Jeżeli chcesz zagrać w ``Planet Zoo`` bo naoglądałeś się trailerów i masz nadzieję na prostą opiekę nad słodkimi zwierzątkami w rodzaju ``Zoo Tycoon`` to najlepiej sobie odpuść. To jest symulator ekonomiczny z krwi, kości i sierści. Nie wybacza on żadnych błędów. Potrafi przytłoczyć nadmiarem opcji. Wymaga 100% uwagi. Ale jeżeli jesteś fanem gatunku i potrafisz sprawnie zarządzać budżetem - gra da Ci masę satysfakcji.
Chociaż naprawdę lubiłam „Zoo Tycoon”, to gra szybko mnie znudziła. Była po prostu za łatwa. Jak Simsy, w których po wybudowaniu domu i kilku dniach zachwytów w zasadzie nie ma już co robić. Nie pomnę nawet tych wszystkich gier mobilnych z parkami rozrywki i ogrodami zoologicznymi, których próbowałam w ciągu ostatnich lat. Na tym tle „Planet Zoo” to po prostu mistrzostwo świata! Gra ma kilka wad, ale w ogólnym rozrachunku zdecydowanie przypadła mi do gustu i sądzę, że przypadnie każdemu, kto tylko potrafi czerpać radość z następujących rzeczy…
Nie skacz na głęboką wodę
„Planet Zoo” to nie jest gra, którą pojmiesz w godzinę. Wymaga ona nauki i zrozumienia jak działają poszczególne sprawy. Dlatego jeżeli olejesz samouczek najprawdopodobniej Twoje zoo szybko upadnie. Bo interfejs wcale nie jest intuicyjny. Ba, powiedziałabym, że jest przekombinowany i ciężko zapamiętać co gdzie się znajduje. Nie pomaga także fakt, że okien nie idzie przemieszczać… Niestety jest to okropnie irytująca rzecz, bo zazwyczaj chciałoby się mieć pootwieranych kilka zakładek, a tymczasem jedno okno zasłania drugie więc musimy je po prostu otwierać pojedynczo.
Najbardziej męczyły mnie jednak budowy dróg i wybiegów. Tworzy się je w jakiś skomplikowany, bezsensowny sposób, klikając pojedynczo na każdą część przestrzeni. Drgnie Wam ręka i zamiast płaskiej drogi, tworzą się schody. Za mocno wychylicie myszką i stworzycie niesymetryczny zakręt. Te dwie rzeczy – interfejs i budowa ścieżek są tu najgorszymi rozwiązaniami i mam nadzieję, że ponieważ wiele graczy się na to uskarża, to poprawi się to w którejś aktualizacji (bo tych na szczęście od dnia premiery jest mnóstwo). Tak więc pamiętajcie – zacznijcie od kariery i samouczka, bo bez odpowiedniej prezentacji, sami tego nie ogarniecie.
Kolejna rzecz to poziom trudności gry. Gdy tylko skończysz samouczek i przestaniesz być prowadzony za rękę, wiem, co będziesz chciał zrobić. Kupić swoje ulubione zwierzątko. Ja od razu szukałam do kupienia pand na wybieg i szybko zdałam sobie sprawę, że taki zakup byłby gwoździem do trumny. Wszystkie nazwijmy to bardziej egzotyczne zwierzęta mają wysokie wymagania i równie wysoki koszt zakupu. Jeżeli rzucisz się od razu na takiego czworonoga to Twój budżet za moment tego nie wytrzyma. W „Planet Zoo” trzeba cierpliwości. Zacznij od małych okazów. Od ekspozycji z karaluchem lub jakąś żabką. Naucz się „ścieżek” postępowania w różnych sytuacjach i dopiero wtedy z rozmysłem wybierz zwierze, na które Cię będzie stać i z którym będziesz się umiał obchodzić.
