Piękne wzgórza, uprawa kakao, ziemniaków, kukurydzy i do tego mnóstwo lam. Brzmi jak kawałek raju na Ziemi? Cóż, nawet jeśli tak nie uważasz to i tak warto, byś poznał najnowszą grę logiczną Phila Walkera-Hardinga – autora doskonałego „Parku Niedźwiedzi”.
Będąc miłośnikiem gier familijnych nie sposób nie natknąć się na którąś z gier Walkera-Hardinga. Jeśli nie będzie to mój kochany „Park Niedźwiedzi” to być może „Kakao” albo „Chatka z piernika”. Budowanie własnego zoo z misiami uważam za sztandarowy przykład dobrze skrojonej i regrywalnej gry rodzinnej. Często do niego wracamy, więc, gdy Lacerta zdradziła nam plan wydania „Lamalandu” ucieszyłam się, że będę mogła objąć patronatem medialnym jego najnowszą pozycję. Tym bardziej, że przecież też dotyczyła zwierzątek, a konkretniej uroczych lam.
Na pierwszy rzut oka obie te gry mają pewne punkty wspólne – tetrisowe kafelki, kwadratowe plansze startowe, a także mechanikę, w której przykrywamy kafelkami znaczniki, by pozyskać konkretne dobra. Na tym jednak ów podobieństwa się kończą, co jest oczywiście dobrą wiadomością dla graczy szukających w „Lamalandzie” powiewu świeżości.
Lamaland – na czym polega gra?
W „Lamalandzie” wcielamy się w rolnika, który zebranymi plonami karmi lamy. Te zwierzaki dostarczą nam na koniec gry punkty zwycięstwa, podobnie jak zrealizowane cele. W każdej grze losujemy aż 7 celów wspólnych. Otrzymamy za nie punkty jednak tylko wtedy, gdy wcześniej je zarezerwujemy, czyli położymy nasze żetony gracza na wybranej karcie celu, a ponieważ do dyspozycji mamy tylko 4 żetony, to wniosek jest prosty – trzeba rozsądnie wybierać zadania. Na szczęście w trakcie rozgrywki da się zmienić cel, ale musimy pamiętać, że każda karta mieści ograniczoną liczbę żetonów (3 w grze czteroosobowej i 2 w dwuosobowej).
Zaczynamy posiadając płytkę startową (duża kwadratowa) oraz kilka monet. W swoim ruchu zawsze dobieramy jeden żeton terenu z dowolnego stosu i do wyboru mamy dwie możliwości. Albo poszerzamy swoją posesję, czyli dokładamy taki żeton na płasko, tak, by stykał się przynajmniej jednym bokiem z wcześniejszymi, a następnie jeśli rezerwujemy kartę celu (nawet jeśli nie spełniamy aktualnie jej warunku!), albo układamy kafelek na wierzchu naszego pola, w taki sposób, by zakrywał on teren bez żadnych dziur pod spodem. W grze mamy do dyspozycji 3 żetony podpór, które możemy wykorzystać by załatać ewentualne luki. Warto podkreślić, że nie można tu tego samego kafla terenu położyć na identycznym (tak byłoby zbyt prosto ;-).
Symbole, które przykryjemy poprzez dołożenie kafelka terenu dają nam natychmiastowe premie. Pozyskujemy stosowną liczbę kukurydzy, kakao, ziemniaków czy monet, a w przypadku zakrycia symbolu wioski wybieramy jednego z 5 mieszkańców. Mieszkańcy zapewniają dodatkowe profity w trakcie gry (np. pozwalają wymieniać plony na monety). Bez względu, na którą z opcji się zdecydowaliśmy na koniec ruchu możemy nakarmić jedną lamę. Każda lama pochłania 4 plony jednego typu. Gdy odrzucimy np. 4 ziemniaki, układamy pionek lamy na dowolnym pustym polu na naszym terenie oraz zdobywamy najbardziej wartościową kartę lamy ze stosu (im wcześniej je nakarmimy, tym więcej punktów otrzymamy).
Gra kończy się wtedy, gdy pozostanie tylko 1 rodzaj lam lub łącznie 4 żetony terenu. Na koniec podliczamy punkty za zdobyte lamy, cele, monetki i plony.
Lamaland – wymagające puzzle
Pierwsza moja myśl po otwarciu pudełka – ależ te lamy są piękne! Kocham zwierzęce meeple, a tu jeszcze w ramach przedsprzedaży Lacerta podarowała graczom urocze naklejki. Cała oprawa jest właściwa stylowi Klemensa Franza – można ją lubić lub nienawidzić ;-). Mi ten minimalizm i specyficzny dobór naturalnych barw zupełnie nie przeszkadza, ale na pewno nie powiedziałabym, że jest to najładniejsza gra tego ilustratora. Natomiast tak zupełnie obiektywnie – gra ma wyraźną symbolikę oraz jest całkowicie pozbawiona tekstu przez co da się w nią zagrać w mieszanym językowo towarzystwie. Jest tu dość dużo ikonek, ale instrukcja ładnie wszystko tłumaczy i po paru rozgrywkach przestaje się do niej zerkać.
Zasad jest odrobinę więcej niż w „Parku Niedźwiedzi” i na pewno gra wymaga większego skupienia, ponieważ raz, że musimy tu myśleć przestrzennie (jak tu położyć kafelek, by zakryć więcej symboli, jak powiększyć teren, by nie było luk, gdzie postawić lamę, by za chwilę nam nie przeszkadzała), a dwa, że mamy więcej swobody w realizowaniu celów. A te dzielą się niejako na dwie grupy. Są tu cele, które punktują za zdobycie określonych lam, monet i mieszkańców np. 4 kart lam karmionych kakao lub najwięcej monet wśród graczy oraz zadania związane z ułożeniem lam na pastwiskach (np. co najmniej 3 lamy na 3 poziomie, 2 lamy oddalone od siebie o przynajmniej 11 pól itd.). I wcale nie jest tak, że jedna grupa jest łatwiejsza do zrobienia niż inna!
