Ogromne makiety kolejek elektrycznych, zachwycające budowle z klocków LEGO, zdalnie sterowane samochody i oczywiście - gry planszowe. Tegoroczna edycja targów HOBBY wypadła skromnie w stosunku do poprzednich, ale i tak atrakcji nie brakowało.
Nie da się ukryć, że targi HOBBY przegrały mocno z odbywającymi się w tym samym czasie targami gier planszowych w Essen i targami książki w Krakowie. Puste przestrzenie między stoiskami biły po oczach, ale z drugiej strony uczestnicy nie mogli narzekać na kolejki do atrakcji czy ścisk. Wydarzenie odbyło się na terenie MTP w Poznaniu i zmieściło się na dwóch halach. W pierwszej znaleźć można było strefę poświęconą głównie modelarstwie, a w drugiej planszówkom i zdalnie sterowanym modelom.
Gry planszowe
Tutaj prym wiodło trzech lokalnych wystawców: CUBE, Black Monk oraz Poznański Festiwal Gier Planszowych GRAnat organizowany przez fundację Zagrajmy. Malutkie stoisko miał także Rebel i nieco większe Tactic. Czuć było niedobór zarówno producentów specjalizujących się w grach familijnych jak Granna czy Nasza-Księgarnia, jak i wydawców gier zaawansowanych jak Portal czy Galakta.
Dzięki skromniejszej „obsadzie” byliśmy jednak w stanie zapoznać się z całkiem sporą liczbą gier. Na pierwszy ogień sprawdziliśmy tytuły wydawnictwa CUBE. „Mniam, mniam Placki” to zręcznościowa gra z prawdziwą, metalową patelnią. Na początku gry do jej środka kładziemy osiem żetonów (tytułowych placków), które po jednej stronie ukazują różne owocowe nadzienia. Zadaniem graczy jest zapamiętanie nie tylko liczby konkretnych nadzień, ale też ich dokładnego położenia.
Pierwszy gracz musi jednym, zręcznym ruchem podrzucić żetony tak, by upadając obróciły się na drugą stronę (WCALE NIE JEST TO TAKIE PROSTE ;-)). Jeżeli udało mu się obrócić przynajmniej trzy, wówczas pyta drugiego gracza o to, jakie nadzienie kryje się pod danym plackiem. Jeżeli gracz odpowie poprawnie, ma punkt. Jeżeli nie, punk trafia do pytającego. Pomijając fakt, że przy pierwszym razie wyrzuciłam niemal wszystkie placki z patelni, uważam, że jest to całkiem fajna wariacja gry pamięciowej, która powinna najbardziej spodobać się dzieciom.
„Wióry lecą” to już typowa gra zręcznościowa, która powinna przypaść do gustu fanom JENGI. Polega ona na odłupywaniu kory z pnia w taki sposób, by jego rdzeń pozostał nienaruszony. W swojej turze gracz ma dwa puknięcia toporkiem. Każdy fragment kory przynosi określoną liczbę punktów, natomiast jej rdzeń to w zależności od wariantu -5 lub -10 punktów ujemnych.
Może nie ma tu takich emocji, jak przy układaniu wieży z drewnianych klocków i obserwowaniu jak się chwieje, ale z uwagi na obecność toporka i formy imitującej pień, „Wióry lecą” zapewnia większą immersję. Tutaj naprawdę można poczuć się jak drwal i wbrew pozorom, poziom trudności także jest odpowiednio wysoki, by dorośli w swoim gronie potrafili czerpać z gry przyjemność.
Z trzech gier CUBE najbardziej spodobał nam się „TimberMan: Drwale w lesie”, który swoją stylistyką nawiązuje do popularnej gry mobilnej o tym samym tytule. Jest to kafelkowa gra strategiczna, w której gracze dysponują kafelkami swoich drwali, a także punktowanych w skali od 1-3 drzewek, jezior i kamieni pełniących funkcję przeszkadzajek oraz niedźwiedzi, które przeganiają z pola drwali. Zasady są bardzo proste – każdy gracz kolejno dokłada na środek stołu jeden lub dwa kafelki, a następnie decyduje, czy umieści przy nich kafelek drwala. Na koniec gry drwale, którzy przylegają bokami do kafelków drzew zapewniają punkty. W przypadku remisu, czyli kiedy do jednego drzewa przylegają np. kafle drwali jednego i drugiego gracza, nikt nie otrzymuje punktów.
Mamy tu zatem sprytne połączenie gry z mechaniką budowania i kontrolowania obszaru z lekką dozą negatywnej interakcji. W wersji rozszerzonej są dodatkowo kafle jagód i pająków, które zapewniają inne akcje.
Na stoisku Rebela zainteresowała nas głównie jedna gra – bestsellerowa wariacja na temat Mahjonga, czyli „Zamek Smoków”. Zdecydowanie jest to tytuł, który może śmiało konkurować z „Azulem”. Płytki są równie piękne, a mechanika nawet bardziej wymagająca zdolności strategicznego myślenia. Nie chodzi bowiem tylko o to, by zebrać parę kafelków, ale przede wszystkim o to, by odpowiednio ułożyć je na swojej planszetce, łącząc je w zestawy przynoszące różne wartości punktowe. Na cztery osoby grało nam się bardzo miło, choć graliśmy dopiero w wariant podstawowy. Przypuszczam, że tryb zaawansowany może okazać się jeszcze lepszy. No i tak naprawdę zyskujemy też drugą grę, bo płytki możemy śmiało wykorzystać do wspomnianego już Mahjonga.
