Przed Wami leżą 4 karty i wspólne zadania do wykonania. Z ręki zagrywacie karty tak, by wykonać zadania. Ale nie możecie ujawniać, jakie karty trzymacie na ręce. Czy można współpracować, gdy komunikacja jest bardzo ograniczona? ``The Mind`` pokazał, że jest to możliwe nawet bez słów, a ``Wszystko albo nic`` autorstwa Kena Gruhla kolejny raz to potwierdza.
„Wszystko albo nic” bardzo przypomina mi „The Mind”. W obu przypadkach mówimy o grze karcianej, w której należy wykonać pewne zadanie wspólnie. W obu przypadkach gracze posługują się kartami, na których są wyłącznie liczby. O ile jednak „The Mind” jest grą, która bardzo restrykcyjnie traktuje komunikację, zabraniając jej całkowicie, tak pozycja od Naszej Księgarni jest pod tym względem przystępniejsza. Rozgrywka przebiega w niej także za każdym razem inaczej, dzięki nie jednemu celowi, jak w „The Mind”, ale aż 50.
Wszystko albo nic – co w pudełku?
W zestawie znajdziemy dwa typy kart. 56 kart normalnej wielkości, podzielonych na cztery kolory i mających wartość od 1 do 7 oraz 50 mniejszych kart zadań. Chociaż w grze nie uświadczymy malowniczych ilustracji, to żywe barwy i schludna czcionka w zupełności wystarczają, by na tytuł patrzyło się przyjemnie.
To, co od razu warto podkreślić, to bardzo duża liczba zadań. Jest ich aż 50, a w pojedynczej sesji używa się najczęściej mniej niż 20, choć to zależy od wybranego przez graczy poziomu trudności. Dzięki temu każda rozgrywka wygląda inaczej, choć jej zasady są oczywiście takie same. Zadania dotyczą układów kart. Na stole widoczne są zawsze cztery karty, a naszą rolą jest doprowadzenie do sytuacji opisanej na karcie np. do tego, by dwie niebieskie karty leżały obok siebie, albo by suma wartości wszystkich kart wyniosła 10, czy też by każda karta miała inny kolor. Nikt nie powinien mieć wątpliwości co do tego, jak powinno wyglądać wykonane zadanie, ponieważ na kartach są czytelne ikonki. W razie problemów jednak można zerknąć do instrukcji, gdzie rozpisano wszystkie przypadki.
Wszystko albo nic – zasady gry
Najpierw należy przygotować stos zadań. W zależności od liczby graczy i poziomu trudności może to być od 12 do nawet 24 kart. Karty zadań tasujemy i układamy na środku stołu cztery z nich tekstem do góry. Z reszty formujemy zakryty stos. Wszystkie karty akcji tasujemy i na stół wykładamy z tej talii 4 karty cyframi do góry. Następnie każdy z graczy otrzymuje na rękę po 4 karty akcji.
„Wszystko albo nic” jest grą kooperacyjną, czyli wszyscy gracze grają razem, przeciwko grze. Celem jest zrealizowanie wszystkich zadań ze stosu. Gra może zakończyć się przegraną w dwóch sytuacjach – kiedy zabraknie kart akcji zarówno tych w stosie jak i na rękach graczy lub kiedy dowolny z graczy nie będzie mógł wykonać ruchu.
W swojej turze gracz wybiera jedną kartę z ręki i kładzie ją na jednej z czterech odkrytych kart akcji. Nie może to być jednak obojętnie jaka karta, ale tylko taka, która ma przynajmniej jedną wspólną cechę z tą, która znajdzie się pod spodem: ten sam kolor lub wartość. Po swoim ruchu gracz zawsze dobiera jedną kartę akcji ze stosu. Sprawdza się także, czy udało się wykonać któreś z czterech zadań. Jeżeli tak, kartę z tym zadaniem odrzuca się na bok i w jej miejsce wchodzi kolejne ze stosu, a jeżeli nie, gra po prostu toczy się dalej.
A co z tą komunikacją? Nie wolno mówić wprost o wartościach i kolorach jakie się posiada. Możemy jednak informować graczy o tym, gdzie chcielibyśmy położyć swoją kartę lub które zadanie bylibyśmy w stanie wykonać np. mam niskie karty, zrobię to zadanie, albo mam kartę, która tu świetnie pasuje.
Możemy także grać na czas nastawiając stoper na kilka minut lub wybrać wariant zabraniający jakiejkolwiek komunikacji.
Wszystko albo nic – wrażenia z gry
To jest ten typ gry, w którym zakochacie się z miejsca, albo nie. Po świetnym „The Mind” nie spodziewałam się, by jakaś inna gra karciana tak szybko zbliżyła się do jego fenomenu, ale „Wszystko albo nic” wywołuje bardzo podobne emocje! Nie ma tu może aż takich nerwów, ale jest przyjemna adrenalina związana z tym, czy zdąży się wykonać wszystkie zadania przed zakończeniem stosu. Sytuacja związana z blokadą u gracza, czyli opcją, kiedy nie może położyć żadnej karty zgodnie z zasadami zdarzyła nam się dosłownie dwa razy na ponad dwadzieścia rozgrywek, ale tu od razu chcę zauważyć, że najczęściej graliśmy na poziomie trudnym (ok. 20 kart), a nie ostatnim, zaawansowanym.
A jak jest z balansem gry? Paradoksalnie, przy grze na 2-3 osoby jest trudniej niż w większym składzie (btw. graliśmy nawet w 5 osób i bez problemu się dało), ponieważ sumarycznie mamy wtedy wspólnie na rękach mniej kart, które szybko się zmieniają. Przy czterech czy pięciu osobach łatwiej „zarezerwować” sobie jakieś zadanie i grać tak, by wykonywać równocześnie nawet dwa (np. jedno związane tylko z kolorami, a inne z pozycją kart).
Warto też wspomnieć o najmilszych sytuacjach, kiedy zadania „wykonują się same” tzn. kiedy wyciągniemy ze stosu zadań takie, które akurat idealnie pasuje do obecnego układu. Sama końcówka gry potrafi być bardzo nerwowa, zwłaszcza gdy zostały nam te bardziej hardkorowe zadania jak „suma wartości kart różowych stanowi połowę sumy wartości kart niebieskich” wymagające kilku ruchów, a karty na rękach się już kurczą.
Naszym zdaniem to jedna z ciekawszych pozycji kooperacyjnych o imprezowym potencjale, w którą można grać wielokrotnie i w której nie czuje się powtarzalności. My na pewno jej nie porzucamy. Wciąż próbujemy przejść na dwie osoby najtrudniejszy poziom :-)
Wszystko albo nic - Ocena końcowa
-
9/10
-
9/10
-
9/10
-
9/10
-
9/10
Wszystko albo nic - Podsumowanie
Jeżeli „The Mind” jest dla Ciebie za dziwny, a szukasz regrywalnej gry kooperacyjnej koniecznie sprawdź „Wszystko albo nic”. Regrywalna, emocjonująca pozycja, o różnych stopniach trudności, którą łatwo wyjaśnić nowicjuszom.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- szukasz gry kooperacyjnej
- lubisz gry liczbowe
- zależy Ci na regrywalności i stopniowaniu trudności
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- nie lubisz gier z ograniczoną komunikacją
- nie lubisz gier liczbowych
User Review
( votes)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Nasza Księgarnia