Subarktyczny klimat, zachodzące słońce odbijające się w jeziorze Schwatka i orzeźwiające, kanadyjskie powietrze przyciągają do Whitehorse rzesze turystów. Każdy chce zobaczyć Jukon z lotu ptaka, więc piloci hydroplanów mają ręce pełne roboty. Jako jeden z nich będziesz starał się zabrać jak najwięcej pasażerów w najpiękniejsze zakątki tej kanadyjskiej prowincji.
„Yukon Airways” jest grą euro. To nie przygodówka o pilotach, ale ekonomiczna gra z mechaniką draftu kośćmi. Natomiast dzięki temu, że jej twórca, Al Leduc, nie tylko wychował się w Jukonie, a dokładniej w Whitehorse, czyli lokacji startowej, która w rzeczywistości jest stolicą całego terytorium, ale także od dzieciństwa miał kontakt z samolotami dzięki ojcu, który był pilotem i właścicielem tych linii to całość jest – jak na mój gust – napakowana klimatem. To ten rodzaj planszówki, który momentalnie pozwala zapomnieć o tym, co dzieje się poza stołem i świetnie oddziałuje na wyobraźnię.
Niniejszą recenzję opracowałam na podstawie zagranicznej edycji, ale w chwili, gdy piszę te słowa, do polskich sklepów trafiają już egzemplarze dystrybuowane przez Stork Games, które będą wzbogacone o polską instrukcję i bardzo możliwe, że również o przetłumaczone karty pomocy. Reszta komponentów jest niezależna językowo.
Yukon Airways – na czym polega gra?
Naszym celem jest zarobienie jak największej ilości pieniędzy w trakcie 6 dni (rund). Dzień rozpoczynamy od wybrania do swojego hydroplanu pasażerów (kości) stłoczonych przy wybranym stanowisku (1-6). Liczba na kościach nie ma tu znaczenia, ale ich kolor już tak. Na pokład możemy bowiem zabrać tylko kości jednego koloru (chyba, że aktywujemy stosowny bonus łamiący tę zasadę) i tylko maksymalnie 4 sztuki.
W zależności od tego, ilu zabraliśmy pasażerów, tankujemy nasz samolot (im więcej kości, tym mniej dostaniemy paliwa, chyba, że znów – mamy odblokowane stosowne bonusy), a następnie wyrzucamy z ręki bilety do miejsc, do których chcemy dolecieć. Warto wybierać te, których znaczniki odpowiadają kolorom naszych pasażerów. Musimy pamiętać, że na każdego pasażera musi przypadać jeden bilet. A co w przypadku, gdy nie mamy w ręce odpowiedniej lokacji? Możemy zagrać 3 dowolne bilety jako rodzaj jokera. Tu warto też pomyśleć o zagrywaniu biletów z tymi samymi symbolami – jeżeli wyrzucimy pod nasz bilet 2 inne karty z identycznym symbolem co bilet na górze, otrzymujemy premię w postaci zależnej od symbolu: ekstra paliwo, ekstra kasa lub włączenie na stałe jednego bonusu.
Zagranie biletu nie jest jeszcze równoznaczne z realizacją lotu – musimy bowiem wydać dokładnie tyle paliwa, ile jest niezbędne dla danej trasy. Jeżeli starczyło nam paliwa w baku, dostajemy tyle pieniędzy, ile był warty najwyższy zagrany i zrealizowany bilet plus dolar za każdego pasażera, a dodatkowo zabieramy z planszy znacznik w kolorze naszego pasażera i układamy go w tej samej lokalizacji, ale na naszej planszetce. To pozwala od razu aktywować dowolny bonus, który będzie ważny do końca gry. Warto zawozić pasażerów w odmienne lokacje, gdyż na koniec rozgrywki dostaje się jeszcze punkty uzależnione od ilości odwiedzonych miejsc. W każdej grze możemy też zdobywać dodatkowe nagrody za realizację 3 celów wspólnych dla wszystkich np. dodatkowe karty biletów za dostarczenie zielonego pasażera, czy 2 dolary za to, że wzięliśmy z lokacji ostatni znacznik.
Yukon Airways – co jest tu wybitnie dobre?
