Czworonożna bohaterka Lusia każdego dnia wyrusza za płot swojego domu, by przeżyć fascynujące przygody. Dzięki temu komiksowi, możesz pokierować jej losami i odkryć samemu, jak wygląda pieskie życie.
Nie ma na świecie kochańszych stworzonek. Życie z psem pełne jest szczerej i bezgranicznej miłości, zabawnych sytuacji i radości z rzeczy małych. Gdy piszę te słowa nasz Majlo leży przytulony do moich nóg i co pewien czas wzdycha i memla coś przez sen, a nad nim unosi się zapach ciepła i słodyczy. Gdy FoxGames zapowiedziało polskie wydanie komiksu „Jeden dzień z życia psa” z szybkością z jaką Majlo pałaszuje smakołyki zgłosiłam się po patronat medialny. Nie mam pojęcia, czy jestem największym psiarzem wśród planszówkowych recenzentów, ale jedno jest pewne – żadnemu czworonogowi nie przepuszczę głaskania i takoż nie mogłam przepuścić okazji pochłonięcia tego komiksu, mimo, że jest on dedykowany młodszym czytelnikom.
I tak właśnie wkroczyłam w wielobarwny świat Lusi – słodkiej, biało-brązowej suczki, która cierpi na to, na co większość piesków: ma Pana, który jest zbyt zapracowany, by ciągle się nią zajmować. Na szczęście ta rezolutna psina potrafi doskonale zająć się sobą. Jako gracz-czytelnik kierujemy jej losami w sposób typowy dla paragrafówek tzn. nie czytamy historii strona po stronie, ale podejmujemy decyzje skacząc po wskazanych kadrach. W ten sposób jako Lusia możemy przeżyć aż cztery główne przygody (czyli cztery dni) oraz kilka wątków pobocznych.
Historie te są absolutnie urocze i nawet mnie, jako dorosłego czytelnika potrafiły zaangażować i rozbawić. Jak tu bowiem nie parsknąć śmiechem na widok walczących z lisami kotów, które w swojej siedzibie konstruują rzucającego cień potwora albo kosmitów w formie…grzybów. To tylko drobny wycinek całości – nie mam serca psuć Wam odkrywania fabuły, bo to właśnie ona stanowi siłę tego komiksu. Psie komentarze i zachowania zwierząt są oddane w punkt, a lekki humor potrafi doskonale rozchmurzyć szary dzień bez względu na to, ile ma się lat.
Całość jest także fenomenalnie ilustrowana przez Stefano Tartarottiego, który w rzeczywistości również ma pieska – Lucy! Widać od razu, że rysownik ma z czego czerpać wenę, bo główna bohaterka komiksu jest tak piesełkowa, jak to tylko możliwe :-). Jest zawsze chętna do pomocy, lubi się bawić, kocha parówki, boi się odgłosów i pająków. Kolorystyka jest pełna ciepłych i intensywnych barw, przez co mamy wrażenie odbywania podróży po włoskich, wakacyjnych krajobrazach.
Dzieciakom z pewnością spodoba się tu jednak dodatkowe wyzwanie polegające na poszukiwaniu dudków w kadrach, aczkolwiek w chwili, gdy tworzę ten tekst, podany w komiksie adres www, pod który udaje się, jak mniemam w nagrodę po zrealizowaniu tego zadania nie działa – nie wiem zatem, czy jest tam jakaś wartość dodana, czy wyłącznie „gratulacje” ;-). Z innych rozwiązań są tu jeszcze pola, w których można rysować sobie odbyte przygody lub „zakopywać” znalezione przez Lusię obiekty. To ostatnie przydaje się do zadań pobocznych.
Jeżeli chodzi o poziom trudności, to myślę, że nawet dla siedmio czy ośmiolatka nie będzie on dużym wyzwaniem. Nie ma zagadek stricte logicznych – wystarczy uważnie czytać i być spostrzegawczym. Ścieżki są także tak poprowadzone, że nie istnieje ryzyko porażki. Co najwyżej, dziecko może pogubić się w odnalezieniu wszystkich możliwych wątków, ale to warto sobie na boczku notować, gdzie już Lusia była i co wybierała po drodze.
Podsumowując, uważam, że „Jeden dzień z życia psa” to ten rodzaj komiksu paragrafowego, który spodoba się wszystkim pieskolubom. Jest zabawny, przygodowy i lekki, pełen wyłącznie pozytywnych doznań. Będzie świetnym prezentem dla małego i dużego miłośnika czworonogów!
Artykuł powstał w ramach współpracy reklamowej. Komiks do recenzji przekazało wydawnictwo FoxGames. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść oraz wyrażoną opinię.