``Nakarm Doodles`` to logiczna gra karciana, w której należy tak układać karty, by zdobyć jak najwięcej punktów za kombinację. Świetnie rozwija myślenie przestrzenne i kombinowanie, a do tego to całkowicie polski projekt autorstwa Heller Design Studio.
Niedawno opisywałam Wam „SIXOO”, czyli jedną z pierwszych gier Heller Design Studio. Dziś chciałabym opowiedzieć o nieco bardziej złożonej produkcji, zdecydowanie mniej losowej i z perspektywy czasu myślę, że nawet ciekawszej. „Nakarm Doodles” występuje póki co w dwóch wersjach – czerwonego „Początku” oraz niebieskiego „Odkrywania”. Główne zasady obydwu gier są takie same. Różnica przebiega jedynie w kwestii dodatkowych akcji. W „Początku” jest jedna akcja mniej, więc to na pewno dobry zestaw na start – co też i wskazuje sama nazwa. Obydwie talie można także ze sobą łączyć, co nieco podwyższa poziom trudności.
Nakarm Doodles – na czym polega gra?

Do 3 startowych kart na zmianę dokładamy po jednej własnej
W tej grze zbieramy punkty energetyczne, którymi żywią się tytułowe Doodles, czyli rysowane stworki. W zależności od ilości graczy rundę rozpoczyna się od rozdania 2-5 kart na rękę (a w zasadzie przed siebie na stół, bo są to karty niejawne) oraz 3-5 kart na środku stołu. Następnie gracze równocześnie odkrywają pierwszą ze swoich kart i ten, kto ma najwyższą wartość rozpoczyna turę. W turze swoją kartę należy dołożyć do lub nałożyć na te ze środka stołu w taki sposób, by zgarnąć najwięcej punktów. Zasada jest jednak taka, by karty układać zgodnie z sektorami (każda karta ma ich 8), zatem nie w formie horyzontalnej i nie pod dziwnymi kątami. Innych reguł umieszczania kart nie ma. A za co otrzymuje się punkty?

W tym przykładzie ułożono kombinację z kulek po skosie (2 + 1 + 1 + 2)
Za tworzenie różnych kombinacji. Przede wszystkim możemy zbierać punkty za kulki energetyczne. Należy je układać w pionie, poziomie lub po skosie tak, by tworzyły nieprzerwaną linię złożoną z 2, 3 lub 4 elementów sekcji. Każda kulka to 1 pkt. Każdy plus na kulce to dodatkowy punkt. A jeżeli ułożymy kombinację z kulkami na tle jednego koloru to zyskujemy bonus w postaci 4 punktów. Kulki można łączyć parami (np. 1 + 1), w kolejności rosnącej lub malejącej (np. 2 + 3) lub jako mix obydwu działań (1+1+2+2). Punkty otrzymujemy także za połączone doodlesy (tyle pkt ile każdy stworek ma antenek + 4 pkt za połączenie), stworzone imiona (każdy Doodles ma przyporządkowaną sylabę, wystarczy je połączyć, by moc zapisać imię), ułożenie linii złożonej z 3 lub 4 takich samych symboli klanów czy kombinacji figur (np. As + Król + Królowa).

Cała gra trwa 4 rundy
Do tego dochodzi jeszcze kilka innych możliwości. Mamy jokery, które pozwalają przybrać określony symbol, a także akcje specjalne np. zamianę miejsc, dobranie dodatkowej karty z talii lub karty cyfrowej poprzez platformę 8doodles.com i tymczasowe blokowanie przeciwników. Runda kończy się, gdy wszyscy pozbędą się swoich kart, a cała zabawa trwa 4 rundy. Oczywiście jeżeli nie mamy aż tyle czasu, możemy sobie skrócić zabawę. Wygrywa naturalnie gracz, który zdobędzie najwięcej punktów.
Nakarm Doodles – co jest tu najfajniejsze?

