Talia „Nightmares”
Jeśli czytaliście moją relację z wizyty w muzeum H.R. Gigera to wiecie, że bardzo lubię prace tego artysty. Mrok przyciąga bardziej niż światło i kojarzy mi się zawsze z bezpieczeństwem, wolnością, podnieceniem i strachem, który napędza wyobraźnię. Mariusz „Noistromo” Siergiejew, polski artysta czerpiący garściami ze stylistyki Beksińskiego i Gigera, filmów pokroju „Obcego” czy gier z serii „Resident Evil” czy „Silent Hill” stworzył budzące grozę i jednocześnie zachwyt potwory.
Talia „Nightmares” wypełniona jest, jak sama nazwa wskazuje, koszmarami będącymi humanoidalnymi postaciami jakich nie chcielibyście spotkać nawet w słoneczny dzień. Wysuszona skóra przypominająca kościany pancerz, zapadnięte, głębokie oczodoły, ostre zęby, łyse czaszki… Tych obrazów się nie da „odzobaczyć”.
Wizerunki potworów wywołują szereg uczuć – od odrazy, poprzez grozę, aż po litość. Tak, litość. Niektóre koszmary wyglądają na udręczone, odtrącone dusze, które cierpią przez eony czasu w samotności. Inne przypominają mi znane monstra np. potwór z okładki kojarzy się od razu z Impem z „Dooma”.
Chociaż talia ta jest niewątpliwie piękna to niestety mało funkcjonalna pod względem użytkowym. Zamiast standardowych kolorów kart użyto tu autorskiej ikonografii, o zbyt mocno do siebie zbliżonych symbolach. Do cyfr dobrano również nieszczęśliwą, mało czytelną czcionkę np. ósemka przypomina trójkę, a piątka szóstkę. W trakcie gry, kiedy patrzy się głównie na narożniki kart, a nie na ich środkową część z poszczególnymi elementami taka kombinacja oryginalnych kolorów i fontu jest po prostu niepraktyczna. Jako prezent – świetna sprawa. Do gry – zdecydowanie odradzam.
Talię „Nightmares” można zakupić za około 18 zł w najtańszych sklepach internetowych.
Talia „Pixel Art”
Smak gumy Turbo, zapach plastikowych kartridży do Pegasusa o poranku, obdrapany walkman z kasetą „Bravo Hits” – to są moje wspomnienia z okresu nastoletniego pacholęctwa. To był złoty wiek, kiedy zlepek pikseli na ekranie był zachwycającym krajobrazem, mutantem, wyścigowym samochodem czy piękną księżniczką czekającą na uratowanie. Dziś nasza percepcja się zmieniła i to, co kiedyś uważaliśmy za niesamowity osiąg grafiki, dziś wywołuje uśmiech politowania.
Oczywiście nie u wszystkich, inaczej nie istniałby przecież fenomen pixel artu, czyli sztuki z pikseli. Pierwszy lepszy przykład jaki przychodzi mi na myśl to „Minecraft”, w którego grają miliony osób na całym świecie. Szkaradna dla jednych grafika, dla innych jest wyrazem hołdu dla klasycznych, 8 i 16-bitowych gier i równocześnie symbolem swobody utożsamianej z kształtowaniem świata przypominającego ten z klocków LEGO.
Ilustracje Artura Reterskiego, które zdobią talię „Pixel Art” są schludne i minimalistyczne. Bardzo spodobał mi się rewers kart, natomiast z nieskrywanym żalem przyznaję, że po głównych figurach spodziewałam się czegoś bardziej klimatycznego. Szkoda, że nie odwołano się do ikonicznych postaci takich jak Mario, Link, Sonic czy Donkey Kong, bo wówczas talia zyskałaby na wartości kolekcjonerskiej i stanowiła rarytas w oczach starszych graczy. Bez tego „Pixel Art” wydaje się nieco zmarnowanym potencjałem.
Jest to jednak zarazem najbardziej czytelna z wymienionych w tym artykule talii, co na pewno docenią osoby, które zamierzają kartami grać, a nie tylko cieszyć oczy. Doceniam także dołączoną broszurkę o historii pixel artu, z której dowiedziałam się zabawnej rzeczy o Mario. Mianowicie wąsy znanego na całym świecie hydraulika pierwotnie wcale nie były zarostem, a po prostu krzywo zarysowanym uśmiechem. To jak Mario wygląda dzisiaj zawdzięcza zatem interpretacji graczy :-).
Talię „Pixel Art” można kupić za 24,90 zł bezpośrednio u producenta