Claire Harper to połączenie Sherlocka Holmesa i Herkulesa Poirot, ale w damskiej spódnicy. Podróżniczka i zapalona czytelniczka książek Agathy Christie to wybitny kryminolog, który nie raz użycza swojej wiedzy lokalnym oddziałom policji. W grze „Śledztwa” będziecie mogli poprowadzić aż trzy wciągające sprawy – samotnie lub współpracując z resztą graczy.
Autor Guillaume Montiage bez wątpienia uwielbia tematykę starożytnego Egiptu. Widać to po jego wcześniejszych tytułach jak „Kemet” czy „T.I.M.E Stories: Tajemnica Maski”. W „Śledztwach: Claire Harper na tropie” również przeniesiemy się na teren egipskiej świątyni, ale poza tym zwiedzimy również szkocki teatr i pewną brytyjską posiadłość. Wszystko rozgrywa się w I. połowie XX wieku, czyli w czasach bliskich wspomnianym już powieściom Agathy Christie. Dla mnie – bomba!
Sprawy nie są z sobą powiązane bezpośrednio (wyjątkowo pierwszy i drugi scenariusz łączy jedna bohaterka, ale nie ma to większego znaczenia), co oznacza, że możemy zagrać w nie w dowolnej kolejności lub z odmienną ekipą graczy. Jak większość gier detektywistycznych, tak i ta jest jednak jednorazowa – po przejściu scenariusza i poznaniu odpowiedzi nie ma sensu granie w nią ponownie.
Śledztwa – Claire Harper na tropie – wykonanie
Pierwsze, co uderza po otwarciu pudełka to obfitość komponentów. Dla każdej sprawy mamy nie tylko liczącą przeszło 50 kart talię ale także planszę z fabułą wprowadzającą i tabelką pytań oraz dwa inne dokumenty – zawsze jest wśród nich mapka danego budynku + coś, co pomoże w lepszym poglądzie na historię np. drzewo genealogiczne lub ulotka teatralna. Całość jest nie tylko schludnie zaprojektowana, ale wnosi wiele do klimatu.
Zakochałam się od razu nie tylko w tych dokumentach ale przepięknych ilustracjach na kartach. Z postaci bije charyzma, a wnętrza wydają się tak przytulne, że aż chciałoby się po nich pospacerować na żywo. Zwłaszcza posiadłość Alister Manor pełna jest ciepła i przytulnych kącików. Ponieważ żadnej z talii nie przeglądamy przed grą, tylko odkrywamy karty w wybranym momencie, każde odsłonięcie nowej ilustracji jest dodatkowo ekscytujące. Gwarantuję, że będziecie tu mieli na czym zawiesić oko.
Śledztwa – Claire Harper na tropie – na czym polega gra
Po zapoznaniu się z wstępem fabularnym, możemy przyjrzeć się sekcji z pytaniami w formie tabelki. Dlaczego tak? Otóż w „Śledztwach” o wygranej zdecyduje wynik punktów. Te zdobędziemy po udzieleniu odpowiedzi w danym „przedziale czasowym”. Przykładowo, jeżeli wytypujemy trafne motyw mordercy zanim odsłonimy 30 kart z talii, dostaniemy aż 5 punktów. Jeżeli wpadniemy na to dopiero po odkryciu 46 karty – dostaniemy 3 punkty itd. Oczywiście tych odpowiedzi nie sprawdzamy w trakcie śledztwa – jedynie zapisujemy sobie chwilę, kiedy na nią wpadliśmy. Zawsze przed odkryciem koperty z rozwiązaniem możemy zmienić swoje typy, uwzględniając zmiany w tabeli. Innymi słowy – im szybciej odpowiemy na wszystkie pytania, tym mamy szansę na bardziej spektakularne zwycięstwo. Zbyt mała liczba punktów może sprawić, że sprawca nie zostanie ujęty i nigdy nie dosięgnie go ręka sprawiedliwości.
