``Nova Luna`` wspaniale rozwija logiczne myślenie i umiejętność planowania, a do tego fantastycznie przy tym bawi i wygląda na stole rewelacyjnie. Uwe Rosenberg wciąż w formie!
Jeżeli graliście „Kroniki Zbrodni” to na pewno kojarzycie logo roześmianej, nieco szalonej kaczki, które symbolizuje rodzime Lucky Duck Games. Do tej pory ekipa wydawała gry na rynki zachodnie, ale z tym miesiącem można rzec, debiutują na polskim rynku. Jedną z pierwszych gier, które znajdziecie już w sklepach jest „Nova Luna”. Gdy tylko zobaczyłam jej zdjęcia , wiedziałam, że to jest MUST HAVE, zwłaszcza, że zaprojektował ją Uwe Rosenberg, którego produkcje zazwyczaj mocno trafiają w mój gust. Ku mojej radości Lucky Duck Games zaproponowało mi patronat nad tym tytułem, dzięki czemu mogłam „Novą Lunę” przetestować nieco wcześniej niż inni.
Mój planszówkowy nos mnie nie zawiódł – to prześwietna gra, którą śmiało można postawić obok bestsellerów gatunku: „Azula” i „Sagrady”. Dlaczego? Tego dowiecie się z recenzji poniżej.
Nova Luna – co w pudełku?
„Nova Luna” jest abstraktem logicznym, więc naturalnym jest, że nie znajdziemy w pudełku ogromnej ilości komponentów. Tak naprawdę mamy tu 3 rodzaje obiektów. Pierwszy to przepiękna, stylizowana na secesyjną plansza przypominająca zegar. Zamiast godzin jednak rozmieszczono wzdłuż niej fazy Księżyca. Tytułowy nów znajduje się na pozycji „12”, która wyznacza też pozycję startową dla pionków graczy. Wnęki na krawędzi pasują idealnie pod kwadratowe kafelki, których znajdziemy tu dokładnie 68. Miłym dla oka elementem jest trójwymiarowa figurka Księżyca.
Kafelki wyglądają tu najbardziej enigmatycznie. Każdy zawiera w lewym narożniku cyfrę oraz od jednej do trzech okręgów, w których to ukazane są różne konfiguracje kolorów. Autor nie pokusił się nawet o bliższe wyjaśnienie czym one są. W grze traktowane są one po prostu jak zadania, cele do wykonania. Ostatnim rodzajem elementów są 84 znaczniki w 4 kolorach graczy.
Cała kolorystyka jest bardzo przyjemna i choć wszystko wykonane jest z tektury lub drewna, to nie wygląda to po rozłożeniu gorzej od „ceramicznego” „Azula” czy „Seikatsu”. Jest coś takiego w „Novej Lunie”, co wywołuje we mnie nostalgię, melancholię, ale taką ciepłą, kojarzącą się z pierwszymi dniami jesieni. Wiem, że wygląd to zawsze kwestia gustu, ale myślę, że wiele osób podzieli moje zdanie.
Nova Luna – zasady gry
Celem gry jest jak najszybsze pozbycie się wszystkich swoich znaczników. Znaczników pozbywa się wykonując zadania – każde wykonane zadanie pozwala położyć na kafelku jeden znacznik. W „Novej Lunie” rozgrywka nie przebiega w kolejności zgodnej z ruchem wskazówek zegara – turę będzie rozpoczynał zawsze ten gracz, który znajduje się ostatni na ścieżce księżyca (pod wszystkimi pionkami jeżeli stoją one na jednej pozycji).
W swoim ruchu gracz dobiera ze ścieżki jeden kafelek. Do wyboru ma zawsze trzy, które znajdują się przed figurką Księżyca. Kafelki każdy układa przed sobą w sposób ciągły – każdy następny musi przylegać bokiem do dowolnego postawionego wcześniej. Po dobraniu kafelka gracz przesuwa swój znacznik o tyle pól na torze, ile wskazuje liczba na kafelku. Znacznik Księżyca wchodzi z kolei w miejsce po zabranym kafelku.
Z czasem na ścieżce będzie coraz mniej kafli. Gdy pozostaną tylko dwa lub jeden, gracz rozpoczynający turę może, ale nie musi uzupełnić cały tor. Oczywiście, gdy nie będzie żadnych kafelków to nie ma wyboru – wszystkie miejsca należy uzupełnić nowymi kaflami.
Najważniejsza jest realizacja zadań, czyli okrągłych pól z kolorowymi kuleczkami. Każde pole to jedno, odrębne zadanie. Wskazuje ono ile kafli danego koloru musi przylegać do tego kafelka (jedna kuleczka = jeden kafelek). Co ciekawe nie wszystkie kafelki muszą przylegać bezpośrednio do kafla z zadaniem – wystarczy, że będą tworzyły ciągłą „linię”. Na powyższym zdjęciu tylko 1 grantowy kafelek dotyka „dwójki” z czterema granatowymi kuleczkami. Ale ponieważ granatowa szóstka łączy się z piątką po lewej, to ona również będzie wchodziła do realizacji zadania. By udało się je spełnić wystarczy, że do granatowej dwójki gracz dołoży jeszcze pionowo dwa granatowe kafelki.
Ponieważ ten sam kafelek może liczyć się do różnych zadań, istotą gry jest dokładne planowanie, dobieranie odpowiednich kolorów i układanie ich w najbardziej korzystnych miejscach. Grę wygrywa osoba, która pierwsza pozbędzie się swoich znaczników.
