``Reykholt`` za sprawą projektanta, mechaniki worker placement i tematyki rolniczej od razu kojarzy się z ``Agricolą``, ale na tym podobieństwa się kończą. Mamy do czynienia z wymagającą pozycją ekonomiczną i wieloma trybami, która mimo wszystko ma niski próg wejścia i bardzo łatwo ją komuś na szybko wytłumaczyć. A samo wykonanie, och... zakochacie się w tych skrzyneczkach i warzywach.
Jest kilka takich miejsc na ziemi, o których myślę wręcz natrętnie i do których bardzo ciągnie moją duszę. Jednym z nich jest Islandia, którą nazywam krainą mroku, melancholii i pustki. Te czarne plaże, gejzery, noce polarne, bezkresne równiny, klify, drewniane domki dzielnie opierające się wiatrom i sztormom – to raj dla introwertyków i romantyków. Reykholt istnieje naprawdę. To mieścina licząca obecnie ok. 270 osób, położona na południu wyspy. Dlaczego Uwe Rosenberg obrał ją jako główny motyw do swojej gry? Musicie wiedzieć, że na Islandii jedynie 0,1% ziemi nadaje się pod uprawę. Warzywa i owoce hoduje się w szklarniach ogrzewanych wodami geotermalnymi. Reykholt zasłynęło właśnie z licznych szklarni i dlatego tytuł ładnie koresponduje z motywem opisywanej gry planszowej.
Wcielamy się tutaj w rolę ogrodników, którzy rywalizują ze sobą o wyhodowanie jak najlepszych warzyw. Nie jest to jednak łatwe, ponieważ mamy ograniczoną liczbę ruchów, a planować należy bardzo, bardzo dokładnie.
Reykholt – co w pudełku?
Gdybym mogła się przenieść do świata z okładki dowolnej gry planszowej, ta z „Reykholta” znalazłaby się na pewno w górnej stawce. Lukas Siegmon w 100% oddał klimat nordyckiej wsi. Szklarnia z uroczym, drewnianym domkiem z trawą na dachu aż woła „chodź do mnie, no chodź… odpoczniesz w cieniu pomidorów, odetniesz się od reszty świata”. I to wrażenie wcale nie mija po otwarciu pudełka, a wręcz narasta!
Spójrzcie tylko na te znaczniki warzyw: marchewek, kalafiorów, sałat, pomidorów i grzybów znajdziemy aż 160! Gdyby w trakcie gry im nam zabrakło (mi się nigdy nie zdarzyło) możemy je zawsze wymieniać na tekturowe kafelki towarów. Już samo wrzucanie ich, a potem, w trakcie gry, wyciągnie z tekturowych skrzyneczek sprawia, że naprawdę czujemy się rolnikami. Pięknie to wygląda i ciężko się opanować, by ciągle tych warzywek nie dotykać :-)
Mamy też solidną, dwustronną planszę, którą główną część zajmują pola akcji, 8 kafelków rundy, 1 kafelek zakrywający (do gry w mniejszym składzie), 23 karty szklarni, 36 kart usług podzielonych na zestawy, 34 karty do trybu przygody, kartę pierwszego gracza, 4 drewniane pionki menedżerów oraz 12 pionków pracowników. I jedynie do tych ostatnich można się przyczepić. Naklejki, którymi obklejamy pionki pracowników są słabej jakości – przecierają się już przy drugiej grze. Całościowo jednak całość po rozłożeniu na stole prezentuje się fenomenalnie, nastrojowo i zachęcająco. Warto też pochwalić instrukcję, która jak na grę Uwe Rosenberga jest nadzwyczaj… krótka i przejrzysta – ma zaledwie 12 stron.
Reykholt – zasady gry podstawowej
Przygotowanie gry sprowadza się do wyboru strony planszy i ew. zakrycia jej pól w zależności od liczby graczy, przetasowania kart szklarni i ułożenia ich według grup związanych z liczbą pól (od 3 do 6), a także wybrania zestawu usług. Karty usług są oznaczone literkami. W grze wykorzystuje się zawsze jeden zestaw, ale nie pełen – dobiera się jedynie 5 kart (lub 3 w trybie solo). Do trybu przygody używa się dodatkowo po 1 karcie scenariusza na grę oraz karty wydarzeń, które wchodzą co rundę. Cała zabawa trwa w podstawowym trybie 7 rund, o czym przypominają kafelki, które przewraca się co rundę.
