Autor: Paweł Gajda
Ilustrator: Ewelina Wajgert
Wydawnictwo: Muduko
Gatunek: familijne, logiczne
Złap kadr - jak to się zaczęło?
Gdy byłam jeszcze pracownikiem Muduko razem z moją koleżanką Kamilą pojechałyśmy na Designer Camp w Puszczykowie – super event integrujący projektantów gier z wydawcami. Spośród wielu testowanych przez nas planszówek, bardzo spodobała nam się pozycja Pawła Gajdy o rozmieszczaniu kolorowych papug na gałęziach.
Dwa lata później dopracowana i przepięknie zilustrowana przez Ewelinę Wajgert gra zadebiutowała na rynku jako „Złap kadr”. Choć przez to mam do niej mocno subiektywne odczucia – wszak czuję się, jakbym była „mecenasem” ;-), to postaram się Wam o niej opowiedzieć bez zbędnego lania wody. I szczerze jak zwykle – bo nie jest to też gra dla każdego.
Motyw jest jasny i wita nas już z pudełka. Wcielamy się tu w rolę fotografów, którzy próbują ustrzelić jak najciekawsze ujęcia papug w dżungli i tym samym wygrać konkurs.
Na czym polega rozgrywka?
W „Złap kadr” każdy z graczy ma własny obszar dżungli, w którym znaleźć mogą się maksymalnie cztery drzewa. W trakcie rozgrywki drzewa te mogą rosnąć w górę poprzez dokładanie do nich kart – do czasu aż nie zrealizujemy zlecenia publicznego, które wiąże się z dołożeniem korony drzewa i tym samym wstrzymaniem jego rozrostu.
Punkty zdobywa się tu nie tylko za realizację zadań publicznych (te związane są z ułożeniem na danym drzewie papug określonego koloru), ale i zleceń prywatnych, które wymagają od nas odwzorowania specjalnego układu dotyczącego papug na gałęziach (głównie różnych drzew).
Każda zagrana karta wiąże się też z wykonaniem specjalnej akcji – położeniem nowej papugi na dołożonej gałęzi, ułożeniem jej na dowolnym drzewie czy też przemieszczenie papugi danego koloru na inne miejsce.
Interakcja
Skalowalność
Regrywalność
Podsumowanie
Jeżeli lubicie gry, w których należy odwzorowywać układy i cały czas obliczać, która karta/efekt w tym momencie najbardziej się opłaci to jest to gra dla Was. Ostrzegam, że nie jest to taka lekka pozycja familijna – czuć, że „męczy” ona mózg, ale w takim pozytywnym sensie. Zasad nie ma dużo, choć 12 stron instrukcji, może odstraszyć początkujących. Osobiście nie polecam jej amatorom – raczej rodzinom już ogranym, które mają ochotę na większe wyzwania niż „Sagrada” czy „Azul”.
Jest to z pewnością udany debiut. Gier o naturze nigdy dość, a ta jednak wyróżnia się od pozostałych ciekawym motywem, który dobrze współgra z mechaniką.
Grę otrzymałam na potrzeby recenzji od wydawnictwa Muduki. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść i wyrażoną opinię.
Ciekawe?
Sprawdź inne, rekomendowane przeze mnie planszówki familijne!
Fajne zdjęcia?
Jeśli szukasz fotografa, który wykona dla Ciebie kreatywne zdjęcia produktowe, zapraszam do współpracy komercyjnej!