Każda ze spraw dotyczy morderstwa. Po odkryciu z talii pierwszej karty, sami decydujemy co zrobimy dalej. Możemy przesłuchiwać świadków lub badać wybrane pomieszczenie. Każdej z tych opcji przyporządkowany jest numer katy. Czyli np. jeżeli patrząc na zdjęcie powyżej, chcielibyśmy sprawdzić balkon w teatrze, wyciągamy z talii kartę nr 10. Co znajduje się na kartach? Jeżeli jest to postać, to najczęściej opowie nam ona krótko o tym, gdzie znajdowała się w trakcie morderstwa oraz wyrazi opinie na temat pozostałych świadków. Czasami będziemy mogli zapytać ją o daną rzecz. Karty lokacji przedstawiają dane miejsce i odwołują się do kolejnych przedmiotów. W ten sposób odkrywając kolejne karty próbujemy odtworzyć ciąg zdarzeń i wytypować mordercę.
Nie ma tu żadnych zagadek logicznych czy puzzli – wykorzystujemy do gry wyłącznie naszą dedukcję i analizę faktów. W niektórych miejscach będziemy mogli wspomóc się dodatkowymi danymi na kartach np. gdy znajdziemy ślady odcisków butów, będziemy mogli porównać je z rozmiarem obuwia noszonego przez bohaterów poprzez przyłożenie ich karty do karty śladów. Jeżeli linie się połączą tak jak na zdjęciu powyżej, oznacza to, że znaleźliśmy osobę, która mogła owy ślad zostawić. By nie było zbyt prosto, nigdy nie będzie to taka jednoznaczna odpowiedź tzn. pasujących kart będzie więcej niż jedna, ale i tak pomoże to już zawęzić krąg podejrzanych.
Raz w każdej sprawie napotkamy na „mocniejszą” kartę, która będzie miała dla nas kluczowe informacje. Do jej odkrycia potrzebne będzie zgromadzenie trzech symboli z innych kart. I to w zasadzie tyle, jeżeli chodzi o zasady. Jak widzicie, są one bardzo intuicyjne i dzięki temu możemy raz dwa zasiąść do gry.
Śledztwa – Claire Harper na tropie – wrażenia z gry
Należę do osób, które za młodu czytały sporo kryminałów, do dzisiaj lubię też oglądać takowe seriale i wydaje mi się, że mam całkiem niezłego nosa do rozwiązywania tajemnic. Razem z Grześkiem gramy też w sporo detektywistycznych planszówek i choć nie uważam, że czyni z nas to jakichś specjalistów, to po prostu często nasze typy są trafne i radzimy sobie w takich grach bardzo dobrze. W „Śledztwach” ani razu nie zdobyliśmy maksymalnej liczby punktów – mało tego, w każdym scenariuszu okazało się, że popełniliśmy przynajmniej jeden błąd (również ten kluczowy, związany ze wskazaniem mordercy). Było to dla nas o tyle szokujące, że nasze hipotezy były poparte konkretnymi dowodami lub zeznaniami. Czytając później rozwiązanie bywało i tak, że wydawało nam się one zbyt wymyślne, może nie absurdalne, ale przekombinowane. Pod tym względem najbardziej wywiódł nas w pole scenariusz „Skrzydła zemsty”, gdzie trudno nam było uwierzyć w motyw mordercy.
Ale może właśnie tak to wszystko miało wyglądać? W końcu czy nie na tym polega prowadzenie śledztwa? Gdyby było zbyt łatwo, to i satysfakcja byłaby niewielka. A tak wydajemy się czegoś pewni, stawiamy wszystko na jedną kartę, lecz wtem okazuje się, że sorry, ale wytypowaliśmy niewinnego człowieka. Pomijając to, że nasze odpowiedzi w każdym scenariuszu ledwo wpisywały się w próg wygranej i wiem jakim cudem ktokolwiek będzie w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania odkrywając mniej niż 30 kart to bawiliśmy się tu wybitnie dobrze! Maksymalnie zaangażowaliśmy się w każdą ze spraw, komentowaliśmy wypowiedzi bohaterów, mówiliśmy kto wzbudza w nas antypatię, a kto wydaje się mówić prawdę. Zastanawialiśmy się, czy serio warto przeszukiwać dane pomieszczenie, albo czy dana postać będzie miała istotną dla nas wiedzę.