Podstawowym celem gry jest dotarcie do jak najdalej położonego pola na torze zwiedzania (kolorowe stoły biegnące wokół planszy). Ten gracz, którego menadżer będzie znajdował się na najbardziej odległym polu wygrywa. W przypadku remisów (a te zdarzają się dość często) decyduje kolejność menedżera na stole tzn. wygrywa ten, który będzie maksymalnie z przodu stołu = to zawsze osoba wchodząca na stół jako ostatnia.
Każda runda dzieli się na cztery fazy. W pierwszej wysyłamy swoich pracowników do pracy (po 1 pracowniku na turę) i wykonujemy akcje związane z danym polem. Pionek pracownika możemy postawić tylko na niezajętym polu i tylko na takim, którego akcję będziemy w stanie wykonać. Część zadań wymaga bowiem spełnienia danego warunku np. zasiania przynajmniej 2 razy. Jeżeli nie możemy spełnić warunku, tzn. w tym przypadku nie mielibyśmy szklarni lub zasobów do siania, nie możemy stanąć na tym polu.
Druga faza to zbiory – z każdej szklarni możemy zebrać tylko 1 warzywo (oczywiście o ile wcześniej obsialiśmy szklarnię). Jest to proces automatyczny, nie wymagający już użycia pracowników.
Następnie następuje najbardziej unikalna faza w grze. To tzw. czas zwiedzania. Tutaj nie działamy już w kolejności wyznaczonej przez kartę pierwszego gracza, ale zgodnie z kolejnością menedżerów stojących na stołach – ten, który jest wysunięty najdalej rozpoczyna. Aby przesunąć się na następny stół musimy odrzucić ze swoich zasobów (warzywa w szklarniach są niezebrane, nie liczą się w tym momencie) tyle towarów danego typu, ile wskazuje stół, na jaki zamierzamy przeskoczyć. Przesuwamy się o tyle stołów ile możemy z racji posiadania zasobów. I teraz najfajniejsza rzecz – raz na rundę w tej chwili możemy skorzystać z bonusu, czyli przeskoczyć na kolejny stół jeżeli nie mamy wymaganej liczby zasobów i DODATKOWO otrzymać dokładnie tyle zasobów, ile wskazuje stół! Sami decydujemy o tym, w którym momencie skorzystamy z tego bonusu, zatem jeżeli nasza trasa wygląda tak, że mamy zasoby np. na 1, 3 i 4 stół, ale nie mamy na drugi, to płacimy zasoby za stół 1, przy drugim zgarniamy bonus i lecimy dalej.
Ostatnia faza to po prostu powrót pracowników na rękę i przewrócenie kafelka rundy.
Tryb solo
Celem zabawy w trybie samodzielnym jest dotarcie do stołu z 5 pomidorami w trakcie zaledwie 5 rund. Jeżeli uda nam się dojść dalej, za każdy stół otrzymamy 10 punktów. Po 1 punkcie otrzymamy także za każdy towar, który posiadamy z wymagań następnego stołu.
W trybie solo mamy mniej akcji do dyspozycji. Nie tylko ogranicza nas skromniejsza strona planszy, ale dodatkowo na stałe zajęte są dwa pola związane z dobieraniem szklarni. Gramy jednak nie 3, ale aż 6 pionkami pracowników, czyli dwoma zestawami. Co rundę używamy jednak wyłącznie 3 pracowników, których pozostawiamy na miejscach, do czasu aż nie zużyjemy w kolejnej rundzie kolejnych 3 pracowników. W praktyce zatem sami blokujemy sobie akcje w kolejnej turze, więc wszystko należy robić z głową.
Na początku każdej rundy otrzymujemy też bezpłatnie 1 losową szklarnię oraz 1 pomidora. Reszta zasad się nie zmienia.
Tryb przygody
Ten tryb różni się obecnością scenariuszy fabularnych, różniących się odmiennymi celami i zasadami, a także kartami wydarzeń i nowymi kartami usług. Długość gry jest tu uzależniona od wybranego scenariusza (od 5 do 8 rund). Kampania jest spójna fabularnie, ale poszczególne scenariusze można rozgrywać w dowolnej kolejności. Przed rozpoczęciem każdej rundy dobiera się losowo kartę wydarzenia, które działa na wszystkich graczy. Mogą to być zjawiska negatywne (np. każdy odrzuca po 1 sałacie) jak i pozytywne (jeżeli nie masz żadnej karty usługi, weź 2 dowolne towary). Cała reszta zasad pozostaje bez zmian, chyba, że scenariusz wprowadza coś nowego np. w pierwszym scenariuszu do każdego stołu z pomidorami musimy dorzucić ekstra jednego pomidora więcej.
