``O nie... co za paskudna kalka Timeline'a`` - pomyślałam, gdy po raz pierwszy zobaczyłam ``Wtedy kiedy`` wydawnictwa Egmont. Ale już po pierwszej grze całkowicie zmieniłam zdnaie - to mimo wszystko inna, a powiedziałabym nawet, że lepsza gra. O!
Przez przeważającą większość uczniów historia uważana jest za jeden z nudniejszych przedmiotów (choć to raczej kwestia prowadzenia zajęć przez nauczyciela). Nasz system oświaty celuje niestety w konieczność zapamiętywania dat i suchych wyników wojen, a nie przedstawiania młodym ludziom ciekawostek o życiu naszych przodków. Na szczęście wielu z nas samodzielnie znajduje przyjemność w odkrywaniu historii i ma jakieś swoje koniki (ja np. kocham prehistorię i starożytność :-)). Co jakiś czas na rynku gier planszowych pojawiają się gry edukacyjne, które pomagają zaszczepić dzieciom wiedzę z tej dziedziny, jednak rzadko kiedy mamy do czynienia z idealną sytuacją, w której gracz nawet nie czuje, że się uczy, bo mocny akcent położony jest na dobrą zabawę.
Przykładem, który zawsze przychodzi mi do głowy, gdy myślę o takim ideale jest seria „Timeline”. Tymczasem w 2019 roku wydawnictwo Egmont wprowadziło na nasz rynek grę „Wtedy kiedy”, czyli polską wersję „Chronology” z 1996 roku. Byłam do niej bardzo sceptycznie nastawiona, z uwagi na kompletny brak ilustracji i mechanikę, która wydała mi się zbyt podobna do „Timeline’u”. Dzięki uprzejmości księgarni Inverso mogłam zweryfkować te wrażenia i po rozegraniu pierwszej partii już wiedziałam, że mocno się pomyliłam.
Wtedy kiedy – na czym polega gra?
Na początku gry każdy otrzymuje po 1 karcie, którą kładzie przed sobą na stole – to początek indywidualnej osi czasu. Karty, jak widzicie, są bardzo oszczędne – znajduje się na nich tylko opis wydarzenia oraz jego data. Teraz pierwszy z graczy pobiera nową kartę z pudełka, tak, by inni nie widzieli roku i czyta na głos wydarzenie. Następna osoba musi wskazać, czy to wydarzenie nastąpiło wcześniej czy później niż wydarzenie, które ma przed sobą na stole. Jeżeli odpowie poprawnie, dodaje kartę wydarzenia do swojej osi czasu. Jeżeli się pomyli, pytanie przechodzi na kolejną osobę itd. Gdy karta zostanie już dodana do osi czasu lub nikt jej nie odgadnie i wtedy odpada z gry, nową kartę pobiera kolejna osoba.
Podobnie jak w „Timeline”, w miarę upływu gry osie się rozrastają i należy wskazać bardziej dokładne miejsce (czyli np. pomiędzy innymi wydarzeniami). Celem zabawy jest jak najszybsze uzbieranie w swojej linii czasu 10 wydarzeń.
Gdy opanujemy już te podstawy warto zagrać w drugi z wariantów, w którym po udzieleniu poprawnej odpowiedzi karta nie ląduje od razu w osi czasu gracza, ale jest umieszczana w górnym rzędzie. Odpowiadający ma prawo poprosić o kolejną kartę, tak długo, póki nie będzie odpowiadał poprawnie. Przed dobraniem kolejnej karty może jednak spasować i wówczas górny rząd zcala się z dolnym, czyli główną osią czasu. W przeciwnym przypadku, gdy odpowiadający się pomyli, cały górny rząd kart mu przepada.
Wtedy kiedy – co jest tu najlepsze?
Dla mnie, wzrokowca, niesamowite jest to, że momentalnie przestałam tu zwracać uwagę na brak ilustracji. Każdy z nas tak się wciągnął w grę, że przestało to dla nas mieć jakiekolwiek znaczenie. Dzięki postawieniu na tekst, wydarzenia nie są tylko krótkim hasłem, ale czasem składają się z kilku zdań, które dają znacznie szerszy kontekst i dodatkowo ciekawią. Nie zliczę ile razy przy „Wtedy kiedy” mój brat, albo ja sama powiedziałam „No proszę, tego nie wiedziałam”. Przykłady? Bardzo proszę! Czy wiedzieliście, że Western Union odrzucił ofertę kupna patentu na telefon, dzięki czemu Bell założył własną firmę? Albo, że „Przypadki Robinsona Crusoe” to wcale nie taka współczesna powieść, bo pochodząca z 1719 roku! Albo, że kevlar jest polskim wynalazkiem?
Kolejna rzecz to to, że gra angażuje wszystkich przy stole. Ponieważ pytanie może zaraz przejść na następną osobę, każdy od razu zastanawia się, gdzie by wcisnął dane wydarzenie. Każda porażka poprzedzającego gracza daje następnemu pewne wskazówki, bo zawęża pole czasu, aczkolwiek wszystko i tak zależy od tego, jaki ma się przed sobą układ. Są tu naprawdę spore emocje, zwłaszcza, w tym drugim wariancie, gdzie można w jednej turze zgarnąć kilka kart (lub je stracić).
