``Samotna Wyspa`` znana w oryginale jako ``Palm Island`` (sprytna gra słów! palm - to dłoń, a Palm Island - Wyspy Palmowe!) to hit z Kickstartera, który (przynajmniej według mojej wiedzy) jest pierwszą karcianą grą bezstołową. Czyli taką, którą w całości rozgrywacie na własnych dłoniach!
No bo zobaczcie – nawet te wszystkie kieszonkowe wersje większych gier, albo pozycje takie jak „List Miłosny”, czy „Uno”, w które faktycznie da się zagrać w samochodzie czy samolocie, zawsze wymagają choćby minimalnej przestrzeni do np. odrzucania kart. Autor „Samotnej Wyspy”, Jon Mietling, opracował rozwiązanie, które pozwala grać w grę wszędzie tam, gdzie nie macie nawet skrawka stolika np. w kolejce do lekarza. I jest to tak intuicyjne i fajne, że cały czas zastanawiam się, dlaczego nikt inny na to wcześniej nie wpadł. Ale chyba tak jest, że to właśnie nad tymi z pozoru najprostszymi rozwiązaniami czy projektami człowiek głowi się najdłużej…
Zanim opowiem Wam dlaczego objęłam patronatem medialnym tę grę, najpierw wytłumaczę pokrótce jej zasady. Od razu dodam, że to najbardziej „zaawansowana” z wszystkich 4 wydanych kieszonkowych nowości Lucky Duck Games, które zostały obdarzone naszym logo, ale bez obaw – nadal jest to bardzo przystępna i intuicyjna gra. Ma po prostu więcej zasad i trybów gry niż „Esy Floresy”, „Pionierzy” i „Urbanista”.
Samotna Wyspa – na czym polega gra?
„Samotna Wyspa” zawsze trwa osiem rund, podczas których staramy się rozbudować jak najlepiej naszą wioskę. Nasza talia składa się z 17 dwustronnych kart, które zawsze dzielą się na dwie strefy. Na starcie karty te są losowo ułożone, ale w jednej orientacji (takiej z symbolem startowym w lewym narożniku). Ich koniec wyznacza zawsze karta rundy.
Górna połowa karty (a tak naprawdę 2 wierzchnich kart, bo jedną możemy nieco zsunąć w dół) uważana jest za aktywną. Możemy ją albo odrzucić, czyli wsunąć na spód talii, gdzie pozostanie do następnej rundy, albo zagrać na najczęściej 3 różne sposoby symbolizowane przez ikony strzałek.
Zielona ikona pozwala przechować zasób widoczny na górze karty na potrzeby stawiania kolejnych budynków. Jeżeli możemy opłacić koszt, obracamy kartę o 90-stopni i przesuwamy na koniec talii, ale tak, by jej bok wystawał z prawej strony. Takich kart możemy maksymalnie przechować 4.
Na powyższym zdjęciu mamy aktywną chatkę rybaka, którą możemy przechować za darmo – da nam wtedy 1 rybę. Ale ponieważ w zasobach mamy już 1 rybę, to możemy wykorzystać jedną z dwóch pozostałych akcji. Jeżeli obrócimy kartę o 180-stopni, musimy ją w niezmienionej pozycji przerzucić na tył talii – dzięki temu, w kolejnej rundzie za darmo przechowamy 2 ryby. Możemy też wydać 1 rybę, by obrócić kartę na drugą stronę (bez zmieniania jej orientacji), co, choć nie widać tego po zdjęciu, pozwoli w przyszłej rundzie otrzymać 1 rybę i 1 drewno.
W ten sposób „przerzucamy” całą talię, decydując się na upgrade’y i przechowując zasoby przez całe 8 rund. Pamiętać należy o dwóch rzeczach: karty nigdy nie zmieniają swojej kolejności (nawet, gdy zużywamy zasoby, wsuwamy je z powrotem w to samo miejsce), a przechowane zasoby są odrzucane, gdy pojawią się na wierzchu talii.