Co ważne, każdy scenariusz ma odrębny cel dla trybu solo, więc gracze samotnicy nie są tu poszkodowani.
Reykholt – wrażenia z gry
Jeżeli stawiasz dopiero pierwsze kroki w grach planszowych, być może na widok „Reykholta” pomyślisz, że to jeszcze nie dla Ciebie. Że to Uwe Rosenberg, znany głównie z mocno rozbudowanych gier ekonomicznych („Pola Arle”, „Agricola”), że tyle tu pól i znaczników. Ale to złudne wrażenie. Gra wcale nie jest skomplikowana i można w nią zacząć grać prawie, że z marszu. Zasad jest niewiele, a wszystkie akcje są bardzo czytelnie opisane na planszy. Dlatego jeżeli marzy Ci się gra farmerska, a boisz się 30-stronicowych instrukcji to szczerze polecam właśnie ten tytuł.
Zacznijmy jednak od tego, że „Reykholt” jest grą, która wymaga od gracza perfekcyjnego planowania i przeliczania, których akcji ze sobą użyć, by zdążyć zebrać odpowiednią liczbę warzyw. Mamy tylko 3 pionki i w wariancie na 4 osoby 20 możliwych akcji, z których z uwagi na ruchy innych graczy zostaje nam jedynie 11. Jak tu wykręcić takiego kombosa, by z uwzględnieniem bonusu, przesunąć się na torze jak najdalej, skoro nie wiemy, jakie akcje wybiorą rywale? Trzeba stale aktualizować swój plan i mieć w pogotowiu awaryjny scenariusz. Mimo to nie występują tu zbędne dłużyzny i przestoje, bo na bieżąco każdy widzi, co się dzieje.
W podstawowej wersji gry jedyną zmienną są karty usług, ale nie zawsze gracz zdąży ich użyć. Spora część z nich przynosi bowiem efekt jedynie w szczególnej sytuacji np. „nadgodziny” pozwalają zebrać ostatni towar ze szklarni, za każdym razem, gdy zbieramy przedostatni, a „szach-mat” zapewni nam pomidora ale tylko wtedy jeżeli jako pierwsi użyjemy akcji ze środkowego rzędu. Czasem poświęcimy akcję, by otrzymać kartę usługi, z której w ogóle nie skorzystamy w trakcie gry. I to powoduje, że rzadko kto w ogóle się na nie łasi. Zdarzają się jednak takie karty, które mogą dać wyraźną przewagę. To, co fajne, to możliwość używania kart przeciwników siedzących obok, po skorzystaniu z jednej akcji.
Z kartami usług mam jedynie taki problem, że najczęściej boję się w nie inwestować, bo to kosztuje mnie akcję, którą mogłabym poświęcić na operacje, których ZAWSZE nam brakuje, a tak jak wspomniałam, niekoniecznie z z efektu karty zdąży się skorzystać. Mamy tylko 21 ruchów na grę, a z każdej strony da się czuć ograniczenia mechaniczne. W jednej szklarni możemy zasiać tylko jeden rodzaj warzywa na raz i musi to być warzywo wskazane na karcie – największe szklarnie na 6 pól pozwalają zasiać najbardziej „łatwe” do zdobycia warzywa czyli pomidory i sałaty, z kolei te trudniejsze do zdobycia są dostępne jedynie w mniejszych szklarniach. Samo sianie jest przyjemne, bo kładziemy jedno warzywo z zasobów i automatycznie rozmnaża się ono na wszystkie pola ze szklarni, ALE zbieranie jest już znów ograniczane. Na planszy mamy tylko jedną akcję pozwalającą na zebranie 2 warzyw z jednej szklarni. Reszta dotyczy zbierania pojedynczego z jednej bądź kilku szklarni. Pozyskanie kalafiora czy marchewki też jest trudne, bo dostępne jedynie z 2 pól. A ponieważ szybko na planszy robi się ciasno i do tego dochodzą pola, na które wejść nie możesz, bo nie będziesz w stanie wykonać związanych z nimi pracy, każdy wybór jest tutaj kluczowy.
