Pieseły to najlepsi przyjaciele człowieka, a to jest zdecydowanie Najlepsza gra o psach w jaką zagracie. Jeżeli lubicie karcianki z mechaniką zbierania zestawów o lekkich i przyjemnych zasadach to koniecznie zapoznajcie się z poniższą recenzją!
Jak pamiętacie w ubiegłym roku furorę w naszym domu (i domach wielu innych graczy) zrobiła „Najlepsza gra o kotach”. Ta adaptacja cyfrowej karcianki „Cat Lady” była doskonałą grą familijną. Wbrew pozorom „Najlepsza gra o psach” nie jest ani kontynuacją tamtego tytułu ani nawet nie pochodzi od tych samych autorów. Wspólny jest oczywiście temat zwierząt, ale to dwie zupełnie różne pozycje. Powiem Wam uczciwie, że gdy tylko FoxGames zapowiedziało ten tytuł w sekundę później objęłam go patronatem. W końcu pieseły to moja miłość i bardzo pragnęłam, by w portfolio tego wydawcy pojawiła się dla psiarzy równie wspaniała alternatywa. I miałam bardzo dobrego nosa!
Najlepsza gra o psach – na czym polega rozgrywka?
Każdy z graczy startuje z 3 kartami na ręce. Karty po jednej stronie przedstawiają psy o różnych rasach, po drugiej kości. W grze wcielamy się w psich opiekunów, którzy zapraszają piesełki do swoich ogródków, a te w ramach podziękowania wykonują w nich sztuczki i zakopują kości, które pełnią tu rolę punktów. Każda karta ma numer oraz symbol. Najpierw zagrywamy równocześnie po 1 karcie z ręki. Gracz, który zagrał kartę z najwyższym numerem rozpoczyna swoją turę. Ta jest prosta – zagrany piesek ląduje w ogródku gracza, wykonuje sztuczkę, czyli to, o czym mówi górny opis karty, a następnie dobiera na rękę dowolną kartę z psiego parku, czyli odkrytego rzędu kart.
Następnie swoją turę wykonuje osoba, która zagrała drugą najwyższą kartę itd. Ponieważ w parku znajduje się zawsze tyle kart, co graczy plus jeden, ostatnia osoba otrzymuje 2 karty psów – jedną na rękę, a drugą od razu do ogródka, lecz w tym drugim przypadku ów karta nie wykonuje sztuczki.
Sztuczek jest kilka rodzajów. Zakopywanie kości oznacza, że dobieramy z talii daną liczbę kart i wkładamy pod daną rasę tak, by kość pokazywała wartość 1. Są też sztuczki, które pozwalają nam kości obracać o 90-stopni (mamy 4 boki karty, czyli 1-2-5-10 punktów), przenosić między rasami lub dobierać karty psów. Główny twist polega na tym, że w opisach sztuczek nie występują liczby, a jedynie symbole, które odzwierciedlają liczbę kart danej rasy w swoim ogródku. To znaczy, że im więcej psów danego typu będziemy mieli, tym nasze sztuczki będą efektywniejsze.
Gdy skończą się nam karty w psim parku rozgrywana jest ostatnia runda. Wtedy też należy wykonać tzw. sztuczki finałowe, czyli jednorazowe, przyporządkowane do danej rasy bonusy, które pozwalają wykręcić jeszcze lepszy wynik. Finalnie wygrywa osoba, która zakopała kości o sumarycznie największej wartości. Dokładne zasady możecie obejrzeć na powyższym wideo.
Najlepsza gra o psach – dlaczego ją pokochacie?
Po pierwsze gra się świetnie skaluje. Bez względu na to, czy będziecie grać w parze czy w pięć osób, rozgrywka przebiega identycznie – różni się jedynie jej czas. I tu od razu powiem tak – czas gry można sobie płynnie regulować dokładając lub usuwając karty z talii. My np. w ogóle nie usuwamy żadnych kart, bo lubimy mieć dużo psów w swoich ogródkach i wykręcać większe kombosy ;-). Nie ma tu za wiele interakcji, ale i tak jest ona w moim odczuciu większa, niż w „Najlepszej grze o kotach” – chodzi tu głównie o kolejność rozgrywania tury, która ma dość duże znaczenie dla całej strategii. No i jest jeszcze karta Corgich, która rozlicza bonus finałowy w zależności od liczby kart tej rasy u innych graczy.
