Na temat artystycznej strony gier wciąż mówi się zbyt mało. Powszechnie uważne są za prostą rozrywkę dla młodzieży. Infantylną, rzadko edukacyjną i często brutalną. Na szczęście coraz częściej twórcy gier, zwłaszcza ci niezależni od wielkich korporacji, pełni pasji, wrażliwości i niesamowicie twórczy, podają graczom prawdziwą sztukę w sposób ciekawy, prosty i wciągający. Dla każdego, kto zaczyna szukać w grach głębi, lirycznych uniesień i zadumy, takie produkcje na zawsze już pozostaną grami magicznymi. Zapiszą się głęboko w sercu...
Tej nocy niebo w dreszczach od gwiazd mrugawicy
Kołysało swój bezmiar w sąsiednie bezmiary,
To w próżnię swe radosne unosząc pożary,
To zbliżając je znowu ku mojej źrenicy.
Dla mnie takimi pełnymi magii produkcjami są wszystkie gry Fumito Uedy – Ico, Shadow of the Collossus i najnowszy Last Guardian. Poetycka do granic możliwości Podróż – lśniąca perła Playstation, jej bliźniacza siostra Abzu i polskie Bound. Prawdziwą wrażliwość pokazują również Inside, Unravel, Valiant Hearts czy gry studia Giant Sparrow – Ufinished Swan i What Remains of Edith Finch. Mógłbym wymienić jeszcze wiele… Każda z nich magiczna, każda estetyczna wizualnie i wzniosła dźwiękowo. Każda liryczna w opowieści. Kiedyś poświęcę im osobny tekst.
Patrzę, niby przez nagły w mej ślepocie wyłom,
A światy roziskrzone – zaledwo na mgnienie
Odsłaniają mym oczom, jak nieba mogiłom,
Dalekie, zatajone w srebrze ukwiecenie.
Niedawno, do tego bardzo ważnego dla mnie zbioru gier, dołączyło RiME, produkcja małego hiszpańskiego studia Tequila Works. Gra powstawała bardzo długo. Z początku na wyłączność dla konsoli XBOX, potem przez chwilę chwalona jako własność PS4. Przez dość długi czas nad produkcją wisiały czarne chmury i wszyscy czekający na tę grę przyglądali się temu z niepokojem. Twórcy nie poddawali się, walcząc z trudami developingu i pułapkami rynku wydawniczego, dzieło ukończyli.
Odsłaniają swe jary, wzgórza i parowy,
Już z jednego szum borów płonących dolata,
Z drugiego – cisza grobów, a z trzeciego świata –
Krzyk o pomoc i zawiew południa lipcowy.
Zaczynając grę trudno nie zauważyć bezpośredniej inspiracji tytułami które wcześniej wymieniłem. Czuć tę magię od razu i każdemu, kto w nie grał, serce zadrży w radosnym uniesieniu. Twórcy tych inspiracji nie ukrywają i konsekwentnie czerpią z nich wszystko co najlepsze. Głównym bohaterem gry jest niemy, młody chłopiec, wyrzucony na brzeg tajemniczej wyspy. Jedyne co pamięta to łódź, sztorm i porwaną, czerwoną pelerynę miotaną przez wiatr. Wyspa wydaje się być rajem, opuszczona przez ludzi, zamieszkana przez dzikie zwierzęta i pełna pozostałości starożytnej architektury. Na drugim brzegu wyspy widzi cel swojej podróży: sięgającą nieba, alabastrową wieżę z wielkim oknem w kształcie dziurki od klucza.
Zasłuchany, wpatrzony stoję tak do świtu,
Aż niebo wron zbudzonych przesłoni gromada,
Gwiazdy giną w jaśnistych roztopach błękitu,
I gąszcz rosy na rzęsach zbłyskanych osiada.
