``Pod prąd`` to jedna z najciekawszych propozycji Muduko wydanych w pierwszej połowie 2020 roku. Kafelkowy wyścig w górę strumienia jest emocjonujący, regrywalny i dynamiczny - a do tego ma unikalną oprawę graficzną.
Planszowe gry wyścigowe nie polegają na zręczności – liczy się w nich spryt, strategia i odrobinka szczęścia. Po cukierkowym „Potworku Głodomorku” miałam okazję przez dłuższy czas testować „Pod prąd”, które podchodzi do tematu wyścigu w całkiem świeży sposób. To nie tylko gnanie do mety, ale przede wszystkim survival z prawdziwego zdarzenia!
W grze wcielamy się w grupę łososi, które podążają z oceanu do źródła, by złożyć ikrzysko. O tym dlaczego tak się dzieje w naturze i co pozwala nawigować łososiom przemierzającym nierzadko tysiące kilometrów przeczytacie w tym miejscu. Tak jak w przyrodzie i na kafelkach czeka na rybki wiele niebezpieczeństw.
Pod prąd – co w pudełku?
W „Pod prąd” zakochałam się momentalnie, gdy tylko ujawniono okładkę. Polygonowe zwierzęta kojarzą się oczywiście z grami wideo, ale też stanowią nowoczesną formę sztuki. Ja ten design totalnie kupuję. Ilustrator Sergi Marcet stworzył spójną, stonowaną i minimalistyczną oprawę, która moim zdaniem powinna przyciągnąć do stołu zwłaszcza młodszych graczy.
Główną częścią gry jest 39 kafelków w kształcie hexów, które stanowią strumień pełniący funkcję toru. Ich układanie na stole nie jest może tak wygodne jak w cyfrowym porcie (o nim we wrażeniach poniżej), ale też nie ma dramatu. Wszystko jest czytelne i minimalistyczne – nie ma tu żadnych symboli czy napisów więc grę można potraktować jako niezależną językowo – super!
Najbardziej uroczym elementem są z kolei rzeźbione, dwustronne, drewniane pionki. Po jednej stronie mamy wizerunek jednego łososia, po drugiej dwóch. Zawsze lubię, gdy wydawca stawia na drewno zamiast plastik. Gra od razu nabiera większej elegancji. Świetnie też, że mamy aż 5 kompletów pionków dzięki czemu zagramy w 5 osób.
W pudełku znajdują się jeszcze żetony wirów i skał (są potrzebne do 2 wariantów) oraz punktów ruchu i graczy. Te ostatnie można by całkowicie darować, bo chyba nikt nie ma nigdy problemu z zapamiętaniem swojego koloru pionków ;-). Całość wypada naprawdę dobrze, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę relatywnie niską SDC (59,99 zł!).
Pod prąd – zasady gry
Na początku należy ułożyć strumień z losowych kafelków. Do kafli startowych (morze) dokłada się 4 rzędy po 3 kafelki. Każdy z graczy startuje z 4 pionkami łososi ułożonymi na każdym z kafli morza stroną z dwoma łososiami do góry. Naszym zadaniem jest doprowadzić jak największą część swojej grupy do ikrzyska, które zostanie dołożone w finale z przodu strumienia.
Istotną cechą „Pod Prąd” jest to, że strumień dobudowuje się w trakcie gry. Co rundę trzy ostatnie kafelki znikają, a z przodu dokłada się trzy nowe. I teraz fajny twist – jeżeli na ostatnich kafelkach zostawimy pionki, to odpadną nam one z gry w trakcie usuwania fragmentu strumienia. Musimy zatem dbać o to, by żaden nie został z tyłu.
W swojej turze mamy do wykorzystania 5 punktów ruchu. Płynięcie, czyli przesunięcie na sąsiedni kafelek kosztuje 1 punkt ruchu. Skok zaś pozwala przeskoczyć kafelek w linii prostej, ale kosztuje on 1 punkt za skok + 1 punkt za każdy przebyty kafelek. Sami decydujemy o tym, jak rozdzielimy te punkty – możemy poruszyć się jednym pionkiem albo wszystkimi czterema. Grunt, by nie przekroczyć wartości 5 punktów. Należy też pamiętać o tym, że pojedynczy kafelek mieści tyle pionków, ilu gra graczy.
Na naszej drodze spotkamy różnego rodzaju zagrożenia i przeszkody. I tak, aby wpłynąć na wodospad trzeba użyć skoku. Skała pozwala zatrzymać się na niej mniejszej liczbie pionków niż normalnie. Orzeł zjada łososia, który na niego wpłynie (da się go jednak przeskoczyć). Niedźwiedź odwrotnie – złapie łososia, który nad nim lub z niego wyskoczy. Czapla z kolei zje tylko 1 łososia i to tego, który zostanie na niej na koniec tury – można zatem przez nią przepływać lub ją przeskakiwać.
Za każdym razem, gdy łosoś zostaje zjedzony, obraca się go na drugą stronę. Gdy w chwili ataku widnieje na niej tylko jeden łosoś, wówczas usuwamy pionek z gry.
Gdy łosoś dociera do pierwszego z 5 miejsc ikrzyska zaczyna co rundę poruszać się automatycznie o jedno pole. Punkty podlicza się, gdy wszystkie łososie trafią do ikrzyska. Wtedy podlicza się punkty. Za każdy widoczny rysunek łososia dostajemy 1 punkt i za każdy żeton łososia tyle punktów, ile jest jajeczek na polu, na którym stoi.