Po rozegraniu 8 rundy należy podliczyć gwiazdki – oczywiście tylko te w prawidłowej orientacji, czyli z budynków, które udało nam się rozbudować. To punkty, które pokazują nasz wynik.
Dokładnie w ten sam sposób gra się w dwie osoby – z tym, że każda gra wtedy własną talią i by zachować sprawiedliwość karty w jednej talii powinny być ułożone w tej samej kolejności, co u rywala. I teraz do wyboru mamy wariant rywalizacyjny, czyli staramy się osiągnąć lepszy wynik niż przeciwnik lub wariant kooperacyjny. W tym drugim do gry dochodzi 1 z 3 kart kataklizmu. By wygrać, musimy zażegnać kataklizm przed końcem gry, rozwijając jego kartę, czyli wydając określone dobra. Koszty można jednak opłacać wspólnie, na zasadzie zrzucania się na koniec rundy (ty dajesz 4 drewna, ja mogę opłacić wszystkie ryby itd.).
Nie jest to jednak wszystko, co oferuje gra. Mamy tu jeszcze listę osiągnięć, które w trybie solo pozwalają pozyskać dodatkowe karty ułatwień. Mamy mieszkańców i placówki wzbogacające rozgrywkę! O poszczególnych aspektach wypowiem się jednak szerzej poniżej.
Samotna Wyspa – co jest tu najlepsze?
O wow! – Taka była moja pierwsza myśl, gdy tylko zaczęłam rozgrywkę. Jakie to oryginalne i sensowne! Coś co z boku wygląda jak randomowe przerzucanie sobie talii kart, w rzeczywistości jest ekonomiczną łamigłówką! Ponieważ widzimy tylko 2 wierzchnie karty, a liczba kart przechowywanych jest ograniczona, to stale musimy podejmować decyzje – co wykorzystać jako surowiec, co ulepszyć, by było nam lepiej w kolejnej rundzie itd. Nawet bez tych wszystkich dodatków, sam core mechaniki jest w moim odczuciu urzekający.
„Samotna Wyspa” jest grą, przy której czas nie wiadomo kiedy ucieka. Jesteśmy tak przy niej skupieni, że całkowicie wyłączamy się na bodźce zewnętrzne. Gram w ten tytuł już jakiś czas i nie potrafi mi się on znudzić. Każda partia to niby to samo, ale ponieważ kolejność kart jest za każdym razem inna to zawsze musimy sprostać innemu wyzwaniu. A jak już dołożymy dodatki… o panie!
Chyba najbardziej lubię grać z kartami mieszkańców. Na grę mamy tylko 3 z 7 kart więc możemy sobie urozmaicać rozgrywkę. Mieszkańcy dają nam określone profity, jeżeli ich opłacimy np. Mędrczyni zwiększa limit przechowywanych kart do 5, a Wojownik daje aż 3 zasoby za darmo, ale na koniec gry odejmuje nam 6 punktów itd. To głównie dzięki nim możemy wykręcić lepszy wynik.
Dorzucając karty placówek (tu niestety konieczne jest choćby tyle miejsca, by mogły one leżeć na stole) z kolei mamy szansę zyskać przewagę punktacyjną nad przeciwnikiem, choć zawsze to także dodatkowy koszt. Co ciekawe ten wariant ma zarówno opcję dla początkujących jak i już wprawionych graczy.
By gra solo była bardziej angażująca dodano osiągnięcia. Jeżeli uda nam się spełnić ich cele, w nagrodę do kolejnej gry możemy dodać określoną kartę, która daje jednorazowy bonus lub pozwala uzyskać więcej punktów. Gra z wszystkimi zdobytymi osiągnięciami staje się jednak za łatwa, więc warto grać zawsze tylko z jednym wybranym.
