W czeskiej miejscowości Kutna Hora, w dzielnicy Sedlec znajduje się przycmentarny kościół Wszystkich Świętych, a w nim kaplica zawierająca szczątki 40-70 tys. ofiar dżumy, wojen husyckich i wojny trzydziestoletniej. Co najbardziej charakterystyczne, kości i czaszki zostały tam użyte do dekoracji wnętrz – wyglądają na gości z żyrandoli, krzyży, piramid i herbów. Do tego miejsca nawiązuje malutka karcianka wydawnictwa Lucky Duck Games – „Czaszki z Sedlec”.
Choć temat kolejnej karcianki z kieszonkowej serii Lucky Duck Games wypada zdecydowanie najpoważniej ze wszystkich dotychczasowych („Pionierzy”, „Samotna Wyspa”, „Urbanista”, „Esy-Floresy”), to od razu dodam, że w trakcie rozgrywki zupełnie zapomina się o prawdziwej genezie kaplicy z Sedlec. Zdaję sobie sprawę, że czaszki to mało rozrywkowy motyw; raczej coś, co skłania ku zadumie i jednak nieodłącznie kojarzy się ze śmiercią, ale w tym przypadku nie ma mowy o jakiejś aurze grozy czy przygnębiającego klimatu. „Czaszki z Sedlec” (lub jak okrzyknęła ten tytuł rzesza graczy „Czaszki z Siedlec”) stawiają graczy na miejscu mnicha, który porządkując cmentarz pragnie uhonorować ostatnie życzenie zmarłych, próbując ułożyć ich kości w najbardziej zadowalający ich sposób.
Czaszki z Sedlec – piękna okładka i szaro-bure karty
Jak bardzo bym się nie starała wykrzesać entuzjazmu do niniejszej oprawy graficznej, tak nie umiem napisać więcej niż to, że jest „ok”. Na 24 kartach czaszek znajdziemy wizerunki 6 nazwijmy to klas społecznych. Król ma koronę, kapłan krzyż, kochankowie kwiaty itd. Brunatne, lekko przygaszone barwy pasują do klimatu, ale nie sądzę, by ktokolwiek się nimi zachwycił. Czy duet w postaci Marty’ego Cobba i Dustina Dobsona mógł lepiej zaprojektować ilustracje? Naturalnie. Czy stan obecny przeszkadza w grze? Bynajmniej.
Karty są czytelne i jasne, a dodatkowo na każdej znajdziemy opis symboli, co na pewno pomaga przy pierwszej rozgrywce. Później zasady punktowania się po prostu zapamiętuje. Tak więc nie, „Czaszki z Sedlec” choć mają śliczne pudełko, w trakcie rozgrywki nie porwą estetów, ale za to porwą wszystkich swoją mechaniką!
Piramidka zależności
W „Czaszkach z Sedlec” każdy z graczy będzie kolejno dobierał z cmentarza po 1 karcie na rękę lub wykładał kartę na swój stos. W zależności od liczby graczy każdy tworzy piramidkę złożoną z 9 lub 6 kart określonego kształtu. Ponieważ każda karta ma 2 czaszki, w sumie nasza piramidka będzie miała 6 poziomów. Za co zdobywamy tu punkty? Za spełnienie warunków każdej z czaszek. Przykładowo niebieski kapłan daje 2 punkty, ale tylko raz na poziom – jeżeli na tym samym poziomie znajdzie się następny kapłan, to już on nie zapunktuje. Czerwoni kochankowie chcą leżeć obok siebie – jako para dają sześć punktów, ale pojedynczy kochanek nie daje żadnego punktu itd.
Gra kończy się po dołożeniu ostatniej karty do stosu, a wygrywa gracz z największą ilością punktów. Warto od razu dodać, że możemy do gry włączyć katów, czyli kolejne sześć kart, które wprowadzają kolejny warunek do spełnienia. Jest tu również bardzo fajny tryb solo, do którego używa się kart wyposażenia. W trybie tym poza układaniem klasycznego stosu, układamy także drugi, który musi mieć kształt z wylosowanej karty. Ponieważ wariant ten wprowadza co partię inny sposób punktowania można nawet stwierdzić, że pod względem regrywalności wypada nawet lepiej od trybu wieloosobowego! Zwłaszcza, że dobicie do progów punktowych z tabelki wyników z instrukcji jest nie lada wyzwaniem.