U Tactica było można zagrać nie tylko w nowe wersje gry quizowej iKnow, ale też w gigantyczną wersję „Kalahy”. Na jej standardową edycję wciąż się czaję, korzystając póki co z bezpłatnej wersji elektronicznej. To na pewno jeden z tych klasyków, które warto mieć w domu, tak jak szachy czy warcaby.
Na festiwalu GRAnat mogliśmy sprawdzić trochę starszych pozycji, z którymi nie mieliśmy do czynienia. Największym objawieniem był dla nas „Magiczny Labirynt”, który kojarzyliśmy do tej pory tylko z nazwy. Gra zachwyciła nas pomysłem na schowanie pod planszą ścianek labiryntu i poruszanie się magnetyczną kulką przyczepioną do pionka, który przesuwamy po wierzchniej warstwie, zakrywającej ścianki. Za każdym razem, gdy pomyli się drogę, czyli kiedy kulka uderzy w ściankę, odpada ona od pionka i wypada w narożniku, skąd należy od nowa zacząć zbieranie symboli. Zabawa naprawdę przednia i wymagająca zapamiętywania nie tylko swoich ruchów, ale też i przeciwników.
Lubicie bierki? „Spaghetti” to właśnie wariacja na ich temat. Na talerzu układamy losowo sznurówki, czyli nitki makaronu, a następnie przyozdabiamy je klopsikami. Ważne, by żaden z elementów nie wystawał poza talerz. Następnie w swojej turze gracz ma 20 sekund na to, by wyciągnąć jak najwięcej sznurówek i klopsików, posługując się wyłącznie jedną ręką i nie odrywając palców od nitki, którą się złapie. Jeżeli jakikolwiek element dotknie stołu, przerywamy ruch. Niteczki są oczywiście różnie punktowane. Wrażenia mieliśmy również bardzo pozytywne i pojedynek był bardzo zażarty.
„Duuuszki” okazały się pierwszą grą zręcznościową, w której wygrałam z Grześkiem :D. Zasady są następujące – na środku stołu ustawiamy figurki. Następnie z zakrytego stosu kart odsłaniamy jedną kartę. Jeżeli jest na niej element w tym samym kolorze np. niebieska książka, to gracze starają się pochwycić właśnie niebieską książkę. Jeżeli na karcie widnieją elementy w innych kolorach (np. zielona książka, czy biały fotel), należy pochwycić taką figurkę, której ani kształt ani kolor nie znajduje się na karcie – w tym przypadku mogłaby to być jedynie myszka. Emocje są tutaj ogromne i widać, że im dłużej gramy, tym ręce zaczynają chwytać figurki bez udziału głowy, co skutkuje karnymi punktami ;-).
Pozostałe atrakcje
To smutne i przykre, że na targach HOBBY zabrakło księgarni (poza KiK), ilustratorów, gier wideo, a nawet klasycznych zabawek. Poza jednym wystawcą rękodzieła nie znaleźliśmy żadnych lalek, maskotek, drewnianych domków, figurek kolekcjonerskich, którymi przecież fascynuje się masa dzieci i dorosłych. Miałam szczerą nadzieję na zobaczenie jakichś dużych zbiorów starych zabawek, ale poza kilkoma „odpustowymi” straganikami nie było nic związanego z tym tematem.
Duży nacisk położono natomiast na pojazdy zdalnie sterowane. W trakcie targów odbywały się m.in. Mistrzostwa Polski Modeli Zdalnie Sterowanych, które zajęły sporą część hali. Nie powiem, miło oglądało się sunące po torze malutkie auta wyścigowe. Dla dzieci przygotowano także kilka stref zabaw – mogły także pobawić się autami, układać konstrukcje z klocków LEGO, nauczyć się tworzyć niewielkie roboty, czy zagrać w chodzone „Monopoly”. Starsi mogli pobawić się w dwóch mini Escape Roomach, wziąć udział w warsztatach z malowania figurek i kaligrafii.
Strefa modelarska
Raj dużych chłopców. Wykonanie takich makiet, jakie mogliśmy podziwiać na targach, to kilkadziesiąt godzin ciężkiej i żmudnej pracy, nie wspominając już o kosztach (najmniejszy kwiatek potrafi kosztować kilka złotych, a realistyczne modele kolejek idą w setki). Efekt jest natomiast godny podziwu. Pochylając się nad makietami słyszy się odgłosy natury i turkotu kół, zupełnie tak, jakby pochylało się nad prawdziwym, miniaturowym światem. Najbardziej ujęła nas konstrukcja z mostem, wzdłuż której jeździła też furgonetka oraz makieta z górą i tunelami, która rozbiła wrażenie swoich rozmachem.
Nie zabrakło także najbardziej znanych klocków na świecie. Konstrukcje z LEGO zawsze imponują swoimi detalami i pomysłowością. Tym razem mogliśmy obejrzeć kolekcję przedstawiającą wydarzenia z historii Polski, a także kilka znanych konstrukcji z gier i filmów (m.in. „Fallouta” i „Gwiezdnych Wojen”.