Odszedłeś tylko na chwilę, by porozmawiać z porucznikiem, a ten rekrut-sierota znów narobił bałaganu! Teraz czeka Cię ciężka praca przy sortowaniu zdjęć - czy dostrzeżesz wszystkie różnice zanim zrobią to pozostali detektywi?
Ten tytuł zapowiadaliśmy Wam już w kwietniu mocno ostrząc sobie na niego zęby. Jako największa na świecie fanka Sherlocka Holmesa byłam niesamowicie podekscytowana możliwością zagrania w kolejny po „Sherlocku” od Granny tytuł nawiązujący do imienia mojego ulubionego detektywa. „Sherlook” to sprytne połączenie imienia bohatera powieści Arthura C. Doyle’a z czasownikiem „patrzeć”. Sprytne dlatego, że główna mechanika tego tytułu bazuje właśnie na obserwacji.
Sherlook – co w pudełku?
W pudełku „Sherlooka” znajdziemy trzy rodzaje elementów. Największe są tutaj dwustronne karty przedstawiające miejsce zbrodni, czyli charakterystyczny, kredowy obrys ludzkiego ciała i mnóstwo materiałów dowodowych. Pojedyncza karta ma wielkość czterech standardowych kart do gry dzięki czemu całość jest czytelna na tyle, że nie trzeba stukać się głowami z innymi graczami pochylając się nad stołem. Ilustracje tylko pozornie są do siebie podobne – diabeł tkwi w szczegółach. Tu może nam brakować jakiegoś elementu, tam zastąpi go jakiś inny. Tu postać ma dorysowaną kropkę na nosie, a tam pionek ma inny kolor… Każda z 40 kart różni się od innej przynajmniej jednym szczegółem, ale są też i takie, które mają nawet 5 różnic.
Największą radochę sprawiły nam jednak żółte znaczniki, które żywcem przypominały te używane przez policję. Szczerze mówiąc, gdy robiłam leżącemu jak trup Grześkowi zdjęcia w parku na potrzeby tej recenzji, to miałam wrażenie, że obserwujący nas przechodnie cichaczem już dzwonią na 112 ;-). To tylko 10 błyszczących kartoników, papierowy detal, który kosztował pewnie wydawcę grosze, a jednak mocno buduje klimat śledztwa.
Trzecim elementem są żetony punktacji, z których te w kolorze zielonym odpowiadają także za ułożenie kart w każdej turze. Wszystko wykonane jest z odpowiednim pietyzmem i przyczepić można się jedynie do tego, że żółte znaczniki mają tendencję do rozpłaszczania się, dlatego trzeba je po paru rundach docisnąć, by stały należycie na stole.
Sherlook – zasady gry
Tak jak napisałam powyżej w zestawie nie ma dwóch identycznych kart. Każda różni się od drugiej przynajmniej jednym drobiazgiem. W każdej turze gracze będą doszukiwać się ilości różnic na dwóch obrazkach. Do weryfikacji wyników zastosowano sprytny patent. Różnice zaznaczone są na odwrocie kart kółeczkami – wystarczy je odwrócić i wtedy bardzo szybko można sprawdzić prawidłowy wynik.
A jak przebiega właściwa rozgrywka?
Na początku na stole ustawiamy żółte znaczniki z numerkami pozostawiając pomiędzy nimi dość miejsca na wyłożenie później dwóch kart. Każdy gracz powinien mieć do znaczników swobodny dostęp. Następnie losowo wybieramy zielony żeton, który pokazuje nam, w jaki sposób powinniśmy ułożyć względem siebie dwie karty. Gdy karty wyłożymy już na środku stołu rozpoczyna się milczący wyścig.
Każdy gracz stara się w myślach doliczyć jak największej ilości różnic między obrazkami. Gdy jest pewien swojego wyboru chwyta znacznik z odpowiadającym mu numerem. Reszta graczy ma do wyboru pozostałe znaczniki. Ostatni gracz ma tylko 3 sekundy na podjęcie decyzji. Gdy każdy trzyma już w dłoniach znacznik, karty odwraca się na drugą stronę i liczy różnice.

W tym przykładzie zwycięża gracz, który wskazał 8 różnic. Gracz, który wybrał znacznik z cyfrą 9 otrzymuje 1 punkt, a ten, który wybrał 5 – 1 punkt. Gracze, którzy wybrali 3 i 2 nie otrzymują nic.
Gracz, który wskazał dokładną ich ilość otrzymuje zielony żeton odpowiadający trzem punktom. Gracz, który wybrał znacznik z niższą, ale jak najbliższą cyfrą otrzymuje żółty żeton symbolizujący 2 punkty. Analogicznie gracz, który wskazał znacznik z wyższą, ale jak najbliższą cyfrą otrzymuje czerwony żeton symbolizujący 1 punkt. Cała gra trwa 10 rund (lub tyle, ile sobie ustalicie), a zwycięzcą zostaje osoba z największą liczbą punktów.