„Samotna Wyspa” jest zatem całkiem rozbudowaną grą, jak na relatywnie prostą mechanikę. O jej regrywalność się na pewno nie boję. My sięgamy po nią najczęściej leżąc na kanapie – wszak stołu nam nie trzeba. Zdała egzamin zwłaszcza w pandemii, gdy nie mieliśmy sił na rozkładanie czegoś długiego/ ciężkiego. I myślę, że nawet, gdy już wrócimy do formy nadal będziemy odwiedzać „Samotną Wyspę” bo daje przyjemne uczucie sytości. Może nie fun. Może to nie jest gra, przy której wychodzą nam szerokie uśmiechy, ale daje dużą satysfakcję z bicia własnych rekordów lub wygrywania z drugą osobą.
Samotna Wyspa – co może się w niej nie podobać?
Tak trochę heheszkując można powiedzieć, że w tej grze zakocha się każdy introwertyk. Dlaczego? Bo jest niezwykle cicha, nawet w wariancie kooperacyjnym. Poza okazjonalnym stwierdzeniem „okej, uzbieram to drewno itd”, nie ma potrzeby komunikowania się z partnerem. Nawet nie patrzy się na to, co robi druga osoba. Każdy zanurzony jest w swojej talii. I niby wspólnie można co rundę niwelować kataklizm, ale sami przyznacie, że to niewiele interakcji. Ja na prawdę nie czuję specjalnej różnicy, czy gram solo czy z Grześkiem.
Zdecydowanie nie jest to gra, dla osób, które nie wyobrażają sobie takiej cichej rozgrywki. Jak wszelkie „pasjanse” Cię irytują to lepiej odpuść sobie „Samotną Wyspę”.
Druga sprawa to kwestia samego trzymania kart. Nie do końca jest to tak komfortowe, jak wygląda na obrazku ;-). Im więcej kart przechowujemy, tym musimy bardziej uważać, by nie wyślizgnęły się nam one z rąk. Ja już do tego przywykłam i radzę po prostu pomagać sobie drugą ręką, ale zastanawia mnie jak karty będą wyglądały po większej liczbie rozgrywek. Cały czas je przerzucamy, dotykamy palcami. Myślę, że szybko mogą nam się one zacząć brudzić, a koszulki, z racji tego, że mają ostre krawędzie i dają jeszcze większy poślizg nie będą w przypadku tej gry dobrym rozwiązaniem. Warto mieć to na uwadze, choć gra nie kosztuje majątku – zawsze możemy kupić nową talię.
Samotna Wyspa – Podsumowanie
Przykład świetnej gry solo, która w wariancie dwuosobowym… dalej wygląda jak gra solo ;-). „Samotna Wyspa” to ekonomiczno-logiczny pasjans, który daje sporo satysfakcji, w trakcie 20 minutowej rozgrywki. Interakcja z drugą osobą jest mocno ograniczona, ale za to mnogość różnych dodatków/ wariantów może to rekompensować.
Oryginalna mechanika, przyjemne dla oka wykonanie i niska cena sprawiają, że jest to tytuł, który bardzo pozytywnie zaskakuje.
Samotna Wyspa - Ocena końcowa
-
9/10
-
8/10
-
6/10
-
9/10
-
10/10
Samotna Wyspa - Podsumowanie
Gra, która nie wymaga żadnego stołu – cóż za fenomenalny pomysł! Już sama mechanika jest rewelacyjna – oczywiście, jeżeli zaakceptuje się ją w całości, razem z niekoniecznie lubianymi cechami np. dość niską interakcją z drugą osobą. A mamy tu jeszcze bardzo ładną oprawę graficzną i bardzo dobrą cenę!
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- szukasz nietuzinkowej gry solo z opcją gry na 2 osoby
- lubisz gry logiczne i łamigłówki/ gry ekonomiczne
- szukasz gry na podróż/ do grania nie przy stole
- cenisz regrywalność
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- lubisz głęboką interakcję z drugą osobą
- masz fizyczne problemy z trzymaniem wielu kart w jednej ręce
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games