A teraz słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzać! Jeżeli tęsknicie za starymi przygodówkami ze stajni LucasArts, jeżeli macie ochotę na inteligentnie zabawną grę i jeżeli cenicie ręcznie rysowaną oprawę wizualną to MUSICIE zagrać w ten tytuł. Artifex Mundi wzniosło się na wyżyny swojej kreatywności i wreszcie pokazał na co je stać!a co
Na Damie Gier już wielokrotnie recenzowaliśmy gry Artifex Mundi. Ostatnia z nich, „My Brother Rabbit” dała mi nadzieję na to, że kiedyś studio dojrzeje do tego, by wydać pełnoprawną, staroszkolną grę przygodową bez mechanizmów HOPA, w których się najmocniej wyspecjalizowali. Nie mam nic przeciwko „szukajkom”, ale od zawsze uważałam, że studio zatrudniające tak zdolnych ludzi, powinno odejść od casualowych gier dla niedzielnych graczy i skupić się na czymś poważniejszym. Nie spodziewałam się jednak, że ten dzień jednak nadejdzie, bo zdaję sobie sprawę, że gry HOPA to przede wszystkim dobry biznes na skalę międzynarodową, a przygodówki, no cóż, to obecnie ryzykowna nisza.
„Irony Curtain” to coś o czym marzyłam. Sześciogodzinna, wypełniona wartką akcją, genialnym humorem, profesjonalnym dubbingiem i licznymi mrugnięciami do gracza pozycja, która przywołała mi od razu miłe wspomnienia z czasów, gdy zagrywałam się w „Secret of Monkey Islands” czy „Simon the Sorcerer”.Tylko z uwagi na fakt chronicznego braku czasu nie ukończyłam jej za jednym posiedzeniem. Natomiast dawno, naprawdę dawno nie grałam w tak perfekcyjnie skrojoną przygodówkę.
Nazywam się Evan Kovolsky, czyli from zero to hero
W „Irony Curtain” przenosimy się w sam środek Zimnej Wojny w alternatywnej rzeczywistości (choć może raczej należałoby napisać „alternatywnej” ;-)). Po jednej stronie mamy zatem demokratyczne, kolorowe Stany Zjednoczone oraz małe, totalitarne państewko – Matryoshkę rządzone twardą ręką Wodza. Evan Kovolsky jest redaktorem Comiesięcznego Dziennika Robotniczego (comiesięczny dziennik, łapiecie?), który od dzieciństwa zakochany jest w historii i kulturze Matryoshki. Młody Amerykanin naiwnie wierzy, że to idylliczny i sielski kraj pełen radosnych obywateli. Evan łyka komunistyczną propagandę jak pelikan ryby i skrycie marzy o tym, by kiedyś otrzymać zaproszenie i zobaczyć na własne oczy co skrywa się za Żelazną Kurtyną.
Jak łatwo się domyślić taka okazja przytrafia mu się bardzo szybko. Jego pochwała wartości komunistycznych i ideologii Matryoshki nie uchodzi uwadze władz obcego kraju. Evan otrzymuje statut oficjalnego gościa i w tym momencie zaczynają się całe perypetie. Myślę, że nie będzie żadnym spoilerem fakt, że w rzeczywistości Matryoshka odbiega od wyobrażeń naszego bohatera. Najzabawniejsze jest jednak to, że Evan przez długi czas nie chce wierzyć własnym oczom i próbuje znaleźć uzasadnienie wielu okrutnych działań czczonego przez niego Wodza.
Gracz z niedowierzaniem będzie kiwał głową na widok oczywistości, których Evan nie dostrzega. Niedogodności, które go spotykają traktuje jak zwykłe nieporozumienie. To bohater z rodzaju tych, którzy nigdy nie tracą pogody ducha, a ich naiwność bez przerwy pcha ich w sam środek kłopotów.
Fabuła „Irony Curtain” to bardzo syte, pełne klisz kino szpiegowskie. Nie brakuje tu seksownej, rudowłosej agentki, podziemnej siatki szpiegowskiej, ucieczki z więzienia, konspiracyjnych planów, narastającego konfliktu i przede wszystkim komedii omyłek. To tak jakbyście zmiksowali „Allo, allo” z „Jak rozpętałem II wojnę światową” i osadzili w historii Żelaznej Kurtyny. W żadnej innej grze poruszającej tematy polityczne nie bawiłam się tak dobrze. Evana można śmiało postawić obok Guybrusha Threepwooda, a scenariusz w niczym nie ustępuje hitom od LucasArts czy Daedelic Entertainment.
1951 easter eggów – złap je wszystkie!
Absurdalna rzeczywistość i intryga, w którą wplątał się Evan bawi w każdej minucie. W lokacjach poukrywano cała masę genialnych Easter Eggów. Wieża obserwacyjna w kształcie wieży Saurona, numer bloku na nowym osiedlu przywodzący na myśl „Alternatywy 4”, spoiwo trzymające łańcuch, które przypomina Jedyny Pierścień. I do tego złote, naprawdę złote dialogi. Dawno nie siedziałam przy grze z gębą rozdziawioną od uśmiechu. Nie tylko nawiązania do popkultury są tutaj wspaniałe. Również same wydarzenia potrafią gracza rozbroić.
Szalenie fajna była misja na placu, w którym Evan twardo zmierzył się z systemem kupowania towarów na kartki. To są takie mrugnięcia do dorosłych, którzy doskonale znają z własnych doświadczeń realia komunizmu. Nie brakuje tu również sprytnego posługiwania się przedmiotami codziennego użytku. Zazwyczaj w przygodówkach można się solidnie zaciąć bo rozwiązanie wymyślone przez twórców jest zbyt surrealistyczne, by na nie wpaść. Tutaj czegoś takiego się nie doświadczy – wszystko jest logiczne, czasem mniej lub bardziej szalone, ale sensowne.
Audio-wideo pierwsza klasa
To pierwsza gra studia utrzymana w kreskówkowej oprawie i muszę przyznać, że tak, jak początkowo byłam do tej oprawy sceptycznie nastawiona, to szybko zmieniłam zdanie. Taka stylistyka najlepiej pasuje do satyrycznej przygodówki. O ile cutscenki wypadają tu najsłabiej, kojarząc się z animacjami na poziomie „Włatców Móch”, to cała reszta jest bajeczna. Lokacje są pełne detali i dopieszczone do granic możliwości – nie brakuje tu elementów ruchomych, czy dynamicznego oświetlenia. No i ta karminowa, lekko sprana kolorystyka! Bomba.
Warto też pochwalić zagranicznych aktorów dubbingujących teksty. Pierwszorzędnie wykonali oni swoje zadanie – ich głosy są pełne emocji i dodatkowo perfekcyjnie pasują pod postacie. Oprawie muzycznej nie da się także niczego zarzucić, to pełne rosyjsko brzmiących akcentów, orkiestrowe kompozycje, które po prostu pasują do lokacji. Dźwięk nigdy nie był mocną stroną tego producenta, dlatego super, że na tej płaszczyźnie w końcu zaliczono konkretny postęp.
Podsumowanie
No więc słuchajcie, bo nie będę powtarzać. „Irony Curtain: From Matryoshka with Love” to najzabawniejsza gra tego roku. Niegłupia, niebanalna, ślicznie rozrysowana i do tego odpowiednio długa. Chciałabym, by rodzime studio poszło dalej właśnie w tym kierunku i zapewniało nam przynajmniej raz na jakiś czas tak udane tytuły.
Gra jest dostępna na Steam oraz konsolach PS4 i Xbox One. Za udostępnienie tytułu do recenzji dziękuję Artifex Mundi.