Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że po pracy będę z przyjemnością grać w symulator pracy, popukałabym się w czoło. A gdyby próbowano mi wmówić, że jest to jedna z najlepszych produkcji VR, zabiłabym śmiechem. Dziś miałabym morderstwo na sumieniu...
Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest być kasjerem w małym sklepiku osiedlowym albo mechanikiem samochodowym? A może zazdrościliście tym wszystkim biurowym „korposzczurom” ciepłego miejsca za biurkiem, automatu z kawą i pokrzepiającego uścisku dłoni prezesa lub marzyliście o karierze szefa kuchni, który na pewno zgarnia dla siebie najlepsze kąski? O zaletach i wadach każdej z tych prac opowiada właśnie Job Simulator, ale w sposób abstrakcyjny, prześmieszny i nad wyraz przyjemny.
Przygodę w symulatorze pracy zaczynamy w recepcji futurystycznego hallu. To tu dowiadujemy się, że w roku 2050 ludzie nie muszą już pracować, bo wszystkie ich obowiązki zastąpiły inteligentne roboty przypominające wyglądem komputery z monitorami CRT. By pokazać ludziom, jak to drzewiej bywało, maszyny stworzyły tytułowy symulator, który ma przypomnieć im o korzeniach.
Do wyboru mamy cztery ścieżki kariery: pracownika biurowego, sprzedawcy, mechanika i kucharza. Każda z nich posiada kilkanaście zadań do wykonania, które odblokowują się w miarę postępów w grze. Nikt nas nie zmusza do realizowania tych kampanii – równie dobrze, możemy po prostu bawić się w wirtualnej rzeczywistości w jednym z najlepiej zaprojektowanych, interaktywnych środowisk.
Job Simulator z miejsca zaskakuje wysokim poziomem immersji. Wszystkie prace wykonujemy na siedząco (choć można też stać – jak komu wygodniej), a kontrolery Move (tudzież Oculus Touch w przypadku Oculus Rifta i konterolery HTC w przypadku Vive’a) zastępują nam wirtualne dłonie. Wrażenie przebywania w wirtualnym świecie potęguje także świetna oprawa graficzna. Dzięki temu, że pozbawiono ją szczegółowych tekstur, całość jest ostra jak brzytwa. Nie musicie się zatem obawiać, że dopadną Was jakiekolwiek objawy choroby symulatorowej.
Stylistyka trójwymiarowej kreskówki w ogóle nie odrzuca, a mózg daje się zadziwiająco łatwo oszukać. Jak już wspominałam każda z czterech lokacji jest bardzo interaktywna. Wszystkie przedmioty, które widzicie da się podnieść i rzucić nimi. Każdy napój da się wypić, a każde danie zjeść. Pokrętła się przesuwają, drzwiczki otwierają.
Po paru minutach zupełnie zapomina się o tym, że siedzi się w fotelu przed telewizorem. Wielokrotnie, gdy chciałam wstać z fotela i zrobić sobie przerwę łapałam się na tym, że odkładam Move’y na widoczny w grze blat, choć w rzeczywistości była tam tylko pusta przestrzeń.
OK, ale jak wygląda właściwa rozgrywka? W każdej lokacji, poza naszym stanowiskiem pracy, znajduje się monitor, który wyświetla czynność jaką należy wykonać w danej chwili. Te poprzedzane są krótkimi wypowiedziami naszego JobBota, który pilnuje nas przy wykonywaniu obowiązków oraz przychodzących klientów.
I to właśnie te historie w połączeniu z najczęściej abstrakcyjnymi czynnościami wywołują salwy śmiechu. Będziecie niszczyć akta i pieniądze szefa w niszczarce przypominającej małego buldożera, oblewać winem odpicowane auto nowożeńców, oddawać złodziejowi celującego w Was bananem kawałki sera z sejfu, robić na komputerze prezentacje, czy szukać gazety dla klienta, któremu w toalecie niechcący się „nabrudziło”.
Zadania wymagają od nas wielu interakcji. Przykładowo by stworzyć prezentację dla szefa musimy najpierw podłączyć kabel od monitora do zasilacza, włączyć komputer, włączyć monitor, wziąć od szefa płytę CD, włożyć ją do napędu, wpisać hasło do komputera klikając w klawisze, użyć myszki, przeklikać różnorodne opcje dotyczące schematu prezentacji, a na końcu wziąć wskaźnik i zaprezentować współpracownikom nasze dzieło na dużym projektorze. To brzmi nudno? Skądże znowu – w wirtualnej rzeczywistości takie codzienne, zwykłe czynności, nabierają smaku i sprawiają przyjemność. To się po prostu CZUJE.
Nie bójcie się o poziom trudności. Pomylić się tu nie sposób, gdyż monitor na bieżąco wyświetla status danej czynności. Gdy zaczynamy ją wykonywać prawidłowo (np.nalewamy kawy do kubka) obrazek ilustrujący zadanie podświetla się na żółto. Prawidłowe wykonanie symbolizowane jest kolorem zielonym.
Nie będę oszukiwała, że wszystkie ścieżki kariery są równie interesujące. Ja najlepiej bawiłam się jako kucharz i pracownik biurowy, gdyż to tam wykonywało się najbardziej różnorodne czynności. Kariera sprzedawcy, choć zabawna pod kątem fabularnym, zakończyła się bardzo szybko i miałam wrażenie, że nie wykorzystałam nawet wszystkich dostępnych tam obiektów. Z kolei symulator mechanika dłużył mi się strasznie z uwagi na wykonywanie w dużej mierze tych samych operacji (rozmontowanie części, włożenie nowych, dekoracja).
Na jak długo zatem wystarczy Wam gra? Jeśli będziecie sumiennie wykonywać swoje obowiązki, bez głupkowania i niszczenia środowiska wokół siebie, spędzicie tu około czterech godzin. Po zakończeniu wszystkich karier odblokowujecie dwa dodatkowe tryby gry, które wprowadzają efekt niskiej grawitacji lub odbijających się od wszystkiego obiektów. Trochę szkoda, że nie przygotowano jeszcze dodatkowej, piątej kariery, która byłaby ukoronowaniem naszych wysiłków.
W kwestiach technicznych jest to dobrze napisany kawałek kodu, ale zdarzały się drobne problemy z interakcją z obiektami. Przykładowo drzwiczki lodówki nie chciały się otworzyć lewą dłonią, albo otwierały się lekko i wracały do punktu wyjścia, mimo, że nie puszczałam triggerów. Czasem ciężko też było dosięgnąć bardziej oddalonej rzeczy. Ale były to tak naprawdę nie psujące rozgrywki problemy, które dało się rozwiązać ponowną kalibracją Move’ów czy innym ustawieniem kamery.
Job Simulator - Ocena
-
10/10
-
10/10
-
10/10
-
5/10
Podsumowanie
Może nie jest to najtańsza gra VR na PS4, ale jest absolutnie warta swojej ceny (gdzie indziej będziecie klonować na kopiarce pączki i rzucać kubkiem w szefa?!). Każdy fan absurdalnego klimatu powinien posiadać ją w swojej biblioteczce.