„Ekosystem” wydany w Polsce w 2022 roku z miejsca podbił serca fanów karcianek z draftem. Pod koniec 2023 roku ukazał się jego sequel – również ilustrowany przez Martynę Szpil. Tym razem zamiast leśnego środowiska gracze schodzą pod wodę.
Choć minął już rok, ja wciąż uwielbiam zasiadać do pierwszego „Ekosystemu”. To nie tylko piękna gra, ale też lekka i zarazem dająca dużo satysfakcji z układania kart – osobiście jedna z naszych rodzinnych topek jeśli chodzi o tytuły wydawnictwa Nasza Księgarnia. Więc widząc zapowiedź sequelu Matta Simpsona napaliłam się na niego jak płetwal na plankton. Czy słusznie?
Ekosystem 2 vs Ekosystem 1
„Ekosystem 2: Rafa koralowa” jak sama nazwa wskazuje rozgrywa się w wodnym środowisku. Bałam się, że będzie to tylko kosmetyka, ale na szczęście twórca nie zrobił klona swojego hitu. Bazowa mechanika oczywiście pozostała – mówimy zatem o grze draftu, w której każdy z graczy układa z kart prostokąt o polu 5×4 karty, próbując wymaksować jak najwięcej punktów. Poza tym jednak, że każda z kart punktuje w określony sposób (tak jak ma to miejsce w jedynce), nowością jest przyporządkowanie ich do jednej z trzech grup. Na koniec otrzymuje się bonus o równowartości najniższej sumie punktów jednej z tych grup.
Mechanizm ten zastąpił luki w środowisku, które w „Ekosystemie” przynosiły ujemne lub dodatnie punkty. Z jednej strony fajnie, że twórca wpadł na coś świeżego, z drugiej jednak zniknęło z gry to poczucie, że celem jest zbudowanie jak najbardziej różnorodnego środowiska. Ta nowa zasada nie ma niestety odzwierciedlenia w klimacie – ot, dodatkowe ikonki, na które się spogląda, ale nie w kontekście tej końcowej sumy grup (bo tu naprawdę za długo obliczałoby się w głowie, która grupa daje aktualnie ile punktów, by coś zbalansować), co w kontekście celów poszczególnych kart. Osobiście jestem zdania, że luki były sensowniejsze i łatwiej „policzalne” w trakcie gry.
A jak wypadają same karty? Mamy tu ponownie 11 różnych gatunków i kilka jest identycznych jak poprzednio – plankton to wilki z jedynki, żółwik to jeleń, a granik punktuje jak pszczoła. Cała reszta to albo lekkie wariacje na temat poprzednich celów (np. mamy ośmiornicę, która niczym zając pozwala przestawić 2 karty lub 1 miejscami, ale zamiast 1 punktu, daje aż 3), albo zupełne nowości. I tak mamy tu na przykład koralowca, który daje 3 punkty tylko jeśli znajdzie się w najniższym rzędzie. Jest też rekin, który daje 2 punkty za każdy niebieski symbol w tym samym rzędzie i tej samej kolumnie co on. Murena daje aż 4 punkty za sąsiedni niebieski symbol, ale tylko jeżeli sama styka się z koralowcem. Bardzo ciekawy jest też wieloryb, który na końcu gry połyka 1 kartę z nim sąsiadującą, ale za to daje 2 punkty za każdy kryl w ekosystemie.
To w teorii brzmi naprawdę dobrze, ale w praktyce już tak różowo nie jest z dwóch powodów. Po pierwsze, te zależności nie są tak logiczne jak w pierwszej części, a do tego niektóre karty mają spapraną ikonografię. Mam tu na myśli np. ikony krylu i plankonu – do dzisiaj nie umiem zapamiętać, która oznacza jaki gatunek i nawet po kilkunastu rozgrywkach wciąż muszę zaglądać do karty pomocy. To jednak można przeboleć. Gorzej, że z gry na grę coraz bardziej miałam wrażenie, że moje układy zaczynają wyglądać do siebie zbyt podobnie. Koralowce na dole, przy nich murena, przy nich granik, a obok niego kryl. A skoro już kładę jeden kryl, to staram się dobić do 3 obok siebie, by zgarnąć najwięcej punktów. Plankton w narożnikach, opcjonalnie ośmiornica gdzieś i tyle. Na końcu draftu najczęściej zostają wieloryby, których nikt nie chce, więc ponownie – trzeba je gdzieś wbić w miejsce, które najmniej nam popsuje strategię.