Regrywalność jest wbrew pozorom również wysoka. Mamy tutaj 250 kart, które są dwustronne, czyli aż 500 wydarzeń. Nie ma szans, byśmy wszystkie zapamiętali, choć na pewno grając codziennie szybko dojdzie do powtórek. Ale nawet wtedy, mechanika gry jest tak opracowana, że każda partia mimo wszystko wygląda inaczej. Raz będziemy bowiem mieć taką lajtową linię czasu z dość dużymi przedziałami np. 1640, 1800, 1960. Wtedy nawet mało znane wydarzenie będziemy w stanie umiejscowić w jakiejś epoce. Innym razem możemy mieć dość wąskie gardło, czyli daty następujące tuż po sobie np. 1740, 1745, 1760 i jeśli wówczas trafimy na opis, który majaczy nam w głowie jako wiek XVIII to pozostaje nam liczyć na ślepy traf ;-).
Warto podkreślić, że „Wtedy kiedy” (sprawdź tutaj) absolutnie nie wymaga od nas jakiejś zaawansowanej wiedzy historycznej. Nawet taka noga jak ja, która zupełnie nie ma głowy do dat, była w stanie dwa razy ograć towarzystwo. To w dużej mierze gra dedukcji. Nie musicie podawać konkretnej daty, wystarczy wstawić ją w dobre miejsce na osi czasu. Paradoksalnie nie jest to wcale tak proste, jak mogłoby się wydawać, bo jednak spotkamy się tu często z wydarzeniami o jakich nigdy mogliśmy nie słyszeć. Czy bez wahania wiedzielibyście, czy początek sprzedaży krojonego chleba w USA nastąpił przed czy po wynalezieniu margaryny? Albo czy polski złoty został wprowadzony do obiegu przed czy po tym, jak otwarto Kanał Panamski? A teraz wyobraźcie sobie, że nie macie dwóch opcji manewru, ale aż osiem czy dziewięć. Poziom trudności rośnie wraz ze zbliżaniem się do końca gry i to także jest bardzo dobra cecha.
Dodatkowo nie ma tu tak naprawdę limitu graczy. Kart jest tyle, że spokonie możecie grać nawet w 10 osób. Liczba graczy nie ma tu zupłenie wpływu na fun – jedynie na czas całej rozgrywki. My graliśmy i we dwoje i w czwórkę i w pięć osób i za każdym razem było syto.
Wtedy kiedy – czy jest coś do poprawy?
Zazwyczaj nie mam problemu ze wskazaniem wad w rozgrywce, ale tutaj nie potrafię niczego złego się doszukać. Długo się nad tym zastanawiałam i jedyne, co mi przyszło do głowy to dwie sprawy. By zachęcić do gry dzieciaki fajnie byłoby jednak zmienić layout kart i dać mniejsze daty, a w powstałą w ten sposób pustą przestrzeń ilustrację. Choć w gronie dorosłych nam ten brak obrazków zupełnie nie wadził, to nie jestem przekonana, czy młodzież na widok samego tekstu się jednak nie zniechęci. No i druga rzecz – próg wieku jest tu określony zbyt nisko. Nie sądzę, by 10-latek znał choćby i połowę opisanych wydarzeń na tyle, by mógł je trafnie oszacować. Oczywiście, wiedza historyczna nawet i u dorosłego może być kulawa (patrzę tu na siebie!), ale jakoś nie wyobrażam sobie, by uczeń czwartej klasy dobrze bawił się w sytuacji, w której musi po prostu strzelać w ciemno.
Wtedy kiedy – Zagrać? KONIECZNIE!
Choć jest to zaskakujące – tak, gra obracająca się wokół dat, jak najbardziej sprawdzi się na imprezie. Choć nie wygląda ona pięknie, to zapewnia wiele emocji, a podczas rozgrywki człowiek nawet się nie orientuje, że uczy się fajnych ciekawostek. Oczyma wyobraźni potrafię zobaczyć jak „Wtedy kiedy” wykorzystywane jest także w trakcie lekcji w szkole i to w sposób, który angażuje dzieciaki.
Zdecydowanie polecam i do domóweczek ze znajomymi i do rodzinnej partyjki przy herbatce. Warto dodać, że w tym roku Egmont wprowadził do sprzedaży aż 4 dodatki! Ja mam „Magię kina” (zobacz), która wprowadza 55 nowych kart, ale są jeszcze „Szalone fakty”, „Sportowe emocje” i „Niezwykła Polska”. Na pewno się w nie także zaopatrzę :-).
Wtedy kiedy - ocena
-
7/10
-
9/10
-
7/10
-
10/10
-
8/10
Wtedy kiedy - Podsumowanie
Rzadko się zdarza, by gra z dużym potencjałem edukacyjnym, sprawdzała się na imprezie. „Wtedy kiedy” angażuje, ciekawi i bawi wszystkich graczy pokazując, że historia wcale nie musi być nudna. Zdecydowanie warto mieć w swojej kolekcji, zwłaszcza, że gra dostępna jest w sklepach w dobrej cenie.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- szukasz gry praktycznie bez limitu osób
- szukasz prostej mechaniki, która od razu wciągnie nowe osoby
- chcesz dowiedzieć się wielu interesujących faktów
- szukasz gry bez negatywnej interakcji
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- nie jesteś w stanie zaakceptować braku ilustracji (ale mimo wszystko, radzę spróbować ;-))
- historia to ostatnie, co jest Cię w stanie zainteresować (sprawdź grę „LOGO”, która nie wymaga żadnej wiedzy szkolnej)
User Review
( votes)