Radosna i kolorowa oprawa „Z kwiatka na kwiatek” na pewno przykuje wzrok na półce, ale czy jest to udana pozycja? Niekoniecznie. To gra, która po prostu „działa”, ale nie wywołuje w zasadzie żadnych emocji.
Zawsze na widok motywów roślin w grach bardzo się ekscytuję, bo strasznie mnie takie pozycje relaksują, a do tego pięknie wyglądają na stole. Przykładów dobrych gier nie trzeba długo szukać – mieliśmy „Niezłe ziółka”, „Kwiaciarenkę”, a ostatnio także „Esy floresy”. W przypadku „Z kwiatka na kwiatek” dochodzi jeszcze kolejny motyw – motyle, które na pewno niektórym graczom skojarzą się z „Odfrunęło z wiatrem”. Pozycja Naszej Księgarni pod względem wizualnym na pewno nie ustępuje w/w tytułom, ale pod kątem grywalności ma niewiele do zaoferowania.
Z kwiatka na kwiatek – na czym polega gra?
Każdy z graczy otrzymuje swoją altankę oraz kartę kapelusza. W swoim ruchu dobiera się dowolny kafelek kwiatów z dostępnych na straganie, układa przy swojej altanie, a następnie dobiera motylka z tego samego straganu skąd brany był kafelek i układa albo na owym kafelku, na kwiatku w kolorze motyla, albo na karcie kapelusza. Układanie kwiatów zaczyna się zawsze od zabudowania altany dookoła, ale poza tym nie ma żadnych zasad – kafelki muszą po prostu stykać się ze sobą bokami, ale ich kolory nie mają znaczenia.
Każdy ciąg kwiatów jednego koloru połączonych ze sobą nazywany jest rabatą. Na koniec gry motyle znajdujące się na rabacie działają jak jej mnożnik. Twist polega na tym, że na jednej rabacie może być tylko jeden motyl. Jak zatem sprawić, by uzyskać większy mnożnik? Należy posadzić motyle na niepołączonych z sobą rabatach, a później je połączyć.
Można to zrobić zwykłym kafelkiem albo dobrać tzw. pęk, czyli pojedynczy kafelek złożony z 2-3 kolorów kwiatów. Taki kafelek można zdobyć oddając dwa motyle tego samego koloru ze swojego kapelusza do pudełka. Gra kończy się, gdy wykorzystane zostaną wszystkie kafelki kwiatów. Wygrywa gracz, który zdobędzie najwięcej punktów za sumę kwiatów z wszystkich swoich rabat.
Opcjonalnie można grać także z kartami wprowadzającymi dodatkowe efekty. W trakcie gry zawsze trzy odkryte karty są dostępne do zakupu i uzupełniane ze stosu. Gracz kupuje je w swojej kolejce, jeżeli uzbiera określoną na karcie liczbę motyli tego samego koloru.
Z kwiatka na kwiatek – dlaczego jesteśmy na nie?
Nie jest to może tak fantastycznie wyglądająca gra jak „Kwiatki” czy „Niezłe ziółka”, ale na pewno może się podobać. Ma delikatną, prostą oprawę. Spośród 21 kart przeważająca większość jest unikalna. Wykonaniu nie można nic zarzucić.
Same zasady są także zrozumiałe i logiczne – szczerze mówiąc to wręcz zadziwia mnie relatywnie wysoki próg wiekowy. Nie widzę powodów, by ośmioletnie dziecko nie mogło tu sobie poradzić. I tu pojawia się mój pierwszy zgrzyt – gra nie daje większego wyzwania, nie sprawia trudności, nie zmusza do większego namysłu. Trudno tu mówić o podejmowaniu jakichś bardziej wymagających przemyślenia decyzji bo możliwości są ograniczone. Motylek pasuje na rabatkę, albo odkładamy go na kapelusz. Potem zdążymy wymienić na pęk/ kartę – albo i nie. Brakuje tu jakiejś finezji, satysfakcji z przeprowadzonej akcji. To jedna z najmniej emocjonujących gier w jakie ostatnio graliśmy i w naszym odczuciu spory niewypał Naszej Księgarni.
Karty dają dodatkowe bonusy, ale za każdym razem jak z nimi graliśmy, mieliśmy wrażenie, że zanim w ogóle pojawią się jakieś ciekawe do zdobycia, to gra się kończy. Są też nie do końca zbalansowane – karta wymagająca trzech motyli tego samego koloru czasem może dać aż 13 punktów na koniec gry (a to naprawdę dużo), a czasem da tylko 3 punkty i jedną nędzną akcję w stylu „dobierz 4 różne motyle z pudełka”. Interakcji tu praktycznie nie ma – ot, przez graczy znikają nam ze straganów kwiaty i motyle, tudzież kilka kart pozwala na pewne czynności, ale summa summarum obecności innych osób praktycznie się nie czuje. I jasne, to domena wielu abstraktów, więc nie traktuję tego jak wadę – po prostu uczulam.
Podchodziliśmy do tej gry kilkukrotnie i zawsze odczuwaliśmy znużenie. I nie jest to kwestia tego, że jesteśmy już tak super rozegrani i nie potrafimy bawić się prostymi grami – z ostatnich nowości Naszej Księgarni np. najbardziej podoba nam się „Draftozaur” i jeżeli czytacie regularnie bloga to wiecie, że to właśnie w grach familijnych odnajdujemy najwięcej przyjemności. „Z kwiatka na kwiatek” jednak niczym pozytywnym nas nie zaskoczył i nie dorasta do pięt takim klasykom jak „Kingdomino”, czy nowym abstraktom logicznym w stylu „Nova Luny”.
Ciężko mi określić, co jest w stanie zaoferować ta gra poza schludnym wyglądem, ale na pewno nie jest to coś, czego szukam w pozycjach bez prądu.
Z kwiatka na kwiatek
-
8/10
-
5/10
-
3/10
-
3/10
-
8/10
Z kwiatka na kwiatek - Podsumowanie
Abstrakt logiczny, który niestety nie dorównuje hitom ostatnich lat czy miesięcy. Mało angażująca, pozbawiona emocji układanka, która choć ładnie wygląda na stole, to nie zachęca do kolejnej partii. My pasujemy.
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Nasza Księgarni