„Pod prąd” oferuje także kilka innych wariantów gry m.in. wiry, które zastępują skały i które działają tak, że automatycznie kończą ruch gracza po wpłynięciu na wir. Są także prądy, które pchają nasze łososie w daną stronę.
Pod prąd – wrażenia z gry
Zanim dostałam do rąk „Pod prąd” zagrywałam się w jego cyfrowy port – „Upstream” (możecie pobrać za darmo z Google Play!). Już wtedy gra ogromnie mi się spodobała. Była szybka, lekka i mocno nastawiona na rywalizację. Victor Samitier stworzył naprawdę intrygującą wariacje na temat wyścigu. Zauważcie, że nie jest to zwyczajne podążanie do mety – to raczej walka o przetrwanie z czasem (strumień się kurczy co rundę) i niebezpieczeństwami. A cel piękny – rozmnażanie się :-)
Spójność mechaniki z tematem to kolejna rzecz, która zdecydowanie się udała. Spróbujcie wymyślić coś innego pod tę mechanikę – ja na pewno nie potrafię. Tak naprawdę mam nawet problem z tym, by przyrównać „Pod prąd” do innej gry. Może odrobinę widzę tu „Frogi” Granny, ale mimo wszystko czuje się, że jest to całkowicie oryginalna pozycja, a przez to jeszcze bardziej warta uwagi.
Choć gra polecana jest dla graczy w wieku 8+ mam pewne wątpliwości, czy dla dzieci w tym wieku nie będzie za trudna. I nie chodzi tu o przyswojenie zasad bo te nie są złożone, co o bardziej strategiczne myślenie. „Pod prąd” nie jest wesolutką grą familijną. To pozycja nastawiona na rywalizację z mocną nutą negatywnej interakcji. Nie chodzi tu bowiem wyłącznie o to, by lecieć do przodu – musimy robić to tak, by ograniczyć pole manewru przeciwnikom. I nam się to zdecydowanie podoba, to dogryzanie sobie, wpuszczanie na orły czy niedźwiedzie.
Ileż satysfakcji sprawia widok gracza, który nie może uratować łosia. Ileż frajdy mamy z tego, że możemy przepłynąć bezpiecznie po odwróconym kafelku orła. Z każdą rundą czuje się na karku oddech „śmierci”, bo przecież nie mamy wpływu na to, co zrobią rywale. Może się okazać, że opracowana w głowie trasa jest nieaktualna w kolejnej turze, bo ktoś zablokował nam miejsce. „Pod prąd” skłania też do szukania różnych sposobów na wygraną – czy warto bowiem skakać dalej, gdy kosztuje to więcej punktów? Kiedy opłaca się poświęcić pionek? Czy prowadzić całą grupę tę samą ścieżką, czy rozbijać na różne drogi?
Tu wychodzi też na wierzch spora regrywalność. Dzięki temu, że nie poruszamy się po planszy a po kafelkach, każda trasa wygląda inaczej. A do tego dochodzą przecież dodatkowe warianty, które wymuszają na nas inną strategię. Polecamy od razu grać z zasadą najszybszego łososia tzn. kończyć grę od razu, gdy pierwszy żeton wpłynie na ostatnie pole ikrzyska. Dzięki temu gra kończy się odrobinę szybciej i występują większe różnice w punktacji.
Pewnym problemem dla początkujących może być sposób liczenia punktów akcji. Zdarza się, że ktoś w połowie ruchu jednak chce zmienić decyzję i potem gubi się, gdzie stały wcześniej pionki. By tego uniknąć warto na początku grać z żetonami punktów ruchu, które trochę pozwalają nad tym zapanować ;-).
A jak ze skalowalnością? Teoretycznie powinno być w porządku, bo pojemność kafli, czyli tak naprawdę to, co pozwala nam blokować rywali, zawsze wynosi tyle, co liczba graczy. I pod tym względem nie ma znaczenia w ile osób się gra. Ale trudność związana jest również z tym, ile akcji wykonają po nas przeciwnicy. Tym samym, jeżeli gramy w piątkę, nasz ruch następuje po 20 ruchach pozostałych osób, a nie po pięciu tak jak przy grze w duecie. To zaś sprawia, że w większym gronie sytuacja na planszy może ulec diametralnej zmianie. My zazwyczaj graliśmy właśnie w piątkę i było naprawdę świetnie – ciężko, wymagająco, ciasno. Oczywiście były też większe przestoje, ale mimo wszystko czuliśmy, że jest to esencja rozgrywki. W duecie wchodził większy luz i grało się już bardziej relaksacyjnie.
„Pod prąd” to pozycja, którą polecamy wszystkim fanom gier logicznych, zwłaszcza tych, grających najczęściej w większym gronie. A jeżeli ktoś dalej ma wątpliwości, czy mu się spodoba to najlepiej niech po prostu rozegra parę rozgrywek w wersję mobilną – odczucia z gry są takie same.
Pod prąd
-
9/10
-
9/10
-
8/10
-
9/10
-
9/10
Pod prąd - podsumowanie
Angażująca rozrywka umysłowa, świetna spójność mechaniki z tematem. „Pod prąd” to świeży powiew w gatunku gier wyścigowych. Zdecydowanie udana i mocno regrywalna pozycja.
Gra powinna Ci się podobać jeżeli:
- szukasz gry logicznej dla większej liczby osób (max 5)
- lubisz gdy rozgrywka wygląda co grę inaczej
- szukasz emocji (to prawdziwy survival!)
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- nie lubisz gry inni gracze mogą Cię blokować
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Muduko