Bestseller z francuskiego Amazonu, gra „TTMC”, dzięki wydawnictwu Muduko pojawiła się także na polskim rynku. „Na ile ogarniasz?” to quizowa imprezówka wypełniona zarówno kategoriami z wiedzy typowo szkolnej, jak i popkultury czy życia codziennego.
Nie tylko w święta, ale przy okazji urodzin czy innych spotkań w większym gronie brakuje często gier, które mogłyby zaangażować wszystkich. Dlatego warto mieć w podorędziu przynajmniej jeden taki tytuł. Czy powinno to być właśnie „Na ile ogarniasz?”. Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w niniejszej recenzji.
Na ile ogarniasz? – magnetyczne pudełko + tysiące pytań!
Gdy pierwszy raz zobaczyłam okładkę i planszę do gry pomyślałam, że to chyba jakiś żart z fanpage’a „Grafik płakał jak projektował”. No cóż, gry quizowe nigdy nie aspirowały do miana najpiękniejszych i tu również nie można spodziewać się żadnych fajerwerków wizualnych, ale ten tytuł chowa w sobie pewną niespodziankę. Jest nią magnetyczne pudełko! Dzięki temu sprytnemu rozwiązaniu po prostu otwieracie grę, a jej wierzchnia część staje się planszą. Wszystkie karty zaś są wygodnie przechowywane w insercie. Super szybki setup, to jest to, co bardzo lubię.
Kolejnym zaskoczeniem jest brak dołączonych do gry pionków. Instrukcja zachęca, by poszukać takowych w swoim otoczeniu. Na początku sądziłam, że to słaby pomysł, ale w praktyce szukanie drobiazgów okazało się nawet fajne. Dzięki temu ludzik LEGO mógł zmierzyć się na planszy ze śrubką, pierścionkiem, kulką papieru itd. Bardzo pasuje to do luźnej, imprezowej atmosfery.
Największą atrakcję stanowią w „Na ile ogarniasz?” same pytania, które podzielono tu na cztery kategorie główne: rozrywkę, wiedzę szkolną, kategorie losowe oraz dorosłe. Do tego są tu jeszcze karty wyzwań oraz pytania finałowe i kilka kart porażek oraz bonusów. W sumie na 540 kartach znajdziemy ponad 4000 pytań. W trakcie jednej sesji nie przerobicie nawet 1/20 całej puli, więc o regrywalność nie musicie się martwić. Niestety przy tak obfitej puli pytań, nie udało się uniknąć błędów edytorskich. Sporadycznie można natrafić np. na zły opis kategorii, albo pomieszany numerek odpowiedzi czy brak kropki. Nie są to byki, które popsułyby grę, ale w przypadku pozycji opartej na tekście powoduje to lekką irytację.
Na czym polega gra?
Dobieramy się w drużyny lub gramy indywidualnie. Przy większym gronie (tak od 6 graczy w górę) radzę na pewno wariant drużynowy, bo inaczej gra będzie ciągnęła się w nieskończoność. W swojej turze gracze odpowiadają na jedno pytanie z kategorii wskazanej przez pole, na którym stoją pionkiem. Cechą „Na ile ogarniasz?” jest szacowanie wiedzy z danego tematu. Gracz najpierw poznaje kategorię, a następnie wybiera poziom trudności pytania: jedynka jest najłatwiejsza, dziesiątka super ekspercka itd. Dopiero wtedy poznaje pytanie. Jeśli odpowie dobrze, przesuwa się o tyle pól, ile wynosiła trudność pytania. W przypadku błędu – nic się nie dzieje.
Nieco inaczej jest w przypadku pól doskonale/porażka, która wiążą się z dobraniem karty i postępowaniem wedle jej reguł. Porażki wprowadzają oczywiście efekty negatywne jak konieczność udzielania odpowiedzi tylko na trudniejsze pytania, a bonusy ułatwiają grę poprzez np. poznanie pytania i wybranie innego z listy. Są tu także wyzwania, które zawierają jedno zadanie np. odgadnięcie tytułów 5 książek po jednozdaniowym opisie. By wygrać, gracz musi dotrzeć na końcowe pole i udzielić dobrej odpowiedzi na pytanie finałowe, które zazwyczaj są znacznie bardziej fikuśne niż te standardowe, ponieważ wymagają na przykład ułożenia wydarzeń według chronologii, czy wskazaniu prawdziwych twierdzeń z puli.