Druga sprawa to sama przyjemność z gry. Może się w teorii wydawać, że nie ma tu za wiele dróg do zwycięstwa, ale w tej grze naprawdę można sporo pokombinować. Cały czas musimy rozważać w jakiej kolejności zagrywać psy z ręki, by zbudować sobie jak najlepszy łańcuszek. Równocześnie musimy pamiętać o tym, by dobierać nowe karty pasujące do naszej strategii, a nie będzie to łatwe, jeżeli zagramy psa z niskim numerem, bo wtedy większa szansa na to, że rywale podbiorą nam upatrzone pieseły. Z drugiej strony zawsze ostatnia osoba otrzymuje 2 pieski, więc też nic straconego! Nie ma co tutaj się na pewno rozwarstwiać tzn. celować w wiele ras, bo im więcej kart jednego gatunku, tym więcej rzeczy możemy zrobić np. obrócić 3 karty zamiast 1. Zawsze na uwadze trzeba mieć także bonusy finałowe, które pozwalają osiągnąć sporo korzyści, o ile doprowadzimy w ogóle do tego, by się one odpaliły (np. szpice pozwolą nam obrócić kość, ale tylko za każde zakopane przez nich 3 kości, a maltańczyki mogą obrócić dwa razy tyle kości, ile zakopały szpice).
Bardzo spodobała nam się lekkość tej gry, taki wakacyjny, ciepły klimat i w zasadzie całkowity brak negatywnej interakcji. Jasne, rywalizujemy ze sobą na punkty, ale nie przeszkadzamy sobie nawzajem w sposób bezpośredni, co najwyżej przez dobieranie kart, które widzimy, że ktoś zbiera. Przez ostatnie dwa tygodnie graliśmy w pieseły każdego dnia i nie zdarzyło się, by ktoś powiedział „łe, nie, może w coś innego”… To przemyślana pozycja, której w naszym odczuciu zupełnie niczego nie brakuje. Sprawdzi się jako pozycja familijna, integracyjna, a nawet imprezowa, bo nie wymaga jakiegoś super mocnego skupienia.
Najlepsza gra o psach – co jeszcze warto wiedzieć?
Ze zdziwieniem zauważyłam, że nie wszystkim podoba się stylistyka tej gry. Rozumiem jeszcze zarzuty, że niektóre rasy nie są tu oddane w realistyczny sposób. Sama np. zdziwiłam się na widok labradorów czy huskich, ale część osób nazywa ten tytuł wręcz brzydkim. Zupełnie nie potrafię się z tym zgodzić. Widać tu wyraźną inspirację japońskimi komiksami i animacjami – ten akwarelowy, nieco odrealniony sznyt podkreśla ciepłą i wesołą naturę psiaków. Pewnie niektórzy wolą takie bardziej realistyczne grafiki, ale nam bardzo się ta oprawa podoba. Szkoda jedynie, że nie ma w talii kundelków lub jack russel terrierów :D
Nie od razu każdy też potrafi załapać symbolikę kart. Niby jest ona bardzo logiczna, ale w pierwszych partiach np. moi rodzice ciągle się upewniali, że dobrze rozumieją, że o to kółeczko tutaj, to znaczy 2, bo mają 2 karty danego typu. Z drugiej strony może to być fajna opcja do wspomagania nauki liczenia u dzieci.
Podsumowując – moim zdaniem, „Najlepsza gra o psach” w zupełności wyczerpała moje oczekiwania. Nie jest to żadna kalka „Najlepszej gry o kotach”, ale pełnoprawna, wciągająca i relaksująca karcianka, którą każdy miłośnik piesełków po prostu musi mieć w swojej kolekcji. Oryginalna mechanika, proste zasady i świetna skalowalność – nie potrafię znaleźć tu niczego, co byłoby w stanie kogoś mocno odrzucić. Warto spróbować nawet wtedy, gdy z dwojga czworonogów woli się koty :-).
Najlepsza gra o psach - ocena końcowa
-
8/10
-
9/10
-
7/10
-
9/10
-
9/10
Najlepsza gra o psach - Podsumowanie
Kochasz pieski? Lubisz proste gry dające dużo satysfakcji? Najlepsza gra o psach będzie świetnym wyborem! To super regrywalna, urocza i łatwa do wytłumaczenia gra, która dodatkowo bardzo dobrze skaluje się bez względu na liczbę graczy.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- jesteś psim miłośnikiem
- lubisz gry o zbieraniu zestawów
- szukasz dynamicznej i niedługiej rozgrywki (od 20-30 minut)
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- bardzo, ale to bardzo nie lubisz zbierania zestawów
- szukasz karcianki z mocną negatywną interakcją
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu FoxGames