Siłą „Lamalandu” jest to, że musimy na bieżąco weryfikować swoje możliwości, by nie zostać z ręką w nocniku. Nie martwcie się, jeżeli w pierwszej grze nie zrobicie żadnego celu, albo tylko jeden z czterech. W miarę postępów w grach będziecie uczyć się planowania. Nie rzadko w trakcie rozgrywki okaże się, że warto zmienić swoją strategię i zarezerwować inny, mniej punktowany cel. Choć reguły gry jak widzicie powyżej są relatywnie proste, to „Lamaland” jest w istocie dość wymagającą łamigłówką. Taką, która pięknie się rozwija przy głębszym poznaniu. Fajnie, że możemy tu stopniować sobie poziom trudności. Na początku lub w ogóle z młodszymi dziećmi można grać bez kart celów, później z kolei, możemy dołożyć złote, czyli trudniejsze karty zadań, a dla prawdziwych mistrzów jest tu wariant, gdzie lamę należy położyć na właśnie dołożonym kafelku (oj ależ to potrafi napsuć krwi! :D).
Lamaland – co jeszcze warto wiedzieć?
Poziom interakcji jest podobny do tego z „Parku Niedźwiedzi” – rywale raczej nieświadomie podbierają nam upatrzone wcześniej kafelki terenu. Do tego dochodzi jeszcze zajmowanie miejsca na kartach celu – tu faktycznie bardziej czuć, że nie jesteśmy sami przy stole i że jeżeli źle obstawimy kartę, to czasami będziemy musieli czekać, czy ktoś inny nie zwolni nam pola. Jak na grę logiczną to myślę, że jest akurat optymalnie.
Nie wszystkim może zaś podobać się to, że nie ma tu opcji rezerwowania płytek terenu i zostawiania ich sobie na później. To sprawia, że czasami musimy długo czekać na płytkę, która by nam w zupełności odpowiadała w tym jednym, akuratnym momencie. Oczywiście nie ma tu opcji, żeby nic nie dało się zrobić, bo jak nie zakryjemy pola to przynajmniej je powiększamy i budujemy bazę pod kolejny ruch. Mimo to w „Lamalandzie” przestoje się zdarzają, zwłaszcza przy grze czteroosobowej i na pewno nie jest to tak dynamiczna pozycja jak inne gry tego autora.
Co nie oznacza, że rozgrywka się dłuży. Powiedziałabym, że nawet na odwrót. Płytki mają tendencję do kończenia się akurat w chwili, gdy wyszedłby nam piękny combos finałowy :D. Te 45 minut upływa w mgnieniu oka.
Jeżeli chodzi o skalowalność, wyraźnie ciekawiej i trudniej gra się w cztery osoby niż w dwójkę czy trójkę, a to z tego powodu, że karta celu nie mieści znaczników 4 graczy. Do tego lamy szybciej znikają, a w trakcie jednej rundy znika więcej płytek terenu. Więcej więc w takiej grze atmosfery wyścigu i rywalizacji.
Malkontenci mogą narzekać na brak jakiejkolwiek wypraski. Wszystkie elementy leżą w pudełku w woreczkach strunowych, które mogłyby być ociupinkę większe, bo układanie w nich kafli terenu bywa kłopotliwe. Sam proces przygotowania rozgrywki również zajmuje parę minut, choć z pomocą wszystkich graczy nie jest to wcale dramatyczne ;-).
Lamaland – Podsumowanie
„Lamaland” ujmuje trafnym dopasowaniem mechaniki do tematu. Nie trzeba się specjalnie wysilać, by poczuć, że faktycznie jak ten rolnik kształtujemy swój pagórek, zbieramy plony i karmimy nimi lamy, które później dumnie się wypasają. Podoba mi się trójwymiarowy charakter puzzli, to, że czasem chwyta się płytkę z pewnością siebie, by za chwilę stwierdzić, że o cholerka, jednak ona nie pasuje, po kiego grzyba brałam. Lubię to ściganie się na cele i fakt, że mimo prostych zasad rozgrywka jest bardzo syta.
Z drugiej strony to też nie jest gra, do której zawsze bez względu na nastrój zasiądę z ochotą, bo wiem, że wymaga ona od wszystkich graczy większego zaangażowania niż chociażby ów wspomniany już tu wielokrotnie „Park Niedźwiedzi”. Do „Lamalandu” muszę się po prostu czuć wypoczęta :-). Podsumowując to bardzo dobrze zaprojektowana, ciekawa pozycja dla fanów układanek.
Lamaland - Ocena końcowa
-
9/10
-
9/10
-
8/10
-
8/10
-
8/10
Lamaland - Podsumowanie
Regrywalna, interesująca gra logiczna wymagająca dobrego planowania przestrzennego. Mechanicznie fajnie zgrywa się z tematem. Bardziej wymagająca od „Parku Niedźwiedzi”, ale nadal mieszcząca się w kategorii przystępnej gry familijnej. No i lamy, kurde, lamy są super!
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz kafelkowe układanki
- zależy Ci na głębokim kombinowaniu
- szukasz gry o różnym poziomie trudności
- lubisz tematykę rolniczą
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- duża liczba celów do wykonania Cię przytłacza
- nie lubisz braku oczywistej negatywnej interakcji
- szukasz lekkiej pozycji, która nie wymaga dużego skupienia (spróbuj „Park Niedźwiedzi”)
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Lacerta
Sprawdź nasze pozostałe patronaty medialne