Zatem choć mechanika gry jest banalna i doskonała dla początkujących, to poziom trudności samych spraw jest już wysoki. Scenariusze istotnie przypominają powieści Agathy Christie – fajnie wprowadzają postacie, żonglują ich osobowościami, tuż po ich przedstawieniu wydaje się, że każda miała dobry motyw do zabójstwa. Bohaterowie nie mówią całej prawdy nie zawsze tylko dlatego, by chronić mordercę, ale czasem mają po prostu inne, wstydliwe tajemnice. Podobało nam się również i to, że nie zawsze posuwaliśmy się do przodu, że odkrywaliśmy poszlaki, które zdawały się grać nam na nosie. A ileż frajdy dawało odkrycie karty, która potwierdzała jakąś hipotezę? Cudownie, że „Śledztwa” całkowicie stawiają właśnie na fabułę i nie bawią się w jakieś łamigłówki bo dzięki temu immersja jest większa. Równocześnie fabuła jest prowadzona dość zgrabnie i nie czuliśmy się przytłoczeni mnóstwem detali. Nie musicie prowadzić żadnych notatek – wystarczy czytać ze zrozumieniem i co najwyżej panować nad organizacją odkrytych już kart. Dobrze je np. grupować według postaci, by szybko móc wrócić do ich wypowiedzi.
Jeżeli chodzi o poszczególne sprawy, najbardziej podobała nam się pierwsza, o morderstwie w posiadłości. Spoglądając na dołączone do niej drzewo genealogiczne już można było wysnuć pewne wnioski! Wypadła nam ona także najlepiej jeżeli chodzi o punktację. Każdy ze scenariuszy czymś ciekawił – jak nie motywem to sposobem zabójstwa. Spędziliśmy z tą grą ładnych kilka godzin (ok. 1,5 na sprawę) i jeżeli kiedykolwiek powstałaby kolejna część przygód Clarie Harper to bralibyśmy ją w ciemno.
Polecamy zdecydowanie wszystkim fanom dedukcji i luźnej kooperacji. My graliśmy raz w 4 osoby, raz w trójkę i raz w parze i w każdej konfiguracji zabawa była przednia. Oczywiście, wiele zależy od towarzystwa – pamiętajcie, że to gra, w której więcej się czyta, analizuje i rozmawia nad stołem. Ponieważ nie trzeba robić notatek, a wspólne decyzje ograniczają się do wybierania kolejnej karty, taki rodzaj rozgrywki nie przypadnie do gustu osobom lubiącym szarady czy puzzle.
Śledztwa - Claire Harper na tropie - ocena
-
9/10
-
5/10
-
8/10
-
9/10
-
9/10
Śledztwa - Claire Harper na tropie - Podsumowanie
Przepięknie wydana i klimatyczna gra dedukcyjna zawierająca trzy wciągające sprawy. Jej mocnym atutem jest dobrze rozpisana fabuła, potrafiąca wywieść w pole analityczne umysły oraz prosta i przyjemna mechanika, z którą poradzą sobie amatorzy. Gorąco polecamy!
Gra spodoba Ci się jeżeli:
- lubisz rozwiązywać sprawy kryminalne
- zależy Ci na fabule, nie na zagadkach logicznych
- lubisz Sherlocka Holmesa lub powieści Agaty Christie
- podobały Ci się takie gry jak „Kroniki Zbrodni”, „Detektyw: Sezon 1” czy „Sherlock”
- szukasz gry detektywistycznej nie wykorzystującej aplikacji
Gra może Ci nie podejść jeżeli:
- wolisz rywalizację niż kooperację
- preferujesz łamigłówki logiczne niż zabawę z dedukcją
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Hobbity