W We Happy Few przenosimy się do Wellington Wells - miejscowości, w której wszystko wydaje się szczęśliwe: ludzie się uśmiechają, drogi nie są dziurawe, a z każdego ekranu i plakatu wyszczerza się do nas celebryta Uncle Jack. Jak łatwo się domyślić radość jest tu tylko pozorna, a każdy, kto spróbuje uciec od tej utopii zostanie surowo ukarany...
Jeśli przeczytaliście jednym tchem „Limes Inferior”, „Rok 1984”, „Paradyzję” czy „Nowy wspaniały świat”, jeśli w kanonie Waszych ulubionych filmów znajduje się „Equilibrium”, „Matrix”, czy „V jak Vendetta” powinniście dobrze zapamiętać We Happy Few. Ta niezależna gra powstaje już od marca 2015 roku i choć wciąż nie może doczekać się premiery (grę wydano jedynie w ramach Wczesnego Dostępu na Steamie) to właśnie dowiedzieliśmy się, że wkrótce powstanie jej ekranizacja. A ponieważ antyutopii w kinie nigdy dość jest to zdecydowanie dobra wiadomość.
We Happy Few opowiada o grupie bohaterów próbujących odkryć tajemnicę retrofuturystycznego miasteczka z lat ’60 zniszczonego katastrofą, a następnie odbudowanego przez podejrzanie szczęśliwych mieszkańców. Wyobraźcie sobie jak czulibyście się w otoczeniu osób, które na widok Twojej niewesołej miny na siłę zaaplikowaliby Ci tzw. tabletkę szczęścia. Jak przetrwać w świecie, w którym każde odstępstwo od normy jest od razu podejrzane, a każdy przechodzień potencjalnym donosicielem i wrogiem?
Za produkcję filmu odpowiadać będzie Gold Circle Films – wytwórnia znana chociażby z „Pitch Perfect” czy „Moje wielkie greckie wesele”. W realizacji pomoże także agencja dj2 Entertainment. Niestety reżyser, scenarzysta czy obsada aktorska nie zostały jeszcze podane. Projekt jest dopiero w powijakach, więc jest duża szansa, że w We Happy Few zagramy przed kinową premierą.
VIA: Looper