Zacznijmy od tego, co zachwyciło mnie od razu, czyli rewelacyjne wykonanie. Nie da się nie zakochać w planszetkach gracza, które zostały stworzone na podobieństwo kokpitów samolotowych. Na każdej planszetce znajdziemy 6 wskaźników, których regulacja stanowi ważną część mechaniki oraz 7 przełączników symbolizujących zdobywane w grze bonusy. Z boku widoczna jest dokładnie ta sama mapa Jukonu, co na planszy głównej. Naprawdę, dawno nie zasiadałam do gry z taką podjarką na widok komponentów. I ta ekstatyczna radość była obecna u wszystkich, z którymi grałam w ten tytuł.
Świetnie została także zaprojektowana plansza główna. Najważniejsze są tu odległości między miastami, które podane zostały w bardzo sensowny sposób. Otóż numery miejscowości odpowiadają liczbie paliwa, które trzeba mieć, by dolecieć do tej lokacji z Whitehorse, czyli naszego startowego hubu, a beczki na żółtych liniach symbolizują z kolei paliwo niezbędne do przelotu pomiędzy miejscowościami. Cała kolorystyka „Yukon Airways” to bardzo przyjemne fiolety, róże, mięty i odmiany pomarańczowego, co zawsze kojarzy mi się z latami ’90. Tak jak słusznie zauważył jeden z naszych czytelników, gra przywodzi po prostu na myśl takie seriale jak „Wings” czy „Przystanek Alaska”.
Gdy tylko rozpoczniemy rozgrywkę, dostrzeżemy kolejną rzecz – absolutnie miodną mechaniką rozwoju naszego hydroplanu. Możemy inwestować w mnóstwo bonusów m.in.: dodatkowe paliwo co rundę, większy limit biletów na ręce, dwa darmowe przesunięcia pasażerów czekających przy stanowiskach (normalnie każdy taki ruch kosztuje dolara), wykorzystanie jednego biletu na dwóch pasażerów, odrzucanie kart za paliwo, czy powiększanie premii wypłacanej na sam koniec gry. Oczywiście nigdy nie zdołamy uruchomić wszystkich bonusów, więc istotą „Yukon Airways” jest sprytne planowanie i dopasowywanie umiejętności pod własną strategię.
A taktyka zaczyna się już w momencie wybierania pasażerów. Ustawienie się przy odpowiedniej bramce daje specjalne profity – im staniemy przy dalszym polu, tym profit ciekawszy (np. na szóstym polu możemy zapłacić dolca za dowolne ulepszenie). Niestety im dalej staniemy, tym później będziemy rozgrywać swoją turę, bo to właśnie od tego uzależniona jest kolejność graczy. Można więc kombinować nieco inaczej – stanąć sobie na bliższym polu, ale zapłacić za przenoszenie pasażerów do naszej bramki.
Rzecz jasna na tym móżdżenie się nie kończy. Musimy sprawnie zarządzać stanem naszego paliwa, wybierać bilety do miejsc, do których na pewno dolecimy. Tu w grę wchodzi nasza zachłanność – czy lepiej zabrać jednego pasażera gdzieś dalej i dostać ot tak, 3 jednostki paliwa, czy skupić się na krótkich lotach w większym składzie, co da mniejszy hajs, ale więcej udoskonaleń?
Zdarza się, że w wyniku przetasowań na torze kolejności, ktoś przed nami poleci do miejsca, do którego przygotowaliśmy sobie już w myślach trasę i zabierze nam ostatni znacznik. Wtedy musimy sobie przekalkulować, czy nadal opłaca nam się tam lecieć (bo w końcu kasa wejdzie za lot, ale otrzymamy szary znacznik, który nie pozwoli dokonać upgrade’u samolotu) czy jednak zmienimy cały plan. Tu trzeba myśleć, ale nie bójcie się downtime’u – bardzo dużo akcji wykonuje się równocześnie i przestoje się praktycznie nie zdarzają. Bardzo rzadko gra, która obraca się wokół dokładnego planowania jest zarazem tak dynamiczna! Gwarantuję, że nikt Wam tu z nudów nie zaśnie i nawet nie zauważycie, kiedy zleci te 1,5 godzinki.
Yukon Airways – co jest po prostu w porządku?
