Autorzy: Yaniv Kahana, Pini Shekhter, Simone Luciani
Ilustrator: Weberson Santiago
Wydawnictwo: Muduko
Gatunek: familijne, taktyczne, abstrakt logiczny, area majority
Smoki z Głębin
Zwykle w grach o morzu stajemy się piratami napadającymi na floty lub kupcami przewożącymi towary. „Smoki z Głębin” dają nam wyjątkową okazję do wcielenia się w tytułowe potwory, które bronią swojego terytorium, zatapiając statki i rywalizują między sobą o dominację w danym sektorze.
Choć ma wiele komponentów, przez co sprawia wrażenie gry zaawansowanej, to jej zasady są przystępne i nawet planszówkowi amatorzy załapią je w mig.
Wrażenia
„Smoki z Głębin” reprezentują jeden z moich ulubionych gatunków – abstrakt logiczny. Jednak w przeciwieństwie do większości planszówek tego rodzaju, gdzie każdy spogląda na swoją planszetkę i próbuje wymaksować na niej jakiś układ (patrz -> „Sagrada”, „Azul”, czy „Calico”), tytuł wydawnictwa Muduko jest bardzo mocno interaktywny i wymagający innego rodzaju uwagi.
To łamigłówka, która na wzór kultowego „Patchworka” wymaga wpasowywania elementów o kształcie tetramin (czyli klocków rodem z „Tetrisa”), ale na wspólnej planszy. Robi się to w sposób, który ma zapewnić nam zarówno punkty w bieżącej turze (staramy się kłaść smoki na polach ze statkami, by zdobywać karty za zestawy odpowiednich kolorów), jak i na sam koniec (liczy się też dominacja, czyli posiadanie większej liczby smoków w każdym z 4 obszarów planszy).
Interakcja
Skalowalność
Regrywalność
By nie było zbyt łatwo, są tu także ograniczenia w postaci wirów, które odejmują nam punkty, braku możliwości sąsiadowania ze smokiem własnego koloru oraz niemożność zagrania dwóch kart jednego typu z rzędu (karty dzielą się na złożone z 3, 4 i 5 elementów). Do tego cały czas mamy świadomość, że na całą grę przypada nam tylko kilka ruchów (od 7 dla 5 graczy do 14 w grze dla dwojga).
Głową zatem trzeba ruszać i to cały czas. Najfajniejszym aspektem gry jest chyba fakt, że nie ma tu długofalowego planowania. Wystarczy, że przeciwnik zajmie nam upatrzone pole, albo zbierze sprzed nosa kartę statków i musimy obmyślić inną strategię. I choć brzmi to jak zapowiedź długich rund, to absolutnie tak nie jest! Tak, to gra wymagająca skupienia, ale nie ma żmudnego móżdżenia i analizowania stu możliwości.
„Smoki z Głębin” rozkręcają się może i niezbyt szybko, bo początkowo mamy dużo wolnego miejsca na planszy, ale im bliżej końca, tym napięcie rośnie! W finale każdy spogląda już, gdzie postawić swojego ostatniego smoka, by zdobyć przewagę, ale i z tym elementem związany jest fajny twist. W trakcie rozgrywki zdobywamy bowiem karty bonusowe, na których to m.in. znajdują się ekstra przewagi do danego obszaru. Ponieważ kart tych nie odsłaniamy przed przeciwnikiem, a dopiero przy podliczaniu obszarów, sytuacja, która wyglądała na pewną, może się odmienić. To taki as w rękawie – super!
Podsumowanie
„Smoki z Głębin” to zdecydowanie najlepsza gra familijna z tegorocznego portfolio Muduko. Spodobała nam się na tyle mocno, że wrzuciłam ją nawet do osobistej topki gier logicznych! Polecam gorąco nie tylko fanom gatunku, ale też wszystkim, którzy szukają angażującej, sytej i interaktywnej zabawy w rodzinnym gronie.
Grę otrzymałam na potrzeby recenzji od wydawnictwa Muduko. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść i wyrażoną opinię.
Ciekawe?
Sprawdź inne, rekomendowane przeze mnie planszówki familijne!
Fajne zdjęcia?
Jeśli szukasz fotografa, który wykona dla Ciebie kreatywne zdjęcia produktowe, zapraszam do współpracy komercyjnej!