Artifex Mundi to jeden z polskich developerów, któremu przyglądam się zawsze z podziwem i rodzimą dumą. Ma w swoim dorobku proste, ale urokliwe produkcje, które trafiają do gustu graczom z całego świata. Od pewnego czasu Artifex przeprowadza ekspansję swoich największych hitów na rynek konsolowy, czego kolejnym efektem jest port Nightmares from the Deep 2 na PS4.
Po zakończeniu historii z pierwszej części gry Sara – główna bohaterka – powraca do pracy kustosza w Karaibskim Muzeum. Pewnego wieczoru kobieta otrzymuje przesyłkę od nieznanego kuriera. Młody chłopak o dziwnym zabarwieniu skóry prosi ją o pomoc w otwarciu pewnego artefaktu. Krok za krokiem Sara wplątuje się w kolejną intrygę – tym razem u podstaw której leży sam morski diabeł – Davy Jones. Skojarzenia z filmowymi Piratami z Karaibów są jak najbardziej słuszne. W fabule możemy dostrzec kilka podobieństw – chciwego burmistrza, mitologiczne istoty, nieszczęśliwie zakochaną parę i załogę, na której ciąży klątwa. Wcale mi to jednak nie przeszkadzało- wręcz przeciwnie, takie znane motywy sprawiają, że szybciej da się wkręcić w piracki klimat.
Mechanika gry jest typowa dla gier HOPA. Przeszukujemy lokacje dla użytecznych przedmiotów, bierzemy udział w sekwencjach hidden object lub Mahjongu i rozwiązujemy zagadki. W porównaniu do pierwszej części tempo akcji jest zauważalnie szybsze, a zagadek logicznych, które zawsze sprawiają mi największą frajdę, więcej (aż 28). Mamy tu rozszyfrowywanie kodu do sejfu, układanie rozsypanych fragmentów obrazu, przygotowywanie środka usypiającego, różnej maści puzzle i łamigłówki. Może nie są one specjalnie wymagające, ale pamiętajmy, że ten gatunek gry ma być lekki i przyjemny.
Starsze gry Artifexu miały tylko jeden rodzaj sekwencji z ukrytymi obiektami – listę przedmiotów, które należało wskazać na planszy. W Nightmares from the Deep 2 po raz pierwszy pojawił się wariant z wyszukiwaniem przedmiotu po kształcie konturu. Niby drobna modyfikacja, a w fajny sposób utrudnia zadanie.
Interfejs gry został oczywiście dopasowany do sterowania padem- prawą gałką przesuwamy kursor. Na szczęście pole aktywności znacznie rozszerzono do całkiem pokaźnego okręgu. Dzięki temu nie musimy namierzać obiektu co do centymetra. Iksem zatwierdzamy interakcję, natomiast kółkiem wycofujemy się z lokacji (dla mnie bomba – poruszamy się szybciej niż w przypadku sterowania myszką, bo nie musimy umieszczać kursora na dole ekranu). Pod krzyżykiem zaś umieszczono skróty do najpopularniejszych opcji – mapy, dziennika, podpowiedzi i alternatywnej gry w Mahjonga. Jeśli zależy Wam na maksowaniu trofeów, z tym ostatnim będziecie mieć nie lada zagrychę. Na padzie niestety zdejmowanie klocków w Mahjongu trwa zdecydowanie wolniej i przez to wykonanie jednego z osiągnięć niemal graniczy z cudem. Producent mógłby to wziąć pod uwagę i nieco rozszerzyć wymagany czas na realizację tego zadania.
Jeśli zastanawialiście się jaki sens ma portowanie gry liczącej już sobie 5 lat (rany, ale czas leci!), to screeny dołączone do recenzji powinny Wam uświadomić, że gry z ręcznie rysowaną grafiką nigdy się nie starzeją. Co więcej, wyglądają one równie pięknie na PC, co na konsolach i urządzeniach mobilnych. Na gry Artifexu naprawdę dobrze się patrzy. Różnego koloru światła odbijające się na powierzchniach, porządnie dobrane tekstury i animowane elementy tła, a przede wszystkim bogactwo detali to walory estetyczne, którymi niewiele gier przygodowych może się pochwalić – tym bardziej na konsolach, gdzie ten gatunek jest mocno niedoceniany przez wydawców.
Oczywiście nie wszystko jest tu idealne. Kuleje chociażby sztywny, angielski dubbing, ale szczerze mówiąc, po ograniu całej masy gier HOPA zdążyłam się już do niego przyzwyczaić i nie razi on tak bardzo, jak przy pierwszych podejściach. Nie można wymagać bóg wie czego od produkcji za 42 zł. Cieszy za to klimatyczna muzyka i polskie napisy ułatwiające zrozumienie historii.
Nightmares from the Deep: The Siren's Call - Ocena końcowa
-
9/10
-
6/10
-
6/10
-
9/10
Nightmares from the Deep: The Siren's Call - podsumowanie
Nightmares from the Deep: The Siren’s Call w wersji na PS4 jest równie udany, a nawet miejscami lepszy (wygodniejsze sterowanie) niż pecetowy oryginał. Historia spodoba się fanom Piratów z Karaibów, a mechanika wszystkim miłośnikom klasycznych gier point’n’click. Jeśli nie macie PS4 to nic straconego – oprócz komputerów PC gra ukazała się także na urządzeniach mobilnych (iOS i Android).