6. Public Road Go Kart Tour w Japonii, czyli Mario Kart na żywo
Znów przenosimy się do Japonii, mekki każdego szanującego się geeka. W Tokio działa wypożyczalnia gokartów, w której kierowcy mogą przebrać się za ulubionego bohatera serii Mario Kart i „pościgać” ze znajomymi po mieście – rzecz jasna zgodnie z zasadami ruchu drogowego.
Prawda, że fajna usługa? Niestety może się okazać, że zanim wybierzecie się do Tokio, firma przestanie już istnieć. Dosłownie kilka dni temu Nintendo oskarżyło właścicieli gokartów o bezprawne wykorzystanie ich wizerunku.
7. Pac-Man dla… bakterii
Tej planszy do Pac-Mana nie zauważylibyście gołym okiem – ma jedynie 1mm szerokości! Powyższy labirynt jest dziełem norweskich naukowców, którzy postanowili z jego pomocą zbadać zachowanie trzech rodzajów mikroorganizmów. Taki układ planszy ma rzekomo lepiej odpowiadać naturalnemu środowisku jednokomórkowców niż tradycyjne, pozbawione przeszkód płytki Petriego. Naukowcy mogą w ten sposób zaobserwować technikę poruszania się bakterii starając się jednocześnie odpowiedzieć na pytanie, czy istnieje jakakolwiek logika w sposobie w jaki próbują one przedostać się przez kolejne przeszkody.
8. OutRun na drodze
Wyścigowa gra SEGI zadebiutowała na automatach 31 lat temu. Maszyny stylizowane były na pojazd, którym sterowało się w grze – czerwone Ferrari Testarossa Spider. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się jak jeździłoby się takim automatem na prawdziwej drodze, powyższy film powinien dać Wam odpowiedź na to pytanie.
Garnet Hertz, informatyk, który zasłynął w 2003 roku wykorzystaniem elektryczności do „wskrzeszenia” martwej żaby, postanowił wcielić w życie swoje marzenie z dawnych lat. Mężczyzna przerobił automat do gry wyposażając go w komponenty od elektrycznego wózka golfowego. Wprawienie takiego „Ferrari” w ruch może nie byłoby tak imponujące, gdyby nie jeden detal. Hertz stworzył algorytm, który przetwarza obraz z dwóch kamer umiejscowionych na masce wozu na 8-bitową grafikę z gry… Innymi słowy kierowca tego pojazdu widzi rozpikselizowany świat rzeczywistości.
Tak przynajmniej powinno być w teorii, bo w praktyce algorytm nie do końca radzi sobie z rozpoznawaniem obiektów na drodze, jak możecie zauważyć na powyżej fotografii.
9. Patient Zero, czyli bolesna walka z zombie
Oto pomysł, który najbardziej podjarał mnie z całego zestawienia. Wyobraźcie sobie halę magazynową o powierzchni 12 000 metrów kwadratowych, która jest jednym wielkim labiryntem stylizowanym na lokacje znane dobrze wszystkim fanom shooterów – tu trochę szpitala psychiatrycznego, tutaj opuszczona fabryka, jakieś kontenery, laboratoria itp.Wśród nich 7500 rekwizytów i… 200 aktorów zachowujących się jak krwiożercze zombie. No i Wy, razem ze swoją niewielką ekipą przedzierającą się przez te wszystkie zakamarki.
Jeśli graliście kiedykolwiek w Laser Taga, wiecie jakie może dawać emocje. Laser Tag, który odbył się w Melbourne przewyższa wszystko z czym do tej pory mieliście do czynienia. Smaku dodawały opcjonalne pasy, które porażały właścicieli prądem o odpowiednim natężeniu. Symulowały one ból od kuli przeciwników czy ugryzienie zombie. Jak można łatwo przewidzieć, chętnych do zabawy nie brakowało. Cierpliwie czekam, aż ktoś w Polsce wpadnie na podobny pomysł…
10. Escape Room
W 2007 roku w Kyoto, 35-letni wówczas Takao Kato otworzył dla publiczności pierwszy Escape Room. Kolejne pokoje zagadek zdobywały popularność na całym świecie. W 2015 roku było ich około 2800. Portal Lockme.pl zawierający ranking polskich Escape Roomów podaje, że na ten moment w naszym kraju możemy zabawić się w 846 pokojach. Ich liczba cały czas rośnie.
Ale o co właściwie chodzi? Escape Room wywodzi się z tradycyjnych gier przygodowych, w których główny bohater musi zrealizować określone zadanie wykorzystując dostępne w lokacji przedmioty. W rzeczywistości wygląda to tak, że Ciebie i Twoją ekipę (zazwyczaj 4-6 osób) organizatorzy zamykają w pomieszczeniu i dają Wam (najczęściej) 60 minut na uwolnienie się z tego przybytku. By tego dokonać należy dokładnie przeszukać pokój, w którym poukrywane są różnego typu zagadki oraz wskazówki do ich rozwiązania. Ich jakość wykonania podobnie jak wystrój pokoju zależy od samych organizatorów.
Ja miałam szczęście trafiać do niezwykle kreatywnie urządzonych Escape Roomów – szukałam Sherlocka Holmesa w jego gabinecie, uciekałam ze szpitala psychiatrycznego, próbowałam uwolnić się ze średniowiecznego lochu, a nawet błądziłam po strychu rodem z Paranormal Activity. Brzmi intrygująco? Uwierzcie mi – na żywo jest jeszcze lepiej. Zagadki są często inspirowane klasykami z gier przygodowych – wciskałam odpowiednie klawisze na pianinie, by odblokować drzwi, używałam magnesu, by wyciągnąć klucz ze szklanego labiryntu, wlewałam wody do dzbanka, by dosięgnąć obiekt na dnie, świeciłam latarką UV, by odczytać tajną wiadomość na ścianie. Nie zawsze udawało nam się wyjść o czasie, ale nigdy nie żałowaliśmy zabawy…[/vc_column_text][/vc_column][/vc_row]