Kolejną sprawą do kombinowania jest kwestia tego, kiedy podjąć bonus. Ta mechanika bardzo mi się spodobała, nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś takim. Z jednej strony wyrównuje ona szansę, a z drugiej stanowi nierozerwalny element strategii, który zawsze bierze się pod uwagę. Kwestia tego, czy coś dać czy to otrzymać daje do myślenia i sprawia, że „Reykholt” wyróżnia się na tle innych worker placementów.
I to jest z jednej strony bardzo fajne. Dużo tutaj cyrkulowania, matematyki, kombinowania na zasadzie „ok, potrzebuję 3 kalafiorów, to teraz sobie wybiorę tę akcję i odrzucę warzywa, które i tak zaraz automatycznie zbiorę, albo zbiorę te kalafiory w bonusie, zasieję w kolejnej rundzie, będę miała 4 na zapas do kolejnego stołu”. Analitycy będą zachwyceni. Ale z drugiej strony gra momentami nie daje nam wyboru – musimy wybrać akcję, której nie potrzebujemy, bo nic innego nam nie zostało. Zauważcie, że cel skupiony jest tylko na pozyskiwaniu warzyw, ewentualnie odrzucania szklarni by przesunąć się o stół/stoły do przodu. Jako fance „Agricoli” brakowało mi tutaj większej swobody w działaniu. Pierwsze dwie rundy gra się praktycznie zawsze tak samo. Tryb solo, pozbawiony przecież losowości (za wyjątkiem oczywiście tych 3 kart usług) pokazuje, że to tylko poszukiwanie najbardziej wydajnej kombinacji ruchów, ot, łamigłówka.
Wcale nie oznacza to, że w trybie solo jest nieprzyjemnie czy też nudno. Ale nie każdemu może się on spodobać. Ja np. wolę takie tryby solo, gdzie losowy setup sprawia, że każda partia wygląda zupełnie inaczej i stawia inne wyzwania jak np. w „Terraformacji Marsa”, „Ganz schol clever” czy „Sagradzie”.
„Reykholt” na pewno najlepiej radzi sobie w większym gronie. Gdy tylko opanuje się zasady, polecam od razu sięgnąć po scenariusze i karty wydarzeń, ponieważ wprowadzają one miłe urozmaicenie. Modyfikacje zasad są delikatne, ale w połączeniu z losowymi wydarzeniami czuć powiew świeżości co partię. W zestawie znajdziemy tylko 5 scenariuszy, ale Portal Games udostępnił już od dnia premiery kolejne trzy, można je sobie zatem bezpłatnie pobrać i wydrukować. Można także wydrukować sobie 6 dodatkowych kafelków akcji, które na początku gry losuje każdy z graczy i następnie używa jednorazowo w dowolnej fazie pracy.
„Reykholt” to udana pozycja, którą wyróżnia przepiękne wykonanie i mechanika bonusu. Wszystko jest spójne i dobrze wyważone, odpowiednio zbalansowane do każdego składu graczy. Nie napiszę, że jest to tytuł, który zwala z nóg i sprawia, że przy każdej partii ma się zaróżowione policzki z emocji. To spokojna, farmerska pozycja o nieskomplikowanych zasadach. Taki worker placement na poziomie „Wystawy światowej”, z niskim progiem wejścia i rozgrywką, którą da się w większości przypadków zamknąć w godzinkę.
PS. I wiecie co? Zagrajcie koniecznie z soundtrackiem z „Unravel”. +10 do klimatu!
Reykholt - Ocena końcowa
-
10/10
-
7/10
-
6/10
-
8/10
-
9/10
Reykholt - Podsumowanie
Uprawianie warzyw na Islandii to wdzięczny motyw. „Reykholt” zaskakuje pierwszorzędną oprawą i wykonaniem, a także fajną mechaniką bonusu. To lekka, a zarazem mocno matematyczna gra typu worker placement. Dyskusyjna może się okazać tu jedynie kwestia regrywalności – niektórym wystarczą zmienne karty usług i scenariusze lekko modyfikujące zasady oraz warunki zwycięstwa, inni uznają, że to wciąż za mało i grze brakuje większej losowości.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz motywy farmerskie
- szukasz gry również z trybem solo
- szukasz nieskomplikowanej gry ekonomicznej
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- nie lubisz planować na kilka ruchów do przodu
- oczekujesz od gry rozmaitych dróg do zwycięstwa
- chcesz, by każda rozgrywka wyglądała inaczej
User Review
( vote)Za udostępnienie gier do recenzji dziękujemy wydawnictwu Portal Games