Budowa zoo – wybiegi, infrastruktura, dekoracje
Żebyście lepiej zrozumieli na czym polega „Planet Zoo”, opowiem Wam teraz o poszczególnych sekcjach rozgrywki, które są wspólne dla wszystkich trybów zabawy. Same tryby zaś przybliżę dalej, bo niewiele się od siebie różnią. Zaczynamy od tego, że możemy tu oczywiście budować. Pierwsze co musimy zrobić w nowym zoo to zapewnić mu dobrą infrastrukturę. Najłatwiej zacząć od budowy dróg. Pierwszą rzeczą, którą zawaliłam w swoim nowym zoo, było umieszczenie obiektów gospodarczych pokroju kwarantanny, pokoju socjalnego i warsztatu zbyt blisko ścieżek dla gości. W efekcie bez przerwy skarżyli mi się na to, że te budowle psują im widok. Dlatego warto od razu odciąć część terenu ścieżkami dla personelu lub trochę zabudować te obiekty dekoracjami, by nie szpeciły okolicy.
Dostarczanie wody i prądu jest proste – wystarczy postawić generator i pompę, a będą one automatycznie pracowały na określonym zasięgu. Nie musimy tu na szczęście ciągnąć rur czy rozprowadzać sieci. Natomiast trzeba od razu zatrudnić techników, bo maszyna, jak każdy obiekt w parku może się popsuć, a to może mieć katastrofalne skutki. Przy drogach stawiamy też oczywiście obiekty dla gości – sklepy z jedzeniem i piciem, pamiątki, toalety, centra informacji. I tu kolejna ważna uwaga – ich położenie jest kluczowe dla obrotów. Warto postawić je trochę później, by zobaczyć gdzie gromadzą się większe skupiska osób. Ja byłam bardzo zdziwiona, gdy zupełnie nikt nie kupował pamiątek przy wyjściu z zoo, gdzie logika nakazywała mi postawić taki budynek. Gdy przeniosłam go bliżej popularnego wybiegu z małpkami faktycznie zauważyłam, że część z gości kupuje tam kolorowe baloniki.
Gdy mamy już dróżki i podstawowe obiekty, czas na przygotowanie miejsc dla zwierząt. Do wyboru mamy tanie ekspozycje przeznaczone dla owadów, gadów i płazów oraz wybiegi dla dużych zwierząt. Ekspozycje są proste w utrzymaniu. Gdy umieścimy w takim obiekcie okaz, musimy głównie zadbać o dwa podstawowe elementy jego dobrostanu – temperaturę wybiegu i wilgotność. Regulujemy je suwakami tak, by zwierzę dobrze się w nim czuło. By zadbać o lepszy nastrój podopiecznego można doposażyć ekspozycję w elementy krajobrazu, ale należy je najpierw odblokować w badaniach weterynaryjnych (o tym w kolejnej części recenzji). Ekspozycje nigdy nie cieszą się takim powodzeniem jak wybiegi, ale gdy raz je ustawimy, w zasadzie nie musimy już do nich wracać więc są dobre na początek rozwoju naszego ogrodu. Szybciej też rozmnażają się w nich okazy.
Wybieg to już inna para kaloszy. Budując go, musimy bowiem wziąć pod uwagę potrzeby zwierzęcia, które go później zajmie. Najlepiej najpierw zerknąć do zoopedii, czyli encyklopedii zwierząt, gdzie znajdziemy wszystkie niezbędne informacje. Kluczowa jest powierzchnia (wybiegi nie mogą być za małe; większe zwierzęta potrzebują więcej przestrzeni), rodzaj terenu (każdy gatunek preferuje dokładną ilość krótkiej i długiej trawy, piasku, gleby itd.), rośliny pasujące do danego biomu (tundra, sawanna, tajga itd.), rodzaj schronienia, a przede wszystkim barierki z jakich zbudujemy wybieg. Każdy rodzaj bariery ma kilka parametrów – wytrzymałość, widoczność, wspinanie się. Niektóre zwierzęta jak np. pawie mogą sobie żyć spokojnie otoczone krzaczkami. Przy groźnych okazach konieczne są już betonowe ściany, a przy małpkach dobrze zainwestować w ogrodzenie zapobiegające wspinaniu się.