Gra jest piękna. Przedstawiona w stylistyce podobnej do Podróży i Abzu, sprawia wrażenie ruchomej ilustracji dziecięcej książki. Zapierające dech w piersiach pejzaże, skały, morskie fale i piaszczyste plaże, przecinane są co chwila jaskrawo błękitnymi wodospadami i czystą bielą pozostałości budynków i wiatraków. Dynamiczne, jaskrawe światło podróżującego po niebie słońca zmienia się w granatową głębię migocącego gwiazdami nieba. Ruiny, które zapewne widziały wiele, porośnięte soczystą roślinnością, skrywają mroczną tajemnicę. Przemierzając tę piękną krainę widzimy bezpośrednie podobieństwa do terenów leżących nad basenem Morza Śródziemnego. Im dalej brniemy w opowieść, tym bardziej oprawa staje się mroczniejsza i pełna niedopowiedzeń. Sielskie pejzaże i monumentalne budowle ustępują miejsca lokacjom wyjętym z dziecięcych koszmarów.
Wysokiej jakości oprawie graficznej dorównuje muzyka skomponowana przez Hiszpana, David’a García Díaz, która nie odbiega jakością od kompozycji Austina Wintory, którymi zachwycałem się w „Podróży”. Jako, że główna postać jest niema, a interpretacja fabuły zależy wyłącznie od gracza, muzyka staje się ważnym elementem narracyjnym. Podniosła, melancholijna i niemal zawsze obecna. Cały czas idealnie dopełniająca w odpowiednich chwilach rozgrywkę, wywołuje odmienne emocje. Opowieść, wbrew kolorowej oprawie, jest ckliwa i poważna. Mimo braku dosłownej narracji, każdy ją odgadnie, a osoby najbardziej wrażliwe z pewnością nieraz uronią przy niej łzę.
Skroń znużoną pochylam do stogu na łące,
Garścią rozcwierkanego rojem świerszczów siana
Rzeżwię oczy, smugami gwiazd jeszcze gorące,
I do snu odniałego padam na kolana.
Całość gry sprowadza się do eksploracji tajemniczej wyspy i wykonywania prostych logicznych zagadek, które nie obrażają naszej inteligencji, a ich rozwiązanie przynosi wiele satysfakcji. Często naszym zadaniem jest odpowiednie ustawienie źródła światła tak, aby poszczególne elementy otoczenia rzucały swój cień w wymagane miejsce. Zdarza się też, że zmuszeni jesteśmy przenieść dany przedmiot, a następnie z pomocą specjalnego urządzenia spojrzeć na niego z innej perspektywy.
Poza sprytem i inteligencją, bohater gry jest zwinny – potrafi zręcznie wspinać się po urwistych krawędziach i z gracją przeskakiwać nad przepaściami. Nieraz wspomaga się magią, by dostać się w trudno dostępne miejsca – światło i dźwięk pełnią ważną rolę w grze. Nie zgubimy się. Przewodnikiem w naszej podróży jest magiczny lisek, który swoją rudą kitką i radosnym szczekaniem wskazuje nam właściwy kierunek. Czasem spotykamy również dorosłą postać w czerwonej pelerynie, która potwierdza, że jesteśmy na właściwej drodze. Kim jest ta postać i dlaczego nie możemy do niej dobiec, nie zdradzę. Odgadnijcie to sami.
I śni mi się i trwogą uderza do głowy
Krzyk o pomoc i zawiew południa lipcowy.
Nie bez powodu do ubarwienia mojego tekstu przytoczyłem fragmenty poezji Bolesława Leśmiana. Gdy zacząłem układać w głowie moje odczucia związane z przygodą jaką przeżyłem w grze RiME, zdałem sobie sprawę, że nie jestem osobą kompetentną do jej opisania. Tego typu, gry, ukochane przeze mnie, pełne uniesień, pięknych pejzaży i chwytającej za serce muzyki, przekazują delikatną i ulotną lirykę, którą najlepiej uchwycić potrafi tylko poeta.
RiME - ocena końcowa
-
9/10
-
9/10
-
8/10
-
8/10
RiME - podsumowanie
Kilkugodzinna, chwytająca za serce i poruszająca oprawą audio-wizualną niezależna perełka, czerpiąca garściami z najlepszych tego gatunku. Jeśli pokochałeś „Podróż”, „Abzu”, „Shadow of the Colossus”, czy „Bound” – „Rime” również Cię zachwyci. Skusić powinna także cena – w najtańszym z internetowych sklepów znaleźliśmy Rime za 119 zł (taniej niż bezpośrednio na Steam czy PS Store!).