Ciekawe wzornictwo
Od strony wizualnej gra prezentuje się bardzo ładnie. Ten minimalizm bardzo tu pasuje, a rysunki stworków kojarzą mi się ze stylistyką studia Amanita Design. Na pierwszy rzut oka może się całość wydawać dość ciężka i chaotyczna, ale w trakcie gry dość szybko można się oswoić z wszystkimi elementami.
„Nakarm Doodles” na pewno wyciska co się da z wyobraźni przestrzennej. Relatywnie proste zadanie, jakim jest ułożenie karty do pozostałych w celu utworzenia wydajnych kombinacji (bo oczywiście na raz można punktować za całkiem sporo rzeczy), w praktyce wymaga dobrego zmysłu obserwacji, koncentracji i szybkiego liczenia. Dzięki dużej swobodzie i stale powiększającego się obszaru w trakcie rundy, im bliżej jej końca, tym więcej otwiera się nam perspektyw. Jak tu wymaksować kuleczki, żeby jeszcze stworzyć imię Doodlesa (za które jest tu aż 10 pkt!). Może jakoś wykorzystać jokera?
Punkty da się zdobyć za każdym razem, ale oczywiście nikt nie poprzestaje na byle czym. Każdy stara się znaleźć to najlepsze z możliwych ułożenie. W naszych partiach na przykład w trakcie jednego ruchu zdobywaliśmy spokojnie nawet i 50 punktów! Tu warto pobrać darmowy szablon ze strony autorów do notowania wszystkiego, bo ułatwia on na pewno liczenie. Podobało nam się też głównie to, że w zasadzie poza setupem i kwestią tego, losowość nie jest odczuwalna. Początkowo trochę denerwowało nas, że właśnie w tej fazie przygotowywania nie mamy wpływu na nic, ale gra jest tak zaprojektowana, by nie czuło się, że dostało się jakieś „słabe” karty, ponieważ punktuje się za kombinacje, nie pojedynczą kartę.
Dodatkowe zdolności jak tymczasowa blokada czy dobranie nowej karty potrafią być satysfakcjonujące, choć, przynajmniej nam, wypadały one z rzadka. Jeśli mielibyśmy wskazać tylko jedną talię, to wybralibyśmy niebieską, bo zawiera ona przydatną moc zamiany dwóch elementów miejscami. Tak jak wspomniałam, talie można ze sobą łączyć, ale wtedy trudniej jest np. zgarnąć bonus za kolor czy figury. Od graczy zależy, czy chcą sobie utrudniać i tak już nie łatwą rozgrywkę. Zdecydowanie też jest to gra, która najlepiej sprawdza się w mniejszym gronie. Dwójka graczy to naszym zdaniem optimum, z uwagi na konkretny downtime.

Udało się stworzyć stworka o imieniu Goza, albo Gosna (imiona nie mają tu znaczenia, każde daje tyle samo punktów)
Podobnie jak przy „SIXOO” warto nadmienić, że „Nakarm Doodles” to gra oparta na figurach klasycznej talii kart. Można zatem zagrać nią w klasyczne karciane gry w stylu pokera, oczka czy makao, co pozwala zaoszczędzić miejsce w plecaku czy torbie, choć nadal uważam, że z racji natłoku elementów graficznych taka rozgrywka nie będzie do końca komfortowa. Autorów mogę jednak tym razem pochwalić za to, że „Nakarm Doodles” sprawia wrażenie bardziej dopracowanej i przemyślanej gry, do której całe zaplecze marketingowo-personalizacyjne (tak, możecie do tej gry dodać np. własne logo itd.) jest tylko czystym dodatkiem, a nie odwrotnie.
Nakarm Doodles – co nam nie podeszło?

