Fenomen lat 90-tych powraca w nowej, ulepszonej wersji, wprost na telefony i tablety z systemami Android oraz iOS.
20 lat temu rynek dziecięcych zabawek podbiła rewolucyjna gra elektroniczna – Tamagotchi, czyli wirtualny zwierzak zamknięty w małej konsoli wyglądającej jak spłaszczone jajko i mieszczącej się w dłoni. Cały jej urok polegał na tym, że zwierzątko potrzebowało gracza aby się rozwijać. Było jak prawdziwy pupil, którym trzeba się opiekować, karmić, bawić się z nim i utulać go do snu.
My Tamagotchi Forever możemy spodziewać się w przyszłym roku w wersji free-2-play na platformach Android oraz iOS. Za produkcję odpowiada holenderskie studio Paladin Studios, które dostosowało stare Tamagotchi do współczesnych czasów. Niektóre elementy rozgrywki pozostały niezmienione, inne zaś ewoluowały aby dopasować się do nowych technologii i wymagań obecnych graczy.
Jedną z nowości jest wprowadzenie Tamatown, czyli kolorowego i pełnego radości miasta, w którym będą mieszkać wszystkie Tamagotchi. Oczywiście w symulatorze nie zabraknie wszechobecnych opcji społecznościowych, jak chociażby dzielenia się z przyjaciółmi ulubionymi momentami z życia naszych cyfrowych pupili. Gra otrzyma również odświeżoną oprawę graficzną, co akurat chyba nikogo nie powinno dziwić, w końcu moda na szare piksele charakterystyczne dla ciekłokrystalicznych wyświetlaczy dawno minęła.
My Tamagotchi Forever będziemy:
- Wychowywać Tamagotchi, poprzez karmienie go, mycie, sprzątanie, wprawianie w dobry nastrój czy gaszenie światła do snu
- Bawić się z naszym Tamagotchi, poprzez mini-gry i eksplorowanie świata Tamatown, w trakcie którego będziemy mogli spotkać inne Tamagotchi.
- Ewoluować naszego pupila w nowe formy w zależności od tego jak się nim zajmujemy
W grze będzie też dostępna wirtualna waluta, którą będziemy mogli zbierać poprzez zdobywanie doświadczenia czy granie w mini-gry. Nie zabraknie również opcji odblokowania specjalnego pożywienia, dodatkowych strojów, czy dekoracji naszego miasta.
Pojawia się jednak pytanie, czy jest jeszcze miejsce na taką produkcję? Wystarczy wyszukać w sklepie Google hasło Tamagotchi, a ukażą nam się dziesiątki tytułów, jak chociażby znane i lubiane Pou czy My Talking Tom.
Sam należę do pokolenia, które wychowywało się na „Tamajaju” i szczerze mówiąc, prędzej wróciłbym jednak do starego, monochromatycznego pieska, niż do takiej bezpłciowej, żółtej kulki z nie wiadomo czym na głowie. Jeśli myślisz tak jak ja, to mam dobrą wiadomość – w sklepach wciąż można znaleźć klasyczne Tamagotchi! I kosztuje to tyle co średniej jakości czekolada :-)