowiałego indygo będzie pasował zarówno do jasnych wnętrz domowych jak i ciemniejszych, które panują często w biurach.
Najwięcej czasu bo równo godzinę zajęły mi elementy łodyg i liści. Tu również od razu przestrzegam, by zwracać szczególną uwagę na kierunek poszczególnych łodyżek bo i tu nie raz zdarzyło mi się, że połączyłam je z sobą wyginając nie w tę stronę i musiałam potem poprawiać. Bardzo fajnie wyglądają tu malutkie pączki i końcówki łodyżek. No i te korzenie, które wystają poza doniczkę! Jedyne, czego żałuję to tego, że liście wyglądają świetnie tylko od góry – od dołu nie są już takie jednolite, jak każdy spód klocka i przez to pod pewnym kątem gdzieś znika ta iluzja, że spoglądamy na żywy kwiatek.
No i właśnie – kwiaty, czyli woreczek czwarty, to zwieńczenie całego wysiłku. Po 30 minutach zabawy w tworzenie płatków, byłam zachwycona efektem końcowym. Jako ciekawostkę dorzucę, że do fragmentów kwiatów użyto rączek minifigurek oraz tarcz z serii Castle Line z 1995 roku :-). Zaskoczył mnie także finał – klocki imitujące ziemię po prostu rzuca się luźno do doniczki! Cała konstrukcja zajęła mi mniej niż 2,5 godziny zatem jest to zestaw, który można spokojnie ukończyć za jednym posiedzeniem.
LEGO: Orchidea – czy warto?
Bez wątpienia tak! LEGO: Orchidea po złożeniu ma 39 cm wysokości i umieszczona na parapecie z daleka naprawdę przypomina prawdziwą roślinę. Mi sprawiła kupę frajdy, a dodatkowo cieszy mnie fakt, że nie będę musiała jej podlewać, by napawać się jej pięknem przez cały rok! Co więcej, gdy znudzi mi się taki układ kwiatków, bardzo łatwo mogę je zamienić miejscami.
Ten zestaw może być świetnym wprowadzeniem do świata LEGO – z pewnością ucieszy mamy, dziewczyny, żony, koleżanki i siostry – zwłaszcza takie, które na co dzień w ogóle nie układają klocków i nawet nie spodziewają się, że da się z nich zbudować kwiatka. Uniwersalny temat sprawia, że taki zestaw można podarować na prezent z okazji urodzin czy imienin – przetrwa on znacznie dłużej niż żywa roślina, a dodatkowo da obdarowanej osobie dużo przyjemności z samego układania.
Klocki otrzymałam na własność z księgarni TaniaKsiażka.pl. Księgarnia nie miała wpływu na treść i wyrażoną opinię.