Czy plakaty sprzed ery digital paintingu były lepsze niż te, które widujemy obecnie? Czy współcześni projektanci mają lepsze pomysły? Na to pytanie nie da się udzielić jednoznacznej odpowiedzi... Zobaczcie jak dziś reklamowane są remaki znanych filmów.
#1. IT (1990 r. vs 2017 r.)
Chociaż prywatnie uważam, że starsza wersja horroru Kinga była bardziej przerażająca od ubiegłorocznej, to jeśli chodzi o reklamę, w przypadku oryginału popełniono rażący błąd – całe zło podano odbiorcy na tacy, a przecież bardziej boimy się tego co nieznane i niewidoczne. W nowszej wersji skupiono się na postaci Pennywise’a, ale sile kontrastu: dziecku w żółtej pelerynce, któremu potwór skryty w mroku proponuje czerwony balonik. Brrr, aż chce się krzyknąć do małego „UCIEKAJ!”.
#2. Jumanji (1995 r. vs 2017 r.)
„Jumanji” to jeden z moich ulubionych filmów z okresu dzieciństwa, którego jakby nie patrzeć mocno się bałam. Stary plakat promuje film głównie wspaniałym Robinem Williamsem przez co całość wygląda po prostu na lekkie kino familijne. Współczesna reklama z kolei operuje nietypowym ujęciem i intryguje znacznie bardziej. Gdyby nie napisy prawdopodobnie nikt nie domyśliłby się jednak z jakim filmem ma do czynienia – czy to jakiś SF, thriller o ludziach wypadających z samolotu czy dramat o rozbitkach z dżungli… Ani jedna, ani druga koncepcja według mnie nie odzwierciedla dobrze klimatu filmu.
#3. Carrie (1976 r. vs 2013 r.)
Oryginalny plakat „Carrie” był po prostu szkaradny. Czarne tło, dwa kadry z filmu w białej ramce i pofalowany tytuł. Nie ma szans, by ktokolwiek patrząc na taką reklamę pobiegł rezerwować bilet do kina. Na szczęście nędzny plakat nijak miał się do doskonałej roli Sissy Spacek i nerwowej atmosfery całego filmu. Remake „Carrie” z 2013 roku miał znacznie ciekawszy pomysł na reklamę – każdy patrząc na zakrwawioną twarz dziewczyny i napis „Będziesz wiedział jak się nazywa” rzeczywiście był w stanie błyskawicznie skojarzyć tytuł filmu. Szkoda, że samo dzieło było kiepskie i nie wnosiło nic do oryginalnej historii. Przykład zupełnie niepotrzebnego remake’u.
#4. Hulk (2003 r. vs 2008 r.)
Te filmy dzieli tylko pięć lat, a wspaniale pokazano różnice jakie dzielą obydwa dzieła. Starszy Hulk z Erickiem Baną na plakacie pokazuje przede wszystkim agresję i siłę potwora, nie dając widzowi złudzeń, że ma do czynienia ze wściekłym monstrum. Nowsza wersja z Edwardem Nortonem wprost przeciwnie – ukazuje na pierwszym planie człowieka przytłoczonego ciężarem swojego alter ego. Zdecydowanie ten plakat bardziej pasuje do historii Hulka.
#5. Star Trek (1979-2016)
Oto klasyk, posiadający miliony fanów na całym świecie. Czy niemal identyczny plakat nowej wersji jest wyrazem hołdu złożonym legendzie, czy może próbą ugrania większych przychodów na nostalgii wiernych miłośników tytułu? Prawdopodobnie i jedno i drugie ;-).
#6. Poltergeist (1982-2015)
Tym razem uważam, że większą robotę robił tu klasyczny plakat, ukazujący dziecko przyklejone do śnieżącego ekranu i sugestywny napis „Oni tu są”. Nowsza reklama stara się budzić grozę cieniem ręki z wnętrza szafy i upiorną zabawką na pierwszym planie, ale przyznacie sami – wygląda to nudno i nie ma tego klimatu co minimalistyczny oryginał.
#7. Batman (1989-2008)
Tutaj z kolei bardziej pomysłowo wygląda grafika z Mrocznego Rycerza, w której pierwsze skrzypce odgrywa nie tyle postać tytułowa, co jego znak wypalony na wieżowcu. No dobra, obcisłe wdzianko Bruce też ma niczego sobie.
#8. Mad Max (1979-2015)
Plakat z oryginalnego Mad Maxa nijak nie oddawał postapokaliptycznego klimatu filmu. Ot, koleś w skórzanej kurtce za kierownicą. To równie dobrze mogłaby być po prostu historia o wyścigach albo płatnym zabójcy. Nowsza wersja zdecydowanie lepiej oddaje atmosferę tego uniwersum – jest piach, odpicowane auto i samotny wędrowiec.
#9. Superman (1978-2012)
Oto przykład tego, jak od układu kompozycji zależy wydźwięk całej sceny na zdjęciu. W oryginale Christopher Reeve ułożony jest centralnie, bardzo statycznie, wydaje się jakby po prostu wisiał podwieszony na linach. W remake’u Henry Cavill ułożony jest pod kątem, a dynamizmu dodaje też rozmyte miasto. I od razu wiadomo, że Superman leci i to w szaleńczym pędzie.
#10. Dirty Dancing (1987-2017)
Nikt na szczęście nie pokusił się o stworzenie remake’u jednego z moich ukochanych filmów (mierzenie się z legendą to zazwyczaj strzał w kolano), ale „Wirujący Seks” doczekał się teatralnej adaptacji pokazywanej w telewizji. Plakacik pięknie nawiązuje do oryginału, równocześnie poprawiając kompozycję.