Nova Luna – wrażenia z gry
Uwe Rosenberg ma to do siebie, że każda jego następna gra wydaje się łatwiejsza od poprzedniej. Autor zdecydowanie się rozwija i dąży do jak największego uproszczenia zasad. Ja to zdecydowanie pochwalam, bo to właśnie planszówki, które tłumaczy się w minutę, ale które do zwycięstwa wymagają kombinowania sprawiają nam największą frajdę. Mechanizm dobierania kafelków z pewnością przypomni Wam „Patchwork” lub „Tokaido” – ten, kto skusi się na mniej atrakcyjną „nagrodę” (kafelek), będzie mógł szybciej wykonać turę, bo nie przesunie się na torze o wiele pól. Każde dobieranie to szybkie przeliczanie w głowie, co najbardziej nam się opłaci.
Jeżeli weźmiemy kafelek z trzema zadaniami, to przy dobrych wiatrach pozbędziemy się 3 znaczników. Ale może lepiej wziąć skromną dwójkę i liczyć na to, że zostaniemy z tyłu, przez co dobierzemy szybciej inny kafelek. „Nova Luna” to gra w ciągłym skupieniu. O ile na początku wydaje się być wręcz banalna, tak z każdym nowym kafelkiem zaczynamy dostrzegać, że złe położenie kafelka może nas konkretnie udupić. Ponieważ raz położonego kafelka nie można przestawić, a ten sam kafelek zalicza się do kilku zadań, zdarza się, że skupieni na jednym zadaniu zapominamy o innym i sami sobie blokujemy ścieżki. Tu wściekli możemy być tylko na siebie :-)
No i ewentualnie na graczy, którzy podbierają nam na torze upragniony kolor. Interakcja nie jest wyszukana, ale wystarczająca, by tryb solo różnił się od normalnego. Ciągle też ma się poczucie brania udziału w wyścigu – nigdy nie wiemy, czy któryś z graczy nas nie ubiegnie w pozbywaniu się znaczników. Emocji jest jednak znacznie więcej. „Nova Luna” potrafi dostarczyć nam konkretne endorfiny, gdy uda nam się jednym kafelkiem zrealizować kilka zadań. Ponieważ nie ma tu jako takiej punktacji, każdorazowa porażka jest z psychologicznego punktu widzenia mniej dotkliwa. Czujemy, że „nie zdążyliśmy” czegoś zrobić, a nie, że nie zdobyliśmy tylu punktów, co rywale. Jasne, niby na jedno wychodzi, ale jednak na poziomie emocjonalnym – to co innego.
Nas „Nova Luna” zdecydowanie relaksuje. Nie ma tu takiego móżdżenia aż do bólu głowy jak np. w „Odfrunęło z wiatrem”. To raczej przyjemny trening umysłu, który wprowadza w stan zen i zachęca do kolejnej partyjki. Warto jednak zauważyć, że wygrywa się tu maleńkimi przewagami, różnicą jednego, maks dwóch znaczników. Oczywiście zakładając, że gramy z osobami na podobnym poziomie, a nie w składzie amator vs weteran.
Gra bardzo dobrze działa w każdym gronie. Najfajniej jest w cztery osoby, bo mamy wtedy rzadszy dostęp do kafelków i musimy jeszcze bardziej koncentrować się na dobieraniu, ale i w dwójkę potrafi być soczyście. Sam poziom trudności lub raczej czas rozgrywki można sobie regulować poprzez rozpoczynanie gry z inną liczbą znaczników (np. jeżeli mamy tylko 15 minut możemy zagrać nie na 21 znaczników na gracza, tylko np. na 15).
Odrobinę inaczej gra się w trybie solo. Tam musimy tak dobierać kafelki, by suma cyfr na zadaniach była jak najniższa. W pierwszej fazie podliczamy punkty, gdy przykryjemy 8 zadań, a w drugiej, gdy pozostałe 13. Ponieważ nikt nam nie podbiera kafelków, możemy lepiej zaplanować swoje ruchy. Mimo to bardzo trudno jest osiągnąć wynik poniżej setki, który traktowany jest jako „zwycięstwo”. Jest to jednak świetna zabawa w bicie rekordów, a ponieważ rozgrywka solo nie trwa nawet pełnych 15 minut, to w krótkim czasie możemy nieźle się podszkolić.
Na koniec zostawiłam ciekawostkę. Uwe Rosenberg nie kryje, że bezpośrednią inspiracją do „Novej Luny” była gra „Habitats” Cornego van Moorsela i to właśnie dlatego na pudełku znajdziemy nazwiska dwóch projektantów. Zważywszy na to, jak wiele gier wydaje się być lekkimi modyfikacjami już istniejących, Uwe postąpił w sposób honorowy i niespotykany.
Nova Luna
-
9/10
-
10/10
-
7/10
-
10/10
-
8/10
Nova Luna - Podsumowanie
Regrywalna, bardzo prosta do wytłumaczenia gra logiczna, która dostarcza samych pozytywnych emocji. Dobrze się skaluje, pięknie wygląda i skłania do myślenia.
Gra powinna Ci się spodobać jeżeli:
- lubisz puzzle
- szukasz czegoś z trybem solo
- zależy Ci na niskim progu wejścia
- podoba Ci się secesyjna stylistyka
- lubisz gry Uwe Rosenberga
Gra może Ci się nie podobać jeżeli:
- nie lubisz atmosfery wyścigu
- nie przepadasz za układankami
- zależy Ci na mocnej, negatywnej interakcji
User Review
( vote)Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games