Macie tylko kwadrans na grę i lubicie mechanikę zbierania zestawów? Przed Wami kolejna gra z serii „na każdą kieszeń”, czyli uroczych karcianek Lucrum Games o wielkości opakowania po gumie do żucia!
Jeżeli nie czytaliście poprzedniej recenzji „GRY” to szybkie przypomnienie. Lucrum Games wprowadziło w tym kwartale na rynek cztery maluteńkie karcianki. Każda z nich mieści się w garści, ale są od siebie zupełnie różne. „RUM” to zdecydowanie nasz ulubieniec z całej czwórki – sięgamy po niego najchętniej i uważamy, że jest najbardziej ciekawą pozycją. Oto dlaczego!
RUM – co kryje się w środku?
Pudełeczko mieści oczywiście z racji swojego rozmiaru niewiele kart. Tutaj jest ich 30 – 21 kart rumu, które w zależności od tego, jak będziemy trzymać je w rękach prezentują jedną lub dwie butelki tytułowego trunku, 7 kart kolekcji, czyli właściwych danemu wzorowi planszetek, które podobnie jak w „Najlepszej grze o psach” obrócone w odpowiednią stronę będą pokazywały aktualną liczbę punktów oraz po 1 karcie rozbitka – toru rundy i 1 karcie papugi. Nie ma tu wizualnie może i na czym zawiesić oka, ale symbolika jak i kolory są na tyle wyraźne, że całość daje radę – na tak malutkich kartach jakaś skomplikowana ilustracja nie byłaby praktyczna.
RUM – na czym polega rozgrywka?
Celem gry jest posiadanie w swojej kolekcji jak największej liczby butelek rumu. Każda karta kolekcji ma wartość od 1 do 8. Początkowo karty kolekcji przyjmują wartość 1. Aby je zdobyć należy wyrzucić z ręki przynajmniej jedną butelkę więcej danego koloru niż wskazuje aktualna karta kolekcji (czyli na wstępie musimy posiadać 2 butelki jednego koloru). W swojej turze możemy zrobić jedną z dwóch akcji: zagrać karty, by zgarnąć daną kolekcję lub dobrać 1 kartę na rękę. Tą drugą czynność możemy wykonać na dwa sposoby – albo bierzemy jedną z odkrytych kart na tzw. plaży albo dobieramy w ciemno z zakrytego stosu.
Jest tu jednak kilka ciekawych zasad. Po pierwsze – pojedyncze butelki z kart rumu leżących na plaży mogą wejść w skład naszego zestawu bez dobierania ich na rękę! Po drugie – kolekcje przejmujemy od innych graczy! (Wystarczy, że zagramy o 1 kartę więcej niż ich bieżąca kolekcja). Po trzecie zaś, jeżeli odkryjemy kartę papugi musimy (w zależności od aktualnej rundy) odrzucić z ręki określoną liczbę kart rumu. Każde pojawienie się papugi powoduje, że przechodzimy do kolejnej rundy – gdy licznik pokaże 8 następuje koniec gry.
Dodatkowo mamy tu fajnie rozwiązaną kwestie plaży. Początkowo leżą na niej trzy karty, ale jeżeli jakiś gracz je weźmie – nie wykłada się nowych na ich miejsce. Następuje to dopiero, gdy plaża będzie całkowicie pusta. Gracz, który ma na ręce najwięcej kart rumu, musi je odrzucić. I teraz, jeżeli w wyniku wylosowania nowych trzech kart odkryta zostanie papuga, to wszyscy gracze także odrzucają wskazaną liczbę kart. Gra może się skończyć nie tylko, gdy licznik wybije ósemkę, ale także jeżeli ktokolwiek zdobędzie wymagane minimum punktów.
RUM – wiele emocji w tak niedużej grze
„RUM” uświadamia, że dobra gra wcale nie musi mieć setek kart, pionków i planszy, by utrzymać przy stole odpowiedni poziom zaangażowania. Fajnie, że wykorzystano tutaj mało jeszcze popularny motyw obracania karty – zwłaszcza w kontekście kart rumu. Powoduje on, że sama kwestia dobrania karty wymaga chodzenia na kompromis i ryzykowania. Czy dobrać rum z plaży, bo jeden z kolorów, który zbieramy jest na stronie z podwójną butelką, czy może zagrać teraz mniejszy zestawik i liczyć na to, że podczas kolejnego kółka nikt nam tej karty nie weźmie? Im mniej kart w zakrytym stosie, tym wybór robi się trudniejszy, bo zwiększa się szansa, że dobierzemy felerną papugę.
Nie ma tu jednej drogi do wygranej – niektórzy będą zbierali jak najwięcej kart, licząc na to, że później przejmą bogatszą kolekcję, a niektórzy będą próbowali zgarnąć jak najwięcej kolekcji o niedużych wartościach z powodu strachu przed nagłym zakończeniem gry. No właśnie i to też jest tu świetne, że nigdy nie przewidzimy, kiedy gra się skończy! Te 15 minut to kwestia umowna – zdarzyło nam się skończyć i w 7 minut i w 25. „RUM” to gra, w której zdecydowanie czuć obecność innych graczy – ich wybory wpływają na nasze decyzje. Sama świadomość tego, że za chwilę ktoś nagle może Ci ukraść tak ciężko zdobywaną kolekcję wywołuje niemal palpitacje serca.
Oczywiście – jest tu mocno odczuwalna mechanika push your luck, czyli testowania szczęścia. Każde dobranie karty w ciemno to igranie z ogniem (znaczy z papugą!) – utrata trzech czy dwóch kart jest bardzo dotkliwą karą i nie ma co ukrywać, że da się to nadgonić jakąś super strategią. No nie da się i już. Taka jest specyfika tej gry. Co więcej grając w cztery osoby ostatni gracz zawsze ma niejako najgorzej ponieważ często ma nikły wybór kart (Ci przed nim „czyszczą” plażę). Ale my znaleźliśmy na to prosty sposób – po prostu gramy po 4 razy zmieniając kolejność ruchu, by każdy miał szanse rozpoczynać rozgrywkę.
Podsumowując, „RUM” to ciekawa i najbardziej „zaawansowana” z całej serii „Gier na każdą kieszeń”. Ma przystępne zasady, daje dużo przyjemności, ma odpowiedni poziom interakcji i… no kurcze, kosztuje mniej niż półlitrowa butelka najtańszego rumu :D. Zdecydowanie polecamy!
RUM - Ocena końcowa
-
7/10
-
9/10
-
9/10
-
8/10
-
10/10
RUM - Podsumowanie
Hej, ho, wyciągaj karty, hej, ho zbieraj butelki, „RUM” to fajowy tytuł mniejszy niż inne gierki! ;-)
Nie spodziewałam się zbyt wiele po tak niedużej grze, ale dostałam emocjonującą karciankę, do której wszyscy członkowie rodziny zasiadają bardzo chętnie. Prosta, z ciekawymi zasadami i naprawdę tania!
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz negatywną interakcję
- lubisz zbierać zestawy
- podoba Ci się lub przynajmniej nie masz nic przeciwko przeciwko mechanice push your luck
- szukasz gry, która zmieści się w kieszeni
- masz mocno ograniczony budżet
Gra może Ci się nie podobać jeżeli:
- nie akceptujesz losowości
- wkurza Cię, gdy inni gracze mają wpływ na Twoją strategię
User Review
( vote)W serii „Gra na każdą kieszeń” znajdują się:
Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Lucrum Games