Nastawcie się na dłuuuugie posiedzenia
Bez wątpienia – nie jest to gra z niskim progiem wejścia. Wbrew pozorom zasad i wyjątków jest dość dużo i przyznam szczerze, że my na początku mocno się od niej odbiliśmy. Czytanie instrukcji przypominało drogę przez mękę. Zabrakło nam jasnego wytłumaczenia czym tak naprawdę są kombinacje. Musieliśmy domyślać się tego dokładnie analizując przykładowe rysunki umieszczone pod koniec manuala. Nie od razu załapaliśmy, czy możemy punktować za więcej niż jedną linię na raz, albo czy Doodlesy mogą połączyć się z figurami. Na pewno warto byłoby instrukcję uprościć i doprecyzować takie niuanse.
Przy „SIXOO” narzekaliśmy na losowość, a tutaj musieliśmy mierzyć się z czymś niestety w naszym odczuciu jeszcze gorszym – bardzo długim czasem oczekiwania na swoją kolej. Nie wiem jakim cudem na pudełku widnieje zapis o minimum 15 minutowej rozgrywce. U nas zawsze to była minimum godzina. I to taka intensywna, po której byliśmy mocno zmęczeni. Dołożenie karty wymaga dokładnego przeanalizowania sytuacji na stole, kombinowania, szukania wzorców, liczenia. To nie jest coś, co robi się impulsywnie albo w kilkanaście sekund. Nie można nawet rozmyślać o układzie nie w swoim ruchu ponieważ osoba przed nami może nam całkowicie zmienić schemat. Tylko raz próbowaliśmy zagrać w pięć osób i wszyscy nam przy stole usnęli.

Dokładając Asa, zdobywamy punkty za wskazane kombinacje
Oczywiście to nie jest tak, że każdy z Was doświadczy tego samego. My jesteśmy upartymi graczami, mocno nastawionymi na rywalizację. Jeśli można zdobyć 1 punkt więcej to będziemy tak długo planować, aż go znajdziemy :-). Jeśli jednak potraficie bardziej wyluzować, to przypuszczam, że może wtedy partia trwa krócej. Nam najlepiej po prostu podszedł wariant dwuosobowy, choć i tak w czasie kiedy np. Grzesiek szykował ruch, ja zdążyłam iść do kuchni, zagotować wodę na herbatę i gdy wróciłam, nadal czekałam aż on wszystko sobie podliczy.
I właśnie, kolejna sprawa – o borze iglasty, ileż tu liczenia. Zdecydowanie za dużo, jak na mój mało analityczny umysł. Sporadycznie zdarzało się, że wychodziła nam tylko jedna linia. Najczęściej było kilka kombinacji, które trzeba było zapisać. Jasne, ze zdobywania takich kombosów dało się poczuć satysfakcję, ale w dłuższej perspektywie stwierdziliśmy, że to nie jest po prostu gra dla nas. Wolimy szybsze, dynamiczniejsze produkcje, przy których nie trzeba się aż tyle zastanawiać.
Nakarm Doodles – czy warto?
To tytuł, który na pewno spodoba się myślicielom i kombinatorom. Osobom, którym zupełnie nie przeszkadza to, że muszą odczekać sporo na swoją kolej. Może też graczom szukającym większych wyzwań i lubiącym odnajdywać ukryte wzorce. Choć uważamy się za fanów abstraktów logicznych, to jednak preferujemy gry o szybszym tempie, albo takie, przy których downtime nie jest aż tak odczuwalny. Doceniamy jednak sam pomysł, niełatwą do zaprojektowania mechanikę, wykonanie kart oraz bardziej przystępną cenę, niż w przypadku „SIXOO”. Jeżeli szukacie pomysłu na prezent dla gracza, czegoś nietypowego, może warto rozważyć taką spersonalizowaną talię? Albo poszukać czegoś innego na stronie autorów, np. gier nadrukowanych na plecakach lub t-shirtach.
Nakarm Doodles
-
8/10
-
8/10
-
6/10
-
7/10
-
6/10
Nakarm Doodles - Podsumowanie
Ostry trening wyobraźni przestrzennej, obserwacji i liczenia. Raczej dla graczy nie zwracających uwagi na upływ czasu w turze i w naszym odczuciu dla mniejszej liczby osób. Ciekawe zasady, ale też i wymagające dużej koncentracji.
Gra może Ci się spodobać jeżeli
- szukasz czegoś do gry solo lub we dwoje
- szukasz gry logicznej, którą wykorzystasz na inne sposoby (np. jako zwykłą talia kart)
- lubisz odnajdywać wzorce
Gra może Ci się nie spodobać jeżeli:
- kilkustronicowe instrukcje Cię przytłaczają
- nie lubisz czekać długo na swoją kolej
- szukasz czegoś do gry z dziećmi (zdecydowanie za mało „przyjemna” i nielekka rozgrywka)