Ekosystem 2 – polskie rozszerzenie, czyli o kartach celów i wraków
Ta średnia regrywalność doskwierała mi do momentu, gdy nie zaczęłam grać z dodatkowymi kartami i zasadami zaprojektowanymi przez Grześka Stawickiego. To właśnie one polepszyły bowiem doznania z gry (dzięki Ci Grzesiu! :-)). Karty celów to tajne układy zawierające 4 ikony grup oraz kartę ośmiornicy lub żółwia rozmieszczone w odpowiednich miejscach. Te ostatnie dają dodatkowe 5 punktów, jeśli znajdą się w dokładnie tym samym położeniu. Te pierwsze zaś zapunktują od 1 do 10 punktów w zależności, ile ikonek znajdzie się na właściwych miejscach. Proste w teorii, ale w praktyce skłania nas do innego planowania i wybierania kart, co przynosi pożądaną świeżość między rozgrywkami.
Jeśli zaś chodzi o wraki, to rozszerzenie wprowadza do gry jednorazową opcję wymiany jednej ze swoich kart z ręki, na jedną z dwóch kart odkrytych na środku stołu. To rozwiązanie powinno pomóc osobom, które ogólnie narzekają na sam draft – zyskują tu bowiem ociupinkę więcej możliwości. Ot, raczej drobiazg, który mi akurat nie robi różnicy, ale zawsze lepiej, że jest coś ekstra. Każde z tych rozszerzeń można włączyć do gry oddzielnie lub używać ich razem.
Wrażenia z gry
Szczerze liczyłam na to, że druga część, jako ta bardziej rozwinięta spodoba mi się bardziej niż pierwowzór, ale tak się nie stało. Tylko, że to bardzo subiektywna kwestia. Bo „Ekosystem” był w moim odczuciu grą bliską perfekcji. Brakowało mi w nim trybu solo, który dwójka dostarczyła i to swoją drogą w naprawdę niezły sposób (w trybie tym układamy normalnie swój układ + wybieramy karty dla wirtualnego przeciwnika, tak by stworzyć mu najmniej punktowany ekosystem). „Ekosystem 2” dodał ikony grup i w/w rozszerzenia, ale czy serio gra się przez to lepiej? Mi wręcz przeciwnie.
Może to kwestia samego designu – zarówno tych nieszczęsnych ikon, jak i trochę sztucznej kolorystyki? Zapewne pani Martyna chciała ukazać różnobarwny świat oceanu i zdaję sobie sprawę, że było to trudne zadanie, ale efekt końcowy wypadł bardziej plastikowo niż w uroczej, kojącej wręcz oczy odsłonie.
A może i kwestia większych oczekiwań? Jako fanka liczyłam na to, że gra mnie znowu powali, a nie było efektu wow. I nie dlatego, że gra jest źle zaprojektowana. Po prostu miała wysoko postawioną poprzeczkę i jej nie przeskoczyła.
Pytanie zatem brzmi, czy warto ją kupić? Wyjątkowo w tej kwestii musicie zdać się na własne wyczucie. Ja wolę las niż wodę i uwielbiam prostotę w grach. Mało gram solo, więc dla ludzi o podobnym guście polecałabym jednak część pierwszą. „Ekosystem 2” może z kolei przekonać do siebie graczy, którzy chcą mieć tryb solo oraz lubią morski klimat. A czy mając część pierwszą warto brać „Rafę koralową”? Niekoniecznie. Ostateczne doznania są bardzo podobne i choć gry się od siebie nieco różnią, to moim zdaniem nie aż na tyle, by posiadać je obie.
Ekosystem 2
-
7/10
-
7.5/10
-
8/10
-
8/10
-
9/10
Ekosystem 2 - Podsumowanie
Sequele albo zmiatają z planszy, albo wywołują obojętność. Mnie tu nic nie zmiotło niestety, choć jako fanka pierwszej części miałam też wysokie oczekiwania co z pewnością zaburza mój osąd. To przyzwoita pozycja z nieco bardziej skomplikowaną mechaniką od pierwowzoru, ale czy przez to lepszą? Moje serduszko zostaje jednak w lesie.
Gra może Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz motywy morskie
- szukasz zbalansowanej gry dla 1-6 graczy
- lubisz draft i abstrakty logiczne
User Review
( votes)Grę otrzymałam bezpłatnie od Naszej Księgarni. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść i wyrażoną opinię.