Budowa wybiegów, pomijając sam interfejs, jest naprawdę ekstra głównie dlatego, że czujemy, że mamy realny wpływ na to, czy naszemu zwierzęciu się tu spodoba czy nie. Opisane rzeczy to dopiero początek. By zwierzę czuło się lepiej musimy mu zapewnić także urozmaicenia żywieniowe, zabawki, a nawet pomyśleć o jego prywatności. Jeżeli otoczycie zwierzę z każdej strony szklaną ścianą, to najpewniej wpadnie w stres i zacznie biegać jak oszalałe próbując znaleźć kąt z dala od ludzi (przykry widok). Kolejna rzecz to kwestia tego, że niektóre zwierzęta nie mogą współistnieć z innymi gatunkami. Nie damy lwa do wybiegu z zebrą, to oczywiste. O tym także musimy pamiętać.
Ostatnia rzecz to dekoracje, czyli budynki, w których mogą się kryć np. stacje do kolejki czy sklepy, ławeczki, rzeźby, znaki, oświetlenie – wszystko to, co w większej mierze pełni rolę wizualną. Te obiekty pozwalają wyciągnąć zoo na wyższy poziom, ale można sobie na nie pozwolić albo w późniejszych etapach gry, albo w trybie piaskownicy. Budowa od zera budynku także kosztuje sporo czasu (i nerwów), ale na szczęście raz wybudowany obiekt można zapisać i wykorzystać go potem w innym parku. Można także skorzystać z gotowych kombinacji twórców.
Zwierzęta i ich potrzeby
Nie myślcie sobie, że po wstawieniu zwierzęcia do wybiegu Wasza rola się kończy. Teraz dopiero zaczyna się jazda. Poza kwestią zapewnienia dobrych warunków na wybiegu pod kątem nazwijmy to technicznym opisanym wcześniej, dochodzą także inne aspekty. Na przykład społeczne. Niektóre zwierzęta dobrze się czują w dużych grupach, innym wystarczy drugi osobnik. Niektórym będzie brakowało młodych. Dwa samce mogą walczyć ze sobą o dominację nad terenem i trzeba będzie je rozdzielać, by nie skończyło się tragedią. Z czasem zabawki zaczną się nudzić i konieczne będzie zbadanie nowych urozmaiceń.
Do badań należy oddelegować weterynarza. Zbadanie gatunku kosztuje określony czas. Na każdym poziomie odblokowuje się inne opcje – nowe zabawki, lepsze żywienie, dodatkowe elementy do wybiegu itd. Pamiętajcie jednak, że wet zajęty badaniami, nie opiekuje się już zwierzętami.
Każde zwierzę ma naprawdę sporo statystyk, które informują nas dodatkowo o takich rzeczach jak np. uwarunkowania genetyczne (wielkość, czas życia, płodność,odporność). Na ich podstawie ocenia się atrakcyjność danego zwierzęta. Im jest ona wyższa, tym wybieg będzie się cieszył większym zainteresowaniem (i datkami) gości. W grze możemy nawet porównać partnerów, by sprawdzić czy para będzie w stanie spłodzić bardziej atrakcyjne zwierzę. Jeżeli jakiś okaz nie jest szczególnie zdrowy to możemy mu podać leki antykoncepcyjne, by nie mógł się rozmnażać i przekazywać dalej słabszych genów.
