Uderzający w szyby wiatr i dudniący deszcz nie polepszał sytuacji. Przybliżyłam się o cal do Arka, podkreślając niepisaną przez nas sztamę. - Mówię Wam, oni nie mogą się rozdzielić. Przecież czarni zawsze umierają pierwsi! - syknęłam nerwowo bębniąc palcami w ekran smartfonu. - Arek, dawaj na naszą stronę. Niech laska pokaże co potrafi - nakręcał Grzegorz wpatrując się w zaniepokojoną detektyw Marney. - Oglądałem wszystkie odcinki CSI. Rozdzielenie zawsze kończy się śmier...- wywód Arka przerwało piknięcie i komunikat ``Grzegorz użył karty przejęcia``. Popatrzyliśmy na niego wrogo, klnąc pod nosem. To będzie ciężka noc...
„Ukryty Plan” to kolejna gra na PS4 stworzona z myślą o technologii PlayLink, czyli wieloosobowej rozgrywce, w której zamiast padów kontrolerami zostają smartfony graczy. Po wielce udanym towarzyskim quizie „To jesteś Ty!” i grze w konwencji teleturnieju „Wiedza to Potęga” przyszedł czas na mroczny thriller od SuperMassive Games, twórców bestsellerowego horroru „Until Dawn”. Przy pierwszej zapowiedzi gry byłam przekonana, że „Ukryty Plan” będzie najlepszą pozycją z opisywanych. Po ograniu dema na WGW 2017 nabrałam większego sceptycyzmu. Interactive movie to wbrew pozorom trudny gatunek gier, bo ograniczenie czasowe (zazwyczaj są to ledwo kilkugodzinne opowieści) nie pozwala wczuć się odpowiednio w skórę bohaterów. Tu dodatkowo twórcy postawili sobie poprzeczkę jeszcze wyżej wprowadzając opcję lokalnego towarzystwa, a zatem ryzykując oderwaniem od ekranu i rozprzężeniem całej atmosfery. Jak to wyszło w praktyce?
Zacznijmy od tego co dobre, czyli samej historii
Pięć lat temu detektyw Becky Marney zatrzymała na gorącym uczynku seryjnego zabójcę, Wnykarza, który mordował swoich byłych podopiecznych z sierocińca. W zależności od wyborów podjętych w krótkim prologu, Wnykarz oczekuje teraz w więzieniu na realizację odpowiedniego wyroku. Na dobę przed jego uprawomocnieniem mężczyzna prosi o rozmowę prokurator Felicity Graves, której oznajmia, że to nie on jest mordercą i że lada moment zobaczą kolejne dzieło prawdziwego Wnykarza. Czy psychopata o cwaniackim uśmieszku może mówić prawdę? A może to tylko sprytny wybieg, który ma jedynie odwlec nieuniknione i jeszcze raz zadrwić z wymiaru sprawiedliwości?
W ciągu blisko dwugodzinnego scenariusza otrzymamy miks „Milczenia owiec” z „Heavy Rainem”. Kontrolując na zmianę obydwie panie będziemy starali się dowieść winy tudzież niewinności Wnykarza. Fabuła jest gęsta i pełna zwrotów akcji, a także typowych dla kina zabiegów, które mają na celu zmylenie widza. Główne bohaterki są dość stereotypowe i płytkie, ale zupełnie nie przeszkadza to w zagłębieniu się w całą historię. Podczas pierwszej gry każdy z nas miał inne podejrzenia i nikt nie odgadł trafnie kim naprawdę jest morderca.
Zarzuty możemy mieć jedynie do napięcia, które fajnie podkręcone w prologu, potem rozmywa się nieco i rozkręca dopiero w trzecim akcie. Nie liczcie na spektakularne akcje, to typowy, psychologiczny dreszczowiec. Ale dreszczowiec bardzo przemyślany i co najważniejsze świetnie ukazujący konsekwencje naszych wyborów.