Dlaczego „Czaszki z Sedlec” są grą wartą poznania?
Przede wszystkim dlatego, że mechanizm zależności doskonale tu wchodzi. Jest świetnie wpasowany w klimat – dumni królowie chcą leżeć jak najwyżej, więc punktują za królów i chłopów leżących pod nimi, a zbójcy szukają odkupienia w zaświatach, więc pragną leżeć obok kapłanów itd. Wykorzystano tu ten podział na rolę nawet lepiej niż w „Boardingu”, który stosuje podobną mechanikę punktowania.
Po drugie „Czaszki z Sedlec” urzekają prostotą zasad i wyciskają ile się da z tych kilkunastu minut gry. Planowanie stosu zaczyna się od pierwszej karty, ale ponieważ rywale czyszczą cmentarz nie da się przewidzieć, czy uda nam się zrealizować obraną strategię – taktykę kształtuje się na bieżąco, natomiast można szacować swoje szanse i bawić się ryzykiem. Clou całej gry jest bowiem wybieranie, czy dociągamy z cmentarza odkrytą już kartę, która nie do końca może nam pasuje, ale coś tam jednak daje, czy odkrywamy dwie karty w ciemno i wtedy przymusowo dobieramy jedną z nich. Może ten drugi ruch się bardziej opłaci, bo wyjdzie nam fajny łańcuszek punktowy, a może trafimy na kartę, która będzie jeszcze gorsza niż opcja numer jeden.
Nie jest to na pewno tytuł dla fanów ostrego kombinowania – to po prostu przyjemny filler, przy którym liczy się zarówno szczęście jak i planowanie. Nam bardzo podpasował lekki format, błyskawiczny setup i dynamika, która sprzyjała regrywalności. Mieliśmy dni, kiedy zamiast wybierać coś na godzinę z hakiem, woleliśmy rozegrać kilka partyjek „Czaszek…”pod rząd. Absolutnie nas to nie męczyło, a uczucie sytości było porównywalne.
Czy czegoś tu brakuje? Malkontenci mogą narzekać na lekką interakcję, ale jak na mój gust jest tu ona wystarczająca. Tak, jasne, jest to niejako pasjans, gdzie każdy sobie rzepkę skrobie, ale czujemy obecność rywali ze względu na zmieniającą się sytuację na cmentarzu. No i im dłużej się gra, tym większą zwraca się uwagę na stosy przeciwników i dobiera karty nie tylko pod siebie, ale czasem i po to, by inni nie wykręcili combosa ;-).
Podsumowując, „Czaszki z Sedlec” to logiczna układanka, którą mogę polecić w zasadzie każdemu kto szuka szybkiej, prostej i kieszonkowej gry. Skaluje się idealnie, nie nudzi się nawet za 20 razem i może być apetyczną formą spędzania wieczoru przy stole zarówno u początkujących graczy jak i weteranów, którzy przecież także lubią niekiedy pyknąć w jakiś filler. Z dotychczasowych karcianek z tej serii nam podeszła najbardziej!
Czaszki z Sedlec - ocena końcowa
-
7/10
-
8/10
-
6/10
-
9/10
-
10/10
Czaszki z Sedlec - Podsumowanie
Szybka i łatwa do wytłumaczenia układanka z naprawdę fajnie dopasowanym tematem do mechaniki. Może nie najpiękniejsza wśród kieszonkowych karcianek Lucky Duck Games, ale dla nas najfajniejsza i najbardziej regrywalna!
Gra spodoba Ci się jeżeli:
- lubisz gry logiczne
- nie masz nic przeciwko lekkiemu push your luck
- szukasz gry z niskim progiem wejścia
- zależy Ci na trybie solo (ten wariant tu błyszczy!)
- masz ograniczony budżet
Gra może Ci nie podejść jeśli:
- szukasz dłuższej gry, nie fillera na kilkanaście minut (sprawdź „Boarding”)
User Review
( votes)Grę otrzymałam na własność od wydawnictwa Lucky Duck Games na potrzeby przygotowania recenzji. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść i wyrażoną opinię.