Razem z wujkiem – pisarzem bestsellerów przygodowych- udajecie się w podróż do Gujany. To właśnie tam, odkryto bowiem rzekomo legendarny wrak statku. „Klątwa pirackiej mgły” autorstwa Douga Wilhelma to kolejna i zarazem ostatnia już część serii gier książkowych „Stwórz swoją przygodę”. Czy warto po nią sięgnąć?
W chwili, gdy piszę te słowa, jest mi niezmiernie smutno, bo seria „Stwórz swoją przygodę”, która w oryginale zawiera kilkadziesiąt książek, w Polsce doczekała się zaledwie 6 części. Choć teoretycznie wydawnictwo Nowa Baśń nie twierdzi, że jest to ostateczny koniec, to myślę, że zbyt szybko nie zobaczymy kolejnych wydań na rynku. Pozostaje nam zatem cieszyć się z tego, co jest (a mi osobiście dodatkowo z tego, że nad każdą częścią Dama Gier miała patronat). Do tej pory mieliśmy okazję odnaleźć Yeti, odkryć tajemnicę złowrogiego domu, uratować Titanica, odbyć podróż w przeszłość do starożytnej Grecji, a nawet pokonać demona zaklętego w japońskim mieczu. Tym razem młodzi gracze, bo to głównie do nich kierowana jest seria, mają szansę udać się do Gujany.
Klątwa pirackiej mgły – wrażenia z lektury (bez istotnych spoilerów)
Zarówno tytuł jak i opis na okładce sugeruje, że fabuła będzie naszpikowana przygodami w klimatach pirackich. Wiecie, zatopiony wrak, piracka klątwa, jakaś tajemnica no i poszukiwania w egzotycznym kraju jakim jest Gujana. Zasiadając do lektury i znając poprzednie części, nastawione na akcję, spodziewałam się podobnych wrażeń. Jednak nic bardziej mylnego! Historia przypomina bardziej odcinek lekkiego kryminału dla młodzieży (z gatunku takich, jakie były popularne w latach ’90).
Przyjeżdżamy zatem z wujkiem do Gujany, gdzie jak ogłosiła pewna nowa korporacja zajmująca się poszukiwaniem skarbów, odnaleziono wrak brytyjskiego frachtowca, który przewoził na swoim pokładzie niesamowitą ilość złota. Miało to zabezpieczyć skarb w razie inwazji Niemców na Anglię w czasach dwudziestolecia międzywojennego. Okręt nigdy nie dotarł do celu, gdyż został storpedowany przez niemieckiego U-boota. Korporacja Treasurizers poszukuje obecnie inwestorów, którzy pomogliby im wydobyć złoto.
Choć nie zdradzę Wam niczego, co mogłoby Wam popsuć przygodę, postaram się nakreślić, jakiego rodzaju akcji możecie się tu spodziewać. Przede wszystkim nie liczcie na żadnych piratów z Karaibów ;-) ani na to, że będziecie bawić się w poszukiwacza skarbów. Tu wszystko mamy podane jakby na tacy, a akcja ma charakter sensacyjny. Będziecie tu zatem podejmować kwestie związane z tym, komu zaufać i co zrobić, by pozostać przy życiu. Nie liczcie też na żadne magiczne rytuały, czy duchy. Fabuła jest twardo osadzona w rzeczywistości.
Pewnie nie wszystkim przypadnie ona przez to do gustu. Ja szczerze mówiąc wolałam te części, które miały w sobie więcej fantastyki. Druga kwestia to same wybory. Wyjątkowo w „Klątwie pirackiej mgły” miałam wrażenie, że było ich bardzo mało na każdej ścieżce. Czasem przez kilka kartek nie podejmowało się żadnej decyzji, na czym cierpiało tempo narracji. Miałam też pecha, by już w pierwszym podejściu odkryć główną tajemnicę, przez co eksplorowanie pozostałych wątków nie stanowiło dla mnie atrakcji i szczerze mówiąc – bardzo niewiele te zakończenia się od siebie różniły. Trochę tak, jakby autor nie potrafił stworzyć interesujących zwrotów akcji i zaoferować czytelnikowi coś więcej ponad 1 linię fabularną.
Klątwa pirackiej mgły – akapit dla tych, którzy nie znają serii
Ponieważ jest to gra książkowa, bawimy się tu nieco inaczej niż w przypadku tradycyjnej lektury. Czytamy treść, a na jej końcu otrzymujemy najczęściej dwie możliwości z przyporządkowanym im numerom stron. Podejmując decyzję przechodzimy pod wybraną stronę i odczytujemy jej zapis. W ten sposób podążamy w głąb historii, aż nie zobaczymy napisu „koniec”. Wtedy możemy zacząć od nowa, by odkryć pozostałe ścieżki.
Tak jak i w pozostałych częściach tu również nie spotkamy się z żadnymi zagadkami logicznymi. Nie musimy nic notować, rzucać kością czy prowadzić statystyk. Przejście pojedynczej ścieżki zajmuje tak naprawdę kilka, do kilkunastu minut, dzięki czemu możemy sobie taką rozgrywkę dawkować w przerwie między reklamami w telewizji czy drodze do szkoły/ pracy. Do odkrycia czeka 14 zakończeń, jednak tak jak napisałam wcześniej, większość nie jest zbytnio satysfakcjonująca. Powiedziałabym, że tym razem takim happy endem kończy się zaledwie jedna ścieżka, a reszta jest albo nieszczęśliwa dla nas, albo mało zadowalająca.
Niestety w tej części zabrakło jednak quizu, który towarzyszył nam przez całą serię.
Klątwa pirackiej mgły – Podsumowanie
Z bólem serca przyznaję, że jak na finał serii, to ta część została wybrana dość nieszczęśliwie. Główna intryga jest prosta jak konstrukcja cepa i jak na mój gust za mało tu samej przygody. Nie tego oczekiwałam, ale nie znaczy to, że Wy będziecie się tu kiepsko bawić. Jeżeli szukacie sensacyjnej historyjki dla 9-10 latka osadzonej w rzeczywistości, to może warto dać temu tytułowi szansę.
Osobiście jednak polecałabym przede wszystkim spróbowania którejś z poprzednich części – zwłaszcza tej w moim mniemaniu najbardziej oddającej sens przygodowej serii – „Tronu Zeusa”.
Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Nowa Baśń
Sprawdź także inne gry, które mają nasz patronat medialny