Jedno jest pewne – w żadnej innej grze nie przeprowadzono symulacji zwierząt na takim poziomie. W „Planet Zoo” czworonogi walczą ze sobą, bawią się, śpią, leniwie przechodzą się po wybiegach lub bawią zabawkami. Defekują, chorują, rozmnażają się, a także – umierają. Wystarczy, że nie zauważymy notyfikacji o złym stanie, że nie zareagujemy na czas. Przykład? W końcu zarobiłam na tyle dużo pieniędzy, że postanowiłam kupić pandy czerwone. Ale tak się cieszyłam, że je w końcu zobaczę, że… zapomniałam je włożyć najpierw do kwarantanny. Umieściłam je od razu w wybiegu i szybko złapały jakiegoś wirusa. Cóż to za problem, powiecie? Wystarczy przecież przysłać do chorego zwierzęcia opiekuna, który zaniesie je do kliniki. I tu popełniłam kolejny, niewybaczalny błąd. Zgłosiłam przeniesienie zwierzątek i zajęłam się czymś innym, nie kontrolując sytuacji. Po jakimś czasie, gdy ciągle wyświetlał się alarm, zajrzałam ponownie do wybiegu – pandy nie żyły bo… zapomniałam przydzielić personel do nowej strefy i nikt do nich nie przyszedł.
Zarządzanie personelem i ciężka ekonomia
Tamta sytuacja nauczyła mnie, by już zawsze kontrolować strefy robocze. Mówiąc najprościej są to obszary, do których przydzielamy pracowników. Bez przydziału będą się snuli po całym zoo i zatrzymywali tam, gdzie zauważą coś co wymaga ich pracy. Na początku może się wydawać, że taki system działa w porządku, ale gdy park się rozrasta zarządzanie personelem będzie kluczowe. Pamiętajcie, że każdy pracownik to koszty. Dlatego należy ich tak umiejscowić, by ich praca była wydajna i by zwyczajnie, nie przepłacać. Wadą jest to, że pracownik przydzielony do jednej strefy nie będzie reagował na komunikaty z innej. Przy każdej rozbudowie warto zatem sprawdzać, czy na pewno teren jest w zasięgu pracowników i w razie czego – zmienić ten parametr (jest to akurat łatwe i sensowne).
Poleganie na samych alertach to jak takie łapanie się brzytwy przez tonącego. Całkiem sporo wniosków można uzyskać zwyczajnie przyglądając się zoo, czytając myśli gości i oczywiście analizując raporty. Wchodząc w odpowiednie menu będziemy na przykład widzieli, który obiekt zarabia najmniej i dlaczego. Czasem wystarczy przenieść go w inne miejsce, a czasem obniżyć ceny. Tak samo kwestie personelu – gdy widzimy, że pracownicy ledwo dają radę, trzeba zatrudnić nowe osoby. Gdy gości jest za mało – inwestujemy w marketing. Gdy skończy się kasa – bierzemy pożyczkę. No właśnie, a na czym tu w ogóle zarabiamy? Bo kosztów jest przecież cała masa…
Podstawowym wpływem jest sprzedaż biletów. To my sami ustalamy ich cenę. Jeżeli przeholujemy, reputacja zoo spadnie, a w efekcie przestaną do nas przychodzić ludzie. Musimy zadbać nie tylko o same atrakcyjne okazy i infrastrukturę, ale także o inne potrzeby gości np. edukację. Przed każdym wybiegiem powinny stać tablice informacyjne, plakaty i głośniki. Do tego goście chcą się czuć bezpiecznie, więc nie obejdzie się bez inwestowania w kamery i ochroniarzy. Gdy wyważymy te wszystkie rzeczy, goście sami stwierdzą, że powinniśmy podwyższyć cenę biletów.
W kampanii otrzymujemy wynagrodzenie za realizację konkretnych celów np. przyciągnięcie do zoo określonej liczby osób, wypuszczenie na wolność tylu i tylu zwierząt, wybudowanie tylu i tylu wybiegów itd. W trybie franczyzy dodatkowo możemy handlować naszymi pupilami między innymi graczami! I jest to naprawdę fajny sposób na uzyskanie dodatkowej kasy. Sami wybieramy kwotę i czekamy, aż ktoś będzie zainteresowany nabytkiem. Opcjonalnie możemy też szybko sprzedać zwierzę SI za niższą cenę.