Efekt motyla
Mechanika skupiona jest całkowicie na podejmowaniu jednego z dwóch dostępnych wyborów moralnych, które pojawiają się w kluczowych dla fabuły momentach. Wygląda to tak, jakby oglądany przez nas film spauzował się i należało wskazać, co naszym zdaniem dalej powinien zrobić bohater, ot nieco uboższa wersja rozwiązania z gier Telltale Games. Sęk w tym, że gramy przecież w kilka osób, więc należy dojść do konsensusu. Zawsze decyduje większa liczba głosów. Jeśli zatem gracie w cztery osoby i zdarzy się, że Ty i kolega będziecie chcieli iść w prawo, a pozostała dwójka w lewo, ktoś będzie musiał zmienić zdanie, by nie doszło do remisu. Działa to w praktyce całkiem ciekawie i często powoduje burzliwe dyskusje, takie jak ta w nagłówku artykułu. Sterowanie jest przy tym banalnie proste – wystarczy przesuwać kursor na smartfonie w kierunku określonego wyboru.
Najważniejsze w „Ukrytym Planie” są jednak konsekwencje naszych wyborów. O tym jak wiele w grze może się zmienić nie dowiecie się przy pierwszym podejściu. Dopiero za drugim razem zauważycie, że idąc innymi ścieżkami będziecie w stanie oglądać zupełnie inne sceny. Poziom fabularnego rozgałęzienia możemy porównać do „Until Dawn” – niektórzy bohaterowie mogą zginąć i zobaczymy przez to odmienne zakończenie. Niestety nie da się ukryć, że przy kolejnych podejściach nie będzie już tak interesująco jak przy okazji pierwszego. Dlatego mimo wszystko nie rozpatrywalibyśmy tej gry w kategorii wielorazowego doświadczenia, chyba, że zamierzacie grać z zupełnie różnymi osobami.
Tryb „Ukrytego Planu” to kompletna porażka
Najbardziej rozczarowującym okazał się główny atut „Ukrytego Planu”, czyli tryb wprowadzający – w teorii – ciekawszą mechanikę od standardowego trybu fabularnego. Ten rodzaj zabawy miał wprowadzić intrygujący zamęt wśród graczy. Przed co ważniejszymi scenami jeden lub kilkoro (albo nikt!) z graczy otrzymuje kartę, na której potajemnie opisany jest skutek wydarzeń, do jakiego dany gracz powinien doprowadzić.
Przykładowo „Spraw, by sędzia przychylił się do prośby Felicity” lub „Spraw, by Marney spędziła wieczór z Felicity”. Za realizację takiego zadania gracz dostaje punkty oraz premię w postaci tzw. karty przejęcia, czyli jokera, który umożliwia natychmiastową realizację wyboru bez względu na ilość głosów pozostałych graczy. Ponieważ inni gracze mogą mieć do wykonania inne cele lub może im się nie podobać ścieżka, którą ktoś zamierza podążać w teorii należy zachowywać się jak najmniej podejrzanie, by nikt nie przewidział, że działamy nie zgodnie z intencją grupy.
W praktyce jednak ten mechanizm został bardzo źle przemyślany. Po pierwsze dlatego, że gra wymusza na graczach typowanie osoby z ukrytym motywem ZANIM się go w ogóle podejmie! Zazwyczaj w jednej sekwencji mamy do podjęcia trzy decyzje, z czego tylko ta ostatnia definiuje przyszły rozwój wydarzeń, dwie pozostałe są mało istotne, ot, takie zapchaj dziury. Lektor prosi nas o wytypowanie podejrzanego PRZED trzecim, decydującym wyborem.
Innymi słowy nie mamy najmniejszych szans na to, by wyłapać osobę, która takowy motyw posiada – jest to czysta loteria, pozbawiona jakichkolwiek spekulacji, chyba, że ktoś jest w stanie przewidzieć jakie intencje ma osoba, która dajmy na to wypiła colę zamiast pepsi. Po trzecim wyborze okazuje się, czy osoba z ukrytym planem została „przyłapana” drogą większości głosów (wówczas gracze z poprawnymi typami otrzymują punkty) czy też nie i punkty otrzymuje osoba, która motyw wykonała.
Przerywanie akcji, powolne rozpatrywanie punktacji i żółwie tempo pozbawia i tak dość mało dynamiczną grę całego flow. Zdecydowanie odradzamy Wam tryb Ukrytego Planu, przynajmniej przy pierwszym podejściu.