Interakcja w „Yukon Airways” jest taka, jak w wielu euro grach: nie do końca czuć obecność innych osób. Owszem, jest tu zmieniająca się kolejność i możliwość podbierania pasażerów/ znaczników na planszy, ale jest to działanie raczej nieświadome, przypadkowe. Każdy wybiera bowiem plan pod swoje bilety i nie wie, na czym zależy innym graczom. Nie ma też żadnej akcji, która bezpośrednio godziłaby w czyjś interes, zapomnijcie o jakichś sabotażach czy kradzieży paliwa ;-) – zatem przestrzegam fanów negatywnej interakcji, że takowa tu nie występuje. Dla mnie nie jest to żadna wada, po prostu cecha mechaniki, którą trzeba zaakceptować.
Nie mogę się też przyczepić do skalowalności. W dwójkę grało mi się równie dobrze, co w 4 osoby. Zasady się nie zmieniają – główna różnica przypada w ilości dostępnych na start znaczników na mapie. Wariant solo mógłby jednak być odrobinę ciekawszy. Tutaj zupełnie niczym się on nie różni, znaczników jest tyle, co w grze dwuosobowej. Nie ma żadnych przeszkadzajek. Musimy po prostu osiągnąć określoną liczbę lokacji i pieniędzy, przy czym ten pierwszy pułap jest trudniejszy niż zgromadzenie odpowiednich środków. Jasne, da się zagrać, ale nawet pomimo tej niedużej interakcji, lepiej gra się z kimś, bo zawsze to delikatny stres, czy ktoś nie popsuje naszych planów, nawet jeśli zrobi to w sposób niecelowy.
Gdybym miała podsumować grę w jednym zdaniu to powiedziałabym, że jest to tytuł, w którym celem jest odkrycie jakie bonusy zapewnią nam najlepsze korzyści. W trakcie rozgrywki sami zauważycie, że nie każda umiejętność daje równy profit. Nie uważam, by była tu wyłącznie jedna droga do zwycięstwa, bo jednak jest tu sporo zmiennych (chociażby karty biletów), ale po paru partiach będziecie już wiedzieć, w co warto zainwestować od samego początku, co w pewnym sensie może zaburzyć regrywalność. Ja nadal zasiadam do „Yukon Airways” z wielką ochotą i przyjemnością, ale widzę różnicę w taktyce początkujących graczy i weteranów. Ci pierwsi raczej nie mają tu szansy wygrać.
Yukon Airways – co może tu wkurzać?
Na szczęście – drobnostki. Po pierwsze trzeba bardzo uważać, by nie pogubić przełączników z planszetek. Są to płaskie żetoniki, które przy mocniejszym ruchu stołu lubią sobie „wyskoczyć” albo zmienić pozycję. Mamy ich trochę ekstra w zapasie, ale mimo wszystko ja widziałabym w tej roli po prostu drewniane, czarne kosteczki, które też wygodniej by się przesuwało.
Druga sprawa to sama symbolika. Jest tu sporo do ogarnięcia: 13 ikon na samej planszetce, 6 na planszy głównej + te na kartach celów. Na początku może to wszystko przytłaczać. Ponieważ nie ma tu kart pomocy wyjaśniających symbole, to stale trzeba zerkać do instrukcji. Oczywiście z czasem się to wszystko zapamiętuje, ale boję się, że gdy zrobimy sobie dłuższą przerwę od gry, to znowu połowę akcji pozapominamy ;-).
Chciałabym jednak na koniec podkreślić, że pod względem poziomu skomplikowania „Yukon Airways” uplasowałabym jako grę familijną +. Coś trudniejszego od „Wsiąść do pociągu” czy „Wikingowie na pokład„, ale nie na tyle, by tłumaczenie jej zasad amatorom miało powodować wyrywanie włosów w głowy.
Yukon Airways
-
10/10
-
8/10
-
6/10
-
9/10
-
8/10
Yukon Airways - Podsumowanie
Miłość od pierwszego wejrzenia. Przemyślana, logiczna, bardzo przyjemna mechanika skupiona wokół zarządzania stanem paliwa, a planowaniem lotów w połączeniu z przepięknym wykonaniem, które buduje klimat. To gra, do której będziemy wracać nie raz.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz tematykę samolotów/ transportu
- szukasz oryginalnej i ciekawej mechaniki
- lubisz gry ekonomiczne
- lubisz budować łańcuszki kombosów
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- lubisz mocną, negatywną interakcję (tu jest bardzo delikatna interakcja)
- wkurza Cię losowość w doborze kart (da się ją tu zniwelować umiejętnościami, ale to następuje nie od razu)
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy firmie Stork Games