Tryby gry, czyli coś dla mniej i bardziej wymagających graczy
Kampania zawiera kilkanaście scenariuszy (w tym samouczki), które najczęściej pozwalają nam przejąć kontrolę nad już częściowo rozwiniętym zoo. W każdym z nich spotkamy się z konkretnymi problemami lub celami, które należy zrealizować, by odblokować następny scenariusz. Jest to na pewno najtrudniejszy z trybów, ponieważ wymaga już od gracza wiedzy o funkcjonowaniu zoo i dobrego zarządzania. To zabawa na dobre kilkadziesiąt godzin.
Franczyza to mój ulubiony tryb. Budujemy swój ogród od zera, w dowolnym miejscu na Ziemi. By nie było zbyt nudno, tam także znajdziemy wyzwania, których realizacje przyniosą zastrzyk gotówki. Tak jak wspominałam dodatkowo możemy tu handlować z innym graczami, więc sam proces polowania na dane zwierzę jest ciekawy. W ten tryb możemy się bawić bez końca.
Jeżeli nie przepadamy za żadnymi funkcjami online, możemy zdecydować się na sam tryb Wyzwań. Ostatnią możliwością jest Piaskownica, w której możemy radośnie i bez oglądania się na pieniądze rozwijać swój park. Są tu odblokowane od razu wszystkie budynki i opcje, a wszystkie obiekty i inne aspekty są bezpłatne. Musimy jednak nadal dbać tutaj o potrzeby gości i zwierzątek.
Za co pokochałam „Planet Zoo”
„Planet Zoo” może i ma komiksową oprawę, ale to gra dla prawdziwych twardzieli. Zarządzanie parkiem nie jest łatwe. Wymaga ciągłego przebijania się przez raporty, doglądania zwierząt, radzenia sobie z różnymi sytuacjami np. strajkami ekologów czy epidemiami. Przy tej grze czas mija błyskawicznie. De facto nie ma się nawet chwili na to, by poprzyglądać się tym wszystkim okazom! Dopiero gdy nastanie taki moment, kiedy zamiast ciągłego bycia pod kreską park zacznie przynosić dochody i będziecie mogli odetchnąć, zobaczycie jak wspaniałą symulację przygotowali twórcy. Trudno nie uśmiechnąć się na widok lemurów bawiących się na drzewach, galopujących żyraf czy hieny nurkującej w stawie z gumową kością w pysku.
Cała muzyka sprzyja też relaksacji. Wiecie, te wszystkie odgłosy natury, gwar ludzi, śmiejących się dzieci. I te momenty, kiedy pierwszy raz zobaczycie wschód słońca przechodzący nad parkiem. Albo kiedy urodzą się Wam pierwsze młode. Każdy kto kocha zwierzęta, będzie absolutnie oczarowany poziomem wykonania tej gry.
ALE pamiętajcie, że to symulator, przy którym można się także zmęczyć. Jeżeli przerażają Was tabelki i statystyki, nie jestem pewna, czy poradzicie sobie nawet w trybie Piaskownicy, bo tam także trzeba jednak kontrolować sporo rzeczy poza finansami. I kolejna sprawa – do gry potrzebny jest mocny sprzęt. Mój laptop (i5-6200U 2,4 GHz, 12 GB RAM-u i GeForce 940MX) ledwo był w stanie odpalić „Planet Zoo” na najniższych detalach, a i tak byłam zmuszona grać w jakichś 20 kl./s. Pomimo tego, oraz interfejsu, który jest do poprawy, uważam, że jest to jedna z najfajniejszych, najbardziej satysfakcjonujących gier ekonomicznych ostatnich lat. Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze portu na PS4 :-).