Kino noir
Przy „Until Dawn” studio pokazało jak przepięknie mogą wyglądać gry na PS4. Zaawansowane techniki motion capture powodują, że wirtualni aktorzy bardzo dobrze imitują tych prawdziwych i ten sam poziom wykonania cechuje „Ukryty Plan”. No, prawie… O ile do twarzy postaci nie mogę się przyczepić (zwłaszcza świetne wrażenie robi pot na ich skórze i krople deszczu) tak cała reszta budzi mieszane odczucia. Nie wiem czy oglądaliście już film „mother!”, ale tam reżyser postawił na bardzo oryginalne kadrowanie – niemal przez cały film oglądamy głównie twarze aktorów, czyli wąskie kadry i detale. I tak samo zrealizowano „Ukryty Plan”. Lokacje są mało rozbudowane i ciemne (naprawdę, „Heavy Rain” w 2010 roku zrobił to dużo lepiej), a kamera mocno skupia się na twarzach bohaterów. I o ile w przypadku filmu nie jest to męczące, tak w przypadku gry ten zabieg wypada… średnio. Tak jakby chciano zaoszczędzić budżetu…
Sama atmosfera jest jednak odpowiednia. Scena w więzieniu wygląda tak, jakby zaraz zza ściany miał wyskoczyć Hannibal, na dworze najczęściej siąpi deszcz, a prolog wywołuje niezłe ciarki, tak jak i same zakończenia. Warstwa audio nie jest jednak aż tak znakomita. Muzyki praktycznie nie ma, a jeśli się pojawia to tylko w najbardziej dynamicznych momentach, gdzie nikogo już nie rusza. I tak jak oryginalny angielski dubbing został świetnie dopasowany do postaci, tak jego polska wersja niestety pozostawia sporo do życzenia. Drażni ucho zwłaszcza monotonny, pozbawiony emocji głos Marney, którą osobiście widzę jako aktorkę, która w jednej ręce trzyma kubek kawy, w drugiej scenariusz i chce jak najszybciej wszystko „odczytać” i iść już do domu. Reszta aktorów dubbingujących wypada „jako tako”. Szkoda, że nie zainwestowano w bardziej profesjonalną obsadę.
Bardzo dobrze komponuje się z całością aplikacja mobilna, która pełni tu nie tylko rolę kontrolera, ale też interaktywnej biblioteczki podsumowującej wydarzenia danego rozdziału i nasze wybory. Znajdziemy też w niej wszystkie zebrane w trakcie rozgrywki informacje o bohaterach.
Grać czy nie grać?
„Ukryty Plan” na pewno potrafi wywołać żywe emocje u widza, ale rozczaruje wszystkie osoby, które miały nadzieję, na to, że będzie to głównie gra imprezowa, pozwalająca na kilkukrotne podejścia. Mnogość wyborów i sam scenariusz zasługuje na pochwałę, podobnie jak techniczna realizacja technologii PlayLInk i animacje postaci. Jeśli podejdziemy do tej produkcji jak do interaktywnego filmu, który można obejrzeć na kanapie z przyjaciółmi raz lub dwa to zdecydowanie nie będą to pieniądze wyrzucone w błoto, choć przestrzegamy – jednorazowe przejście to maksymalnie 2 godziny zabawy.
Sprawdź aktualne promocje na „Ukryty Plan” na PS4.
Ukryty Plan - Ocena końcowa
-
8/10
-
4/10
-
9/10
-
6/10
Ukryty Plan - Podsumowanie
Najbardziej intrygująca z propozycji wspierających technologię PlayLink okazała się najmniej regrywalna. Tryb z poszukiwaniem ukrytego motywu wśród współgraczy zakrawa na kpinę. Pomyślcie o tej grze jak o interaktywnym filmie z ciekawym scenariuszem, gdzie o decyzjach bohaterów decyduje większość graczy siedzących na kanapie. Jeśli lubicie gry Telltale Games czy Quantic Dream to i „Ukryty Plan” Wam się spodoba, choć jego przejście nie zajmie Wam więcej niż dwie godziny.