Zjawy, krwiożercze monstra, nieudane eksperymenty – minidodatek do kultowej gry „Wirus!” to must have dla fanów tej karcianki. I choć tematycznie nawiązuje do Halloween, to można w niego grać w każdy inny dzień roku.
Każdy kto wchodzi w świat planszówek prędzej czy później natknie się na „Wirusa!”. Jak nie opowie o nim dziecko w szkole, to zobaczymy go gdzieś w klubie planszowym albo po prostu sami wyłowimy w sklepie. To taniutka karcianka, która zbiera same pozytywne opinie za sprawą prostej i emocjonującej mechaniki. Miliony graczy na całym świecie w niego grają i zapewniam – nie ze względu na konotacje z obecnym stanem pandemii. Gra została wydana oczywiście dużo wcześniej ;-). Poza podstawką na polskim rynku mamy też dodatek „Wirus 2: Ewolucja”, który wprowadził kilka nowych terapii i wirusów oraz poprawił balans w grze na 6 osób. Pod koniec października Muduko wydało minidodatek „Halloween”. Mini, bo zawiera on zaledwie 15 kart. Pytanie brzmi, czy warto się nim zainteresować?
Wirus! Halloween – co nowego?
Po pierwsze „Wirus! Halloween” wprowadza cztery karty krwiożerczych złodziejów. Pozwalają one przejąć organ innego gracza w tym samym kolorze, co karta złodzieja. Co istotne może to być nawet organ uodporniony! Pojawienie się tego rodzaju kart sprawia, że nikt nie może się czuć bezpieczny :D. Kolejna karta terapii to obca transplantacja, która pozwala zamienić dowolny (także uodporniony) organ pomiędzy ciałami dwóch graczy. Sympatyczny potwór Frankensteina symbolizuje akcję zamiany ciał – gracz wybiera kierunek ruchu, po czym każdy przekazuje całe swoje ciało następnej osobie (ooo jak ta karta wkurza :D).
Kolejną nowością jest zjawa, która pozwala dobrać na rękę lub użyć od razu wierzchniej karty ze stosu kart odrzuconych. Fantastyczny pomysł! To chyba moja ulubiona karcioszka – jeżeli tylko Wam dojdzie na rękę, może bardzo pomóc w rozgrywce, bo jak wiemy gracze często odrzucają organy, czy szczepionki, których mają w nadmiarze, a nam mogą się one akurat przydać. Dość silne są również karty nieudanych eksperymentów– działają one trochę jak jokery – w zależności od tego, gdzie je położymy mogą zadziałać jak wirus lub szczepionka.
Drugą z moich ulubionych kart jest Cukierek albo Psikus. Kartę zagrywamy na ciało innego gracza – dopóki się jej nie pozbędzie nie może wygrać gry! Aby ją przenieść musi…dokonać jakiejś pozytywnej akcji na ciele innej osoby np. uleczyć, zaszczepić czy uodpornić jej organ. Ekstra pomysł!
Ostatnim z dodatków jest zmutowany organ, który usuwa dowolny organ z ciała gracza. Zmutowany organ ma kolor pomarańczowy, więc działają na niego wyłącznie wielokolorowe szczepionki i wirusy (oraz rzecz jasna wszystkie terapie).
Wirus! Halloween – wrażenia z gry
Już po samym opisie nowych kart powinniście domyślić się, że wprowadzają one całkiem sporo atrakcji do rozgrywki. Oczywiście, gdy wymieszamy je z całą talią, albo nawet i z kartami z „Ewolucji” to statystycznie nie będą one pojawiać się zbyt często. Nie jest to jednak wada, bo jak widzicie są one dość potężne i ich nadmiar zaburzyłby cały balans. W naszym odczuciu bardzo ładnie ożywiają one rozgrywkę, sprawiają, że nawet z uodpornionymi organami nie możemy być niczego pewni. Zwiększają też taktykę, bo pozostawiając sobie chociażby zjawę na ręce możemy w odpowiedniej chwili przeważyć szalę zwycięstwa. Jedyne, co może irytować to w grze na dwie osoby pojawienie się Cukierka albo Psikusa, który sprawia, że po prostu przerzucamy sobie tę kartę od jednego gracza do drugiego, co zbyt sztucznie przedłuża grę. Zawsze jednak w takiej konfiguracji można po prostu tę kartę usunąć z gry.
Choć „Wirus! Halloween” to zaledwie 15 kart, to zdecydowanie warto się w niego zaopatrzyć. My nie gramy już w ogóle bez tego dodatku! Temat Halloween zupełnie nie przeszkadza w odbiorze – a ja wręcz uważam, że nowe grafiki są prześwietne! W połączeniu z „Ewolucją” zyskujemy jeszcze lepszą, ciekawszą i napakowaną po brzegi negatywną interakcją karciankę, która sprawdzi się na imprezie lub w domowym zaciszu. Cena jest nieduża, a nowości całe mnóstwo. Gorąco polecam wszystkim fanom „Wirusa!”.
Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Muduko