Sherlook – wrażenia z gry
Gdy przyjechał do nas „Sherlook” i nacieszyliśmy się jego zawartością, przystąpiliśmy do czytania zasad. Wszyscy jak jeden mąż stwierdziliśmy – prościzna. Dzieciakom może i się spodoba, ale dorośli potrzebują przecież większego wyzwania. Gdy wyłożyliśmy pierwsze dwie karty i w ciągu kilkunastu sekund, każdy z nas z dumą pochwycił swój znacznik. A potem obróciliśmy karty by sprawdzić wynik i ponieśliśmy sromotną porażkę – nikt z nas nie wskazał prawidłowej ilości różnic. I tak było za drugim, trzecim i czwartym razem. No niech mnie Moriarty kopnie, jakież to jednak trudne!
Wiecie na czym polega tu trudność? Nie na samej obserwacji, ale na szukaniu różnic pod presją innych osób. To trochę jakby ktoś kazał Ci wykonywać zadanie z tykającym granatem w ręce. Nigdy nie wiesz, jak szybko policzą różnice Twoi przeciwnicy i czy zdążysz pochwycić wybrany przez siebie znacznik. Żeby było śmieszniej działa tu także jedna z zasad psychologii tłumu – nawet jeśli domyślasz się, że różnic jest np. 5, to widząc gracza, który szybko chwyta numer 8, sądzisz, że ma on rację i zamiast znacznika o numerze 5 chwytasz 7 bądź 9 by zdobyć chociaż jeden punkt. Rzadko kiedy taka taktyka się sprawdza, bo nie zawsze osoba, która pierwsza wybiera znacznik ma rację.
Rywalizacja i adrenalina są tutaj kluczowym elementem zabawy, tak jak i złość na samego siebie, gdy kolejny raz nie zauważyło się wszystkich różnic. Chociaż „Sherlook” z boku prezentuje się mało atrakcyjnie, bo towarzystwo w milczeniu i skupieniu analizuje nad stołem dwa obrazki, to testowaliśmy tę grę w kilku składach i ani razu nikt nie opuścił gry znudzony. To prosty do wytłumaczenia tytuł imprezowy, który może nie rozbawi nikogo do rozpuku, ale gwarantuje dużą satysfakcję z wygranej. Warto podkreślić, że świetnie się też skaluje. Tak samo dobrze w „Sherlooka” gra się w dwie osoby jak i w sześć. Jedyne z czym trzeba się liczyć w przypadku większej liczby osób to zadbanie o sprawiedliwe miejsca przy stole (tak, by wszyscy gracze obserwowali karty z jednej perspektywy, a nie do góry nogami).
A jak jest z regrywalnością? Zalecane 10 rund można przejść w około 15 minut i jest to wystarczający czas, by „Sherlook” nikomu nie stanął w gardle. O regrywalność między turami dbają zielone żetony, które zmieniają układy kart. Znalezienie różnic przy obróconych w inną stronę kartach jest ekstremalnie trudne. Dzięki temu każda tura wygląda nieco inaczej. Przy kilkunastu partiach rozegranych pod rząd gracze radzą sobie coraz lepiej – wiedzą bowiem na co zwracać uwagę i zapamiętują „stałe” elementy na kartach. Dlatego radzimy robić sobie większe odstępy między kolejnymi sesjami, by niepotrzebnie sobie nie ułatwiać zadania. Inaczej gra nie sprawi Wam przecież takiej przyjemności.
Jak na imprezowy tytuł gra jest niedroga. W dobrych internetowych sklepach kupicie ją już za około 45 zł (sprawdź aktualne promocje).
Sherlook - Ocena końcowa
-
9/10
-
9/10
-
8/10
-
9/10
-
9/10
Sherlook - Podsumowanie
Nastawiony na rywalizację tytuł, który stawia przed graczami z pozoru proste zadanie – należy tylko wskazać liczbę różnic między dwoma obrazkami. W praktyce jednak, gdy wybrany znacznik może Ci w każdej chwili zabrać sprzed nosa przeciwnik, nie jest to takie łatwe. Są duże emocje, nawet jeśli większą część gry odbywa się w milczeniu.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- szukasz gry imprezowej/familijnej do 6 osób
- lubisz zadania na spostrzegawczość i refleks
- lubisz lekki klimat kryminalny
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- wolisz gry, przy których całe towarzystwo się śmieje
- nie lubisz gier wymagających szybkiego podejmowania decyzji
- szukasz gry typowo detektywistycznej, z mechaniką blefu/dedukcji
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Fabryka Kart Trefl – Kraków