Cyberpunk 2077, czyli kolorowy zawrót głowy?
Być może wielu z Was się ze mną nie zgodzi, ale dla mnie tegoroczny trailer polskich legend branży był najprościej mówiąc słaby. Nudny bohater z kwadratową szczeną, futurystyczne miasto skąpane w promieniach słońca bardziej przypominało miejscami jakąś utopię niż brudny, zniszczony przez technologię świat. Z jednej strony staram się RED-om ufać i jestem pewna, że mają swój pomysł na zaprezentowanie tego uniwersum. Z drugiej czytając wspomnienia byłych pracowników, opowiadających o tym, jak projekt był kilkukrotnie rozpoczynany od zera z uwagi na ciągłe zmiany szefostwa i ich koncepcji, boję się, że ekipa zwyczajnie nie sprosta oczekiwaniom i nie przeskoczy „Wiedźmina 3”. Przez moment miałam cichą nadzieję na to, że to tylko zapowiedź kolejnej części „GTA”, czy „Watch Dogsów”, a nie objawienie, na które wszyscy czekają. Czuję, że przeżyjemy wielkie rozczarowanie, ale bardzo chciałabym się mylić.
Devil May Cry V – O nie, gdzie jest Dante?
Po świetnym restarcie serii i po tym, jak większość osób przemogła się już do nowego wyglądu Dante, Capcom z dziwnych powodów postanowił nie tworzyć bezpośredniej kontynuacji. Zamiast tego mamy sequel części czwartej z 2008 roku, a zatem tej, w którym występuje Nero. I z tego co widzimy na trailerze wynika, że to właśnie Nero zostanie głównym bohaterem tego tytułu. Pewnie dalej będzie siekać się demony wybitnie dobrze, ale wiecie… Jakoś to tak nie po kolei.
Control – Czemu ukrywają, że to sequel Quantum Breaka?
Trzeba być kompletnie ślepym, by nie zauważyć, że obie gry łączy stylistyka, lokacje, mechanika, a nawet… postacie. Beth co prawda umarła w „Quantum Breaku”, ale heloł, mówimy tu uniwersum zakładającym istnienie wielu wymiarów. Może w innym Beth żyje i to właśnie ona zostaje dyrektor, która musi uporządkować cały syf. Remedy robi dobre gry, ale czy naprawdę chcemy jeszcze raz przeżywać to samo? Sequele całkowicie zdominowały E3 i chociaż też czasem lubię wrócić do znanego świata, to jednak o wiele bardziej lubię wyruszać w nowe miejsca.
Anthem – nudny klon Destiny
Po pierwszej zapowiedzi „Anthem” miałam wrażenie, że nadchodzi coś na miarę „Mass Effecta” – RPG, w którym ważna jest historia i relacje, a nie tylko strzelanie. Wrong. Gameplay szybko pozbawił mnie tych złudzeń. To będzie kolejna, wieloosobowa strzelanka SF, w której liczba zadanego damage’u będzie się starała zamaskować wtórny i nudny scenariusz. Zagram tylko po to, by upewnić się, że „a nie mówiłam?”.
Shadow of the Tomb Raider, czyli Lara w cieniu Drake’a
Złote czasy Lary się skończyły. Teraz to tylko odcinanie kuponów od restartu serii. Zachwycimy się widokami, wbijemy kilka trofeów, ponarzekamy na brak godnych zagadek logicznych, wyśmiejemy błyszczące włosy dziewczyny i odłożymy na półkę. No serio, co ten Crystal Dynamics nie widzi, że świecąca się postać wygląda szalenie nierealistycznie? Animacje dużo poniżej „Uncharted 4”. Nie przeskoczysz Drake’a mała, no nie ma takiej opcji.
The Division 2, cieplutki kotlet
Fabularny zwiastun rozbudza nadzieję na solidny coop w postapokaliptycznym świecie. Ale nie oszukujmy się. Division nie stało scenariuszem i stać nie będzie. Wymuszone pogadanki w gameplayu nie zmienią tego w bardziej ambitną strzelankę. Będzie więcej drzewek i słońca, ale nie liczmy na to, że będzie to tytuł, który wymiecie na rynku.
Fallout 76 – napromieniowany kotlet (dla wielu osób na raz)
Nie dam się nabrać drugi raz. To już nie jest ten Fallout, którego wszyscy znają i kochają. Czwórka wynudziła mnie śmiertelnie, a 76 mimo szumnych obietnic, że będzie czymś zupełnie innym wygląda… identycznie. Jedyną nowością jest tryb wieloosobowy, do którego osobiście nic nie mam, ale który mam wrażenie wpłynie na aspekt fabularny. Chyba wolałabym zobaczyć jakiś kompletny absurd jak Fallouta w kosmosie niż po prostu zmianę lokacji na inny stan i sprzedanie jeszcze raz tej samej historii.
Elder Scrolls 6, czyli przestańcie już piszczeć, robimy tę grę…
Ale w sumie nie wiemy jeszcze dokładnie gdzie się rozegra, w jakich czasach i o czym opowie. Nie mamy nic, prócz widoczku wyglądającego jak randomowy filmik z Shatterstocka. Poczekacie sobie jeszcze parę lat, a do tego czasu macie przecież Skyrima. W VR. No!
Wielcy nieobecni
- A jednak plotki o wstecznej kompatybilności okazały się być wyssanymi z palca. Szkoda. Myślę, że wiele osób ucieszyłoby się na tę wiadomość i korzystało z niej równie chętnie jak na Xboxie One.
- Dreams – trzy lata czekamy już na ten tytuł. Gra o tworzeniu marzeń sennych i eksplorowaniu projekcji innych graczy urzekła mnie od razu. Wiem, że twórcy z niej nie zrezygnowali i chodzą słuchy, że zadebiutuje w tym roku. Tylko dlaczego zabrakło jej na E3?
- Wolfs Among Us 2 – Doskonale wiemy, że Telltale Games robi drugą część tej przygodówki. I to od wielu lat. Dlaczego wciąż o niej nic nowego nie słyszymy? Może zajmą się nią dopiero po finale The Walking Dead?
- GTA VI – nie wierzę, że Rockstar nie ma już przynajmniej gotowej koncepcji. RDR2 jest już na ostatniej prostej i należałoby wyciągnąć na światło dzienne nową część gangsterskiego sandboxa. Pięć lat to wystarczający czas na przygotowanie zapowiedzi.
- Shenmue III – od zbiórki na Kickstarterze minęły 3 lata, a do tej pory nie zobaczyliśmy niczego poza marnej jakości trailerem. Ostatnio o grze mogliśmy sobie przypomnieć na początku 2018 roku kiedy ogłoszono wydanie części 1 i 2 na konsolach oraz PC. To nie wróży nic dobrego, ale może twórcy są po prostu bardzo zapracowani…
A jakie są Wasze największe zaskoczenia i rozczarowania targów E3? Na jakie gry czekacie najbardziej?