OMG, jak ktokolwiek może to wiedzieć, czyli o wrażeniach z gry
Czy „Na ile ogarniasz?” bawi? Oczywiście! Zwłaszcza wtedy, gdy dobiera się kartę z bardziej oryginalnej kategorii jak wykałaczki czy leniwce, w których aż ciężko przewidzieć czego mogą dotyczyć pytania, a w związku z tym trudno jest oszacować swój poziom wiedzy. Ale wielkie oczy można tu zrobić także przy bardziej normalnych tematach. Musicie liczyć się z tym, że gra wymaga naprawdę szczegółowej wiedzy od siódemki w górę, zatem większość graczy będzie i tak celowała w pytania z przedziału 5-6, bo te o niższej wartości są z kolei idiotycznie łatwe. ACZKOLWIEK…wielokrotnie bywało, że czwórka okazywała się o wiele prostsza od dwójki. W dziesiątki czy dziewiątki nie opłaca się strzelać, chyba, że naprawdę czujecie się ekspertem danego zagadnienia. Ale takim serio specjalistą, bo wymagana wiedza wydaje się tam często absurdalna.
Przykładowo, jeżeli lubicie czytać książki Stephena Kinga i skusicie się na pytanie za dychę z jego kategorii, to będziecie musieli powiedzieć, na kogo w 1984 roku głosował autor w wyborach prezydenckich. Say whaaaat? Prędzej obstawiałabym, że będzie tu pytanie o jego twórczość, a nie przekonania polityczne. Wiadomo, nie jest to regułą i z pewnością traficie na kilka dziesiątek, na które odpowiecie. Zawsze poziom trudności w quizach jest kwestią mocno subiektywną, ale rzeczywiście jest to gra, z którą lepiej poradzą sobie dorośli niż nastolatki. Na pewno zaletą „Na ile ogarniasz?” jest fakt, że nikt tu nie zmusza do mierzenia się z takimi hardkorami – można grać ostrożnie, wybierając łatwiejsze zagadnienia i próbując tak dobrać pytania, by stawiać na pytaniach rodzaju, który nam bardziej leży.
Osobiście nie urzekł mnie sam podział na cztery główne rodzaje pytań. Niebieskie pytania („dorosłe”) nazwałabym po prostu wiedzą ogólną, bo niby dlaczego „dania z czekolady” czy „radio” dotyczą tylko dorosłych, a w zielonych („szkolne”) również można trafić na zagadnienia mało poruszane w szkole (np. flety, czy Japonia). Najfajniejsze są tu zdecydowanie wyzwania, które mają relatywnie niewysoki poziom trudności, a pozwalają zdobyć sporo punktów. Dobrze przełamują one swoją formułą klasyczne pytania otwarte. Aż chciałoby się więcej pól na planszy właśnie z wyzwaniami.
Szkoda, że interakcja w grze jest niewielka – nie da się przejąć pytania przeciwnika. Tylko jedna karta doskonale wprowadza więcej interakcji, dorzucać pozostałym graczom po porażce. To jak na mój gust zbyt mało, zwłaszcza, że konkurencyjne bestsellery np. „Wiem lepiej” pozwalają mocniej zaznaczyć obecność rywali przy stole. Na koniec mam jeszcze radę do grających – trzymajcie się faktycznie stoperów i pilnujcie czasu odpowiedzi na pytania. W przeciwnym razie drużyny będą zastanawiały się tak długo, że wszyscy zaczną się nudzić.
Czy zatem „Na ile ogarniasz?” warto polecić? Tak, o ile szukacie imprezowej gry wiedzowej. Można się tu pośmiać z szalonych pytań, można czuć satysfakcję z dobrego strzału, albo nawet wzbudzić uznanie, gdy odpowie się na pytanie o wysokim poziomie trudności. Każda partia to też dawka naprawdę dużego kawałka ciekawostek, które może kiedyś przydadzą nam się w życiu. Jeżeli jednak miałabym wybierać między „Na ile ogarniasz?”, a moim ulubionym tytułem z tej kaegorii – „LOGO”, to zdecydowanie wybrałabym ten drugi tytuł z powodu samego zakresu wiedzy, pozwalającej bawić się nawet osobom, które nie były orłami w szkole oraz znacznie większej interakcji.
Grę otrzymałam na własność do recenzji od wydawnictwa Muduko. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść i wyrażoną opinię.
Na ile ogarniasz? - Ocena końcowa
-
7/10
-
8/10
-
5/10
-
7/10
-
8/10
Na ile ogarniasz? - Podsumowanie
Oszałamiająca ilością pytań z rozmaitych kategorii gra quizowa, w której sami szacujecie swój poziom wiedzy z danego zagadnienia. Daje okazje do śmiechu i satysfakcji, choć brakuje jej trochę większej interakcji między graczami.
Gra spodoba Ci się jeżeli:
- szukasz zabawy dla dużej liczby osób
- lubisz gry quizowe
- szukasz lekkiej ale wymagającej wiedzy gry na imprezę
Gra może Ci nie podejść jeżeli:
- wolisz gry towarzyskie, niż testujące wiedzę (spróbuj np. „Mix Turę”)
- odpowiadanie na pytania kojarzy Ci się ze szkolną nudą (spróbuj „LOGO”, które sprawdza wiedzę o markach i produktach codziennego użytku)
- oczekujesz wysokiej interakcji
User Review
( vote)